Październik 2006

Ks. kard. Marian Jaworski doktorem honoris causa Papieskiego Wydziału Teologicznego

Jestem cały Twój...
Mariola Marynicz-Hyla

Pożegnanie papieża
Wanda Spalińska

Jesteśmy powołani do dzieł miłosierdzia
Ks. Stanisław Pawlik

Milenium Chrztu Polski na Dolnym Śląsku
Stanisław A. Bogaczewicz

Na płaszczyźnie wiary, osobowości i umysłu
Z siostrą Ewą Józefą Jezierską rozmawia Bożena Rojek

Ekologia – temat także chrześcijański?
ks. Andrzej Dańczak

Kamień odrzucony stał się głowicą węgła
Piotr Stefaniak

Piękne spotkania pod okiem św. Macieja
Aleksandra Kuropka

System penitencjarny – między zemstą a społeczną obroną
Piotr Wróbel

W osadzie wytwórców żerdzi
Artur Adamski




Strona główna

Archiwum

Ekologia – temat także chrześcijański?
ks. Andrzej Dańczak



Październikowe wspomnienie postaci świętego Franciszka z Asyżu za każdym razem odsyła nas jednocześnie do jego szczególnego umiłowania stworzenia. Do dzisiaj św. Franciszek jest symbolem chrześcijańskiego "zwrócenia się" ku przyrodzie. Traktowana niejednokrotnie tylko jako oczywiste tło całego naszego życia, dzisiaj ma okazję stać się czymś więcej. A jednak pojawiające się często w tym kontekście słowo "ekologia" wydaje się brzmieć w chrześcijańskim słowniku nadal obco.

Ekologia pod różnymi sztandarami
Słowo "ekologia" jest dzisiaj nie tylko po prostu modne. Stało się terminem należącym do naszej codzienności. Wszystko powinno być dzisiaj ekologiczne: od opakowania w sklepie do autobusu, który zabiera nas z przystanku. Przyzwyczailiśmy się do tego i jest to pewnie dobre przyzwyczajenie. Jednak jako chrześcijanie niejednokrotnie nieco podejrzliwie spoglądamy ku różnym inicjatywom ekologicznym, szczególnie z tego powodu, iż wiele z nich słusznie łączymy z działalnością bliżej lub dalej związaną z szeroko rozumianym New Age lub grupami lewicowymi. To co "zielone" często nie ma zawsze dobrej prasy w Kościele i nie ma co się temu dziwić. Można też spojrzeć na przykład włoski. Tam choć wiele inicjatyw związanych z nurtami ekologicznymi wiąże się z Asyżem i spotkaniami w tym mieście, poza pozytywnym stosunkiem do natury nie ma wiele wspólnego z wiarą św. Franciszka. Różne są bowiem punkt wyjścia i recepty na obecny kryzys ekologiczny.
Pomijając nurty lewicowe, to, co słusznie dystansuje nas od wielu przejawów dzisiejszego szerokiego ruchu ekologicznego to bardzo często traktowanie ziemi i całej natury (praktycznie całego kosmosu) jako organicznej całości. Ziemia nabiera niejednokrotnie cech boskich. Każdy byt jest z natury odniesiony do wszystkich innych bytów i do całości. Harmonia wszystkich stworzeń ma zapewnić drogę do odzyskania naruszonej przez człowieka równowagi. Takie są główne podstawy newage'owskiego zaangażowania w ekologię. Mają one korzenie w wielu filozofiach zarówno Wschodu jak i Zachodu. Czy pomimo tego chrześcijanin może być jednak w pewien sposób "ekologiem"? Czy troska o świat jest wyłącznie elementem kultury i koniecznej przewidywalności dotyczącej przyszłości naszego globu? W dużej mierze chrześcijanin nie tylko może, ale i powinien być "ekologiem".

