Październik 2007

Ile o sobie wiemy?…
Piotr Wróbel

Transplantologia – ratujmy życie
Z ks. bp. Edwardem Janiakiem i prof. Wojciechem Witkiewiczem rozmawia Arkadiusz Cichosz

Zobaczyć Boga w ludziach ulicy
Bożena Rojek

Wdowy poślubione… Chrystusowi
Bogdan Nowak

Pierwsza zmartwychwstanka
s. Teresa Matea Florczak CR

Niezłomny
Stanisław A. Bogaczewicz

Jadwiżański szlak pielgrzymkowy
Ks. Antoni Kiełbasa SDS

Relikwie Gabrieli Klausy we Wrocławiu
Ks. Rafał Swastek

Zapiski Prymasa
Ks. Piotr Nitecki

Nadprzyrodzony krwiobieg miłości
Fragmenty Słowa Biskupów Polskich

Harcerska konspiracja
Piotr Sutowicz



Strona główna

Archiwum

Transplantologia – ratujmy życie
Z ks. bp. Edwardem Janiakiem i prof. Wojciechem Witkiewiczem rozmawia Arkadiusz Cichosz


We wrześniu w kościołach odczytany został list biskupów w sprawie przeszczepiania narządów. Słowo pasterskie jest zatytułowane: „Nadprzyrodzony Krwiobieg Miłości”, księża biskupi apelują do wiernych, aby uczynili szczególny akt miłości i wyrazili gotowość przekazania swoich narządów do przeszczepu. Panie profesorze, czy obecnie transplantologia przeżywa kryzys w Polsce, że księża biskupi do wiernych zwracają się z takim słowem?

Prof. W.W.: Obecnie transplantologia ponosi konsekwencje swojego sukcesu, a wynika to z dramatycznego braku narządów do przeszczepu. W tej chwili żyje na świecie około miliona ludzi z przeszczepami różnych narządów. W Polsce, gdybyśmy zebrali chorych z przeszczepami nerek, serca, wątroby, rogówki to byłoby miasteczko. Czyli zostały stworzone możliwości ratowania życia ludzkiego przy pomocy leku, którego nie można kupić i zastąpić niczym. Przy pomocy narządów ludzi, którzy zmarli, lub zginęli w wypadku ich narządy mogą przedłużyć życie chorych z niewydolnością nerek, serca, wątroby, płuc, rogówki itd. Tak więc, mimo olbrzymiego wysiłku, olbrzymiego postępu nauki, który stworzył w zakresie transplantologii możliwości ratowania tych ludzi – nie możemy tego robić. Jest to trochę niesprawiedliwe dla tych ludzi, którzy czekają. Jest tak ze względu na brak narządów do przeszczepienia.

Księża biskupi powołują się wielokrotnie na słowa Ojca św. Jana Pawła II, między innymi na encyklikę „Evangelium Vitae”, który naucza, że „pośród tych gestów na szczególne uznanie zasługuje oddawanie organów, zgodnie z wymogami etyki, w celu ratowania zdrowia, a nawet życia chorym, pozbawionym niekiedy wszelkiej nadziei” (nr 86). Księże biskupie, można powiedzieć, że sprawa jest czysto medyczna, ale jednak porusza bardzo głęboko moralność chrześcijańską.

Bp E.J.: Księża biskupi już wcześniej wypowiadali się w tej sprawie, przypomnę, że w marcu 1985 roku było takie słowo skierowane do wiernych w Polsce, ale też przed Kongresem Eucharystycznym zwracaliśmy się o dawców krwi, o przeszczepy, aby budzić świadomość. Myślę, że tutaj negatywnie media się przyczyniają, ponieważ jednostkowe negatywne zachowanie – a wiemy, że zawsze jesteśmy przeciwko niszczeniu jednego życia, ratowania innych – ale na przykład handel dziećmi, który się odbywał, zabijanie jednego dziecka, by ratować dziecko bogatego człowieka mieszkającego w Europie, albo to co się działo w Warszawie. To naświetlenie jednostkowe, negatywne, wpływa też na decyzje. Tutaj media mają ogromną rolę, by budzić świadomość. Kościół absolutnie jest za tym, aby ratować życie ludzkie, zwłaszcza jeśli chodzi o tych, którzy mogą jeszcze po śmierci oddać narządy dla ratowania życia drugiego człowieka.

