Kwiecień–maj 2006

Biskupi polscy w pierwszą rocznicę śmierci Jana Pawła II

Pokolenie Jana Pawła II

Kościół na progu Trzeciego Tysiąclecia
kard. Stanisław Nagy

W kryzysie autorytetów?
ks. Krzysztof Pawlina

Język Jana Pawła II w moim życiu
Jan Miodek

O właściwe używanie wolności
ks. Jan Krokos

Od "nie lękajcie się" do "nie lękajcie się być świętymi"
ks. Piotr Nitecki

Nauczanie papieskie – wyzwania i szanse, możliwości i zadania
ks. Jan Krucina

Stawać się kapłanem Trzeciego Tysiąclecia
ks. Leszek Slipek

Papież widziany z bliska
Gabriel Turowski

Jan Paweł II i archidiecezja wrocławska
B.S.




Strona główna

Archiwum

Nauczanie papieskie
– wyzwania i szanse, możliwości i zadania
ks. Jan Krucina



Odkąd znałem lub znam kard. Wojtyłę – rok 1960 – pamiętam jak mawiał, iż młodzież nie jest odwrócona plecami do Kościoła. Stoi z boku. Jest do wzięcia. Trzeba wyciągnąć rękę i przygarnąć.

Młodzież nie stoi w próżni. Stąd potrzeba charakterystyki okoliczności, warunków. W nich jak w "znakach czasu" trzeba rozpoznać wyzwanie i poddać je ocenie, odnieść je do najwyższych celów stawianych przez papieża. I wreszcie w postępowaniu trzecim, ostatnim, zastanowić się, jakie otwiera się przed nami zadanie. Zadanie, ażeby być silniejszym od warunków. Wyziera stąd trójczłonowy kształt proponowanych rozważań.
O panującym niekiedy sposobie urządzania życia, szczególnie na zachodzie Europy, jego interpretatorzy mówią bądź jako o dekompozycji czy nawet dekadencji cywilizacji, i to na skutek wyczerpania się jej zasobów kulturowych, bądź też zgoła przeciwnie – uważają owe trudności za wyzwanie, które sprowokuje raczej pobudzenie energii duchowych w kierunku jej odnowy. Tak rozumował Jan Paweł II. W tej też sytuacji Jan Paweł II raz po raz podejmuje krytykę zjawisk dekadenckich, co nazywa na ogół "kulturą śmierci", projektując w zamian "cywilizację miłości", którą proponuje ludziom młodym.
Kryzys zachodniej kultury rozpatruje historyk cywilizacji Arnold Toynbee we wzajemnym odniesieniu Kościoła i świata, ogląda go przez pryzmat swoistej, obopólnej korespondencji. Świat jest tym, który najpierw wzywa i prowokuje, a mówiąc ściślej – sytuacja, położenie świata, szczególnie to, co nazywamy schyłkiem czasów nowożytnych, stawia dzisiaj zapytania i prowokuje. Tendencje religijne lub parareligijne, jakie odzywają się w różnych ruchach i sektach, są wkomponowane w tę cywilizację. Można je wraz z Toynbee'm uważać za wezwanie i wyzwanie – challange, Herausforderung. Świat wraz ze swymi osiągnięciami, jak i całym stylem życia i permisywizmu, domaga się już poprzez swój prowokacyjny, poprzez swój wyzywający charakter określonej odpowiedzi. Kościół, a właściwie Jan Paweł II, tej odpowiedzi udzielił.