Chrześcijańskie spojrzenie na świat
W przeszłości stosunkowo już odległej, ale nie na tyle, aby ją zapomnieć – w latach 60. i 70. – chrześcijaństwo spotykało się z oskarżeniem, które dotyczyło jego "wkładu" w zagrożenia, jakie w ciągu dziesiątek lat trwania rozwoju przemysłowego Europy i Ameryki Płn. powstały w stosunku do środowiska naturalnego. Wina miała polegać na takim podkreśleniu wartości człowieka, które pozwoliło mu na uznanie się za absolutnego pana natury i na korzystanie z niej służące wyłącznie zaspokojeniu wszelkich jego potrzeb bez zwracania uwagi na szkody dla natury samej w sobie. Dzisiaj trzeba jednak jednoznacznie stwierdzić, iż to nie chrześcijaństwo przyczyniło się do niepohamowanego rozwoju, który nie wziął pod uwagę równowagi środowiska. Takie spojrzenie na świat nigdy tak naprawdę nie było chrześcijańskie. Nie trzeba się tutaj odwoływać tylko do świadomości chrześcijańskich elit. Generalnie człowiek w przeszłości posiadał świadomość bliskości natury, co powodowało również bardziej braterską z nią relację. Wystarczy przywołać chociażby obraz polskiego chłopa błogosławiącego pole przed orką lub pozwalającego mieszkać zwierzętom razem ze sobą pod jednym dachem. Natomiast w świadomości elit od końca XVI w., tj. od czasu, gdy zaczynają tworzyć się podstawy nowożytnej nauki, świat stopniowo coraz rzadziej zostaje postrzegany jako stworzenie, które wyszło z rąk Boga. Świat staje się przede wszystkim przedmiotem nowych zainteresowań człowieka, które stopniowo będą przekształcać się w naukę. Intensywnie badane są istniejące w nim prawa. Rozszczepienie dokonało się także na płaszczyźnie filozofii i związane jest z myślą kartezjańską, która świat materialny widziała w całkowitym oderwaniu od ludzkiego ducha. Świat jest czymś bezwładnym, podległym duchowi, a np. zwierzęta, widziane były tylko jako swoiste żywe mechanizmy wypełniające ziemię. To, co istotne związane zostało ze sferą ludziego umysłu. Filozofia podmiotowości w wydaniu Kartezjusza i jego następców stanowi tutaj punkt zwrotny w postrzeganiu świata przez człowieka. Zaczyna dominować mechanistyczne podejście do natury.
Natomiast dzisiaj nie tylko w różnych środowiskach, ale i w samym chrześcijaństwie wzrasta świadomość miejsca człowieka w całości przyrody i naszej za nią odpowiedzialności. Czy pociągają nas ku temu sami ekolodzy? I tak, i nie. Z pewnością istotny jest tutaj określony klimat, jaki stwarza współczesność nie zawsze harmonizując z myślą chrześcijańską. Z drugiej strony treści "ekologiczne" odnajdujemy w tekście biblijnym. Doskonały punkt odniesienia znajdujemy w opowiadaniach z Księgi Rodzaju o stworzeniu człowieka. W pierwszym opowiadaniu człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga (zob. Rdz 1,27) jest przede wszystkim tym, który ma szczególną odpowiedzialność za całość stworzenia. Jednak jego panowanie nie jest panowaniem absolutnym. Trzykrotne powtórzenie słowa "stworzył" w wymienionym tekście przypomina o nieustannej zależności człowieka od swojego stwórcy. Człowiek jest w pewien sposób zarządcą wszystkiego, czego Bóg dokonał na ziemi poprzez dzieło stworzenia. Swoista może stać się także interpretacja obrazu Boga, jakim jest człowiek. Jest on "aż", a zarazem "tylko" obrazem. Ostatecznym panem całego stworzenia pozostaje niepodzielnie Bóg-Stwórca. Jednocześnie Bóg poprzez znak odpoczynku dnia siódmego daje czytelny znak, iż dzieło stworzenia nie tyle zostało ukończone, co że zaczyna żyć ono swoim życiem, w którym człowiek jest współtwórcą, kontynuatorem dzieła zainicjowanego przez Boga. Drugie opowiadanie o stworzeniu człowieka (Rdz 2,4nn) także ukazuje bardzo dobrze miejsce człowieka w odniesieniu do Boga i świata. Człowiek powstały z prochu ziemi jest jednocześnie powiązany z ziemią jak i Bogiem-garncarzem. Posiada dwa bieguny swojej tożsamości – Boga i świat – znajdując się dokładnie pomiędzy nimi. Powołany do uprawiania ziemi jest aktywnie obecny w świecie. Wezwany jest jednocześnie przez Boga do opieki nad ziemią a nie do jej wykorzystywania. Nie jest to więc panowanie o charakterze despotycznym, ale władanie ograniczone o charakterze pełnym wyczucia i troski o powierzone sobie dobro. Tym, co zawsze zachwyca, jest także tekst opisujący przymierze zawarte z Noem po potopie. W rzeczywistości w obietnicy związanej z tym przymierzem zawarte są słowa odnoszące się do całego świata przyrody. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc (Rdz 8,21-22). Samo przymierze jest przymierzem ze stworzoną naturą: Ja zawieram przymierze z wami [...]; z wszelka istotą żywą, która jest z wami: ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was [...]; z wszelkim zwierzęciem na ziemi (Rdz 9,9-10). Tęcza towarzysząca przymierzu noahickiemu także jest znakiem zawartego paktu, który jest znakiem nie tylko dla człowieka, ale dla całego stworzenia. Nieprzypadkowo owa tęcza symbolizująca Boga wiernego pojawia się ponownie w tekście biblijnym w wizji Apokalipsy. Bóg dokańcza dzieła stworzenia, będąc wierny złożonym obietnicom, które dotyczą całości świata.

