Grudzień 2009

Święta Bożego Narodzenia, czyli co?
Justyna Serafin

Adwent to dobry czas
ks. Kacper Radzki

Najnowszy polski przekład Pisma Świętego – w pierwszą rocznicę ukazania się
ks. Ryszard Zawadzki

„Pan Tadeusz” – burzliwe dzieje rękopisu
Barbara Lekarczyk-Cisek

Wsłuchiwać się w Słowo i modlitwę
kard. Zenon Grocholewski

„Do duszy spływa spokój” – z dziejów pewnej szkoły
Anna Sutowicz

Dyskutowali o ciele
Adam Kwaśniewski

Portret kardynała
Władysław Kalityński

Święta Renifera?
Krzysztof Bramorski

Galerianki
Marta Nowakowska

Co różni rodzinę chrześcijańską od innych rodzin?
Z ks. Stanisławem Paszkowskim rozmawia Bożena Rojek

Jego Eminencja Ksiądz Henryk Kardynał Gulbinowicz doktorem honoris causa wrocławskiej Akademii Medycznej
Arkadiusz Förster

O. Stanisław Golec odszedł do Domu Ojca
Marek Zygmunt

Strona główna

Archiwum

„Pan Tadeusz” – burzliwe dzieje rękopisu
Barbara Lekarczyk-Cisek


Znajdujący się w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich rękopis „Pana Tadeusza” – choć niepozorny – budzi wzruszenie i zadumę. Wzrusza – bo to wszakże rodzaj narodowej relikwii. Prowokuje także do refleksji, i to nie tylko nad wartością słowa zapisanego ręką autora, co w dobie komputerów staje się już reliktem. Niezmiernie interesujące są także dzieje owych pożółkłych dziś kartek – niezwykle dramatyczne, bo obrazujące nie tylko historię autora, jego przyjaciół, ale w jakimś sensie także dzieje narodu.

„Zanosi się na długą chryję…”

Adam Mickiewicz pisał „Pana Tadeusza” w latach 1832-34. Początkowo zakładał, że będzie to dziełko niewielkie, rodzaj sielanki. W liście do przyjaciela Antoniego Edwarda Odyńca oznajmia w grudniu 1832 r. – Piszę teraz poema szlacheckie w rodzaju „Herman i Dorothea”, już ukropiłem tysiąc wierszy. Podoba się bardzo szlachcie powstańskiej. Duch poetycki czuję w sobie. Duch poetycki nieprędko go opuścił, skoro w liście z maja 1833 r. adresowanym do poety i przyjaciela Stefana Garczyńskiego, napisze żartobliwie: - Skończyłem trzecią pieśń Pana Tadeusza. Zanosi się na długą chryję; dotąd dosyć dobrze udaje się. W lipcu zaś informuje swego brata Franciszka, że sprzedał rękopis nowego poematu za 4 tys. franków swemu wydawcy Aleksandrowi Jełowieckiemu – „choć poemat był dopiero częściowo napisany”. W tym czasie Mickiewicz jedzie do Bex w Szwajcarii i opiekuje się umierającym na suchoty Garczyńskim. Nie jest to z pewnością czas sprzyjający pisaniu – Roboty moje całkiem teraz przerwane. Łatwo zgadniesz, iż przy odgłosie kaszlu i patrząc ciągle na cierpienia Stefana nie podobna myślić o pisaniu, a nawet czytaniu – donosi w liście do Ignacego Domejki. Po śmierci Stefana Garczyńskiego we wrześniu 1833 r. równie trudno mu było powrócić do pisania, odchorował bowiem cierpienia i śmierć przyjaciela. Wkrótce jednak wraca do pracy pisarskiej, która ma błogosławiony wpływ na jego samopoczucie. Dzieło się rozrasta i przekracza planowaną liczbę ośmiu ksiąg. Poeta podkreśla często w listach, że pisanie sprawia mu wielką przyjemność, ale budzą się też refleksje innego rodzaju – Zdaje się, że nigdy już pióra na fraszki nie użyję – pisze w lutym 1834 r. – Te tylko dzieło warte czegoś, z którego człowiek może poprawić się lub mądrości nauczyć. Może bym i „Tadeusza” zaniedbał, ale już był bliski końca. Więc skończyłem wczora właśnie. Pieśni ogromnych dwanaście! Wiele mierności, wiele też dobrego. Co mam najlepsze, to obrazki z natury kreślone naszego kraju i naszych obyczajów domowych.