I. Czego spodziewają się młodzi – Uczuciowe usposobienie młodzieży

Pytania o szczęście spotykają się u młodych ludzi niemal zawsze z tymi samymi odpowiedziami. Szczęście łączy się zazwyczaj z ukształtowaniem i usensownieniem własnego życia. Przeważają następujące wyobrażenia: udane partnerstwo, wzajemny dar z siebie w miłości, przekazanie życia, sympatyczny krąg przyjaciół, zdrowie, pociągająca praca i zawód, sukces, uznanie i prestiż, dobrobyt oraz życie w wolności i pokoju.
Nasuwa się od razu dochodzenie, na ile podobnym marzeniom i dążeniom odpowiadają fakty, rzeczywistość. Bliższe zainteresowanie, utrwalone niekiedy i w aluzjach, opisywanych badaniach ukazują, że oczekiwania szczęścia z jednej strony, a rzeczywistość, także społeczna, z drugiej, rozstają się niekiedy diametralnie. Wyobrażeniom o dobranym partnerstwie sprzeciwia się wysoka liczba rozwodów, do nadziei połączonej z dziećmi nie przystaje statystyka aborcji i słabnący przyrost naturalny, życzeniu satysfakcjonującego zawodu i pracy nie odpowiada rutyna jej technicyzacji i racjonalizacji, bezrobocie. Młodzi ludzie, którzy wyrastają w klimacie materialnego dobrobytu, cierpią pod przymusem akordu, wysiłku, wyścigu i stresu. Dochodzi do tego strach przed nieodpowiednim miejscem czy stanowiskiem pracy. Również ucieczka do czasu wolnego, czasu bez pracy nie przynosi szczęścia lub zadowolenia. Środki przekazu, przemysł weekendowo-turystyczny starają się zbijać dochody na wolnym czasie. Widać stąd, że szczęście w tych oczekiwaniach staje się kruche, marzenia i kolorowe plany umykają z życia.
Rozczarowania pozbawiają młodych ludzi sensu, zaś odnajdywanie sensu przy pomocy religijnych odniesień, rekursu do Boga, bywa również utrudnione. Aby obudzić sens, budzić motywy nadziei – to wielki zabieg Jana Pawła II.
W Polsce nie pytano ostatnio ludzi o szczęście, ale wyniki sondażu wykazały, że nikt z badanych nie określił obecnych nastrojów wśród ludzi jako bardzo dobrych, tylko 7% określiło je raczej jako dobre, 52% jako raczej złe i 39% jako złe i bardzo złe. Oznacza to lęk przed przyszłością i niedostrzeganie perspektywy rozwoju, być może, i szczęścia czy pomyślności.
W takich okolicznościach łatwiej otwierają się manowce poszukiwania szczęścia na drodze religijnej egzotyki, a nawet jakichś rodzajów samozbawienia.
Spośród licznych diagnoz, jakie są stawiane naszej rodzimej sytuacji, warto skorzystać z dwóch znanych ocen – jedna dotyczy postawy, drugą obchodzi struktura.
1) Przygnębiające zachwianie równowagi psychicznej, duchowej lub też poczucie bezsensu działania objawia się wśród ludzi wówczas, kiedy mnóstwo energii nagromadzonej dla osiągnięcia takich lub innych celów nie zostaje rozładowane zadowoleniem osiągniętego sukcesu, natomiast jest raczej trwonione w sposób nieprzemyślany, nawet irracjonalny. Polska frustracja, nacechowana z jednej strony apatią, z drugiej niecierpliwością i agresywnością, skojarzona z przywarami narodowymi, które, jak mówi Kazimierz Tymieniecki, są wynikiem historii Polski, wymaga dużej odporności duchowej, więcej – wymaga ukierunkowania na właściwe, najbardziej realne cele. Musicie być mocni, wymagać od siebie, nawet ..., gdyby inni nie wymagali.
Nie jest tajemnicą, że transformacja gospodarcza koncentruje się zazwyczaj na zadaniach przedostatecznych, pragmatycznych i ekonomicznych, natomiast mało zajmuje się perspektywą najwyższą, ostateczną, zwłaszcza omija sprawy ludzkiej wewnętrzności, duchowej intymności. Stąd tak wielka waga mobilizującej perspektywy ewangelicznej, jaką zakreśla Jan Paweł II – perspektywy połączonej z potrzebą prób i wysiłków, jej konkretnych aplikacji w dostępnym każdemu zasięgu na miarę serca, na miarę sumienia, na miarę ducha. Tylko ów ewangeliczny rozmach może sprawić, że frustracja i przygnębienie mogą przekształcać się w ufność i nadzieję. Nigdy nie wolno zdezerterować.
2) W parze z zachwianiem równowagi psychicznej idzie rozkład więzi społecznych, rozpad środowisk bezpośrednich, zanikanie sił, które utrzymują kontakty między ludźmi w normie, we wzajemnym zaufaniu. Nie chodzi tu tylko o więzi sformalizowane, chociaż ich funkcjonowanie doczekało dzisiaj szczególnego natchnienia. Wymaga ewangelicznej odnowy i rozmachu. Ale tu chodzi o stowarzyszenia, do których należą nie tylko spontanicznie się tworzące koła przyjaciół, kręgi rodzinne, grupy, ale przede wszystkim ruchy. Samo pokolenie Jana Pawła II staje się ruchem.
Zwróćmy uwagę na dobrodziejstwa małej grupy, małej grupy w Kościele wraz z atmosferą swojszczyzny, w której człowiek nie tylko odczuwa bliskość ludzi mu życzliwych, ale w atmosferze wzajemności odważniej dochodzi do potwierdzenia siebie, po rozbiciu psychicznym lub stresie odzyskuje swoją tożsamość, krzepnie na nowo w poczuciu wewnętrznego bezpieczeństwa. Nie mają to być kryjówki i meliny, mogące przemawiać za dystansem społecznym, co świadczyłoby o wycofywaniu się i kurczeniu człowieka przed machiną makrostruktury społecznej. Mają to być dogodne odskocznie, z których człowiek śmielej wychodzi w coraz szersze przestrzenie społeczności wielkiej, mają to być prawdziwe oazy, które skutecznie uczą człowieczeństwa heroicznego, natchnionego poświęceniem ewangelicznym.

