Czerwiec 2003

Europa potrzebuje Polski, Polska potrzebuje Europy
Ojciec Święty do uczestników narodowej pielgrzymki do Rzymu 19 maja 2003 r.

Ofiara Mszy świętej
ks. Bogdan Ferdek

Górze górale ofiarowali górę - śmieje się Papież
rozmowa z o.Janem Górą

Myśli o modlitwie
ks.Jarosław Grabarek

Świat nadziei Anioła Ślązaka
Anna Sutowicz

Indoktrynacja ateistyczna w Wojsku Polskim w latach 1944-1956
Władysław Bronz

Ossuarium Jakuba
ks.Mariusz Rosik

Pismo katolickie musi formować…
z ks. Henrykiem Szareyko, pierwszym redaktorem naczelnym "Nowego Życia", rozmawia Szymon Wojtasik

Dramat Marlenki
Bożena Rojek




Strona główna

Archiwum

Górze górale ofiarowali górę - śmieje się Papież
z o.Janem Górą rozmawia Bogdan Nowak


Charakterystycznie niski głos Ojca Doktora Jana Góry jest znany przede wszystkim młodzieży akademickiej, której jest wieloletnim duszpasterzem. Ojciec Góra umie organizować ogromne spotkania modlitewne, jak choćby zielonoświątkowe Czuwanie Młodych na Polach Lednickich, w których bierze udział kilkadziesiąt tysięcy dziewcząt i chłopców. Niezwykła osobowość dominikanina Ojca Jana Góry zachęciła mnie do spotkania się z nim w Poznaniu.

Dlaczego Ojciec wstąpił do dominikanów?

- W mojej rodzinnej parafii, w Prudniku Śląskim, gdzie urodziłem się, duszpasterzowali właśnie kapłani z Zakonu Braci Kaznodziejów czyli Dominikanie. Podobali mi się ci zakonnicy, choćby ze względu na bardzo proste i estetycznie wykonane białe habity. W tym okresie w szkołach śmiano się z religii. Traktowano ją jako coś, co przeminie, jako relikt przeszłości, który przystoi babciom i dziadkom, ale nie ludziom młodym. W małym Prudniku Śląskim, jeśli ktoś miał wykształcenie magisterskie i chodził do kościoła, to tak się zachowywał, jakby z tego katolickiego obowiązku, robił łaskę Panu Bogu. Postanowiłem zatem wstąpić do Dominikanów, u których inteligencja i rozum jest w służbie wiary, ażeby przekonać też samego siebie i utwierdzić innych, że wiara w Boga nie jest reliktem przeszłości. Chciałem też sobie udowodnić, czy moja matka, codziennie wieczorem klęcząca przy swoim łóżku i odmawiająca pacierz jest osobą niezrównoważoną psychicznie, czy istnieje jakaś inna głębsza prawda od tej, której uczono nas w szkole.

Gdzie Ojciec odbywał wieloletnie przygotowanie do kaznodziejskiej służby dominikańskiej?

- Nowicjat odbyłem w pamiętnym roku Tysiąclecia Chrztu Polski w poznańskim klasztorze, kiedy to Władysław Gomułka swoimi świeckimi obchodami milenijnymi torpedował religijne uro-czystości, z których zwycięsko wychodził Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński - Prymas Tysiąclecia. U poznańskich Dominikanów życie zakonne było bardzo wymagające. Mieścił się tu nie tylko nowicjat, ale także promieniujące na całą Polskę duszpasterstwo akade-mickie. Wspomnę tylko kilka nazwisk czołowych ojców: Joachima Badeniego, Tomasza Pawłowskiego i Konrada Hejmo. Te ideały dominikańskie były potem dla nas motorem studiów w Krakowie, które trwały aż siedem lat: trzy lata filozofii i cztery lata teologii. Królewski gród pod Wawelem żył cudowną atmosferą tworzoną przez ówczesnego Metropolitę Krakowskiego Księdza Kardynała Karola Wojtyłę. Dominowało wtedy też duszpasterstwo rodzin, w którym zaangażowana była dr med. Wanda Półtawska. Pisywałem wtedy do "Tygodnika Powszechnego" i "Przewodnika Katolickiego". W czerwcu 1974 roku otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk sufragana krakowskiego księdza Biskupa Juliana Groblickiego.

Czy od razu Ojciec znalazł się w poznańskim Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego?