Apel do ludzi mediów również skierowany jest w tym liście: „W sposób szczególny apelujemy do ludzi mediów, aby w poczuciu odpowiedzialności współtworzyli właściwy klimat sprzyjający lepszemu zrozumieniu tych trudnych spraw i kształtowaniu postaw otwartych na pomoc człowiekowi cierpiącemu i potrzebującemu”. Czy można zauważyć, że po tych wydarzeniach związanych między innymi z działaniami przeciw korupcji wśród lekarzy rzeczywiście był spadek dawców?

Prof. W.W.: Transplantologia to dziedzina bardzo czuła, dziedzina wrażliwa właśnie na opinie mediów, społeczeństwa, polityków... Dlatego tutaj z dużą odpowiedzialnością trzeba się na ten temat wypowiadać, bo czasem wieloletni trud i wysiłek przybliżający ludziom ideę transplantacji może być daremny. To właśnie tu, we Wrocławiu, w 1995 roku, dzięki Księdzu Kardynałowi, odbył się zjazd transplantologiczny, skierowany został też list i wówczas głos Kościoła katolickiego, głos w mediach, głos lekarzy był bardzo ważny. My musimy ciągle uświadamiać społeczeństwu na czym polega śmierć mózgu i kiedy można te narządy pobierać. Dlatego myślę, że ten list, który teraz się ukazuje, który bardzo szeroko traktuje o transplantacji – jeszcze żaden z listów biskupów tak szeroko o tym nie traktował – jest bardzo potrzebny, kiedy właśnie po tych zawirowaniach, które były, spadła rzeczywiście liczba zgłaszanych dawców. Wynika to z tego, że sami lekarze nie chcą brać udziału w komisji stwierdzającej śmierć mózgu. Śmierć mózgu to jest coś innego niż śmierć kliniczna, czyli chwilowe zatrzymanie i można człowieka reanimować. Kiedy nie żyje mózg już reanimować nie można. Stąd też komisja, która to stwierdza, jest komisją niezależnych lekarzy, którzy nie biorą udziału w przeszczepach, ta komisja musi dwukrotnie stwierdzić śmierć i dopiero wówczas rozpoczynamy rozmowę z rodziną. Tutaj postawa rodziny jest niezwykle istotna, bo w tej tragedii śmierci najbliższej osoby – oni muszą podjąć decyzję. I ta decyzja, żeby ją mogli podjąć, musi wynikać z ich uświadomienia. Myślę, że ten list Episkopatu jest tak bardzo potrzebny, żeby te zachwiania, zawirowania uspokoić. Na całym świecie brakuje narządów do przeszczepów, a tych narządów nie powinniśmy zabierać ze sobą do nieba bo tam w niebie wiedzą, że one są tutaj potrzebne do ratowania ludzi.

Bp E.J.: Widzi pan redaktor, czego nie potrafią zrobić lekarze, którzy mają wpisane w swoje powołanie misję ratowania życia ludzkiego i dlatego starają się dotrzeć różnymi drogami do społeczeństwa, by przełamywać bariery niewiedzy, nieufności. My zajmujemy stanowisko dlatego żeby ludzie przypadkiem nie mieli motywacji religijnych, bo takie nie istnieją. Kościół jest za przeszczepami, jest zawsze za ratowaniem życia ludzkiego.

Sprawa transplantologii była szczególnie bliska również Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II.

