Maj 2005

Cieszymy się
Arcybiskup wrocławski po wyborze papieża Benedykta XV

Samotność władzy
ks. Piotr Nitecki

Nie jestem sam
papież Benedykt XVI

Benedykt XVI
ks. Andrzej Szafulski

Służyć Kościolowi
Fragmenty wywiadu z kard. Josephem Ratzingerem

Minął rok...
K.S.

Kapłan i jego misja
Z ks. abp. Marianem Gołębiewskim rozmawia ks. Cezary Chwilczyński

Z dziejów komunistycznych represji wobec dolnośląskiego Kościoła
Stanislaw A. Bogaczewicz

Sakrament pokuty
ks. Wiesław Wenz

Uczeń i mistrz
ks. Bogdan Giemza SDS

O nazwach Sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej
ks. Paweł Cembrowicz

Bitwa o Anglię
R.K.

Na szczęście Duch nie słucha mediów
ks. Rafał Kowalski

Ty będziesz kapłanem na wieki
Adam Ryszard Prokop




Strona główna

Archiwum

Jubileusz 50-lecia kapłaństwa ks. Tadeusza Stycznia, ucznia i przyjaciela Jana Pawła II
Uczeń i mistrz
ks. Bogdan Giemza SDS



Dnia 5 kwietnia świętowano w Lublinie 50-lecie kapłaństwa ks. prof. Tadeusza Stycznia, salwatorianina. Podniosłości wydarzeniu nadawała osoba Jubilata i fakt jego związków ze zmarłym kilka dni wcześniej Janem Pawłem II. Ksiądz Styczeń był nie tylko uczniem, następcą na uniwersyteckiej katedrze etyki, ale i przyjacielem Jana Pawła II. Towarzyszył on dyskretnie Papieżowi przez wiele lat, także w ostatnich chwilach choroby i śmierci.

Ks. Tadeusz Styczeń ur. się 21 grudnia 1931 r. w Wołowicach k. Krakowa. Tam uczył się rozumienia człowieka, wrażliwości na piękno literatury i muzyki, przekraczania narodowych uprzedzeń. Jego dzieciństwo przypadło na trudny okres wojny i żywe doświadczenie pobliskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. W moim domu rodzinnym, do którego sięgał zapach dymu krematoriów – wspomina po latach – była ogromna biblioteka zmarłego wujka. Zważywszy, że założycielem zgromadzenia zakonnego salwatorianów jest ks. Niemiec Franciszek Jordan, nie bez znaczenia jest fakt, że salwatoriańska przygoda ks. Stycznia rozpoczęła się w okresie okupacji. W lecie 1944 roku rozpoczął naukę w tajnym gimnazjum prowadzonym przez salwatorianów na krakowskim Zakrzówku. Trzeba było pokonać uprzedzenia związane z doświadczeniem okrucieństwa hitlerowskiej okupacji. Zrozumienia duchowości ks. Jordana uczył się nie z książek, ale z żywego świadectwa spotkanych salwatorianów. Wśród pierwszych poznanych przez młodego Tadeusza salwatorianów byli br. Rufin Magiera, ks. Wawrzyniec Bochenek. Spowiedź u tego niezwykłego salwtorianina – wyznaje po latach – była dla mnie wprowadzeniem w ośrodek tego, co było ośrodkiem życia mego rodzinnego domu. W 1947 r. w Bagnie k. Wrocławia rozpoczął roczny nowicjat w zgromadzeniu salwatorianów, zaś 8 września 1948 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Studia filozoficzno-teologiczne odbył na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dnia 5 kwietnia 1955 r. w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie z rąk ks. biskupa Franciszka Jopa.