Losy autografów

Losy części autografów „Pana Tadeusza” podzieliły historię życia ich właścicieli. Jednym ze szczęśliwców był Ignacy Domeyko, uczestnik powstania listopadowego, bliski przyjaciel Adama, pierwowzór postaci Żegoty z III części „Dziadów”, a zarazem człowiek wielce zasłużony dla… Chile. Podczas pisania epopei Mickiewicz pomieszkiwał u niego, toteż dostrzegłszy, że część autografu została przepisana „na czysto”, brudnopis „odkradł Adamowi”. Co więcej, część tej wersji brudnopisu rozdał przyjaciołom. Już wówczas bowiem kartki zapisane ręką Wieszcza stanowiły dla Polaków wartość szczególną. Domeyko wyemigrował następnie do Chile, gdzie zajmował się, z wielkim sukcesem, pracą dydaktyczną i naukową w zakresie mineralogii i geologii, a także stworzył nowoczesny uniwersytet na wzór Uniwersytetu Wileńskiego i uczelni niemieckich. I przez cały ten czas pieczołowicie przechowywał cenną część rękopisu, nie myśląc o tym, że z nią przemierzę cały świat i że mi będzie wielką pociechą na starość – jak napisze w liście do syna Mickiewicza, Władysława. Krótko przed śmiercią, w 1884 roku, przywiózł kartki autografu do Paryża, pozwolił odpisać, sfotografować, a jedną z nich podarował Marii, córce poety.

Dopiero wiele lat po śmierci Domeyki Władysław kupił autograf od rodziny i przekazał do zbiorów Muzeum Mickiewiczowskiego. Część autografu „odkradziona” przez Domeykę została podarowana Walerianowi Chełchowskiemu – krewnemu, również emigrantowi, prawnikowi, który pracował jako drukarz, a ten przekazał go synowi poety. Autograf jednej redakcji zatrzymał także Bogdan Jański, oficjalny korektor wydania epopei. Spoczął on z czasem w archiwum zakonu, który Jański założył – a mianowicie Zmartwychwstańców w Rzymie, od których zakupiono go do Biblioteki Ordynacji Krasińskich, gdzie spłonął w 1944 roku. Natomiast egzemplarz korektowy epopei, której adiustatorem był Eustachy Januszkiewicz, został przez niego wysłany narzeczonej, a później żonie, Eugenii Larischównie. Był – jedyny w swoim rodzaju – jak pisał w liście do niej – bo złożony z arkuszy eprewów [odbitek], na których Adam błędy druku poprawia. Ale i sam Mickiewicz – choć bardzo do rękopisu przywiązany – obdarowywał kartami autografu osoby szczególnie sercu miłe.

