Grudzień 2010

Aby Słowo Boże było dla nas żywe, skuteczne i przenikające
Ks. Marian Biskup

Nie marnujmy Bożego Narodzenia
Z Małgorzatą Kramarz rozmawia Ilona Migacz

Narodziny Jezusa Chrystusa w zbiorach Ossolineum
Barbara Lekarczyk-Cisek

Pan jest mocą swojego ludu
Paweł Kwiatkowski

Nowy model nauczyciela, czyli o kryzysie autorytetu
Łukasz Henel

Przyjemność seksualna jest nagrodą Stwórcy
Z Jackiem Pulikowskim rozmawia Bożena Rojek

Między życiem a prawem
Halina Dzięgło

W Bożym Ciele Boży Duch!
Alicja Gębarowska

Ślązaczka
Roman Duda

Paderewski jako kompozytor
Piotr Sutowicz

Czy wszyscy będą zbawieni?
Z o. Piotrem Liszką rozmawia Bożena Rojek

Król był nagi
Elżbieta Nowak

Rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Aleksandra Zienkiewicza
Ks. abp Marian Gołębiewski

Strona główna

Archiwum

Król był nagi
Elżbieta Nowak


Święty Mikołaj, renifer, bałwanek i choinka – oto współczesne bożonarodzeniowe symbole. Niewinne dziecko, które widziało nagiego króla bez szat, zauważanych przecież przez dworaków, zapyta pewnie w tym momencie: „A gdzie jest Pan Jezus?”. No bo właściwie o co ten cały szum świąteczny, jeśli nie chodzi właśnie o Niego, o Dzieciątko Jezus?

W ten sposób niemal niedostrzegalnie, ale dzieje się to właśnie współcześnie, i na naszych oczach, postępuje zeświecczenie wszelkich świąt religijnych. To tak jak z kolejnym rokiem tak zwanej – naszej ery. Ale przecież kiedyś się ona zaczęła. Od jakiego wydarzenia liczymy czas w naszym kalendarzu? Ano, od narodzin Jezusa Chrystusa. Stąd przed datą kiedyś stawiało się duże litery AD, co oznaczało Anno Domini – w Roku Pańskim. Nie – Nowej Ery, nie!

Podobno najwięcej wiernych przychodzi do kościoła w Niedzielę Palmową, tak mówią statystyki. Ciekawe, jaki jest tego powód. Bo są ważniejsze święta, a wtedy nie ma tak rekordowej frekwencji. Proponuję jako dobrowolne zadanie domowe rozważenie tego dylematu.

A wracając do teraźniejszości, to nie wiem, jak inni do tego podchodzą, ale ja od listopada unikam zakupów w centrach handlowych. Po prostu nie mogę znieść tego jarmarku świecidełek, ozdób i tysięcy nikomu niepotrzebnych drobiazgów, które nie dość, że zewsząd same napierają, ale bez przerwy ktoś mi je wciska nachalnie do kupienia.

W tym roku pierwsze świąteczne zwiastuny pojawiły się już pod koniec października. Takie małe ozdoby, kolorystyka zieleni z czerwienią i sreberka ze złotkiem, i małe prezenciki w stylu Merry Christmas. Jeszcze trochę nieśmiało, ale przecież wiadomo, o co chodzi. Ażeby jednoznacznie postawić kropkę nad „i”, to już bez nieśmiałości dodam, że chodzi po prostu o pieniądze. Kto pierwszy, ten lepszy. Kto pierwszy sprzeda swoje świecidełka, bo potem mniej będzie osób chętnych, by je kupić u innych, u konkurencji. Może chętni by i byli. Ale kupujący też będą mieli coraz mniej pieniędzy. I nic na to nie pomogą nawet okazjonalne pożyczki, tak ochoczo w tym okresie udzielane. No, coś takiego, żeby brać pożyczkę, by ją wydać w supermarkecie, to już szczyt lekkomyślności. Styczeń ma przecież 31 dni, a potem jest 11 kolejnych miesięcy, i trzeba ją spłacić choćby nie wiem co.

Najchętniej chciałoby się uciec od tego wszystkiego gdzieś na koniec świata. Lecz i tam pewnie już stawiają choinki, i też pełno jest reniferów, „Mikołajów” i bałwanków, chciałoby się rzec nawet – bałwanów.

I tak kręci się ten cyrk, można nawet powiedzieć: zimowy cyrk. Bo on potem przemienia się w cyrk wiosenny – i pojawiają się zajączki, bazie, kurczaczki, zielona trawka, jajeczka, i tak dalej, i tak dalej. Byłam w Jerozolimie, w Bazylice Zmartwychwstania, w Kaplicy Grobu Chrystusa. Te wszystkie nasze akcesoria wielkanocne to po prostu profanacja.

Święta Bożego Narodzenia w mojej rodzinnej tradycji wyglądają zupełnie inaczej, niż chce tego obecna, świecka tradycja. Choinkę ubiera się w Wigilię, a nie miesiąc wcześniej. Siada się do stołu po pierwszej gwiazdce, a rozpoczyna od opłatka i odczytania odpowiedniego fragmentu z Pisma Świętego. Głównym zaś wydarzeniem tego wieczoru jest Pasterka. Owszem, dzieci nie mogą doczekać się prezentów, które zwykle rozdawane są pod koniec kolacji wigilijnej, przy słodyczach. Ale to są tylko dzieci i od nich nie wymaga się jeszcze powagi dorosłego człowieka.

A naprawdę wszystko wtedy wyglądało zupełnie inaczej, i raczej podobne było do tego, co głosi kolęda: ...W nędznej szopie urodzony/ żłób Mu za kolebkę dano; /cóż jest, czym był otoczony? /Bydło, pasterze i siano.

I dlatego pod obrus na wigilijnym stole kładzie się garstkę sianka.