II. Wołanie szczytów – Bądźcie doskonali

1. Projekt duchowej rekonstrukcji – laboratorium wiary
Wydaje się, że Ojciec Święty zaproponował nam w spotkaniach projekt duchowej odnowy – plan odrodzenia naszego młodego chrześcijaństwa. Okazał przy tym niezmierne zaufanie. Bowiem projekt owej duchowej rekonstrukcji zawieszał wysoko – najwyżej jak było można. Wydźwignął nasz duchowy wzrok na wyżyny Ewangelii, na Górę Ośmiu Błogosławieństw, jak i na paralelny kwestionariusz Sądu Ostatecznego – wypełniający wyobraźnię Boskiego Miłosierdzia. Dlatego postawił przed nami obraz doskonalącego się młodego chrześcijanina. Ukazał jak każdy zaproszony jest do doskonałości, do świętości, podobnie jak bohaterscy ludzie wyniesieni na ołtarze. Człowiek, jedyne stworzenie, które Stwórca powołał do życia dla niego samego! Toteż ów ludzki stwór o jedynym pięknie, stwór o nieprzemijającej godności, potwierdzony przez chwalebną rezurekcję Odkupiciela człowieka, uszlachetniany przez świętość ciągle nadchodzącego Ducha ma na żywo zawładnąć naszą wyobraźnią. Taki człowiek, który jest zrodzony z Boga, będącego miłością i do miłości przez Boga wezwany, zaproszony. Bóg bogaty w miłosierdzie wzywa. Takie zaproszenie dokonuje się w wystroju bogactwa Ośmiu Błogosławieństw. One zaś są połączone z obietnicą nieba, z oglądaniem samego Boga. O zmierzchu życia będziemy sądzeni wedle Miłości.
I tak Ojciec Święty przykuł do siebie setki tysięcy, ba nawet miliony polskich ludzi, młodzież całego świata, w zasięg owych złotych słów obwieszczających Błogosławieństwa, budzących wyobraźnię miłosierdzia, zapłatę Miłości miłosiernej: Komu w nich zostaje powierzona obietnica szczęścia, spełnienia? Kim są owi wyróżnieni? Błogosławieni ubodzy duchem, ci pogrążeni w smutku, ludzie cisi, tacy co łakną sprawiedliwości, okazujący miłosierdzie, pielęgnujący czystość serca, ludzie wprowadzający wśród bliźnich pokój, wreszcie ci, którzy wytrzymują niemało – bo są prześladowani dla sprawiedliwości (Mt 5,3-10).

