Czerwiec 2010 Życzenia ks. abp. Mariana Gołębiewskiego Jubileusz kard. Henryka Gulbinowicza Szczęśliwy człowiek, wezwany przez Pana i wybrany do służby Bożej Ks. abp Józef Kowalczyk, Prymas Polski Dziękuję Kard. Henryk Gulbinowicz Tajemnice ukryte w cudownych relikwiach Bożena Rojek Pocztówka z Huculszczyzny Roman Duda Syberia – w poszukiwaniu przeszłości i przyszłości Małgorzata Czaicka-Moryń Nowe miejsca modlitwy Ks. Adam Ryszard Prokop Wokół teraźniejszości – pytania o patriotyzm Jan Wikiera Gorzkie gody Elżbieta Nowak Kolekcjonowanie świętego Franciszka Anna Sutowicz Jak osiągnąć dojrzałość sumienia? Z ks. Marianem Biskupem rozmawia Bożena Rojek Niech przemawia do nas świadectwo Księdza Jerzego Episkopat Polski Przewodnik na drogach życia duchowego Marek Gorbienko Strona główna Archiwum |
Pocztówka z Huculszczyzny Trzeci to już raz jechałem z dr Anną Haratyk z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego na Ukrainę, zawsze na początku maja, a tym razem na Huculszczyznę i Pokucie. Ona tę wyprawę wymyśliła, a logistycznie przygotował ją i prowadził pan Adam Bartold, który parę miesięcy wcześniej całą projektowaną trasę przejechał i pozałatwiał, co trzeba. Towarzystwo w autokarze było uniwersyteckie: przeważali nauczyciele akademiccy i doktoranci. To piękna i pełna polskich pamiątek kraina. Na jej terenach walczyła II Brygada Legionów (jej słynną szarżę pod Rokitną na Bukowinie uwiecznił Wojciech Kossak). Upamiętnia ją pomnik w Rafajłowej, nazwa Przełęcz Legionów i wojenne cmentarze. Na Popie Iwanie (2022 m), drugim co do wysokości szczycie Czarnohory (w czasach sowieckich góra nazywała się Czarnohora) znajdują się ruiny zbudowanego w latach trzydziestych polskiego obserwatorium astronomicznego. Można się też natknąć na ruiny polskich schronisk górskich, zaraz po wojnie systematycznie wysadzanych w powietrze. Poznawanie Huculszczyzny zaczęliśmy od Jaremcza, miejscowości dobrze znanej przedwojennym lwowiakom z walorów klimatycznych i leczniczych. Jaremcze leży w głębokim jarze nad Prutem, a wiodąca przez nie droga kilkanaście kilometrów dalej przekracza przełęcz Tatarską, która kiedyś była graniczna i przez którą ciągnęli żołnierze września 1939 na wojenną tułaczkę. Przedwojennych budynków pozostało niewiele, powstają natomiast liczne nowe pensjonaty i przyzwoite hotele. Część grupy poszła na ośnieżoną jeszcze Howerlę (2062 m), najwyższy szczyt pasma Czarnohory i całej Ukrainy, a pozostali spacerowali po miasteczku i okolicy. Potem pojechaliśmy wzdłuż pasma Czarnohory, przez Worochtę i Żabie (dzisiaj Werchowyna) do doliny Białego Czeremoszu i dalej przez Kosów do Kołomyi, skąd jeszcze odbyliśmy wycieczkę na Pokucie, do Kut i wzdłuż granicznego kiedyś Czeremoszu. Wyjazdy na Kresy nabierają dodatkowej barwy, kiedy rozmawia się z miejscowymi ludźmi. Inaczej niż przed laty, teraz rozmawiają już na ogół chętnie i otwarcie. Czują się już wolnymi obywatelami wolnego kraju, są jednak bezradni wobec stagnacji ukraińskiej gospodarki, powszechnego bezrobocia i wszechobecnej korupcji. Nie widzą perspektyw, uważają, że Polska i świat im ucieka. W miasteczkach i wsiach Huculszczyzny widać wprawdzie ożywienie budowlane i choć czasem budują miejscowi (za pieniądze zarobione za granicą), to jednak częściej są to inwestycje z zewnątrz, np. bogaczy z Kijowa. Miejscowi, którzy nie wyjechali, dorabiają na tych budowach i przy ich pilnowaniu. Trochę ożywa rękodzielnictwo (huculskie hafty, kilimy, gliniane garnki itp.), ale zbyt jest niewielki. Różnicę między Polską a Ukrainą widać po słabnącej hrywnie: kiedyś stosunek ten był jak 1 do 1, a dzisiaj za jedną złotówkę dają 2,5-2,7 hrywny. Każdemu, kto narzeka (i słusznie) na polskie drogi, radzę pojeździć ukraińskimi – zobaczy różnicę. Przyszłość kraju rysuje się niepewnie, a rozwój sytuacji może pójść w niekorzystnym dla nas kierunku. Na Ukrainie zachodniej ciągle silny jest nacjonalizm (wielokrotnie widzieliśmy obok niebiesko-żółtych flag Ukrainy czerwono-czarne flagi UPA), a z drugiej odczuwalne jest przygnębienie z powodu zmarnowania „pomarańczowej rewolucji” i braku postępów. Na moje pytanie „co będzie?” jedna z pracownic Muzeum Huculszczyzny w Kołomyi bezradnie rozłożyła ręce i dodała „Rosja pryjde”. Odradza się życie religijne, jednakże duża ilość nowych cerkiewek (czasem po kilka we wsi) świadczy o istniejących podziałach. Obok kościoła greckokatolickiego funkcjonują trzy cerkwie prawosławne: patriarchatu moskiewskiego, patriarchatu kijowskiego i autokefaliczna. Słynna Ławra Poczajowska na Wołyniu należy do patriarchatu moskiewskiego, a klasztor Maniawski Skit na Huculszczyźnie (który odwiedziliśmy) do patriarchatu kijowskiego. Odradza się też kościół rzymskokatolicki. W Truskawcu koło Drohobycza spotkaliśmy redemptorystę, ojca Krzysztofa (z Wrocławia), który tam proboszczuje. Parafia liczy 10 lat i około 30 wiernych, ale ich grono uzupełniają dość liczni w tej miejscowości pensjonariusze. Jeszcze mniejsza jest parafia w Jaremczu, która liczy jednak dopiero 5 lat, a parafianie, to kilka rodzin polsko-węgiersko-ukraińskich, razem 12 osób. Wspólnocie przewodzi ks. Franciszek Pukajło. W niewielkiej kaplicy parafialnej (kościoła nie ma) z trudem zmieściła się nasza 30-osobowa grupa. Pod tym samym dachem co kaplica znajduje się mieszkanie księdza i kilka gościnnych pokojów o przyzwoitym standardzie (z węzłami sanitarnymi), a obok dwa drewniane domki z dwoma zbiorowymi salami, każda na 20 miejsc na piętrowych łóżkach (węzły sanitarne na korytarzu). Drogę do kapłaństwa miał ksiądz Franciszek niełatwą. Urodzony we wsi Lanowice pod Stanisławowem, zdecydował się na kapłaństwo na początku lat osiemdziesiątych, kiedy imperium sowieckie czuło się jeszcze silne. Przyjęcie na studia duchowne zależało wtedy od zgody „wyznaniowego”, na którą na Ukrainie czekało się latami. Za radą swojego proboszcza młody Franciszek pojechał na Łotwę, gdzie przepracował dwa lata jako kościelny, palacz i kierowca. W tym czasie nauczył się języka, po czym został przyjęty do seminarium w Rydze. Po czterech latach imperium się jednak rozpadło i władze seminaryjne uznały, że klerycy nie mający zamiaru pracować na Łotwie powinni wrócić do swoich diecezji. Kleryk Franciszek wrócił, ale diecezja lwowska nie miała jeszcze swojego seminarium. Kolejna zwłoka, ale po ukończeniu studiów w Lublinie został wreszcie wyświęcony przez kardynała Jaworskiego we Lwowie. Pracował w Nadwórnej, Chodorowie, Skałacie i innych miejscach, a od jesieni 2009 r. proboszczuje w Jaremczu. Gościem księdza Franciszka był ksiądz Jan, rodem z Rohatyna. Po studiach weterynaryjnych we Lwowie i dwóch latach uprawiania tego zawodu, zapragnął być kapłanem. Po studiach w Lublinie i Lwowie został wyświęcony przez kardynała Jaworskiego we Lwowie. Był w Złoczowie i Śniatyniu, a teraz prowadzi wiejską parafię w Kołodziejówce niedaleko Tarnopola. Parafia liczy około 100 osób, w tym sporo młodzieży. Te przykłady pokazują, jak bardzo misyjny charakter ma obecnie Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie, a trzeba pamiętać, że przez wielu jest on nadal postrzegany jako Kościół „polski”, choć w wielu miejscowościach nabożeństwa odprawiane są także w języku ukraińskim. Na podziały religijne nakładają się nieraz podziały narodowe i na tym tle bywają przejścia, zazwyczaj przy okazji ślubów, z kościoła rzymskokatolickiego do greckokatolickiego lub prawosławnego. Ukraina jest podzielona językowo (wschód Ukrainy, w tym obecny prezydent kraju, mówi po rosyjsku), etnicznie, kulturowo i religijnie. Na zachodniej Ukrainie najliczniejszy jest podległy Rzymowi kościół greckokatolicki, Kościół rzymskokatolicki jest nieliczny, a Kościół prawosławny jest podzielony na trzy. Poza nielicznymi wyjątkami, duchowieństwo różnych wyznań chrześcijańskich nie współpracuje między sobą. Dramat ukraińskich podziałów jest wielkim wyzwaniem, a jego siłę ilustruje postawione na stałe w centrum Jaremcza hasło: Jedność siłą narodu. Boże, daj nam jedność! Boże, daj jedność Ukrainie! Dla tych, którzy chcieliby skorzystać z możliwości taniego wypoczynku w Jaremczu podaję adres księdza proboszcza: ks. Franciszek Pukajło, ul. Pidskalna 18, 78500 Jaremcze/Ukraina. Telefon komórkowy 00380679081558 i (parafialny) 00380343422224. Do Jaremcza można dojechać pociągiem ze Lwowa (kierunek Rachów, trzy pociągi na dobę) bądź którymś z wielu pociągów lokalnych z Iwano-Frankijska (Stanisławowa). Są też oczywiście autobusy. |