Maj 2005

Cieszymy się
Arcybiskup wrocławski po wyborze papieża Benedykta XV

Samotność władzy
ks. Piotr Nitecki

Nie jestem sam
papież Benedykt XVI

Benedykt XVI
ks. Andrzej Szafulski

Służyć Kościolowi
Fragmenty wywiadu z kard. Josephem Ratzingerem

Minął rok...
K.S.

Kapłan i jego misja
Z ks. abp. Marianem Gołębiewskim rozmawia ks. Cezary Chwilczyński

Z dziejów komunistycznych represji wobec dolnośląskiego Kościoła
Stanislaw A. Bogaczewicz

Sakrament pokuty
ks. Wiesław Wenz

Uczeń i mistrz
ks. Bogdan Giemza SDS

O nazwach Sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej
ks. Paweł Cembrowicz

Bitwa o Anglię
R.K.

Na szczęście Duch nie słucha mediów
ks. Rafał Kowalski

Ty będziesz kapłanem na wieki
Adam Ryszard Prokop




Strona główna

Archiwum

Kapłan i jego misja
Z ks. abp. Marianem Gołębiewskim rozmawia ks. Cezary Chwilczyński



W jakiej atmosferze domu rodzinnego wzrastało kapłaństwo Księdza Arcybiskupa?
Moja rodzina, jak pewnie wiele rodzin z tamtych czasów, była rodziną na wskroś chrześcijańską, dlatego też obecne w niej były: modlitwa, tradycja chrześcijańska, niedzielna Msza święta i inne nabożeństwa. To właściwie były sprawy bezdyskusyjne. Była to atmosfera, która wpływała na ukształtowanie mojego charakteru i rozwój mojej wiary, chyba można powiedzieć, że to są również korzenie mojego kapłaństwa, które rodziło się dość wcześnie w marzeniach, myślach i pragnieniach.

Czy powołanie było mocne, zdecydowane, czy też przeżywał Ksiądz Arcybiskup wahania?
Zasadniczo było dość mocne. Może nieraz jakieś młodzieńcze wahania były w tym sensie, czy nie dokonać innego wyboru, nie opowiedzieć się za czymś innym, ale w zasadzie powołanie było dość mocne. I muszę powiedzieć, że dzięki Bogu do tego czasu nigdy nie zwątpiłem w swoje kapłaństwo. Nigdy nie przyszła mi myśl, żeby rozstać się z kapłaństwem, chociaż były pewne wzloty, były również momenty trudniejsze, kiedy trzeba było bardziej świadomie akceptować kapłaństwo, ale żebym zwątpił i zastanawiał się, czy czasem nie dokonać innego wyboru, już po fakcie – tego nigdy nie przeżywałem.

Pełnią kapłaństwa jest biskupstwo. W jakich okolicznościach, w jakiej atmosferze przyjął Ksiądz Arcybiskup decyzję Ojca Świętego o powołaniu do kolegium biskupiego?
Muszę przyznać, że przeżywałem to dość emocjonalnie. To było chyba 9 lipca 1996 roku, wyraziłem wówczas konsens na to, aby przyjąć posługę w diecezji koszalińsko kołobrzeskiej. Nominacja została ogłoszona 20 lipca. Pamiętam, że byłem bardzo emocjonalnie nastawiony, do tego stopnia, że kiedy wypowiadałem słowa przysięgi i słowa modlitwy w kaplicy w nuncjaturze, to głos mi gdzieś uciekał, a więc było to ogromne przeżycie. Zdawałem sobie sprawę z odpowiedzialności, która mnie czeka. Jeszcze raz trzeba było przeżyć coś podobnego, kiedy wyrażałem konsens na to, aby objąć posługę w archidiecezji wrocławskiej, ale może po doświadczeniu poprzednim, dzięki okresowi, który pozwolił mi zdobyć pewne doświadczenia w poprzedniej diecezji, było już trochę spokojniej. Zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie znów nowe wyzwanie, nowi ludzie, nowe twarze i nowe problemy, nowe środowisko, ale już tak bardzo emocjonalnie, jak za pierwszym razem, kiedy obejmowałem posługę w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, tego nie przeżywałem.

Jaki, zdaniem Księdza Arcybiskupa, powinien dziś być kapłan? Czy to ma być mówca, społecznik, mąż modlitwy, naukowiec, budowniczy, na co szczególnie trzeba dziś zwrócić uwagę w formacji młodego kapłana?
Recepty w ciągu wieków były różne. Gdy popatrzymy na historię Kościoła i na wybitnych kapłanów – byli bardzo różni, bo talenty rozkładane są różnie. Może być kapłan wspaniałym mówcą, może mieć talent budowniczego, może być charyzmatykiem, może też być społecznikiem, dobrym administratorem, ale wydaje się jednak, że najważniejsze jest sprawowanie przez niego ofiary w imieniu Chrystusa, udzielanie sakramentów w osobie Chrystusa, jak mówią dokumenty II Soboru Watykańskiego. I bycie człowiekiem modlitwy, pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, tym, który niesie człowiekowi XXI wieku nadzieję. Są to chyba najistotniejsze rysy, wszystkie są w jakimś sensie pochodne, one pomagają, nieraz może ułatwiają posługę, ale nie możemy zapomnieć o tym najbardziej istotnym wymiarze ściśle religijnym i ofiarniczym życia kapłańskiego. W tym kontekście można zrozumieć wartość celibatu i wartość wyrzeczeń kapłańskich i życia samotnego oraz wszelkie inne elementy, które na życie kapłańskie się składają i je determinują.