2. Dlaczego tak wysoka poprzeczka?
Pojmował młodość jako wzrastanie!
Zwieńczeniem owych zaszczytnych zaproszeń i wezwań nie przestaje być wzór niedościgły samego Boga: bądźcie wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 48). Chrystusowe słowa osiągają apogeum. Papież jednak uczy: Któż może o sobie powiedzieć, że jest tak doskonały, tak absolutny w doskonałości jak nieskończony Bóg? Któż z ludzkich stworzeń sięgnął Absolutu? Widzimy, że chodzi o najszerszą perspektywę, o zgoła nowe spojrzenie. Papież zaproponował nowy sposób myślenia, który przewartościowuje przeważające u nas rozumowanie technicystyczne, pragmatyczno-technokratyczne, przewraca je do góry nogami. Jest to owa jedyna rewolucja w hierarchii wartości, dająca pierwszeństwo osobie ludzkiej przed najkosztowniejszymi urządzeniami – rewolucja pierwszeństwa ducha przed materią, miłości przed sprawiedliwością. Owa rewolucja w hierarchii wartości, dająca pierwszeństwo osobie przed najkosztowniejszymi urządzeniami, człowiekowi przed rzeczami, pierwszeństwo etyce, a więc wielkości dobra duchowego i moralnego przed techniką, a więc przed wszelką zindustrializowaną i zrutynizowaną wykonalnością – rewolucja głosząca pierwszeństwo ducha przed materią i miłością musi w konsekwencji prowadzić do odnowy całego usposobienia, odmiany nastawienia, do przeistoczenia podstawowej orientacji egzystencjalnej człowieka. Oto fundamenty cywilizacji miłości – nowej ewangelizacji zaszczepionej i krzewionej wśród młodzieży przez Jana Pawła II.
Co to jest? Jest to równocześnie odejście od utylitarystycznie skalkulowanej kazuistyki. Oznacza przesunięcie akcentów z przykazań ograniczających w kierunku przykazań docelowych. Zakresowe przykazania negatywne w Kazaniu na Górze, ponowione zakazy Starego Przymierza nie tracą swej mocy. Ale droga tych przykazań prowadzi niejako tylko na styk, jest wstępem będącym zapowiedzią właściwych wartości, umbra futurorum bonorum, jest tylko wychowawcą ku Chrystusowi. Natomiast pozytywny, rewolucyjny wprost zwrot myślenia, wartościowania i dążenia, jakiego domaga się Kazanie na Górze, jest odpowiedzią na otwierającą się pełnię czasu nowotestamentowego, rozbrzask przeistaczających możliwości młodego chrześcijaństwa, jego ciągłej otwartości na Boga.
Dlatego miłość nieprzyjaciół oraz uchylanie się od gwałtu i terroru w każdej jego postaci nie jest i nie może być tylko radą. Nie ma bowiem takiego chrześcijaństwa, o które można by walczyć siłą, przymusem. Chodzi bowiem nie tylko o przypominanie, ale o wytyczanie jedynego, górującego nad wszystkimi innymi zadaniami, celu, który orientuje w sposób zasadniczy, który wszystkim drogom na przełaj ustanawia jeden główny kierunek – nie zakreśla granicy górnej, tylko dolną. Cel ten nie zawsze, a raczej rzadko leży w zasięgu ręki. Natomiast dążenie do niego jest zawsze możliwe. O rzetelności owego dążenia decyduje stopień podejmowanej przez człowieka odnowy wewnętrznej, solidność ochoty i chęci całkowitego odrodzenia siebie, które rozpoczynane na serio nigdy nie jest gotowe. Nie jest odnową jednorazową, ale jest ciągłym odnawianiem się. W takim sensie można wraz z Janem Pawłem II mówić o duchu jako o wieczystym rewolucjoniście. I tylko w tym znaczeniu życie chrześcijańskie jest ciągłym nawróceniem, a właściwie nawracaniem się, ciągle ponawianym zabieganiem o wzrost i uwewnętrznienie, o siłę i przewagę ducha.
Już tu rysuje się odpowiedź, dlaczego sukcesu dobra nie można zautomatyzować. Wszelka rutyna stoi w poprzek duchowym wartościom osobowego dobra i wszystek sprzęt techniczny jest wobec mocy duchowej mimo wszystko materiałem wtórnym. Kiedy brakuje wewnętrzności, najlepsze nawet struktury i instytucje mogą zawodzić, mogą nawet ulegać zwyrodnieniu – chyba że na drodze okrężnej otworzy im się jakąś pośrednią możliwość wspierania i umacniania postaw dobrych.