W ten sposób 32. karta z zeszytu trafiła w roku 1854 do Marii Falkenhagen-Zaleskiej, córki pisarza Józefa Korzeniowskiego. W 1888 roku właścicielka ofiarowała ją Stanisławowi Tarnowskiemu, który był już wtedy posiadaczem dużej części autografu. Kolejną osobą hojnie obdarowaną autografem niekompletnej Księgi VIII była Magdalena Gołuchowska, bratanica filozofa Józefa Gołuchowskiego. Ponoć ok. 1906 r. autograf ten nabył od wiekowej już wówczas Magdaleny Adam Krasiński i ofiarował go Stanisławowi Tarnowskiemu. Spośród trzech kart Księgi XI dwie przepisane „na czysto” ofiarował Poeta Józefowi Bohdanowi Zaleskiemu – również poecie, a przede wszystkim bliskiemu druhowi. Bez większej przesady można powiedzieć, że przepadali za sobą, a ponieważ Zaleski rzadko mieszkał w Paryżu, toteż spotykali się poza nim. Kiedyś spędzili prawie cały miesiąc w Szwajcarii, ciesząc się nie tylko pięknem krajobrazu, ale też własną duchową bliskością. Z czasem ich relacje stały się trudne i pełne dramatycznych napięć, kiedy Mickiewicz zaangażował się w Kole Sprawy Bożej A. Towiańskiego. I choć później stosunki między nimi uległy poprawie, nie były już tak serdeczne jak wcześniej. Jednak Zaleski był wielkim admiratorem twórczości Adama i doceniał jej znaczenie, szczególnie podziwiał „Dziadów” cz. III i wielbił „Pana Tadeusza”. Podarowane mu przez Mickiewicza kartki rękopisu zostały zwrócone przez jego syna Władysławowi Mickiewiczowi. Podobne koleje losu skupia inna karta Księgi XI, podarowana Stefanowi Witwickiemu, przyjacielowi i poecie. Witwicki po powstaniu listopadowym, znalazł się najpierw w Dreźnie, gdzie poznał Mickiewicza, a następnie w Paryżu, gdzie również mieszkali blisko siebie i często się widywali. Należał do grona przyjaciół, którym Mickiewicz odczytywał Pana Tadeusza, prosząc o korektę. Poeta bardzo pragnął pozyskać Witwickiego dla towianizmu, ale spowodował tylko zerwanie przyjaźni. Po Stefanie, fragment rękopisu odziedziczył jego brat Antoni, który zmarł śmiercią samobójczą, a kartkę rękopisu podarowanego ongiś Stefanowi zakupił wraz z papierami po zmarłym przedwcześnie przyjacielu Ojca Władysław Mickiewicz.

Czy Mickiewicz sprzedawał swój rękopis „Pana Tadeusza”?

Stanisław Pigoń wspomina wprawdzie, że będąc w ciężkim położeniu, Mickiewicz sprzedał rękopis „Pana Tadeusza” hr. Annie Wąsowiczowej, jednakże zaprzecza temu Maria Dernałowicz, autorka „Kroniki życia i twórczości Adama Mickiewicza”. Na podstawie analizy korespondencji Januszkiewicza i Larischówny stwierdza mianowicie, że Wąsowiczowa była tylko inicjatorką zbiórki pieniędzy na rzecz Mickiewicza. Sprzedaż rękopisu „Pana Tadeusza” miała charakter fikcyjny, gdyż znajdował się on przez cały ten czas u Stefana Zana. Skądinąd zebrano wówczas ok. 3200 franków.

Rękopis „Pana Tadeusza” w rodzinie Tarnowskich

W roku 1871 rękopis został sprzedany przez syna poety Stanisławowi Tarnowskiemu, profesorowi i rektorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego, historykowi literatury. Za współpracę z Komitetem Narodowym podczas Powstania Styczniowego był więziony przez władze austriackie w Ołomuńcu. Po ułaskawieniu stanął na czele krakowskich konserwatystów, tzw. stańczyków. Przez niemal czterdzieści lat kierował prestiżową Katedrą Historii Literatury Polskiej UJ i doczekał się licznego grona wybitnych polonistów, m.in. wspomnianego Stanisława Pigonia. Stanisław Tarnowski był także bibliofilem i zgromadził cenną bibliotekę. Pod jego pieczołowitą opieką rękopis zyskał ozdobną szkatułkę, w której go przechowywano. Została wykonana na zamówienie w 1873 roku przez lwowskiego artystę Józefa Brzostowskiego.

