Wrzesień 2001

Początek wielkiego przełomu
Rozmowa z kard. Marianem Jaworskim, metropolitą lwowskim

Nowi polscy błogosławieni


Kresy południowo-wschodnie
Grzegorz Gaczyński

Diakonat stały w Kościele w Polsce
Marek Marczewski

Kim jest diakon?
ks.Piotr Nitecki

Wychowanie uczniów do uczestnictwa w życiu Kościoła
ks. Marek Zołoteńki

Dzieci bez wieku
Anna Maria Teresa

Koncert w szkole
Marek Rusinowski

Jak żyli mieszkańcy średniowiecznego Wrocławia
Anna Sutowicz

Racjonalne kłamstwo
ks. Stanisław Ławrynowicz

Jestem istotą społeczną
Natalia Telejko

Duszpasterstwo Akademickie - co to jest?
ks. Ryszard Słowiak




Strona główna

Archiwum

Początek wielkiego przełomu
rozmowa z kard. Marianem Jaworskim, metropolitą lwowskim


Jakie znaczenie dla Ukrainy, zdaniem Księdza Kardynała, będą miały dni pielgrzymki Jana Pawła II? Czy zmienią one historię tego kraju?

To początek wielkiego przełomu. Jest to też wielki sukces na polu ekumenizmu, który tym razem zaczyna się od dołu, wśród zwykłych ludzi. Choć nie rozumieją oni subtelności teologicznych i nie wgłębiają się w istotę sporów teologicznych i prawnych, to powtarzają: Bóg jest jeden, Chrystus jest jeden. Tę prawdę podczas pielgrzymki przeżyliśmy wszyscy bardzo głęboko i jest to wspólne dobro, które - mam nadzieję - będzie już odtąd wśród nas. To początek przełomu i pojednania między wyznaniami. Nieprawdą okazała się nagłaśniana przed pielgrzymką teza, jakoby większość prawosławnych miała być przeciwna przyjazdowi Papieża. Zwykli wierni przybyli tłumnie na papieskie liturgie, a wystąpienia wobec Papieża oficjalnych przedstawicieli dwóch Kościołów prawosławnych w Kijowie - autokefalicznego i Patriarchatu Kijowskiego były bardzo przyjazne, bardzo pozytywne były także reakcje przedstawicieli innych wyznań.

Jak Ksiądz Kardynał ocenia atmosferę, w jakiej przebiegała ta pielgrzymka?

W Kijowie można było odczuć, jak atmosfera stopniowo się ociepla, a osoba Papieża z dnia na dzień wywołuje coraz większe zainteresowanie. Wielu prawosławnych i ludzi dobrej woli przybyło także na obie Msze - w obrządku łacińskim i bizantyjskim. A Lwów już od samego początku był pełen entuzjazmu i atmosfery święta. Po raz pierwszy w krótkiej, 10-letniej historii niepodległej Ukrainy, wreszcie pojawił się ktoś, komu udało się przemienić tłum we wspólnotę. Wspólnotę, która zgromadzona jest nie na zasadzie gapiów czy przeciwko komuś, ale gromadzi się wokół wspólnych wartości, drogich każdemu. Te wartości odkrywał i definiował Ojciec Święty, a ludzie odpowiadali na to aplauzem. Podobnie było w Polsce w 1979 roku. Sądzę, że dla Ukrainy wizyta ta będzie początkiem jakiegoś bardzo istotnego przełomu, choć trudno go dziś jeszcze zdefiniować.

Jaki będzie wpływ pielgrzymki na wzajemne relacje różnych narodowości i wyznań na Ukrainie? Przecież Ukraina, jak żaden kraj w Europie, jest wielonarodowym i wieloreligijnym tyglem, w którym wszystko się kotłuje. Jest to też swego rodzaju mieszanka wybuchowa.

Pielgrzymka zapoczątkowała proces pojednania i przezwyciężania rozmaitych negatywnych stereotypów. Na przykład, wszędzie gdzie wierni się zbierali, na Mszach czy na trasie przejazdów Ojca Świętego, obok chorągiewek ukraińskich powiewały chorągiewki polskie. I nikomu to nie przeszkadzało. Jeszcze kilka lat temu było to niemożliwe. Mogło być tak, że jedna flaga "prowokuje" inne flagi, wskrzesza pewne stereotypy. Nie słyszałem też, aby ukraińskie władze graniczne utrudniały przyjazd polskim pielgrzymom. Przeciwnie. Granice w tych dniach były otwarte i przyjazne. Na Mszy św. obrządku łacińskiego we Lwowie staraliśmy się, aby w liturgii zostało użytych kilka języków - szczególnie polski i ukraiński. Żyjemy przecież w okresie Zesłania Ducha Świętego, który pozwolił Kościołowi przemawiać wieloma językami.

