Listopad 2007

Radość nauki
Rozmowa z Księdzem Profesorem Waldemarem Irkiem

Arcybiskupi Komitet Charytatywny we Wrocławiu zakończył swoją działalność
Roman Duda

Beatyfikacja Matki Marii Merkert
Ks. Józef Pater

Ćwierć wieku temu powstała Solidarność Walcząca
Artur Adamski

Z historią w przyszłość
Rozmowa z Markiem Mutorem

CB Radio, czyli czy rzeczywiście mogę wszystko?
Ks. Rafał Kowalski

Pierwsza Wrocławska Drużyna Harcerska
Joanna Słotwińska

Prawdziwe dzieje parafii św. Maurycego
Anna Sutowicz


Stanisław Ryłko


Wrocławskie pożegnanie kapelana Rodzin Katyńskich



Strona główna

Archiwum

Arcybiskupi Komitet Charytatywny we Wrocławiu zakończył swoją działalność
Roman Duda



Sobota 20 października 2007 była pochmurna i chłodna, ale atmosfera uroczystości, która zgromadziła kilkuset członków i przyjaciół Arcybiskupiego Komitetu Charytatywnego, była ciepła i serdeczna. Mszę św. dziękczynną za 25 lat działalności, w intencji członków, darczyńców i podopiecznych, żyjących i zmarłych, odprawił we wrocławskiej katedrze ks. arcybiskup Marian Gołębiewski w szerokiej asyście zaprzyjaźnionych z Komitetem księży i wygłosił okolicznościową homilię.
Po wyjściu z katedry przeszliśmy obok małej wystawy (między katedrą a Papieskim Wydziałem Teologicznym) obrazującej działalność Komitetu do auli MWSD, gdzie odbyła się specjalna sesja. Zaczął ją ks. arcybiskup, który w ciepłych słowach raz jeszcze podziękował Komitetowi za jego pracę i ogłosił jego rozwiązanie, przekazując prowadzenie piszącemu te słowa. Kolejnym mówcą był gorąco przez obecnych powitany ks. kardynał Henryk Gulbinowicz, jeden z „niezłomnych” (dzień wcześniej odbyła się promocja książki o czterech księżach niezłomnych w trudnych latach, z których jednym był właśnie ks. kardynał), a jednocześnie twórca i wieloletni patron Komitetu. Ks. kardynał wręczył 35 pierścieni założycielom i najbardziej aktywnym członkom. Po tym miłym akcencie dr hab. Zbigniew Jakubiec, przewodniczący Komitetu przez ostatnich kilkanaście lat, przedstawił krótko jego założenia i działalność w okresie całego ćwierćwiecza 1982-2007. Z kolei prof. dr hab. Włodzimierz Suleja, przewodniczący Oddziału Wrocławskiego IPN, zarysował obraz Komitetu, jaki wyłania się z akt SB przechowywanych w archiwach IPN. Dla nikogo z obecnych nie było niespodzianką, że stosunek SB do Komitetu był zdecydowanie wrogi i Komitet był bardzo pilnie obserwowany, ale SB nie miała agentów wewnątrz, a otwarta działalność i kardynalski patronat nie pozwalały na brutalne represje. Większość dotyczących Komitetu materiałów operacyjnych (prof. W. Suleja ocenia ją na ponad 80%) została jednak w latach 1987-1990 zniszczona. Po przerwie, w czasie której wszyscy członkowie Komitetu otrzymali pamiątkowe dyplomy i mogli się posilić w gościnnych pomieszczeniach MWSD, przeszliśmy do Muzeum Archidiecezjalnego, gdzie księża prałaci Mirosław Drzewiecki i Andrzej Dziełak otworzyli dokumentalną wystawę. W ten sposób Arcybiskupi Komitet Charytatywny we Wrocławiu przeszedł do historii, którą warto przy tej okazji krótko przypomnieć.

Historia zaczęła się zaraz po 13 grudnia 1981 roku. W atmosferze zaskoczenia i buntu przeciwko brutalnej rzeczywistości stanu wojennego, grupka uczestników Duszpasterstwa Akademickiego zaczęła gromadzić informacje i spieszyć ze spontaniczną pomocą pokrzywdzonym, przy równie spontanicznym wsparciu duszpasterzy akademickich, przede wszystkim ks. biskupa Adama Dyczkowskiego, ks. Aleksandra Zienkiewicza i ks. Andrzeja Dziełaka. Do tej grupki dołączyło kilku działaczy wrocławskiego KIK-u i parę osób spoza tych środowisk. Rozmiary nieszczęść były tak duże, że konieczna stała się działalność zorganizowana i systematyczna. Tak powstał, za zgodą ks. arcybiskupa Gulbinowicza, zawiązek Arcybiskupiego Komitetu Charytatywnego. Ks. arcybiskup nadał mu nazwę, przydzielił siedzibę (przy ul. Katedralnej 4, stąd potoczna później nazwa „Pod Czwórką”) i oddelegował ks. Andrzeja Dziełaka jako kapelana. I Komitet ruszył.

