Październik 2001

Mroczny dzień w dziejach ludzkości


Ofiary światowego terroru


Nauczanie społeczne Prymasa Tysiąclecia
Janusz Zabłocki

Legenda o Świętej Jadwidze
ks. Antoni Kiełbasa SDS

Przybytek Niebieski
Marek Perzyński

Najważniejsza - praca w parafiach
Andrzej Sujka

Czy naprawdę wina?
Anna Maria Teresa

Nowy etap procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Ks. Roberta Spiskego
Ks. Michał Machał

Musica sacra - Musica profana
Daniel Zapała

Budowniczy świątyń Pańskich
ks. Piotr Nitecki

Homiliarz księdza Michalca
Maria Lubieniecka




Strona główna

Archiwum

Przybytek Niebieski
Marek Perzyński


Przechowuje się tutaj m.in. relikwie Krzyża Świętego i gwóźdź wykuty na wzór tego, jakim przybito rękę Pana Jezusa do krzyża. Kościół w Starym Wielisławiu koło Polanicy Zdroju, w którego ołtarzu głównym od stuleci stoi figurka Matki Boskiej, już w roku 1300 papież Bonifacy VIII nazwał przybytkiem Niebieskim, a kard. Henryk Gulbinowicz w 2000 roku reaktywował w nim sanktuarium diecezjalne. 16 września 2001 roku podniesiono go do rangi sanktuarium międzynarodowego. Bo przez stulecia modlili się tutaj zgodnie Polacy, Niemcy, Austriacy i Czesi. W drodze do Gniezna miał tu zawitać św. Wojciech.

Kościół w Starym Wielisławiu istniał już w XII wieku. Szczególnie pamiętny okazał się rok 1300, gdy biskup praski Georg wydał list fundacyjny, a papież Bonifacy VIII bullę, w której nazwał wielisławską świątynię Przybytkiem Niebieskim i ustanowił ją kościołem pielgrzymkowym. Kolejne informacje o tym, że Stary Wielisław był miejscem pielgrzymkowym, mamy z drugiej połowy XV wieku. Ruch pielgrzymkowy nasilił się po 1713 roku, gdy zaraza dokonała w okolicy straszliwego spustoszenia, nie tknęła jednak nikogo w Starym Wielisławiu, w którym - jak mówią stare przekazy - zanoszono modły o ocalenie.

Kościół w Starym Wielisławiu pozostał katolicki nawet w latach 1618-1622, gdy hrabstwo kłodzkie podczas wojny trzydziestoletniej (1618-1648) ogarnęła fala protestantyzmu. Nową wiarę niosły ze sobą luterańskie wojska, nierzadko przy okazji grabiąc, paląc i mordując. Na miejsce księży osadzano pastorów. Wypędzeni kapłani chronili się na terenie kościoła w Starym Wielisławiu, którego nie udało się odebrać katolikom nawet pułkownikowi Segusowi Spesowi. Splądrował on w 1620 roku kościół w Kłodzku i plebanię w Starym Wielisławiu, po czym wybrał się ponownie na czele kompanii wojska do Starego Wielisławia, ale na miejsce nie dojechał, gdyż podczas jazdy... umarł.

Ks. Hieronim Keck i jego wikariusz Jan Jurik, duszpasterzujący wówczas w Starym Wielisławiu, musieli objąć opieką - siłą rzeczy - wszystkich katolików na ziemi kłodzkiej. Ale nie na długo - w 1620 roku zostali uwięzieni w twierdzy kłodzkiej. Przesiedzieli w niej dwa lata "jako zdrajcy, zwolennicy cesarza i wypędzonych jezuitów". Gdy hrabstwo kłodzkie powróciło do cesarza, na mocy prawa cuius regio eius religio (czyja władza, tego religia) przywrócono katolicyzm.

Hrabstwo kłodzkie określano mianem Kraju Maryi (Marienland). W Starym Wielisławiu (wówczas Altwilmsdorf) pielgrzymi mogli odpocząć choćby w krużgankach, obiegających owalnie kościół i cmentarz przykościelny. Miejsce to chroni wysoki mur. Kościół należy bowiem do grupy obronnych świątyń w centrum ziemi kłodzkiej. Hrabstwo kłodzkie, podobnie jak Śląsk, przechodziło burzliwe dzieje, zwłaszcza w czasie najazdów husyckich i wojny trzydziestoletniej. Fortyfikacje kościołów, w których chroniła się zazwyczaj zagrożona ludność, były więc koniecznością. W centrum ziemi kłodzkiej istnieją jeszcze dwa kościoły o charakterze obronnym - w Żelaznie i w Krosnowicach. O odrębności tych trzech założeń świadczą krużganki, od wewnętrznej strony zdobiące mur. Z trzech wymienionych kościołów twierdzę najbardziej przypomina wielisławski. Wynika to z większej wysokości muru i liczby wbudowanych w jego obwód okazałych kaplic, przypominających strażnice lub baszty. Mur powstał w drugiej połowie XVI wieku, ale - jak zastrzegają historycy - może być jeszcze starszy. Obok trzeciej i największej kaplicy stojącej w linii muru - św. Barbary - jest furta, którą można dojść na teren użytkowanego obecnie cmentarza.

Stojąca w ołtarzu głównym kościoła słynąca cudami figurka Matki Boskiej pochodzi najprawdopodobniej z XV wieku (choć są głosy, że jest to nawet wiek XIII). Tradycyjny przekaz mówi, iż figura ocalała z pożaru, który strawił wielisławski kościół podczas najazdu husytów w 1248 roku. Naukowcy głowią się, w jakim stylu ją wykonano. Dopatrzono się, że jest to swobodna kopia z katedry mediolańskiej o wyraźnie lokalnych wpływach stylowych. Obecnie czczona jest jako Matka Boska Bolesna, do czego w połowie XVII wieku przyczynili się kłodzcy jezuici.