Jak zareagowali Ukraińcy na fakt, że Ojciec Święty często mówił po polsku?

Zupełnie im to nie przeszkadzało. Najlepszym sprawdzianem była chwila, gdy w czasie spotkania z młodzieżą lunął deszcz i Ojciec Święty zaśpiewał po polsku. Wszyscy bili brawo, cieszyli się, nikt nie miał pretensji, że nie śpiewa po ukraińsku. Jestem wdzięczny tym Polakom, którzy przybyli, aby spotkać się z Ojcem Świętym. Przybyli tu także wierni z Białorusi, przyjechali pielgrzymi z Rosji, Mołdawii, Kazachstanu, Słowacji, Węgier. Nie doszło do zawężenia wizyty do żadnej z grup narodowych czy wyznaniowych, np. do jej "spolonizowania". Znowu uwidoczniła się powszechność Kościoła katolickiego. Poza tym powszechny aplauz wywołała znakomita znajomość języka ukraińskiego, jaką wykazał Jan Paweł II. To podbiło serca Ukraińców.

Czy Kościół nie obawia się, że papieska pielgrzymka może zostać zinstrumentalizowana przez ukraińskich polityków, np. prezydenta Kuczmę?

Nie sądzę, że tak się stanie. Ale jestem przekonany, że tutejsi politycy, w tym i prezydent, mają prawo podkreślać, że odnieśli sukces. Ojciec Święty podziękował prezydentowi Kuczmie za jego odważną decyzję zaproszenia go na Ukrainę. I rzeczywiście, trzeba docenić jego odwagę. Wizyta ta potwierdziła suwerenność Ukrainy, przyczyni się także z pewnością do ugruntowania wolności religijnej na Ukrainie. Byt to znak tolerancji, która zapanowała w tym kraju i jeśli politycy wykorzystają pobyt Papieża, by ten fakt podkreślać - nic złego się nie stanie. Jeden z polityków powiedział: jestem z opozycji, ale w sprawie sposobu przyjęcia Papieża, całkowicie utożsamiam się z prezydentem Kuczmą.

Jak Ksiądz Kardynał odebrał prośbę o przebaczenie kardynała Huzara, gdy mówił o ciemnych kartach w dziejach Kościoła greckokatolickiego?

To bardzo ważne słowa, dziękuję za nie Bogu. Można je porównać do listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. Po wojennych dramatach i powojennych represjach, idzie ku wielkiemu pojednaniu narodów i przedstawicieli wyznań. Ojciec Święty postawił pierwszy krok na drodze pojednania.

Eminencja towarzyszył Ojcu Świętemu podczas całej pielgrzymki. Jak Papież przeżywał tę wizytę?

Przeżywał głęboko, gdyż gorąco pragnie otwarcia ekumenicznego. Kiedy mówił o Kościele prawosławnym, w jego słowach nie było cienia krytycyzmu. Podkreślał, że celem tej wizyty nie jest prozelityzm. A później, gdy zobaczył, że pielgrzymka, której chciał nadać charakter pojednania, idzie właśnie w tym kierunku, był coraz bardziej wdzięczny Bogu za wszystko, co mógł tutaj przeżyć. W przemówieniach podkreślał też swoje związki z Kościołem lwowskim - przypomniał postać abp. Eugeniusza Baziaka, przed wojną lwowskiego biskupa pomocniczego, który konsekrował go na biskupa i którego był najbliższym współpracownikiem. Byłem świadkiem jak głęboko przeżył nawiedzenie katedry łacińskiej oraz koronację obrazu Matki Bożej Łaskawej - Pięknej Gwiazdy Miasta Lwowa.

Jak Papież przyjmował fakt, że w czasie jego pielgrzymki wzdłuż granicy z Białorusią podróżuje patriarcha Wszechrusi Aleksy II nie szczędząc antywatykańskich i antyekumenicznych deklaracji?

Nie zauważyłem jakiejkolwiek reakcji. Non comments!

W czasie tej wizyty Ukraińcy, także niewierzący, mieli okazję zetknięcia się z modelem Kościoła katolickiego, który łączy w jednej owczarni ludzi wielu kultur i narodów. Czy ten model może być inspiracją do ułożenia pokojowego współistnienia obywateli różnych mniejszości i wyznań w demokratycznej Ukrainie?