W Europie Zachodniej, również w Polsce, wiele ludzi mówi o pewnym kryzysie duchowości, kryzysie religijności i jednocześnie wiele ludzi przeżywa jakąś pustkę egzystencjalną. Co, zdaniem Księdza Arcybiskupa, jest największym oczekiwaniem tych ludzi wobec Kościoła i wobec kapłanów?
Ciekawa rzecz, gdy się rozmawia z młodymi ludźmi, takimi, którzy są chłonni na nowe idee, nowe pomysły lansowane przez różne ośrodki w krajach europejskich czy nawet w skali światowej, to jednak chcieliby kapłana, który głosi Ewangelię i prowadzi ich do Boga, jasno interpretuje Ewangelię świętą, przekłada ją na język współczesnego człowieka, natomiast mniej im imponuje kapłan gwiazdor, znawca literatury czy wybitny sportowiec, także ten, który każe im, żeby wołali do niego po imieniu. Imponuje im tylko kapłan, który wie, czego chce i jaka jest jego misja. I to jest najbardziej dla nich przekonujące, przede wszystkim osobiste świadectwo, a nie autorytet urzędu, bo on w tej chwili się zdewaluował, ale świadectwo życia osobistego, siła przekonania, siła wiary kapłana. To chyba najbardziej przemawia do społeczeństwa.

Ksiądz Arcybiskup odpowiedzialny był za formację kapłanów we Włocławku, potem kierował diecezją koszalińsko-kołobrzeską, dziś posługuje w archidiecezji wrocławskiej. Czy Ksiądz Arcybiskup widzi różnicę w tej posłudze kapłana, w tych różnych regionach Polski?
Różnice są. Zasadnicze trendy duszpasterskie w naszym kraju są mniej więcej te same, ale podyktowane są choćby zróżnicowaniem pokoleniowym. Starsze duchowieństwo, które ja jeszcze pamiętam, względnie znałem je jeszcze jako kleryk, miało zupełnie inny styl. Wymagania były inne. Środowiska wiejskie, podmiejskie nie były jeszcze zdechrystianizowane, były całkowicie katolickie, wobec tego tych wymagań i wyzwań duszpasterskich nie było tak wiele. One były bardziej tradycyjne. Natomiast młode pokolenie przygotowujące się do stanu kapłańskiego czy młode pokolenia kapłanów wyrastały już w zupełnie innej rzeczywistości. Starsi kapłani pamiętali jeszcze czasy przedwojenne. Potem przyszły doświadczenia systemu komunistycznego i ateistycznego, który był wcielany w sposób brutalny w Polsce. To zdeterminowało ich mentalność, bardzo spolaryzowało poglądy. Właściwie w dziedzinie społecznej umieli mówić tylko na temat relacji państwo – Kościół. W tej chwili już ta relacja nie jest tak istotna, bo mamy wiele innych płaszczyzn życia społecznego, które potrzebują ewangelizacji, które trzeba przenikać wartościami chrześcijańskimi przy pluralizmie politycznym, wielopartyjnym systemie itp. Widzimy więc, że postawa kapłana musi być zupełnie inna, a przede wszystkim otwarta. Żeby do wszystkich ludzi iść, żeby głosić im Chrystusa niezależnie od przynależności partyjnej, od poglądów itp. Jest to bardzo trudne, bo wtedy presja systemu społecznego nam ułatwiała rozwiązywanie pewnych problemów. Teraz jest to sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Kapłan musi więcej od siebie wymagać, być bardziej czujny i bardziej się orientować jeśli chodzi o życie społeczne, polityczne, o stosunki do mediów, do prasy, bo prasa jest bardziej zróżnicowana, bardziej wyrafinowana, trzeba mieć więcej rozeznania, więcej przenikliwości.

Księże Arcybiskupie, czy współczesna popkultura, ta rzeczywistość, którą obserwujemy w Polsce, ale również i na Zachodzie nie kradnie nam sacrum, co widać zwłaszcza przy okazji świąt religijnych zamieniając je na rzecz jakiegoś szału zakupów?
Tak, jest to jakiś trend ogólnoświatowy. Obserwowałem to w Stanach Zjednoczonych, we Francji, w Niemczech i przedostaje się to również do nas, bo jesteśmy już teraz krajem otwartym, to nie ulega wątpliwości. Trudno to zatrzymać, ale trzeba jednak jakiejś refleksji i pogłębienia. Są już takie miejsca, gdzie ludzie potrafią zostawić swój dobytek, swój dom dobrze urządzony, wszystkie swoje urządzenia najbardziej nowoczesne, jeśli chodzi o elektronikę, żeby zaszyć się w jakimś cichym miejscu i na przykład przeżyć rekolekcje ignacjańskie. Są również i takie trendy. Być może, są to pierwsze jaskółki, ale one zwiastują jakąś wiosnę, jakieś odrodzenie życia duchowego w Kościele. I ja to witam z wielką radością. Ale na ogół trendy są inne i ten głos Kościoła, głos kapłana jest bardzo zagłuszany, zwłaszcza u młodego człowieka, który jest bardzo wrażliwy na to, co go otacza, żeby w szumie informacji, w tym bombardowaniu młodego umysłu przedostał się głos bardziej rozsądny, który będzie wyznaczał inny, głębszy wymiar człowieczeństwa i ukazywał cel życia człowieka. Nie jest łatwo się temu przedrzeć, ale liczymy nie tylko na nasze siły, na naszą pomysłowość, lecz również na pomoc Bożą. W tym jest nasza nadzieja.

Obszerne fragmenty wywiadu przeprowadzonego w Radiu "Rodzina" w Wielki Czwartek, 24 marca 2005 roku.