III. Możliwości, szanse, wyzwania

Co warte szczególnego zastanowienia, że Papież nie poprzestawał tylko na środkach nadprzyrodzonych. Z równą siłą zależy mu na codziennym otoczeniu. Zbieramy jego słowa: "Jeżeli dziś mówimy o świętości, o jej pragnieniu i zdobywaniu, to trzeba pytać, w jaki sposób tworzyć właśnie te środowiska, które sprzyjałyby dążeniu do niej. Co zrobić, aby dom rodzinny, szkoła, zakład pracy, biuro, wioski i miasta, stawały się mieszkaniem ludzi świętych - sprawiając duchowy wzrost każdego człowieka? Młodego człowieka?".
Ciekawe, że wszystkie te środowiska, te tzw. instytucje gorące, bezpośrednie Ojciec Święty rozpisał na wielkie przemówienia – na grupy młodzieżowe, rodziny, na nauczycieli i szkoły, na przemysł i rolnictwo, na wszelkiego rodzaju stowarzyszenia. Uprzywilejował więc miejsca, które są wylęgarniami uczciwego człowieczeństwa. Wskazując je, obracał je w gawędę, dostępną gawędę, dialog. W nich ludzie mają nabierać cnót i wartości moralnych, owych wartości podstawowych, przez niektórych zwanych wartościami chrześcijańskimi, którymi należy stale wypełniać przestrzeń życia społecznego. Zagęszczać owo "wakum", które rozdarło się po upadku komunizmu, ażeby również wspólnota ojczysta mogła żyć praworządnie.

