Maj 2009

Powrót do korzeni
Rozmowa z ks. kard. Joachimem Meisnerem

I Komunia św. – wyzwanie dla rodziców
Joanna Mielniczuk

Jakubowymi drogami
Andrzej Kofluk

Maryjne kapliczki ze Św. Katarzyny
Justyna Maciejewska

Korepetycje z historii
Juliusz Woźny

„Szczęść Boże” i „z Bogiem” ze Smardzowa
Estera Ryczek

Pytania i odpowiedzi, których nie znajdziecie w Internecie
Anna Sutowicz

Konkurs na najpiękniejszą bajkę
Ewa Szuszkiewicz

Przedwojenna działalność księdza Stefana Wyszyńskiego
Jan Wikiera

Czy eutanazja jest moralnie dopuszczalna?
Z ks. Michałem Chłopowcem rozmawia Bożena Rojek

Pożegnanie Piotra Bednarza
Andrzej Wiszniewski

Czego nam brakuje... do szczęścia?
Mateusz Godek

Strona główna

Archiwum

Konkurs na najpiękniejszą bajkę
Ewa Szuszkiewicz


Gdy masz marzenia nie chciej się zmieniać, zawsze wiedz, którą iść z dróg.
Bo magia marzeń wnet Ci pokaże
Jak baśni przekroczyć próg.
Twórz bajki, lecz te z happy endem,
W nich lepszy zawiera się świat,
bo wszyscy bajarze nie wstydzą się marzeń i dobro oddzielą od zła.
Kiedy w coś wierzysz tak jak należy, to wiedz, że spełnią się sny,
Magiczne dźwięki naszej piosenki uwierzyć pomogą Ci...
.

Te słowa Marty Guśniowskiej z „Baśni o Rycerzu bez konia” stały się hymnem konkursu na najpiękniejszą bajkę, organizowanego już po raz drugi przez Ośrodek Działań Twórczych Światowid we Wrocławiu, we współpracy z Miejską Biblioteką Publiczną.


Kim jest autor?

Działo się to może dawno temu, a może zaledwie wczoraj. Ale na pewno za górami i za lasami, w chłodnej krainie Tutam. Tutam nie znało ciepłych mórz, bylo pokryte cienistymi zaroślami i rzadko kiedy docierało do niego słońce.

W Tutam mieszkały małe stworzonka podobne do elfów czy skrzatów. Zimą zawsze ogrzewały się opowieściami o ciepłych krajach i piaszczystych plażach, których nikt nie widział, ale każdy w nie wierzył.

Mały Maj przyjaciel małego Gaja umiał najpiękniej opowiadać. Sam nie rozumiał skąd brały się w jego głowie takie kolorowe obrazy. Maj posiadał jeszcze jeden skarb. Dawno temu dostał od swojego dziadka przezroczysty koralik, który piękniej lśnił nawet od najdelikatniejszego promyczka słońca. Gaj był bardzo dumny, że ma tak niezwykłego przyjaciela.

Pewnego dnia Gaj bardzo zachorował i musiał położyć się do łóżka.

Po kilku dniach czuł się coraz gorzej i wszyscy zaczęli się martwić, że może już nigdy nie wyzdrowieje. Nie chciał nic jeść i pić, był bardzo słaby, ale cały czas prosił Maja, żeby mu opowiadał historie o kolorowych krainach.

Maj był bardzo zmartwiony chorobą przyjaciela, chciał mu pomóc, ale nie wiedział, jak ma to zrobić. Czuł jedynie, że musi zacząć działać, a nie tylko wymyślać coraz to nowe historie. Pewnej nocy przyśnił mu się dziadek, który powiedział, żeby użył to, co ma najcenniejszego, a na pewno pomoże przyjacielowi. Rano Maj nie musiał długo myśleć. Zrozumiał, że jego lśniący koralik jest najcenniejszy i może być szansą dla Gaja. Pomyślał, że wyruszy za góry i lasy, sprzeda koralik i zabierze Gaja nad prawdziwe morze, które na pewno go wyleczy.