Osobliwą cechą Komitetu był stan niejasności organizacyjnej, nie było w nim bowiem oficjalnego członkostwa i nie było oficjalnych stanowisk, ale jednocześnie struktury się rozrastały i podejmowały działalność. Wszystko było jakby niedomówione, każdy przychodził kiedy mógł i zostawał tak długo jak mógł, ale jednocześnie każdy wiedział co ma robić. I tak Komitet funkcjonował, jesteśmy bowiem wspaniałym społeczeństwem na trudne czasy, a nawyki konspiracyjne mamy we krwi. Jedynymi oficjalnymi dokumentami, (podpisywanymi przez któregoś z księży biskupów) były „glejty” dla osób idących do nieznanych im jeszcze rodzin oraz dla osób jadących do więzień i obozów internowania. Bez tych glejtów przekroczenie bram byłoby niemożliwe.

Zakres działania Komitetu był ogromny, a obrazują go nazwy działających w nim sekcji. Oto niektóre: sekcja dyżurów, która przyjmowała potrzebujących i notowała ich potrzeby (w latach osiemdziesiątych było to 1600-1800 wizyt rocznie), sekcja kartoteki (tu trafiały dane z sekcji dyżurów i były przekazywane innym sekcjom), sekcja pomocy internowanym i ich rodzinom oraz sekcja opieki nad więźniami politycznymi i ich rodzinami (obie te sekcje miały ogromne znaczenie społeczne, rodziny te bowiem otrzymywały niezbędne wsparcie, a sami internowani i uwięzieni mieli świadomość, że nie zostali porzuceni w swoim nieszczęściu), sekcja transportowa (organizująca przejazdy ekip i materialnej pomocy), sekcja finansowa (zbierająca i rozdzielająca fundusze), magazynowa (gromadzenie, rozdzielanie i wydzielanie darów). Później dochodziły następne, jak sekcja pomocy prawnej (pomoc w toczących się postępowaniach, porady jak odzyskać pracę itp.), procesowa (zajmująca się dokumentacją toczących się sądowych procesów politycznych; dokumenty te były następnie przekazywane „w świat”, a dziś są bezcenne, większość bowiem oficjalnych materiałów „zaginęła”), medyczna (pomoc lekarska dla osób tej pomocy pozbawionych), apteki (rozdawnictwo leków z zagranicy dla osób i szpitali) itd.

Wśród członków Komitetu było wielu wspaniałych ludzi. Nie sposób wspomnieć wszystkich (35 pierścieni było za mało, by wszystkich zasłużonych uhonorować), niech więc kilku służy za pewien obraz środowiska. Śp. sędzia Mirosław Filipowicz, który po ogłoszeniu stanu wojennego natychmiast przeszedł na emeryturę, nie chcąc sądzić wbrew sumieniu i nie chcąc łamać sumień innych (był przewodniczącym wydziału Sądu Wojewódzkiego); świetny prawnik i człowiek nieposzlakowanej uczciwości, swymi radami przyczynił się do wygrania kilkudziesięciu spraw o przywrócenie do pracy. Śp. mecenas Stanisław Affenda, człowiek wielkiej odwagi cywilnej, który bronił już 10 stycznia 1982 r. w sprawie prowadzonej w trybie doraźnym przeciwko działaczowi Solidarności L. Żołyniakowi, a później w procesie W. Frasyniuka kwestionował w sądzie legalność wprowadzenia stanu wojennego, za co był przez SB prześladowany i zawieszony w prawach do wykonywania zawodu. Dzielnych prawników w Komitecie było więcej, jak mecenas Maria Ćwiklińska, mecenas Aranka Kiszyna, czy mecenas Henryk Rossa, ale przejdźmy do innych. Instytucją w Komitecie była śp. Apolonia Stawiarz, krótko i serdecznie zwana przez wszystkich „Polą”. Przyszła do Komitetu wcześnie, bo na początku 1982 r., oferując swoje usługi doświadczonej księgowej w sekcji finansowej, ale szybko zaangażowała się w prace także innych sekcji, a po przejściu na emeryturę cały swój wolny czas poświęciła Komitetowi. Zawsze była na miejscu, wspierała i inicjowała, a od kwietnia 1984 aż do swej śmierci dziesięć lat później była koordynatorem prac Komitetu. W pamięci członków pozostała jako osoba ciepła, życzliwa, zawsze uśmiechnięta i niezmordowana. Jej serdeczne oddanie Komitet uczcił wmurowaniem w kościele św. Piotra i Pawła tablicy poświęconej jej pamięci. Na wielu polach działalności zaznaczyła się p. Elżbieta Dobiejewska, najpierw w pomocy internowanym (zorganizowała około 30 wyjazdów do obozów i uczestniczyła w większości z nich), potem na linii Dortmund-Wrocław, wreszcie w pomocy więźniom, nie tylko politycznym. Wspólną inicjatywą paru osób były pamiętne „Dary Serca” na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy, tj. wiele ton wypieków przekazywanych Komitetowi przez wrocławian, a następnie oddawanych do więzień, z czego wyłoniło się, dziś już działające legalnie, Wrocławskie Towarzystwo Opieki na Więźniami. Pani dr Zofia Pruszyńska, której entuzjazm i energia dosłownie rozsadzały ramy obozów internowanych, do których wyjeżdżała blisko 50 razy, a kiedy internowanych już nie było – pozostała aktywna w sekcji medycznej). Pani Elżbieta Machowczyk, młodziutka łączniczka AK w Powstaniu Warszawskim, „energiczna i żelazna duchem”, czynna w wielu sekcjach i również przez pewien czas koordynator prac Komitetu. Jej dziełem (wspólnym z p. Polą) był Raport RKS NSZZ „Solidarność”, dotyczący represji na Dolnym Śląsku w okresie od 13 XII 1981 do 31 III 1988 r. (w wersji uzupełnionej, opublikowanej 1992 r., zawierał listę blisko 3200 osób represjonowanych na terenie archidiecezji wrocławskiej). Tę listę można by ciągnąć długo, bo tych osób, które pracowały w Komitecie dłużej, niezbyt ściśle nazywanych jego członkami, jest ponad 260.