Prof. W.W.: Byłem w 2000 roku w Rzymie, kiedy Ojciec Święty po raz pierwszy przybył na kongres i wygłosił przesłanie do transplantologów, spotkał się z czołowymi transplantologami świata i tam padły te słynne słowa, że największym aktem humanitarnym miłości człowieka do człowieka jest oddanie narządu. Ale mimo tych akcji, które muszą być prowadzone ciągle, mimo tego wszystkiego przeprowadzana ankieta wykazała, że co piąty katolik myśli, że jest to sprzeczne z religią. Mimo tego wysiłku. A więc, ten wysiłek i trud musi być ze strony lekarzy, ze strony duchownych, ze strony mediów. Musimy bardzo uważać, te rzeczy które działy się w mediach w ostatnich miesiącach spowodowały drastyczny spadek transplantacji. Teraz próbujemy to odbudowywać — po raz kolejny. Pamiętam, że zanim rozpoczęliśmy przeszczepy narządów tutaj, we Wrocławiu, po raz kolejny byłem u profesora Wiktora Brosa, byłem w Goeteborgu w Szwecji i tam widziałem, jak asystenci profesora wyjeżdżali w każdą sobotę do kościołów i do wiernych mówili o idei przeszczepów, o śmierci mózgu. To wymaga ciągłego wyjaśniania, ciągłego szkolenia studentów — nie ma tego w programach edukacyjnych akademii medycznych. Olbrzymia praca przed nami. Nie możemy mieć pretensji do ludzi, my możemy mieć pretensje do siebie, że zbyt mało mówimy o tym, za mało uświadamiamy itd.

Bp E.J.: Kościół zresztą naucza i przypomina z bardzo mocnym naciskiem o szacunku dla ciała zmarłego człowieka i może stąd jest takie myślenie. Pobranie narządu po śmierci człowieka nie narusza jego godności, żadnych praw osoby ludzkiej. To trzeba wyraźnie podkreślić, ponieważ tutaj jest pewne zderzenie myśli, żeby po śmierci, oddając szacunek, nie naruszyć ciała, a przecież ludzie, którzy żyją z tymi narządami, bardzo często publicznie nie wstydzą się tego powiedzieć, że codziennie modlą się za dusze tych ludzi, których narządy noszą. Są one jakby przedłużeniem ich ziemskiego życia.

Prof. W.W.: W Polsce i na świecie opracowane są bardzo dokładnie procedury pobierania narządów tak, aby godność ludzka i szacunek dla zwłok zostały zachowane. To musi być przestrzegane, to są procedury, które są i muszą być przestrzegane.

Bp E.J.: Panie redaktorze, to wasze też wielkie zadanie i misja ratowania życia ludzkiego.

Księża biskupi apelują o to, aby zdeklarować się, by po śmierci oddać swoje narządy, ale nie tylko po śmierci, lecz również przed nią możemy część z siebie darować, aby kogoś ratować. Chyba najprostszą sprawą jest oddanie krwi, która jest przecież tkanką naszego ciała.

Prof. W.W.: Oddanie krwi też jest transplantacją – najszerzej stosowaną transplantacją. Ale również szpik kostny, nerka. W Polsce tylko 2 procent przeszczepów pochodzi od dawców żywych, w Stanach Zjednoczonych 40 procent, w Szwecji 60 procent. A więc, jest to dawstwo rodzinne, ponieważ mamy dwie nerki i po zbadaniu bardzo dokładnym rodzinnego dawcy możemy jedną pobrać i przeszczepić. Te przeszczepy funkcjonują lepiej, bo tutaj nie robimy tego w skrajnych warunkach, kiedy człowiek ginie na przykład w wypadku. Także w Polsce pobieramy wątrobę, bo segment wątroby można przeszczepić własnemu dziecku. Z tym, że w Polsce to dopiero zaczyna raczkować. Z jednej strony rośnie liczba chorych dializowanych, mimo że powstają nowe stacje dializ, ciągle jest ich za mało, z drugiej strony brakuje narządów, a tak mało rodzin chorych dializowanych decyduje się na oddanie swojego narządu. Trzeba podkreślić, że nie każdy może być dawcą. Dawca jest bardzo dokładnie zbadany, tak więc ryzyko złego pobrania jest jak jeden do miliona, że może się coś stać.

„Nadprzyrodzony Krwiobieg Miłości” - to jest właśnie szczególny dar miłości dla tych, których tutaj na ziemi zostawiamy. Jak pan profesor powiedział: tych narządów nie będziemy po śmierci potrzebować.