- Nie. Tuż po święceniach kapłańskich na rok zostałem wysłany do Tarnobrzega, a następnie przez trzy lata byłem w Warszawie, gdzie przygotowywałem się i obroniłem pracę doktorską z zakresu teologii. W Poznaniu jestem już ćwierć wieku; najpierw duszpasterzowałem wśród młodzieży szkół średnich, a teraz - akademickiej.

Od wielu lat Ojciec jest znany z ogromnych przedsięwzięć integrujących młodzież w Hermanicach, Jamnej i Lednicy. Skąd taka potrzeba wyjścia na zewnątrz do tysięcy młodzieży poszukującej Boga?

- Kiedy osiągnęliśmy już pewien stopień rozwoju w duszpasterstwie akademickim, pewną dojrzałość chrześcijańską - nie chcieliśmy ograniczać się tylko do kameralnych spotkań przy herbatce czy kawie, lecz zapragnęliśmy pójść dalej. Chcieliśmy spotkać się w szerszym gronie i dzielić się z innymi tą radosną nowiną, że jesteśmy szczęśliwymi uczniami Jezusa Chrystusa. Metropolita Katowicki Ksiądz Arcybiskup Damian Zimoń podarował naszemu zakonowi parafię Hermanice koło Ustronia Śląskiego. Tam była duża łąka, na której postawiliśmy namiot, by w lipcu spotykać się tu z młodzieżą akademicką. Te spotkania trwają do dnia dzisiejszego, choć tego namiotu już nie ma, lecz na tym samym miejscu postawiliśmy wiatę i sanitariaty. Wnet okazało się, że przed drugą wojną światową w Hermanicach ćwiczenia wojskowe odbywał Karol Wojtyła - obecny papież oraz Jerzy Stroba, nieżyjący już Metropolita Poznański. Gdy w roku 1997 Ojciec Święty Jan Paweł II leciał do Dukli, by kanonizować słynnego bernardyna Błogosławionego Jana, krążył nad Hermanicami i nas pobłogosławił. Wcześniej, właśnie w Hermanicach, przygotowywaliśmy się do VI Światowego Dnia Młodzieży na Jasnej Górze w roku 1991. Tam ćwiczyliśmy wspaniałą pieśń "Ab-ba - Ojcze". Wtedy Duch Święty rozsadził dominikańskie ramy i do Hermanic zaczęła przyjeżdżać młodzież z całego kraju. Po jasnogórskim Światowym Dniu Młodzieży, kiedy to Papież niejako bierzmował całą młodzież, Matka Boska podarowała nam... Jamnę. Jamna to spalona wieś, zgliszcza po pacyfikacji, przeprowadzonej w roku 1944. Była to kiedyś część parafii mojego stryja księdza Jana Góry - proboszcza Palenicy. Początkowo Dominikanie nie chcieli Jamnej, potem gmina nie chciała nas. Wreszcie zwyciężyła Matka Najświętsza i dostaliśmy górę, dom i las. Ojciec Święty śmiał się, że górale Górze ofiarowali górę. Zleciłem namalować ikonę Matki Boskiej Jamneńskiej, którą nazwaliśmy Matką Niezawodnej Nadziei. Osobiście koronował ją sam Papież. Ta koronacja Maryjnego Obrazu zrodziła potrzebę zbudowania w Jamnej świątyni, godnego miejsca dla Królowej. Kaplica w domu już dawno stała się za ciasna. Plan budowy pobłogosławił i podpisał sam Namiestnik Chrystusa na Ziemi w dniu 22 listopada 1998 roku. Trzy dni później podarował poświęcony przez siebie kamień węgielny pod budowę Sanktuarium Maryjnego. Ponadto Jan Paweł II ofiarował do tego miejsca kultu Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei kielich, ornat, sutannę, piuskę, różaniec, laskę i buty oraz pewną sumę pieniędzy na budowę świątyni. Były Prezydent Lech Wałęsa przekazał dla Jamnej krzyż i dwa fotele z Belwederu, ksiądz prałat Henryk Jankowski z Gdańska - kielich i kotwicę. Nie sposób wymienić wszystkich ofiarodawców, którzy utwierdzają mnie, że tworzenie się Ośrodka Akademickiego pod opieką Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei jest społecznie potrzebne. Wspomnę jeszcze, że Ojciec Święty pobłogosławił Jamnę w dniu 16 czerwca 1999 roku, lecąc ze Starego Sącza do Wadowic. Krążył nad nami, by nas upewnić w potrzebie założenia tutaj "miasta dla tych, którzy przekroczą próg nadziei".