Naukowe fascynacje i początki więzi z Wojtyłą
W czasie studiów ks. Styczeń interesował się filozofią przyrody, jednak prawdziwą jego pasją była muzyka. Jego marzeniem były studia z muzykologii. Na przeszkodzie w realizacji marzeń stanął ówczesny prowincjał, który dostrzegał jego uzdolnienia, ale uważał, iż wrażliwość i romantyczność młodego współbrata może być niebezpieczna. Z tego powodu polecił wybrać inny przedmiot. Wybór padł na ks. Karola Wojtyłę, który w 1953 r. ukończył przewód habilitacyjny na Wydziale Teologicznym UJ. Po zlikwidowaniu Wydziału Teologicznego na UJ rozpoczął on w 1954 r. wykłady z historii doktryn etycznych na KUL-u. W jego wykładach w Krakowie uczestniczył jako student kleryk Tadeusz.
Studia filozoficzne na KUL-u rozpoczął ks. Styczeń w 1955 r. Jego naukowa droga związała się odtąd z ks. Wojtyłą. Uczestnicząc w seminarium z etyki prowadzonym przez ks. Wojtyłę, pod jego kierunkiem przygotował pracę magisterską i doktorską (1963 r.). W 1971 r. przedstawił rozprawę habilitacyjną. Ks. Styczeń najpierw został asystentem, a następnie adiunktem przy katedrze ks. Karola Wojtyły. Gdy Wojtyła w 1958 r. otrzymał sakrę biskupią, a w 1964 został mianowany arcybiskupem krakowskim, coraz częściej z racji licznych obowiązków związanych z kierowaniem diecezją, udziałem w życiu Kościoła powszechnego (m.in. w Soborze Watykańskim II) powierzał ks. Styczniowi prowadzenie wykładów i seminarium z etyki.
W liście z dnia 4 listopada 2000 r., skierowanym przez Jana Pawła II do ks. Stycznia z racji jego 70. urodzin, Papież tak ocenia ten okres: Nasza wspólna przygoda z etyką zaczęła się jeszcze przed Lublinem. W Lublinie jednak, na Wydziale Filozoficznym Katolickiego Uniwersytetu, miała ona fazę decydującą. Tam spotykaliśmy się zarówno na wykładach, jak i na seminariach, które prowadziłem jako wykładowca dojeżdżający z Krakowa. Tam również dane mi było poznać Cię bliżej jako studenta głęboko zainteresowanego problematyką etyczną. Wszystkie kolejne stopnie naukowe: magisterium, doktorat, a z kolei habilitacja, następowały po sobie w dość szybkim tempie, tak że mogłem być spokojny o przyszłość Katedry Etyki na KUL-u. Formalnie wciąż byłem z nią związany aż do roku 1978, ale praktycznie wszystko już opierało się na Tobie.

Łzy ucznia
Wybór ks. kard. Wojtyły na papieża w dniu 16 października 1978 r. był dla jednych źródłem entuzjazmu i radości, dla innych zaskoczeniem, powodem niepokoju. Wiele z tych wspomnień zostało przypomnianych z racji śmierci i żałoby Jana Pawła II.
A jak ten wybór przyjął ks. Styczeń? Oddajmy mu głos: Lublin, poniedziałek, 16 października 1978 roku, godzina 19.15. Dzwoni telefon. Słyszę głos niezapomnianego księdza profesora Stanisława Kamińskiego, dziekana Wydziału Filozofii KUL. Wypowiedział tylko te trzy słowa: "Karol Wojtyła Papieżem". Zapadła cisza. Po chwili odłożyliśmy słuchawki. Oczyma wyobraźni zobaczyłem natychmiast utrudzoną twarz papieża Pawła VI, symbolu i męczennika wielkiej sprawy człowieka.
Z perspektywy czasu ks. Styczeń wskazuje na opatrznościowy związek między wyborem kard. Wojtyły a rekolekcjami, które wygłosił on dla papieża Pawła VI i pracowników kurii watykańskiej. W tej samej chwili przypomniałem sobie, jak kard. Wojtyła, głosząc rekolekcje wielkopostne w Watykanie w roku 1976, zwrócił uwagę Pawła VI na całkowite osamotnienie Chrystusa w Getsemani. Mówił, iż Kościół winien podjąć trud odzyskania danej ludziom w Getsemani – a utraconej – owej niezwykłej szansy pocieszenia Boga-Człowieka. Kard. Wojtyła podkreślał w swoim rozważaniu, że modlitwa w Getsemani wciąż trwa. Nawiązując do tej myśli ks. Styczeń tak kontynuuje swoje refleksje: Słowa te [...] zapadły we mnie głęboko. Gdy więc 16 października 1978 roku ks. Kamiński powiedział: "Karol Wojtyła Papieżem", pomyślałem: Bóg najpoważniej potraktował wezwanie Kardynała z Krakowa. Wysłuchał go. Z tą tylko różnicą, że Duch Święty zamienił – podczas konklawe – adresata prośby Kardynała: z Pawła VI na Jana Pawła II [...]. A mnie ogarnął lęk. Rozpłakałem się – nie wstydzę się tych łez – na myśl o tym, że oblicze Jana Pawła II z czasem może się stać obliczem Pawła VI.