Podstawą pracy w Komitecie było wzajemne zaufanie, nie miała natomiast znaczenia metryka i do Komitetu przychodzili różni ludzie. Przeważali katolicy, ale byli i członkowie innych wyznań chrześcijańskich, a nawet osoby dalekie od wszelkiej instytucjonalnej religijności. Komitet był jednak „arcybiskupi” nie tylko z nazwy, co tydzień bowiem była msza św. (z reguły „pod czwórką”), organizowane były dni skupienia i inne formy duszpasterskie, ale to wszystko w duchu tolerancji i bez jakiegokolwiek natręctwa. Świadectwo, jakie Komitet i jego członkowie dawali, świadczyło jednak samo za siebie i służyło pogłębieniu religijności wielu członków, a nawet stało się przyczyną paru nawróceń.

Wiarygodność Komitetu, której znamieniem były kościelny charakter i ofiarność członków, szybko znalazła odzew na zewnątrz. Napływająca z zagranicy do Wrocławia spontaniczna pomoc często była przekazywana właśnie Komitetowi, który ją przyjmował, porządkował i rozdzielał. Była to ogromna praca, pomoc tę często bowiem przywoziły ogromne TIR-y, z reguły niezapowiedziane (bo i jak?), ale za to zawierające po kilkanaście ton żywności, odzieży, leków i innych dóbr. Wielu darczyńców pozostaje do dziś anonimowymi (jak ów człowiek, który kiedyś wcisnął p. Zbyszkowi Jakubcowi zwitek dolarów i natychmiast uciekł), a w naszej wdzięcznej pamięci pozostają ośrodki z Niemiec (Dortmund, Bielefeld, Bonn i inne), Francji (Nancy, Miluza, Paryż, Langwedocja, Brive), Belgii (Mechelen, Waterloo), Włoch (w tym mała, ale nadzwyczajna Perticara), Austrii, Szwecji i innych krajów. Tu także nikt nie oglądał metryk i choć wśród darczyńców przeważały parafie i organizacje katolickie, to jednak były także kościoły protestanckie, a w szczególności zielonoświątkowcy.

Arcybiskupi Komitet Charytatywny zakończył swoją działalność. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zanikła kategoria ludzi prześladowanych z powodów politycznych, dla wspierania których Komitet powstał, coraz większą falą zaczęła natomiast napływać zwyczajna ludzka bieda. W Komitecie ubywało jednak członków i sił (w ciągu 25 lat niektórzy zmarli, a wszyscyśmy się postarzeli) i wysychał strumień pomocy z zagranicy, z drugiej natomiast strony odrodziły się profesjonalne służby charytatywne Kościoła, przede wszystkim Caritas. W tej sytuacji Komitet doszedł do przekonania, że pierwotna formuła działalności się wyczerpała i poprosił władze kościelne o rozwiązanie. Byliśmy ostatnim takim komitetem, który zawiązany w stanie wojennym jeszcze trwał (np. Prymasowski Komitet Charytatywny zaprzestał swojej działalności jeszcze w 1990 r.), ale i na nas przyszła pora. Każde rozstanie jest smutne, mamy jednak świadomość, że w ciągu minionego ćwierćwiecza Komitet wykonał dużą i pożyteczną robotę, dając dobre świadectwo chrześcijańskiej miłości bliźniego.


15 pierwszych lat działalności opisuje książka Arcybiskupi Komitet Charytatywny we Wrocławiu „Pod Czwórką”, Wrocław 1997, na Uniwersytecie Zielonogórskim została obroniona w 2006 r. rozprawa doktorska Joanny Korczyńskiej pt. Monografia Arcybiskupiego Komitetu Charytatywnego we Wrocławiu 1981-1989 (promotor: prof. W. Suleja), obecnie zaś staraniem Oddziału Wrocławskiego IPN jest przygotowywany specjalny zeszyt o działalności AKCh z perspektywy archiwów SB.