W roku 1929 Zdzisław Jan Tarnowski kupił rękopis „Pana Tadeusza” za sumę 60 tysięcy złotych od Hieronima Jana Tarnowskiego, syna Stanisława, a swego stryjecznego brata. Warto przy tym nadmienić, że manuskrypt stał się częścią wspaniałej kolekcji dzikowskiej, którą stworzył w I połowie XIX w. dziad Stanisława – Jan Feliks Tarnowski i jego żona Waleria ze Stroynowskich. Skompletowali oni nie tylko zbiory malarstwa, ale przede wszystkim wspaniałą kolekcję rękopisów i księgozbiór zawierający białe kruki. Prawnukowi Jana Feliksa – Zdzisławowi proponowano w latach trzydziestych sprzedaż rękopisu „Pana Tadeusza” za ogromną sumę 100 tysięcy złotych, ale odrzucił tę propozycję będąc zdania, że skarb narodowy należy zatrzymać w rodzinie. Trzeba jednak podkreślić, że w dwudziestoleciu międzywojennym zbiory Tarnowskich były traktowane jako dobro publiczne i zasilane licznymi darowiznami.

Do wybuchu II wojny światowej rękopis był przechowywany w zbiorach bibliotecznych rodziny Tarnowskich w Dzikowie (obecnie dzielnica Tarnobrzega). We wrześniu 1939 roku autograf „Pana Tadeusza” przekazał jako depozyt Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich we Lwowie syn Zdzisława – Artur, ostatni właściciel kolekcji dzikowskiej. Pozostałe zbiory córka Zdzisława – Róża Tarnowska kazała zamurować w piwnicach odbudowanego po pożarze zamku (ocalała po nim trzecia część biblioteki). Mimo intensywnych poszukiwań, Niemcy skarbów nie znaleźli. Wprawdzie nadszarpnęła je wilgoć, ale dzięki zabiegom konserwatorskim udało się je uratować. Po wojnie trafiły do Biblioteki Narodowej, Muzeum Narodowego w Krakowie, Ossolineum, Muzeum Zamek w Łańcucie, Biblioteki Jagiellońskiej oraz do tarnobrzeskiego Muzeum Historycznego.

Rękopis opakowany był w poduszki pokryte skórą… „Pan Tadeusz” w Ossolineum

– Rękopis przyszedł do Lwowa w bardzo ciężkim momencie, w momencie walk i ostrzeliwań, kiedy do biblioteki trafiło szereg rozmaitych przesyłek (…) – wspomina Janina Kelles-Krauz, kierowniczka Działu Czasopism Biblioteki ZNiO. – Między innymi przybyła i paczka dzikowska, niepozorna, rękopis opakowany był w poduszki pokryte skórą, tak że nie wiedziało się, co się w niej znajduje.

Kiedy wojska radzieckie zajęły Lwów, opiekę nad zbiorami powierzono Jerzemu Borejszy (właśc. Beniamin Goldberg) – polskiemu publicyście i działaczowi komunistycznemu pochodzenia żydowskiego, bratu Józefa Różańskiego, prawnika i oficera NKWD. Od listopada 1939 r. do lutego 1940 r. był on na mocy decyzji władz sowieckich dyrektorem Ossolineum. To on był pomysłodawcą i inicjatorem lwowskich obchodów 85. rocznicy śmierci Adama Mickiewicza. 19 września 1940 r. został uroczyście przyjęty do Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy. Jak wynika zarówno ze wspomnień Wandy Wasilewskiej, jak i Aleksandra Wata, cieszył się on w tym okresie pełnym zaufaniem władz radzieckich. – On to – jak wspomina Janina Kelles-Krauz – uczynił sprawę rękopisu bardzo głośną.

