Listopad 2001

Przerwany bieg?
Rafał Kowalski

Moralna ocena bezrobocia


Przed jubileuszem Uniwersytetu Wrocławskiego
ks. Antoni Kiełbasa SDS

Posługa kapłana wobec ciężko chorych i cierpiących
Ks. Janusz Prejzner

Meandry wyborów parlamentarnych RP 2001
Kazimierz F. Papciak

Pasterz trudnych decyzji
Ks. Józef Swastek

W katedrze
wysłuchała Renata Kotusz

Harry Potter i łzy Aslana
Szymon Wojtasik

Dyplomacja, polityka, komunizm - o watykańskich rozmowach arcybiskupa Dąbrowskiego
Piotr Sutowicz

"Quo vadis", czyli dokąd doszedł Kawalerowicz
Beata Jachimowska

Losy Polaków - historia rodziny Lazarowiczów
Wojciech Trębacz




Strona główna

Archiwum

Meandry wyborów parlamentarnych RP 2001
Kazimierz F. Papciak


Minął ponad miesiąc od wyborów parlamentarnych, jakich dokonali mieszkańcy znad Wisły i Odry, można więc pokusić się o kilka refleksji. Mark Twain powiedział kiedyś, że żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że to oni są strażnikami prawa, a urzędnicy jedynie środkiem jego stosowania i niczym więcej. ("Aforyzmy i sarkazmy", Warszawa 1999, s. 44). Ta maksyma znanego pisarza wiedzie do nieodpartego stwierdzenia, że skoro mniej niż połowa Polaków brała udział w wyborach, to istnieje jakiś problem w kwestii świadomego obywatelstwa Rzeczypospolitej, świadomego współuczestnictwa w zarządzaniu ojczyzną.

Pisząc na łamach tego czasopisma o wyborach prezydenckich w ubiegłym roku, sygnalizowałem, iż brak jedności w szeregach polskiej prawicy zakończy się dramatem. Jednak fakt, że AWS i Unia Wolności znalazły się poza sejmem i senatem, jest już nie dramatem mniejszej liczby posłów czy senatorów, ale kompletną katastrofą. Bo oto dwa ugrupowania tworzące poprzedni rząd, znalazły się na marginesie i zostały pokonane nawet przez ugrupowanie, którego niektórzy przedstawiciele są przykładem nie tyle patologii politycznej, co raczej patologii medycznej, nie wspominając już o konflikcie z prawem. Każdego, kto opiera swoje życie na zasadach myśli społecznej Kościoła, taki stan rzeczy w polskiej demokracji musi zaboleć. Czyżby ciążył na Polakach syndrom Stana Tymińskiego... człowieka znikąd, obiecującego gruszki na wierzbie w wyborach prezydenckich?

Wydaje się, że takie spojrzenie byłoby krzywdzącym oskarżeniem o ignorancję. W samej istocie, problem jest o wiele głębszy i bardziej złożony niż mogłoby się to wydawać. Z jednej bowiem strony prawie codziennie przedstawiano rodakom w mediach, że badania opinii publicznej zapewniają lewicy ponad 50% głosów wyborców. Prawda okazała się inna, ale w mentalności potencjalnych wyborców została zakodowana myśl, że prawica nie ma szans. W poprzednich wyborach parlamentarnych media nie były tak gorliwe w przekazywaniu sondaży o szansach poszczególnych ugrupowań politycznych. Można więc dyskutować o ukrytych intencjach polskiej telewizji publicznej oraz o obiektywizmie informacji.

Z drugiej strony, wśród wielu w tym kraju, którzy nie chcieli głosować na lewicę lub formacje wyrosłe z ulicznego krzyku, zrodził się ogromny dylemat: na kogo głosować? Żadne bowiem ugrupowanie wyrosłe z tzw. Polski posierpniowej nie budziło dostatecznego kredytu zaufania. Wielu Polaków potraktowało utworzenie na przykład Platformy Obywatelskiej czy Ligi Polskich Rodzin jako zmianę ustawień tych samych figur na nieco odnowionej politycznej szachownicy. Tym samym, powyższe ugrupowania nie mogły liczyć na większe poparcie. Stąd wniosek, że nawet ci, którzy chcieli spełnić swój obywatelski obowiązek, po prostu nie wiedzieli komu z prawicy można zaufać i ostatecznie do wyborów nie poszli. Szkoda, że instytucje prowadzące sondaże nie pokusiły się o zbadanie owej społeczno-politycznej dezorientacji.

Trzeba jednak postawić pytanie jeszcze głębsze. Co stało się z potężnym zaufaniem społecznym do AWS? Niepopularność koniecznych reform? A może nieudolność w ich przeprowadzaniu, na niższych szczeblach administracji, zwłaszcza tej zasłużonej dla socrealizmu? Być może, chodzi o skandale gospodarcze "wielkich tego świata", wykorzystujących chroniący ich immunitet dyplomatyczny i prawicowy szyld? A może tylko polska przekora, że skoro poprzedni rząd nie chciał dać pieniędzy za darmo, to może da rząd lewicowy? Wszakże już udowodniła lewica, że hojną ręką potrafi rozdać to, co zaoszczędziła prawica? Być może wielu nie skorzystało z obywatelskiego prawa wyboru, bo deklaracje wyborcze i sami politycy prawicy okazali się mało klarowni albo wręcz mało znani? Zapewne można postawić jeszcze wiele pytań. Odpowiedzią będzie życie... oby nie okrutniejsze od obecnego, skoro premier i minister finansów już zapowiedzieli cięcia budżetowe w wysokości 8,5 miliarda złotych. Chcesz ocenić człowieka? Pozwól mu rządzić, mówi jedno z przysłów francuskich. Jedno jest pewne, rząd nie pozwoli sobie zrobić krzywdy, jak zwykł to mawiać lewicowy premier epoki socrealizmu M. Rakowski.

Żaden kraj nie może być dobrze rządzony, dopóki wszyscy jego obywatele nie będą pamiętać, że to oni są strażnikami prawa, a urzędnicy jedynie środkiem jego stosowania i niczym więcej. Nie można zaprzeczyć dobrym intencjom żadnego człowieka, ale też nie wolno być dyletantem w tych sprawach, którym na imię Racja Stanu Rzeczypospolitej. W młodej polskiej demokracji ogromną rolę w kształtowaniu owego świadomego obywatelstwa może spełnić katolicka myśl społeczna. Musi jednak wychodzić nieustannie z ośrodków akademickich i szukać każdej okazji, aby zasady społeczne takie jak dobro wspólne, solidarność, pomocniczość, sprawiedliwość i miłość społeczna nie były obce nikomu, kto chce być świadomym obywatelem poprzez uczestnictwo w życiu politycznym, społecznym czy gospodarczym. Polska jest krajem o wielkich demokratycznych tradycjach, jednak rozsądnego korzystania z nich trzeba się nieustannie uczyć. Pozostaje wyrazić nadzieję, że w sumieniach dużej części katolickiego społeczeństwa polskiego pozostanie pytanie na przyszłe wybory: od kogo trzeba się uczyć, jak żyć w demokratycznym państwie prawa?

Kazimierz F. Papciak