Myślę, że może to być inspiracja dla wszystkich Ukraińców. Jedność przy różnorodności, uniwersalizm - to z pewnością model, który może zachęcić ich do naśladowania. Do naszej łacińskiej katedry przychodzą ludzie różnej narodowości. I czują się jak u siebie. Ojciec Święty jest zaś zwornikiem tej jedności. Przedstawiciele wielu Kościołów zazdroszczą nam, że w naszym Kościele istnieje urząd Głowy Kościoła. Tymczasem gdy instytucja papiestwa nie jest respektowana, poszczególne wspólnoty separują się od siebie, choć starają się tworzyć jakieś ciała, które je jednoczą, np. Światową Radę Kościołów. Dobrem, jakie Kościół katolicki niesie różnym narodom, jest koncepcja Kościoła powszechnego, zjednoczonego wokół następcy św. Piotra, ale zarazem szanującego odrębność i prawa Kościołów lokalnych.

Patriarchat Moskiewski uporczywie zarzuca Kościołowi katolickiemu prozelityzm. Twierdzi też, że Kościół greckokatolicki jest przeszkodą w dialogu katolicko-prawosławnym. Czy po tym, co wydarzyło się na Ukrainie, nie trzeba będzie w nowym świetle spojrzeć na te argumenty?

Ojciec Święty powiedział, że nie tylko jako papież, ale także człowiek, który szanuje wolność sumienia, nie może się zgodzić, by nie było Kościoła greckokatolickiego. Jeżeli ktoś jest przekonany, że właśnie ta wiara niesie dla niego prawdę, kto może mu odmówić wejścia do wybranej wspólnoty religijnej? Zarzuty o prozelityzm są nie na miejscu, gdyż mielibyśmy z nim do czynienia wówczas, gdyby ktoś przymuszał wiernych do opuszczenia jednego Kościoła po to, żeby przyciągnąć ich do własnego. Ale jeżeli ktoś przychodzi, gdyż chce być tutaj - nie można odmówić jego prośbie. Poza tym na Ukrainie czy w innych krajach postsowieckich problemem nie jest prozelityzm, lecz pustynia duchowa, jaką pozostawił po sobie komunizm. W Kijowie na przykład są wielkie osiedla mieszkaniowe, w których nie ma ani jednej cerkwi, ani jednego kościoła. Co to znaczy? Czy w imię obawy przed zarzutami o prozelityzm nie należy iść do tych ludzi z Ewangelią?

Jak - zdaniem Księdza Kardynała - ewoluować będzie prawosławie na Ukrainie? Czy istnieje szansa na zjednoczenie nawzajem skłóconych ze sobą Kościołów tej tradycji?

Państwu ukraińskiemu nie zależy na podziałach. Ja także nieraz podkreślam, że mimo iż jestem biskupem katolickim, zależy mi na tym, żeby była jedna Cerkiew prawosławna. Splata się tu kilka problemów politycznych oraz narodowościowych. Jaka jest przyszłość Kościoła prawosławnego na Ukrainie? - Moskwa chciałaby, aby autokefaliczny Kościół na Ukrainie był związany z Patriarchatem Moskiewskim i pozostawał pod jego wpływem. Z kolei Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego i Autokefaliczny Kościół Prawosławny mają inną koncepcję. Jest to cały splot problemów i nie jest naszą rolą doradzanie komukolwiek jak ma postąpić. Jest to wewnętrzna sprawa Kościoła prawosławnego. Podobne problemy wystąpiły kilka lat temu w krajach nadbałtyckich, np. w Estonii, której przedwojenną autokefalię potwierdził Patriarchat Konstantynopola.

Jakie są najważniejsze wnioski dla Kościoła katolickiego w obu obrządkach, płynące z przesłania papieskiej pielgrzymki na Ukrainę?

Musimy uświadomić sobie, że naszym podstawowym zadaniem jest ewangelizacja. W sytuacji, gdy tylu ludzi pozostaje poza Kościołem i nie zna prawd wiary, to naturalne, że to priorytet. Wszyscy musimy też żyć pewnymi wartościami życia publicznego, które bliskie są Ojcu Świętemu i którymi żyje Europa. Są nimi pluralizm, tolerancja, ekumenizm. Istnieje także potrzeba przezwyciężania wszelkich nacjonalizmów. Weźmy za przykład ruch graniczny między Niemcami a Francją, choć w obu tych krajach nastroje nacjonalistyczne były kiedyś bardzo silne. Te granice są już dziś otwarte i przyjazne. Nikt też nie ma zamiaru walczyć o zdobycie jakichś terenów, należących do sąsiada. Mam nadzieję, że świadomość tych wartości będzie przemieszczać się na Wschód. A Ojciec Święty je wciąż pokazuje, także jako fundament budujący pojednanie. Są one zaprzeczeniem wszystkiego, co było w okresie dwóch totalitaryzmów i dają nadzieję, że świat może stać się przyjazną ojczyzną wszystkich ludzi.



Rozmawiali: Alina Petrowa-Wasilewicz, Marcin Przeciszewski (KAI)