Maj z ciężkim sercem pożegnał Gaja, obiecał, że wkrótce się zobaczą i wyruszył za góry, na południe. Szedł wiele dni i wiele nocy. Wszystkim napotkanym proponował swój piękny koralik, ale nikt nie chciał go kupić. Po wielu przygodach i trudach musiał powrócić z pustymi rękami. Nie miał już siły na dalszą wędrówkę, a bardzo stęsknił się za Gajem i martwił się o niego.

Był bardzo smutny, że nie może pomóc przyjacielowi. Od tej pory dzień i noc siedział przy łóżku chorego Gaja i snuł najpiękniejsze opowieści jakie mógł wymyślić. Gaj czuł się coraz gorzej. W gorączce powtarzał, że bardzo chciałby zobaczyć morze.

Zrozpaczony Maj zaczął płakać w kąciku. Czuł, że gdyby tylko mógł oddałby życie za to, żeby zabrać przyjaciela w nieznane piękne strony. Gdy tak siedział skulony, nagle poczuł, że ziemia drży i góry zaczynają się poruszać.

Wszyscy wybiegli przed domy i z niedowierzaniem przyglądali się jak góry się rozstępują i pojawia się między nimi błękitne niebo połączone cienką nitką z błęitnym oceanem. Musieli mrużyć oczy od blasku słońca. Zaskoczony Maj pomógł Gajowi wyjść na zewnątrz. Gdy Gaj poczuł powiew ciepłego wiatru od morza, jego skóra zaróżowiła się i poczuł się zdrowy.

Gdy Maj nie mógł uwierzyć w to, co się stało, nagle usłyszał głos swojego dziadka:
– Myślałeś, że twój koralik jest najcenniejszy, a to tylko szkiełko. Twoje dobre serce jest twoim największym skarbem i może sprawić, że przenosisz góry i czynisz czary.

Od tej pory w krainie Tutam zapanowała radość i szczęście. Wyrosła zielona trawa i na niebie często pojawiała się tęcza. Stworzonka zaczęły rosnąć i stały się podobne do ludzi. Niestety, z czasem przyzwyczaiły się do swojej barwnej krainy i zapominały, że serce i dobro to najcenniejsze, co mają. A szkoda, bo mogliby ich wciąż używać do pięknych czarów...


To bajka Mateusza Dorochowicza z SP nr 47, która znalazła się wśród dziesięciu wyróżnionych prac w tegorocznej edycji. Tekst nosi tytuł: Gaj i Maj w Tutam.

Pomysł i organizacja

Katarzyna Bochenek - była instruktorka jednej z pracowni Ośrodka, kiedyś podczas swoich zajęć poleciła dzieciom napisać bajki. Kiedy je przeczytała, wpadła na pomysł zorganizowania konkursu. I tak się zaczęło. Potem Katarzyna Sipko z Ośrodka, dołączyła do tego drugą część – opowiedzenie przez autorów swojej baśni.

Konkurs jest adresowany do dzieci w wieku od 10 do 12 lat. Pod koniec stycznia jest ogłaszany w szkołach i młodzi twórcy mają miesiąc na napisanie – oczywiście pod okiem nauczycieli polonistów – swoich dzieł. Wtedy to jury spośród wszystkich nadesłanych prac wybiera 10 najpiękniejszych. Właśnie te bajki są opowiadane przed publicznością przez autorów, bądź ich kolegów podczas uroczystej gali konkursu. W tym roku odbyła się ona 3 i 4 kwietnia.

Na widowni zasiedli uczniowie ze szkół podstawowych – klasy „kibicujące” swoim opowiadającym kolegom, nauczyciele, rodzice, jury w skład którego weszły dzieci pod przewodnictwem wrocławskiej pisarki Agnieszki Gil i oczywiście organizatorzy. Tegoroczna Gala rozpoczęła się przedstawieniem teatralnym „Skrzydła” dziecięcego zespołu „ Ene due rabe” z ODT Światowid (reż. Patrycja Czyżewska-Soroko). Zaprezentowali przedstawienie oparte na bajce pt. „Przygoda nad jeziorkiem” Małgosi Mierzejewskiej (SP 47), która podczas zeszłorocznej Piernikowej Chaty została wyróżniona.