Lednica jest ostatnim i chyba najbardziej znanym miejscem pielgrzymkowym w Polsce. Jak doszło do jej inicjatywy?

- Mój przeor kiedyś nerwowo nie wytrzymał i zaczął zazdrościć. Zapytał mnie, dlaczego takiego ośrodka nie ma też w Wielkopolsce. Zaczęliśmy szukać takiego odpowiedniego miejsca na poznańskiej ziemi. Kiedyś - po modlitwie do Matki Bożej - przyszedł do nas pewien mężczyzna, który podpowiedział nam, że nad Jeziorem Lednica jest 24-hektarowy teren o bogatej treści patriotyczno-religijnej, godny wykorzystania go do pięknych celów duszpasterstwa młodzieży. Niestety, ja nie miałem pieniędzy, by to pole nabyć. Ale w moim zakonnym życiu nieustannie doznaję cudów. Onegdaj przyszła pewna kobieta, która - jak się potem okazało, handlowała na dużą skalę bielizną damską. Pobłądziła wychodząc z naszego klasztoru dominikańskiego. Przed wskazaniem drzwi wyjściowych pokazałem jej list Ojca Świętego, który popierał moją inicjatywę nabycia legnickiego pola, by ono służyło dziesiątkom tysięcy młodzieży i na końcu udzielił mi błogosławieństwa apostolskiego. Ona na to: "Ojciec ma błogosławieństwo papieskie, którego ja nie mam. Ale mam pieniądze." - W takim razie możemy się zaprzyjaźnić - rzekłem do niewiasty kochającej Papieża. Owa pani zakupiła te 24 hektary za 75 tysięcy złotych dla dobra lednickich spotkań Ojca Świętego z młodzieżą, a ja szybko pojechałem do Jana Pawła II, by przywieźć tak hojnej ofiarodawczyni błogosławieństwo papieskie. W ten sposób uzyskaliśmy miejsce ogólnopolskich zielonoświątkowych spotkań młodzieży. Tam też powstała brama w kształcie ryby - znaku pierwszych chrześcijan i samego Jezusa Chrys-tusa. Papież po raz pierwszy pobłogosławił Lednicę bezpośrednio lecąc z Gorzowa do Gniezna wieczorem 2 czerwca 1997 roku. Na każde takie młodzieżowe czuwanie w Lednicy Ojciec Święty przesyła nam specjalne swoje orędzie. Najwymowniejsze było to pierwsze przekazanie: Nie lękajcie się iść w przyszłość przez Bramę, którą jest Chrystus. Wierzcie Jego słowom, wierzcie Jego miłoś-ci. W Nim jest nasze zbawienie. Hermanice, Jamna i Lednica koronują moje prawie 30-letnie kapłaństwo w służbie młodzieży, ukochaniu Matki Najświętszej i bezgranicznemu oddaniu się Jezusowi Chrystusowi. Uważam za wielka łaskę, że nie jestem statycznym podmiotem adoracji, a staram się promieniować na innych tymi darami, które otrzymałem. Czynię wszystko, aby żadne słowo, gest i błogosławieństwo naszego Wielkiego Rodaka nie przepadło; żeby to wszystko było ciągle przekazywane innym.

W przyszłym roku będzie Ojciec obchodził 30-lecie kapłaństwa. Jaki powinien być ksiądz w dzisiejszym, tak bardzo często poranionym, rozdartym i zmaterializowanym świecie?

- Miałem to szczęście, że już w pierwszych latach mojego zakonnego kapłaństwa Ojciec Święty Jan Paweł II podpowiedział mi, że KAPŁAN MUSI DLA LUDZI BYĆ OJCEM. Nie kumplem, urzędnikiem czy politykiem, lecz OJCEM. Wszystkie inne definicje kapłaństwa są nieczytelne i niezdrowe. Z doświadczenia swego wiem, że ludzie najbardziej poszukują ojcowskiego posłannictwa Chrystusowego w kapłaństwie. To duchowe ojcostwo kapłan - szafarz sakramentów świętych może umacniać tymi samymi darami samego Jezusa Chrystusa. Z takiego ojcostwa płynie największa moc. Tak jak Papież jest OJCEM (ktoś nawet powiedział PROBOSZCZEM ŚWIATA) wszystkich ludzi na ziemi i tak Go wszyscy najchętniej chcemy widzieć, tak kapłan jest ojcem duchowym na obszarze swej posługi duszpasterskiej.