Obraz człowieka u podstaw jego rozwoju
Jeśli myślimy o młodym człowieku, o jego ideale, o tym, co on ma w sobie dane i co ma zadane – słowem, kiedy myślimy o sposobach urzeczywistnienia się młodego człowieka, ucznia, wychowanka, myślimy właściwie o jego rozwoju. Pomoc w tym rozwoju, towarzyszenie wychowankowi w jego rozwoju duchowością, wiedzą i doświadczeniem – oto wychowanie. Wyzwalanie drzemiącego w młodym człowieku potencjału, jego zarodków.
Na czym ma polegać owa pomoc będąca wychowaniem? Odbywa się właściwie w obrębie znanego trójkąta – w rozpięciu między wartościami, między sposobami ich budzenia, co dokonuje się w instytucjach, wreszcie między przyswajaniem sobie tych wartości czyli tym, co nazywamy sprawnościami, postawami, umiejętnościami, cnotami. Podkreślmy więc wstępnie: wartości, instytucje, sprawności.
Mając na oku ten tryptyk – wartości, instytucje wychowawcze oraz umiejętności i postawy, musimy zaczynać od tego, co ludziom jest najbliższe, gdyż jest naturalne, wrodzone. Jeżeli bowiem panuje pewna dążność, pragnienie, pewne aspiracje co do celów, mówi to o akceptacji zamierzonych wartości. Natomiast sposoby osiągania wartości – drogi do tego celu to zróżnicowana przestrzeń duszpasterstwa. Na specjalną uwagę zasługuje towarzyszenie narzeczonym!
Oto otwiera się przed nami przestrzeń kształcenia, wychowywania, duszpasterstwo, którego rezultat zależy w walnej części od stopnia identyfikacji z wartościami. Postawmy pytanie: kto ma przedstawiać to, co wywołuje dążenia, co pobudza do działania – słowem to, co zaktualizuje drzemiące w człowieku możności; kto wskaże ową linię napięcia między tym, jak się człowiek zapowiada, a kim powinien być?
Odbiegamy w tym miejscu od mechanistycznego rozumienia natury ludzkiej, od koncepcji tak znamiennej dla niektórych myślicieli nowoczesnego, ponowoczesnego Oświecenia, którzy hołdowali przekonaniu, że prawo natury ma charakter li tylko mechanistyczny. Ale ludzkość ma jeszcze inne doświadczenia. Wskazywałem, że w trójkącie między wartościami a sprawnościami czy umiejętnościami, zdobywanymi przez człowieka, konkretnie przez wychowanka, mieszczą się instytucje, struktury. Instytucje są utrwalonymi, wypróbowanymi sposobami działa- nia, które akumulują doświadczenia ludzkości – rodzina, szkoła, zawód, państwo, Kościół, wspólnota religijna modląca się itd.
Przypomnijmy Papieża, dawny dom rodzinny ze świątynią, od boiska i piaskownicy, od szkolnych i zabawowych ulic, od koleżeńskiego "Sokoła", od teatru i przedstawienia Antygony, gdzie bywało świetnie, od szkoły oraz matury i słynnych "kremówek".
Oczywiście – mieści tu się wychowanie, które można nazwać z jednej strony procesem dowiadywania się, ale z drugiej i przyjmowania. Jest ono przekazywaniem tego co było, ale i przyjmowaniem, więcej, ukochaniem wartości ciągle odnawianych; jest ćwiczeniem i treningiem człowieka, prowadzącym w końcu do jego utożsamienia z wartościami; jest procesem dochodzenia do tożsamości człowieka z samym sobą; do indentyfikacji osiąganej za pomocą powiązań społecznych. Proces taki nie wytrzymuje kompromisów.
Pytamy dzisiaj w różnych miejscach – czy udaje się owym głównym instytucjom jeszcze zapośredniczanie, przekazywanie wartości. Czy udaje się to rodzinie, czego uczą się młodzi w grupie zabawowej, w gronie rówieśników, czym obdarza ich szkoła?
Czy wartościami takimi, które odpowiadają na istotne potrzeby wychowanka, czy umacniają one jego podmiotowość, czy wspierają jego rozwój? Powiem więcej: czy rodzina, która daje życie, daje również podstawowe doświadczenia życia: więzi międzyosobowe, miłość, zaufanie, wdzięczność, otwartość, co warunkuje dalsze kształcenie i dalszy rozwój. Nie chciałbym być źle rozumiany – nigdy bowiem dość podkreślania rzetelnej wiedzy. Nie chodzi o jakiekolwiek pomniejszanie nauki, przyszłej fachowości czy kompetencji człowieka, ale o to, że dla jej przyjęcia konieczne jest wytworzenie podatnego gruntu i pozytywnego nastawienia wychowanka, dojrzewającego człowieka.
Stąd też i wielka waga sposobu wychowywania. Wiadomo, że styl wychowawczy w największym uproszczeniu wyznaczają dwa składniki – pierwiastek normatywny i pierwiastek emocjonalny. Wychowywany człowiek musi być kochany. Z kombinacji obu składników mogą powstawać cztery podstawowe typy wychowania – style wychowawcze. Można je nazwać stylem paradoksalnym, obojętnym, naiwnym i dojrzałym.
Istnieją opracowania szeroko zakrojonych badań, choćby młodzieży w Niemczech, wypowiedzi młodzieży niemieckiej o sposobach doświadczanego wychowania. Otóż 22% miało za sobą sposób tzw. obojętny: bez stawiania wymagań oraz bez uczuciowego wsparcia. Dla 33% to wychowanie naiwne – tylko zaangażowanie emocjonalne bez żadnych wymagań. 14% rodzin praktykuje styl wychowania, stawiając wymagania, ale bez podpory uczuciowej. Natomiast dojrzały sposób wychowawczy cechuje 31% rodziców, którzy stawiając wysokie wymagania łączą je razem z emocjonalnym wsparciem, z uczuciową podporą i zatroskaniem.
Być może, dzisiejsi uczniowie, wychowankowie ulegają modzie, duchowi czasu, środkom masowego przekazu – ale etyczne zasoby, właśnie wartości tak ważne dla ukształtowania silnego człowieczeństwa, wyrastają ciągle z pierwotnych form wychowania i uspołecznienia – z rodziny, szkoły, grupy rówieśniczej, parafii. Klucz do ukształtowania zdrowego społeczeństwa ciągle jeszcze jest w ręku wychowawców – rodziców, nauczycieli, katechetów, przewodników i przywódców skupisk i grup. Pod jednym warunkiem: jeżeli chcemy wychowanka skierować do jakiejś wartości, do jakiegoś celu, sami musimy do niego dążyć. Wychowanie staje się wówczas drogą do tego samego celu, a wychowawca jest w tej drodze opiekunem i przewodnikiem (EV 3, 82, 87-88).
Ewangelia wzywa: bądźcie doskonali, jak jest doskonały Ojciec wasz. Idzie tu o najwyższą i najszerszą perspektywę uczestnictwa – o nowy sposób myślenia, przewartościowującego rozumowanie technicystyczne, pragmatyczno-technokratyczne. Horyzont ten zakreśla jedyny, górujący ponad wszystkimi zadaniami cel – wszystkimi drogami na przełaj. Ustala on jeden główny kierunek, nie wskazuje wszak żadnych dalszych granic. Jest to owa młodzieńcza otwartość na Boga, na doskonałość Boga, który pozostaje młodszy, najmłodszy od najmłodszego z nas.