Oprócz słuchania dziesięciu bajek dzieci miały możliwość brania udziału w różnych konkursach : między innymi odgadywać bajki przedstawiane przez zespół pantomimiczny ośrodka i delektować się zwycięskimi słodyczami. Między kolejnymi prezentacjami młodych bajkopisarzy cała widownia miała okazję najpierw nauczyć się, a potem wspólnie śpiewać wspomniany na początku hymn konkursu przy akompaniamencie gitary.

Co ciekawe, dziesięciu najlepszych bajarzy miało szansę nie tylko popisać się przed audytorium i odebrać nagrody wraz z dyplomami, ale brało udział w warsztatach literackich. W tym roku poprowadziła je Agnieszka Gil – wrocławianka, autorka opowiadań i powieści dla dzieci i młodzieży. Wybrana dziesiątka uczyła się, między innymi, skąd czerpać inspiracje do pisania. Wszystko to zostało przedstawione wraz z konkretnymi przykładami i praktycznymi ćwiczeniami w formie zabawy. Młodzi bajarze uczyli się również jak budować dialog, wykonywali ćwiczenia z synonimami, a w przerwie zajadali pyszny tort z piernika - jak przystało na „Piernikową Chatę”.

Adepci bajkopisarstwa i gawędziarstwa

W tegorocznym konkursie dzieci mogły pisać na jeden z trzech tematów:

1) Dobro jest najpotężniejszym czarodziejem.
2) Myślcie sobie jak tam chcecie, a ja przecież wam powiadam, krasnoludki są na świecie.
3) Świat jest pożyczony! Musimy zostawić go w takim stanie, w jakim go zastaliśmy.

Największym powodzeniem cieszył się ten o krasnoludkach.

W konkursie wzięło udział 20 szkół, z których nadesłano 106 prac.
W gronie laureatów znaleźli się w pierwszym pisemnym etapie:

1) Julia Szatko; praca „Powrót dobra”; SP 93; nauczyciel Teresa Bogusz
2) Sebastian Kwiatek; praca „ Nigdy nie jest za późno” SP 63; nauczyciel Anna Warecka-Liebner
3) Ana Dedeszko-Wiercińska, praca „Tulipany”, SP 47, nauczyciel: Justyna Sekuła
4) Kamila Knecht, praca „Plan Krasnoludków”, SP 47, nauczyciel: Justyna Sekuła
5) Mateusz Dorochowicz, praca „Gaj i Maj w Tutam”, SP 47, nauczyciel: Renata Długosz
6) Karolina Wanio, praca „Psotny Janek”, Zespół szkół nr 21, nauczyciel: Ewa Ślósarczyk
7) Omar Salloum, praca „Krasnoludki istnieją”, SP 46, nauczyciel: Magdalena Buczel
8) Adrianna Hajdrych, praca „Fredzio i jego magiczna gitarka”, SP 46, nauczyciel: Magdalena Buczel
9) Bartosz Bialik, praca „Przygody Alberta”, SP 91, nauczyciel: Barbara Woźniakowska
10) Maciej Skorupa, praca „Gdzieś tam”, SP 53, nauczyciel: Małgorzata Słowińska

Jako najlepsi bajarze – „gawędziarze” zostali nagrodzeni już podczas Gali, w drugim etapie (w kolejności nagród):

1) Adrianna Hajdrych,
2) Kamila Knecht,
3) Julia Szatko
oraz wyrożnieni: Omar Salloum i Agata Dydak (SP 47) opowiadająca bajkę swojej koleżanki Any Dedeszko-Wiercińskiej.

Kultura żywego słowa

Zorganizowanie takiego „bajkowego” współzawodnictwa jest, jak przyznają same dzieci, świetną zabawą, ale nie tylko. Jest przede wszystkim próbą wypełnienia luki, isniejącej od dobrych kilku lat, w propagowaniu kultury żywego słowa. Mało jest konkursów, które dają możliwość wypowiedzenia się dziecku „na żywo” i nie byłoby w tym, być może, nic szczególnego, gdyby sama szkoła dawała dziś dziecku taką szansę.

