Czerwiec 2007

Wspominając Kongres Eucharystyczny
ks. Piotr Nitecki

Każdy ma niezbywalne prawo do życia
Z ks. Stanisławem Paszkowskim rozmawia Bożena Rojek

Szymon z Lipnicy
Patryk Gołubców

Odczuwam wdzięczność Bogu za dar życia i kapłaństwa
Z ks. Franciszkiem Rozwodem rozmawia ks. Antoni Młotek

Pomagajmy samotnym
ks. Stanisław Pawlik

Tworzyć na fundamencie prawdy
Małgorzata Śledź

Konspiracja w krótkich spodenkach
Krzysztof Szwagrzyk

Prymicjanci

800-lecie urodzin Świętej Elżbiety Węgierskiej
Filip Maria Muszyński



Strona główna

Archiwum

Tworzyć na fundamencie prawdy
Małgorzata Śledź



Dużo dziś dzieje się w otaczającym świecie, fale informacji zalewają nas zewsząd. Życie budują wydarzenia, które rozstrzygają się na każdym metrze ziemi. Nie sposób być i uczestniczyć we wszystkim, toteż o większości dowiadujemy się za pośrednictwem środków masowego przekazu. I tu pojawia się kwestia owego powołania dziennikarza – przekaz prawdy. Wydawałoby się stwierdzenie nierozdzielne, a jednak ta ostatnia gubi się dość często w owym przekazie.
Znane jest określenie, że media są czwartą władzą. Stwierdzenie tak powszechne, jak prawdziwe. Szkoda, że tak powszechne nie jest inne prawdziwe stwierdzenie, że mieć władzę, znaczy służyć. Można byłoby uniknąć wtedy wielu problemów, które tutaj pragnę poruszyć.

Problemy etyczne na gruncie dziennikarstwa najczęściej wynikają z zastąpienia prawdy formą bądź, jak to ujął Zygmunt Bauman, socjolog, filozof, eseista, zastąpieniem etyki przez estetykę. Innym problemem jest szukanie sensacji i nagłaśnianie tego, co się sprzedaje. I najgorszą, swoistą dewiacją dziennikarstwa jest żerowanie na nieszczęściach drugich. Na tym właśnie chciałabym skupić swoją uwagę.

Ideą dziennikarstwa od zawsze była służba ludziom, a pierwotnym celem misja niesienia prawdy. Ośmielam się powiedzieć pierwotnym, bo dziś bywa różnie, choć pewnie nie dotyczy to wszystkich. Jednak problem istnieje i tym bardziej jest on istotny, że nie zamyka się w kręgu reporterów, ale oddziałuje na szerszy krąg odbiorców. Wystarczy włączyć telewizor na czas nadawania wiadomości, by samemu przekonać się, ile rzeczywiście przekazuje się nam informacji, a ile miejsca zajmuje komentarz.

Telewizja kreuje dziś światopogląd wielu ludzi, zwłaszcza prostych odbiorców, dla których „rzeczywistość” przedstawiana staje się jak najbardziej rzeczywista. Najgorsze jest to, że odbywa się to ze świadomością tych, którzy za tą manipulacją stoją. Niejednokrotnie jest tak, że pan bądź pani reporter przedstawia fakty w sposób daleki od obiektywizmu. Cóż, nawet tu wkradła się pokusa pokazania siebie. Stąd też dobór tematów odbywa się wedle kryteriów: atrakcyjny, sensacyjny, kontrowersyjny, krwawy, itd. A że życie nie zawsze takie barwne, to już nie problem, reporter chętnie podkoloruje, co trzeba.

Dziennikarze i reporterzy zagubili dziś powołanie do niesienia prawdy. Ich „powołanie” to węszenie sensacji, koloryzowanie faktów, budowanie własnej rzeczywistości. To straszne, że „bardziej ambitne” wydają się takie zajęcia niż niesienie prawdy. Dziennikarz winien być jak misjonarz. Nie chodzi mi o to, aby zrezygnować z komentarzy, ale o umiejętne ich stosowanie. A przede wszystkim o to, by nie zastępowały faktów.

Zdaję sobie sprawę, że tu, jak i w wielu innych zawodach, problemem jest presja, strach przed utratą pracy, zatem coś zupełnie niezależnego od dziennikarzy. Trzeba być najlepszym. Trzeba zaskakiwać, by się nie znudzić. To pewnie popycha wielu do przemalowywania faktów. Jednak dziennikarstwo bardziej niż inne zawody ma służyć ludziom. Ma być dla nich wiarygodnym źródłem informacji.