W styczniu 1940 roku rękopis został poddany konserwacji i oprawiony przez Aleksandra Semkowicza. Ponadto władze sowieckie rękopis znacjonalizowały i przekazały na własność Zakładowi Narodowemu. Pod koniec 1949 r., kiedy znajdujące się już we Wrocławiu Ossolineum zostało podporządkowane bezpośrednio Urzędowi Rady Ministrów, Pełnomocnikiem Rządu do Spraw Ossolineum został znowu Jerzy Borejsza. Był inicjatorem i sekretarzem generalnym Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się we Wrocławiu w dniach 25-28 sierpnia 1948. Borejszy zależało na podkreśleniu w ten sposób polskości dolnośląskiej stolicy i żywotności polskiej kultury, która oparła się wojennym zniszczeniom. Na jego zaproszenie do Polski przyjechali intelektualiści z całego świata, m.in. Pablo Picasso, Paul Eluard, Max Frisch, Ilja Erenburg. Swój list do uczestników kongresu skierował Albert Einstein. Czesław Miłosz napisał o nim w swoim „Abecadle” – Najbardziej międzynarodowy z polskich komunistów. (…) z niczego zbudował, poczynając od 1945 roku, swoje państwo książki i prasy. „Czytelnik” i inne domy wydawnicze, gazety, tygodniki, wszystko od niego zależało – posady, przyjęcie książek do druku, honoraria. Byłem w jego stajni, wszyscyśmy byli.

Papież polonii lwowskiej – prof. Mieczysław Gębarowicz

Z całą pewnością profesor był człowiekiem, któremu Ossolineum zawdzięcza uratowanie wielu cennych zbiorów. Korzeni jego patriotycznej postawy należy szukać w domu rodzinnym. Obaj jego bracia, Tadeusz i Stanisław, zapisali się chlubnie w walkach o niepodległość. Także Mieczysław organizował drużynę skautową w Buczaczu, a po upadku monarchii austrowęgierskiej wstąpił do wojska polskiego i bronił Lwowa w 1918 r. Miasta tego zresztą nigdy nie opuścił, do końca prowadząc działalność naukową i udostępniając polskim badaczom potrzebne materiały. Był historykiem sztuki wykładającym na Uniwersytecie Jana Kazimierza oraz na Politechnice Lwowskiej, a od 1924 r. został kierownikiem Muzeum Książąt Lubomirskich. Starał się zabezpieczyć i ochronić przed zniszczeniem zasoby Ossolineum. Najpierw działał w warunkach okupacji sowieckiej, kiedy to najpierw NKWD przeprowadziło w listopadzie 1939 r. brutalną rewizję i zarekwirowało złote i srebrne przedmioty złożone w depozycie przez polską arystokrację, a następnie w styczniu 1940 r. przejęto zbiory Ossolineum i utworzono Lwowską Filię Biblioteki AN USRR. W maju tegoż roku Muzeum Książąt Lubomirskich zostało zamknięte., a większość eksponatów rozparcelowano między lwowskie muzea. Mimo bardzo trudnej sytuacji, Mieczysław Gębarowicz czuł się w jakimś stopniu odpowiedzialny także za los pracowników Ossolineum i organizował pomoc materialną dla najbardziej potrzebujących.

Od czerwca 1941 r. trwała okupacja niemiecka, podczas której zabrano kolekcję grafik A. Dürera. We wrześniu 1941 r. kurator Andrzej Lubomirski powierzył Gębarowiczowi pieczę nad całym Zakładem Narodowym, został także mianowany przez Niemców komisarycznym zarządcą Ossolineum. Dzięki temu mógł zapewnić pracę wielu osobom, a także nadal chronić pozostałe zbiory przed dalszymi zakusami okupantów. Wiosną 1944 r., wykorzystując niemieckie polecenia okupacyjne, wraz z pracownikami ewakuował najcenniejsze zbiory rękopiśmienne, stare druki, numizmaty do Krakowa. Stamtąd Niemcy zarządzili ich wywóz do Rzeszy, transport został jednak porzucony w Adelinie na Dolnym Śląsku (obecnie Zagrodno w powiecie złotoryjskim), gdzie odnaleźli go Polacy. Wśród zbiorów znajdował się również rękopis „Pana Tadeusza”, który w 1947 r. trafił do przeniesionego do Wrocławia Ossolineum. Sam Gębarowicz nigdy Lwowa nie opuścił, a o jego szczególnej pozycji świadczyć może przydomek „Papieża Polonii lwowskiej”:

A jednak Wrocław

Antoni Knot – dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich od 1947 roku – wspomina, że w momencie odnalezienia autografu jego sytuacja prawna była dość skomplikowana, toteż nie od razu podano fakt jego odnalezienia do publicznej wiadomości – Uzgodniliśmy, że nie podamy do publicznej wiadomości faktu odzyskania autografu aż do chwili załatwienia sprawy, gdyż już otrzymałem od dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej, Edwarda Kuntzego list, w którym domagał się on zwrotu rękopisu.

Stało się tak dlatego, że zbiory dzikowskie zostały przyznane Bibliotece Jagiellońskiej. Prof. Knot rozpoczął starania, skutkiem których Decyzją Rady Ministrów autograf „Pana Tadeusza” został przyznany Ossolineum. Antoni Knot zaangażował się niezwykle czynnie i skutecznie w odzyskiwanie zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W 1946 r. został pełnomocnikiem wojewody na rzecz przejęcia i umieszczenia zbiorów Ossolińskich we Wrocławiu. Wskrzesił też Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum, którego został sekretarzem. Zabiegał o przeniesienie do Wrocławia Wydawnictwa Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, które wznowiło swą działalność zaraz po wojnie w Krakowie. Dokonał tego na początku 1947 r. już jako dyrektor naczelny Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W roku 1948 z okazji 150 rocznicy urodzin Adama Mickiewicza podjął decyzję o wydaniu kopii fototypicznej autografu „Pana Tadeusza” i w roku następnym podobiznę tę wydał – ze wstępem prof. Tadeusza Mikulskiego. Nie było to takie proste, ponieważ wymagało zgody samego Bieruta. Knot o tę zgodę wystąpił na zebraniu Ogólnopolskiego Komitetu Obchodów Roku Mickiewiczowskiego i został poparty przez Juliana Tuwima, co ostatecznie przesądziło sprawę.

Taki skarb nie ma ceny

Sprawa rękopisu „Pana Tadeusza” ożyła 5 listopada 1999 r. Tego dnia bowiem Jan Artur Tarnowski – prawowity właściciel rękopisu – podpisał akt notarialny, na mocy którego rękopis został sprzedany miastu Wrocław, a następnie przekazany na własność Zakładowi Narodowemu im. Ossolińskich. Jan Tarnowski wycenił bezcenny rękopis na sumę 600 tys. dolarów, z czego miasto zapłaciło 200 tys., resztę bowiem rodzina Tarnowskich potraktowała jako darowiznę. – Taki skarb nie ma ceny – oświadczył w jednym z wywiadów dyrektor Ossolineum Adolf Juzwenko. – Ani prezydent Zdrojewski, ani Rada Miejska nie mieli wątpliwości, jaką decyzję podjąć. Prezydent podkreślał, że miasto zakupiło rękopis, aby wyrazić w ten sposób wdzięczność wszystkim Kresowiakom, którzy po wojnie przyjechali do Wrocławia, odbudowali go ze zniszczeń i tworzyli zręby nowej społeczności. Dziś rękopis ma znaleźć miejsce dla siebie szczególnie godne, powstanie bowiem Dom „Pana Tadeusza” w Kamienicy pod Złotym Słońcem. – Chcielibyśmy – konkluduje dyrektor Juzwenko – pokazać walkę Polaków w XIX wieku o suwerenność i rolę literatury w tej walce, w której „Pan Tadeusz” odegrał jedną z najważniejszych.