Teresa Bogusz – polonistka SP 93, nauczycielka nagrodzonej Julii Szatko stwierdza, że Klęską szkoły jest to, że w większości przypadków dzieciaki otrzymują oceny wyłącznie za prace pisemne. (...) Nie uczymy mówić (...) Ale z drugiej strony nie dziwię się nauczycielom, bo program jest tak przeładowany, że nie ma kiedy odpytać (...). Polonista ma szansę, ale to chyba tylko polonista, we współczesnej szkole. I dlatego dzieci nie potrafią mówić, zresztą w domu też rozmawiają głównie z komputerem i to powoduje, że sztuka mówienia upada (...)

Nie trzeba nikogo z nauczycieli przekonywać, że dzieci rozpoczynające naukę w szkole często są zaniedbane językowo. Nie wolno oczywiście generalizować, ale można podać jakąś „średnią” sytuacji i stwierdzić, że rodzice za mało z dziećmi rozmawiają.

Agnieszka Gil – prowadząca w tym roku warsztaty literackie dla nagrodzonej dziesiątki, mówi, że przygoda z bajką, czy pisaniem rozpoczęła się w jej wypadku, kiedy tato opowiadał jej bajki i przerabiał dla niej w opowiadaniach już istniejące.

Wszystko zaczyna się w domu. Chciałoby się skierować apel do rodziców, aby to dom rodzinny był pierwszą czytelnią, pierwszą świadomą szkołą żywego słowa.

O. Jacek Woroniecki, który przed wojną otrzymał od „Wiadomości Literackich” tytuł Mistrza mowy polskiej, 60 lat temu zachęcał rodziny do wspólnego głośnego czytania. Trzeba trochę poćwiczyć czytanie na głos i dobrać odpowiednie lektury i to chyba wszystko!

Przy rozważaniach na temat języka ojczystego stwierdzał, że ćwiczenie mowy to opanowanie samego myślenia i pokierowanie całym wewnętrznym rozwojem psychicznym młodego umysłu.

Na zakończenie, aby nacieszyć się naszymi talentami i docenić to, co zdołano osiągnąć poprzez ten konkurs, przeczytajmy fragment wyróżnionej pracy Omara Salloum pt: „Krasnoludki istnieją”.

Może znajdzie się jakiś mecenas i zechce wydać te dziecięce bajki?

Dawno, bardzo dawno temu, gdy naszą planetę zamieszkiwały różne stworzenia, żył sobie pewien chłopiec o imieniu Eustachy. Uwielbiał bajki oraz przeróżne opowieści, szczególnie o malutkich stworzonkach, czyli krasnoludkach.

W noc Świętojańską, kiedy ludzie szukali kwiatu paproci, chłopiec zapuścił się w głąb czarnego, mrocznego lasu. Przedzierał się przez najbardziej gęste zarośla, rozdeptywał najwilgotniejsze mchy, nie uląkł się nawet mrocznego skowytu jakiegoś wilka, przebył knieję wzdłuż i wszerz... – Na próżno, myślał. Wtedy zauważył nikłe światełko pomiędzy cherlawymi korzeniami jakiegoś monstrualnego drzewa. Nie bał się, bo przyświecał mu cel: zerwie tę cudowną roślinę, będzie bogaty i nieśmiertelny. Pochylając się nad krzaczkiem, oślepił go mocny blask, padł na ziemię i usnął. Śniło mu się, że jest w domu i mama prosi go, aby poszedł po wodę. Źródełko znajdowało się w samym środku pięknego, wielkiego boru. Młody chłopiec wziął wielkie wiadro i wyruszył w drogę. Mila, dwie, trzy, cztery, pięć... Nareszcie jego zmęczone oczy ujrzały zieloną polanę. Pierwszą rzeczą, którą zrobił było zaspokojenie pragnienia. Nagle rozległo się donośne: AAAAAAAaaaaa!!! Ratuuuuuuuuuuuuun Ble, Tfu!!!Ratuuuuuuuunplum... Plum. Młodzieniec bez zastanowienia (chociaż mama czekała w domu) wskoczył do wody, aby ratować tonącego, kimkolwiek on był. No i wylądował w jeziorku, razem z tym felernym wiadrem wody, które wpadając mu na głowę zasłoniło cały świat
(...).