Kierowanie się zasadą prawdy oraz dobrem człowieka, i oddzielenie informacji od komentarza są przykazaniami tego zawodu, z którego każdy dziennikarz będzie musiał się kiedyś rozliczyć. Najpóźniej przed samym Bogiem.

Śmieszny jest fakt nagradzania dziennikarza za rzetelność, podczas gdy winna być ona warunkiem jego mianowania. Oczywiście warto nagradzać, by motywować, ale trzeba uważać, by chęć nagrody nie stała się jedynym powodem szukania prawdy.

Problemy etyczne tego zawodu związane są po prostu, i najkrócej ujmując, z władzą, którą daje telewizja. A wiadomo, że tam, gdzie władza, tam i pojawia się pokusa użycia jej dla własnego interesu. Telewizja została dana nam – odbiorcom. Dziennikarze w myśl idei służby pracować winni dla nas, dla informowania nas o tym, co się dzieje i jak się dzieje. Niejednokrotnie dziś telewizję, owo narzędzie pracy, reporterzy wykorzystują do własnych celów. Zdają oni sobie dobrze sprawę z tego, że dysponują „bronią” dalekiego zasięgu, która trafia w jednym momencie tysiące, a nawet miliony ludzi na całym świecie.

To bardzo często telewizja orzeka, kto jest winnym, a kto ofiarą, bez względu na faktyczny osąd. Władza mediów najbardziej jaskrawo zaznacza się w czasie wyborów, gdy lansowany jest ten kandydat, który popierany jest przez dziennikarzy i cały sztab ludzi za nim stojący.

Innym problemem, choć mającym dużo wspólnego z pierwszym, jest szukanie sensacji. Ten problem aż razi w oczy, może nawet bardziej niż pierwszy. Szuka się sensacji kosztem obiektywizmu, ale też i kosztem ukazywania zwykłego życia. Gołym okiem dostrzega się nierówność prezentowanych treści. Tragedie, sensacje, katastrofy, wojny, dewiacje zawsze są prezentowane na pierwszych miejscach. Na „dobre” informacje o kulturze, odkryciach i zwykłych ludziach trzeba czekać na sam koniec. Czy takie ukazywanie rzeczywistości nie ustawia myślenia człowieka, czy nie odbiera mu nadziei, czy nie popycha do złego? Bo komu służy rozgłaszanie zła? Czy przypadkiem nie jest tak, że informacja typu uczniowie z tej i tej szkoły znieważyli nauczyciela nie nakręca zaraz kolejnych uczniów do tego samego? Szkoda, że w telewizji mamy tak mało wydarzeń pozytywnych. Nie ma w nich może sensacji, ale jest przecież odbicie prawdziwego życia.

Jeszcze jeden problem chciałabym poruszyć, związany z nadużywaniem władzy w środowisku dziennikarskim, ale może jeszcze bardziej związany z nadużyciem ufności. Otóż żyjemy w niełatwych czasach, czasach braku autorytetów i nadmiernego szumu informacyjnego, w czasach, gdy człowiek przestaje być ważny jako człowiek. Może dlatego dziś, szczególniej niż kiedyś, dziennikarstwo staje się misją. Misją wnoszenia światła przez słowa prawdy. Ale także, a może przede wszystkim, misją służby ludziom. Bo dziś, gdy tak wielu zabieganych jest w trosce o sprawy swoje i swoich najbliższych, często nie ma czasu, i pewnie już także sił, aby słuchać jeszcze o kłopotach drugiego. Tu wtedy „pomaga” reporter, który zostaje przyjacielem odbiorcy do zakończenia transmisji. Nie chcę przez to powiedzieć, że zawsze i w każdym przypadku tak jest, ale też nierzadko się tak zdarza, by móc ten problem pominąć. Niestety, prawdą jest, że niektórzy żerują na nieszczęściu drugiego, a historia tragicznych doświadczeń jest po prostu dobrą historią na materiał. I tyle. Oby coraz mniej było problemów tego typu. Aby tak się stało, dziennikarze muszą sięgać do korzeni swojego powołania, tj. do służby ludziom, i na nowo odkryć piękno prawdy, ową atrakcyjność rzetelnego przekazywania faktów. Oby coraz więcej przybywało takich dziennikarzy dla tworzenia wspólnego dobra, które można budować jedynie na fundamencie prawdy.