Między katedrą etyki a katedrą św. Piotra
Wybór kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową nie przerwał zadzierzgniętych więzi naukowych i osobistych. Wprost przeciwnie, pogłębił je. Z inicjatywy ks. prof. Stycznia, uchwałą Senatu Akademickiego KUL został powołany do istnienia w 1982 r. Instytut Jana Pawła II KUL jako międzywydziałowy ośrodek tejże uczelni, w celu prowadzenia studiów nad myślą i dziełem papieża Jana Pawła II oraz budowania wspólnoty osób w duchu głoszonej przez Niego nauki Chrystusa. W 1988 r. ukazał się pierwszy numer wydawanego przez Instytut kwartalnika "Ethos".
Ks. Styczeń nie tylko kontynuował i rozwijał myśl swojego Mistrza, ale w bardzo dyskretny sposób towarzyszył mu w posłudze Kościołowi powszechnemu. Ta wzajemna więź przyjaźni rozwijała się na różnych płaszczyznach: w dysputach naukowych, zatroskaniu o Kościół, wspólnych chwilach wypoczynku i świętowania. W cytowanym już liście urodzinowym Ojciec Święty tak napisał: Jestem Ci serdecznie wdzięczny za wszystkie lata naszej współpracy [...], a nade wszystko za serdeczną przyjaźń, którą mi okazywałeś i okazujesz niezmiennie do dnia dzisiejszego. Jesteś, Tadeuszu, znakomitym etykiem, ale nie tylko to – jesteś świetnym narciarzem i turystą. Z wdzięcznością wspominam wszystkie nasze wyprawy – letnie, jesienne, zimowe – naprzód jeszcze w górach polskich, a potem także na północy Italii; były one okazją do różnych przemyśleń i twórczych dyskusji.

Świadek wierny
Ks. Styczeń był przy papieskim łożu śmierci. Jak zawsze dyskretny, nie chciał obnosić się faktem obdarowania przyjaźnią przez Ojca Świętego i zbijać na tym poklasku i uznania mediów. Mimo natarczywości, niekiedy wręcz nachalności dziennikarzy, odmawia wszelkich wywiadów dotyczących jego więzi z Janem Pawłem II i towarzyszenia mu w cierpieniu i śmierci. Ktoś, komu umiera ojciec i on jest przy tym, nie mówi o tym do telewizji – powiedział na zakończenie Mszy św. jubileuszowej w Lublinie. To była jedyna publiczna wypowiedź ks. Stycznia na ten temat. Było to wzruszające świadectwo wiernego ucznia i przyjaciela, a nie jakieś spekulacje.
Oddajmy mu głos: W momencie, kiedy Ojciec Święty skonał, dostrzegłem niezwykły kontrast. Jeszcze niedawno ten niezwykły ból na jego twarzy. To skrępowanie przyrządami, które miały pomóc przedłużyć mu życie. On, który widzi swoją wierność Ojcu przez to, że służy, ale służąc ma prawo, żeby mu nie skracać drogi cierpienia do Ojca. Byłem świadkiem, jak podnosił ręce skowane. Czy nie prosił Ojca: bo jeśli to jest rzeczywiście dość, to chyba niech moi opiekunowie rozumieją i to, że ja mam prawo oddać życie, a nie zatrzymywać życie, że Ty jesteś tym, który rozstrzyga.. [...]. Ukochane siostry i bracia, ta twarz cierpiącego, jak gdyby z impulsu Tego, który konając, skonał, ta twarz pojawiła się nieoczekiwanie jako twarz kogoś uśmiechniętego, skłoniona w stronę poduszki, która wyglądała – ja wiem? – jak baranek czy owieczka, i uśmiechnięty w tamtą stronę tak stygnął [...]. Chcę się z wami podzielić tym, że nam nie wolno nie radować się z tego, że odszedł taki ojciec, ale równocześnie, że wolno też, trzeba zapłakać, że go już nie ma. Dopiero wtedy jest pełnia i umiejmy walczyć w sobie o tę równowagę. Żeby to było jakimś przyczynkiem, kim Bóg Ojciec jest w stosunku do nas, skoro nam swojego Syna dał, by nikogo nie gwałcąc, skłonił człowieka, by sam wybrał tego, który jest jego ojcem. Oczekuję, żebyśmy z tym szli do naszych domów, i roznosili radość okupując ją świadomością cierpienia i braku, i pustki, że jego nie ma, że jest tam.

Obyśmy podjęli te oczekiwania.