Jaka więc ekologia?
Czy chrześcijanin ma stać się ekologiem? Ekologiem w wąskim tego słowa znaczeniu może niekoniecznie, ale myślenie ekologiczne nie może być nam obce. Nie jest ono jedynie pokłosiem określonych współczesnych trendów, ale w dużej swojej części odsyła nas do dziedzictwa biblijnego i do Bożego spojrzenia na świat, w którym jako ludzie posiadamy swoje określone miejsce. Nie istniejemy obok świata, ale dokładnie w świecie. Dlatego też ten świat nie może być nam obojętny. Owo zajmowanie się światem nie polega tylko na ochronie własnych interesów. Nie jest jedynie związane z pytaniem np. o racjonalne wykorzystanie zasobów naturalnych czy o kwestię zanieczyszczenia środowiska człowieka, ale jest to pytanie o dobro samej natury. Spojrzenie na naturę jako na stworzenie Boga – to podstawa myślenia chrześcijańskiego w interesującej nas kwestii. Natura jest również Bożym stworzeniem, które wymaga szacunku, nie jest absolutnie przyporządkowana człowiekowi.
Podobnie ma się rzecz ze stosunkiem człowieka do świata zwierząt. Nie bez przyczyny w szczególnym kontekście mówi się o nich "bracia mniejsi". Także one pochodzą ze stwórczego aktu Boga i przyczyniają się do bogactwa Ziemi. Czy istnieją tylko i wyłącznie ze względu na człowieka? Bezpośrednio z pewnością nie. Całe stworzenie przez sam fakt istnienia cieszy Stwórcę i swoim istnieniem oddaje Mu chwałę. Nie można z drugiej strony popadać w skrajność, gdy ze względu na rzekomy szacunek wobec zwierząt odmawia się np. możliwości spożywania mięsa lub wyakcentowuje się temat praw zwierząt i całej faunistycznej problematyki w absurdalnym zakresie, a gdy jednocześnie kwestie związane z życiem człowieka, jego godnością i naturalnym trwaniem zostają marginalizowane lub pomijane. Oczywiście, każdy jest wolny i może swoje życie planować, jak chce, ale pewne trendy nie mogą powoływać się na chrześcijaństwo i jego wrażliwość wobec świata. Także świat zwierząt ma służyć człowiekowi, choć z ograniczeniami wspomnianymi wcześniej.