Bp E.J.: Czyniąc miłosierdzie łatwiej nam pochylać się nad biednymi, karmić głodnych, bo to jest takie oczywiste – czynne miłosierdzie – pomóc biednemu, odwiedzić chorego, pocieszyć go na duchu. Już niespełna za kilka dni Tydzień Miłosierdzia i dlatego Kościół w takim momencie, kiedy ludzie są bardziej otwarci i gotowi przypomina, że jednym z aktów, zawsze możliwym, jest również zdeklarowanie się za życia – bo to dużo łatwiej od strony prawnej, że nie rodzina, tylko ja sam, za życia decyduję, że gdyby po mojej śmierci część ze mnie była przydatna, żeby ratować innemu życie, to bardzo ważna deklaracja. Tydzień ma uwrażliwić w sposób szczególny na sprawę darowania swoich narządów do ratowania życia innym.

Mamy nadzieją, że Tydzień Miłosierdzia zaowocuje taką deklaracją również wśród wiernych...

Prof. W.W.: To był bardzo oczekiwany przez polskich transplantologów list, dlatego że wyniki jakie osiąga polska transplantologia, mimo trudności i kłopotów jakie mamy w służbie zdrowia, należą do czołówki światowej. Narządy, które zostają pobrane, one się nie marnują – przedłużają życie ludzkie i dają szansę na życie, bo inaczej ci chorzy nie przeżyliby.

Bp E.J.: Odwołałbym się na koniec jeszcze do najwyższego autorytetu, Jana Pawła II. Do pokolenia Jana Pawła II ludzi młodych. Papież podczas spotkania ze specjalistami przypominał, że „należy zaszczepić w sercach ludzi, zwłaszcza młodych, szczere i głębokie przekonanie, że świat potrzebuje braterskiej miłości, której wyrazem może być decyzja o darowaniu narządów” (Przemówienie do uczestników Światowego Kongresu Towarzystwa Transplantologicznego, Rzym 2000).


Wypowiedź ks. abp. Mariana Gołębiewskiego dla Radia Rodzina
Transplantacja – to problem palący w Polsce. Przyznam się, że nasze środowisko lekarskie przez swoich reprezentantów zwróciło się do mnie żeby wydać komunikat do archidiecezji w tej sprawie. Zebrałem już materiały i zacząłem go przygotowywać, ale była konferencja Episkopatu Polski i podniesiono ten głos. Gorąco poparłem ideę listu czy słowa pasterskiego na ten temat na całą Polskę – nie tylko w Archidiecezji Wrocławskiej, ale aby ten głos był słyszany w całej Polsce. Zawiesiłem dlatego ten komunikat na archidiecezję i czekałem na to, co będzie, jako głos całego Episkopatu. Jest to sprawa nagląca, bo jak podają statystyki, bardzo spadała ilość przeszczepów ze względu na różne afery, które media bardzo rozdmuchały, no i ludzie się po prostu jakoś zablokowali psychicznie i powiedzieli „nie – nie będziemy temu sprzyjać”. Z punktu widzenia etyki chrześcijańskiej, te rzeczy (pod pewnymi warunkami) są jak najbardziej wskazane. Przypominam sobie za czasów PRL-u zostałem poproszony do siedziby PZPR we Włocławku z jednym z księży profesorów, żeby na ten temat się wypowiedzieć, bo po prostu lekarze potrzebowali naszego poparcia – naszego głosu. Przedstawiono tych ludzi, którzy mieli, na przykład, przeszczep nerki i potem dobrze funkcjonowali, młoda żona urodziła jeszcze dziecko... Wyjaśniłem z punktu widzenia teologii katolickiej, z punktu widzenia biblijnego, dopuszczalność tych rzeczy. Oczywiście, są pewne warunki, o których trudno byłoby tutaj szczegółowo mówić. – Jestem więc jak najbardziej za tym, popieram tę sprawę i dobrze, że ten list się ukazał, żeby uspokoić sumienia ludzkie i może złamać te opory, które powstały – psychologiczne opory, które powstały wśród ludzi, którzy słuchali o aferze handlowania narządami.