Podobnie jak przed wiekami, figura Maryi stoi w wielisławskim kościele w ołtarzu głównym. Od pewnego czasu ponownie jest ubierana w sukienki. Dawniej zmieniano je zgodnie z cyklem roku liturgicznego. Inne były na Wielkanoc, inne na Boże Narodzenie czy czas zwykły. Przypominały o czasach świętych, co miało charakter informacyjno- -pedagogiczny. Kilkanaście lat temu (druga połowa lat 70.), gdy figura wróciła z konserwacji, służby konserwatorskie zasugerowały, by z sukienek zrezygnować, gdyż figura i bez nich jest piękna. Fakt, ale liczy się też - zdaniem wiernych - tradycja, uważana za jeden ze skarbów Kościoła. Natomiast zarzucony został całkowicie zwyczaj ubierania figury w welon, który - jak widać na starych rycinach - był bardzo szeroki. Ostatnią sukienkę, zdobną w piastowskie orły, ufundował kard. Henryk Gulbinowicz, metropoliota wrocławski. W sumie "garderoba" Matki Bożej liczy kilka sukienek, w większości liczących sto i więcej lat.

To, że figurka wielisławska zostanie pięknie ozdobiona, ślubował Matce Bożej chłop Georg Tieffgen, jeśli odnajdzie się zakopany przez niego w 1645 roku pod drzewem skarb. Uczynił tak w obawie przed plądrującymi tę okolicę żołnierzami. Skarb odnalazł się. W to miejsce, w którym Tieffgen modlił się do Maryi, odniósł go rabuś.

Podobnie legendarny charakter ma przekaz mówiący o powstaniu sanktuarium wielisławskiego. Mówi o bogatym chłopie o nazwisku Schneider, który we śnie usłyszał polecenie Maryi, nakazującej mu wyrzeźbić jej wizerunek. Przedtem nie szczęściło się mu. Gdy spełnił polecenie Maryi, wszystko się odmieniło. Zmodyfikowana wersja tej samej legendy mówi, że Matka Boska obiecała Schneiderowi za przysługę bogactwo. Ten chętnie przystał na propozyję, bo nie miał ostatnio dobrej passy. Finał był podobny jak w wersji pierwszej. Obie legendy mają swój głębszy sens. Mówią, że tak naprawdę jedynym bogactwem jest tylko głęboka wiara.

Figurę wielisławską przedstawiano z mieczem w sercu, którego w oryginale nie ma.

Z tyłu wizerunku widnieją krzyż, gąbka na długim kiju i włócznia, czyli atrybuty Męki Pańskiej. Tak bowiem, jako Matka Boska Boleściwa, stojąca pod krzyżem, miała ukazać się Maryja Schneiderowi. Krzyż i atrybuty męki Pańskiej widoczne są w tle figury w ołtarzu głównym wielisławskiego sanktuarium.

Pierwotny kościół w Starym Wielisławiu, spalony w 1428 roku przez husytów, zastąpiony został murowanym. Obecny wzniesiono w XV wieku i rozbudowano w wiekach XVI i XVIII. Wystrój wnętrza jest głównie barokowy i rokokowy. Kościół nosi wezwanie św. Katarzyny Aleksandryjskiej, której relikwie przywieziono tutaj w 1660 roku z Rzymu.

W murze kościoła, jak i otaczających go krużgankach, zachowało się wiele starych, niezwykle cennych choćby z dokumentacyjnego punktu widzenia nagrobków (niektóre mają sporą wartość artystyczną). Fakt, że sporo przedwojennych, niemieckich nagrobków zachowało się także na cmentarzu, zaraz za murem kościelnym, należy zaliczyć chyba do grona licznych tutejszych cudów. Są pamiątką po tych, którzy dbali o to miejsce dawniej. Kiedyś ze starych nagrobków powstanie, być może, lapidarium. Zachowały się nawet drewniane i żeliwne krzyże oraz nagrobki secesyjne, w tym w kształcie drzewa żywota. Przedwojenną część cmentarza od użytkowanej obecnie oddziela rząd grobów księży i braci ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Prowadzą oni wielisławską parafię od 1972 roku. Wcześniej pracowali tutaj księża diecezjalni.

Jeśli już zaś mowa o cudach, to zdarzały się one tutaj "od zawsze" - twierdzi o. Marian Węsak, proboszcz. Kroniki mówią o wielu takich przypadkach. Warto może wspomnieć tylko najbardziej spektakularne, jak choćby cudowne uzdrowienie częściowo sparaliżowanej Marii Magdaleny Neuceckin z Gorzanowa, która oprócz paraliżu cierpiała jeszcze na silne bóle głowy. Gdy zawiodły środki medyczne, kazała się przywieźć do kościoła w Starym Wielisławiu, gdzie nagle odzyskała zdrowie. W 1618 roku została uzdrowiona tutaj miejscowa parafianka Anna Mullerin. Podobne szczęście spotkało Marię Annę Grefin z Gorzowa, która żyła potem do 1700 roku. Za cudowny powrót do zdrowia dziękują też miejscowy parafianin Mirosław, potrącony trzy lata temu przez pijanego kierowcę. Mirosław pomimo szybko udzielonej pomocy długo nie odzyskiwał przytomności. Życie wymodlili mu rodzice. A także Mirka - młoda matka trójki dzieci, której trzustka była "w rozpadzie". Nie dawano jej szans na długie życie, a jednak wyzdrowiała za wstawiennictwem - jak twierdzi - Matki Boskiej Bolesnej ze Starego Wielisławia.

Marek Perzyński