Kwiecień 2005

Odszedł Pasterz nasz, co ukochał lud
Z listu pasterskiego ks. abp. Mariana Gołębiewskiego

Jan Paweł II Wielki
Wypowiedzi

Testament Jana Pawła II

A przecież nie cały umieram
ks. Piotr Nitecki

Wrocławianie wołają: Dziękujemy!
ks. abp Marian Gołębiewski

On mnie lubił
Z ks. kard. Henrykiem Gulbinowiczem rozmawia Cezary Chwilczyński

Pójdź za mną!
ks. kard. Joseph Ratzinger

Risuscito, risuscito... Alleluja!
Szymon Wojtasik

Tydzień wielkiego odchodzenia
Joanna Mazur

Powrócił do domu Ojca
ks. Mariusz Rosik
Pamiętać, aby wiedzieć, kim się jest
ks. Mirosław Kiwka

Słowo Prezydium Konferencji Episkopatu Polski o uroczystościach pogrzebowych Ojca Świętego Jana Pawła II

Teraz będziesz "Jan Paweł Wielki"
Bożena Rojek

Papieskie nauczanie
P. N.




Strona główna

Archiwum

On mnie lubił
Z ks. kard. Henrykiem Gulbinowiczem rozmawia Cezary Chwilczyński



Przez wiele lat dane było Księdzu Kardynałowi spotykać się z biskupem i kardynałem Wojtyłą, potem z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Jak Eminencja wspomina pierwsze spotkanie z biskupem Wojtyłą.

– Pierwsze moje spotkanie było nie z biskupem, ale z profesorem Wojtyłą na Katolickim Uniwersytecie w Lublinie. Wykładał na Wydziale Filozofii. Jego wykłady były trudne. Zresztą on sam, czasami zaczynał swój wykład: Rozpoczynamy wykład, a właściwie będzie to odczyt, ponieważ trzymał się na początku wiernie tego tekstu, który miał napisany jako pomoc na wykładzie. Pierwsze spotkanie już z biskupem, utkwiło mi, bo było chyba w roku jego konsekracji. Trzeba wiedzieć, że ks. kard. Wojtyła zanim został biskupem, pracował z młodzieżą akademicką, był duszpasterzem akademickim bardzo cenionym w Krakowie. I od czasu do czasu przyjeżdżał też na nasze ogólnopolskie spotkania duszpasterzy akademickich, które raz na dwa miesiące odbywały się zwykle w Warszawie. Bardzo byliśmy ciekawi, jaki będzie ten nasz starszy kolega, który właśnie otrzymał sakrę biskupią. Wiedzieliśmy, że jako duszpasterz akademicki biskup Wojtyła lubił śpiewać w gronie swojej młodzieży i miał taki swój popisowy numer, piosenkę o tytule Stary kowboj. Treść tej piosenki była taka, że stary kowboj, który przeżył lata ciężkiej pracy, czuje że siły go opuszczają, siedzi przy ognisku, patrzy na swoją szkapę, widzi, że ona też już nie pociągnie długo i snuje różne wspomnienia. Poprosiliśmy więc, żeby biskup Wojtyła zaśpiewał nam tę piosenkę, ten swój przebój. Zgodził się. Zdjął piuskę z głowy, usiadł między nami i zaśpiewał. A trzeba wiedzieć, że miał bardzo ładny głos, piękny baryton. Wtedy zrozumieliśmy jedno: że ten człowiek, który zaszedł już tak wysoko, został przecież biskupem, pozostał sobą. Pozostał kontaktowy, braterski w podejściu do swoich dawnych kolegów.
Z kardynałem Wojtyłą spotykałem się potem na sesjach Episkopatu. Zawsze przewodniczył prymas Wyszyński, a kardynał Wojtyła był tym "drugim po Bogu" jak mówiliśmy między sobą. Jak to wyglądało? Słuchał uważnie, a kiedy sam zabierał głos, odnosiło się wrażenie, że do każdego wystąpienia jest doskonale przygotowany, że to nie są takie uwagi ad hoc, tylko przemyślane, napisane, bardzo konkretne wypowiedzi. Jednym z często podejmowanych tematów przez kardynała Wojtyłę była troska o to, żeby każdy ksiądz miał stopień naukowy, magisterium, licencjat, a jak kogo stać to nawet doktorat. Mówił, że przecież przyjdzie czas, że ci księża pójdą kiedyś do szkoły, a tam każdy nauczyciel ma przecież tytuł i wtedy księża będą pariasami. I ten jego nacisk na tę sprawę przyniósł efekt. Kiedy teraz jadę do Rzymu, wspominam, że tyle razy się tam jeździło, żeby Ojcu Świętemu zdać relację, przedstawić rozmaite sprawy, czy to wtedy, gdy bywały u nas Spotkania Młodzieży z Taize, czy to wtedy gdy przygotowywaliśmy 46. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny. Byliśmy tu na Dolnym Śląsku tym wyborem Ojca Świętego bardzo zaskoczeni. Spośród tylu miast znakomitych w Polsce palec Papieża zatrzymał się właśnie na Wrocławiu.

Ksiądz Kardynał zawsze powtarzał, że Ojciec Święty interesuje się żywo tym, co się dzieje we Wrocławiu, na Dolnym Śląsku, to było ciągłe zainteresowanie.

– Jest jakaś taka praktyczna rzecz w umyśle Ojca Świętego. Przecież On tutaj przyjeżdżał do Wrocławia wielokrotnie, za czasów księdza kardynała Kominka, w rozmaitych sytuacjach, i radosnych, i smutnych. Widział, że to miasto, które – jak napisano – było miastem zabitym przez drugą wojnę światową odżywa i to bardzo szybko. Ojciec Święty pamiętał, że tutaj we Wrocławiu wykłady na wyższych uczelniach rozpoczęły się już 15 listopada 1945 roku, a w Krakowie, który nie był zniszczony przez wojnę rozpoczęto wykłady tylko kilka dni wcześniej. Widział i mówił o tym, co to znaczy gdy człowiek jest zakotwiczony w Bogu, to wtedy realizacja własnych planów idzie mu o wiele lepiej, bo opiera się nie tylko o umiejętności człowieka, lecz także na Bogu, który nam pomaga. Dlatego jak analizuję to pierwsze wystąpienie Ojca Świętego Jana Pawła II, który powiedział non abiate paura, nie bójcie się!, to widzę że ci wszyscy, którzy tutaj przybyli na Dolny Śląsk, wszyscy wygnańcy, oni to właśnie mieli – nie bali się. Nie bali się rzeczywistości, która przecież nie była ciekawa i wymagała wiele pracy i samozaparcia, a także wielkiej nadziei, że wszystko będzie dobrze, że kiedyś ruszy to wszystko, co jest związane z miastem. Trzeba na to patrzeć przez pryzmat życia osobistego Ojca Świętego, który przecież już jako dziewięciolatek znalazł się w trudnej sytuacji, bo zmarła jego matka. Wkrótce potem umarł jego brat, z którym był silnie związany. I wreszcie ojciec także dosyć wcześnie umiera. Karol zostaje sam. Właśnie to zaufanie, że Boża Opatrzność czuwa, że jest prowadzony, że nie jest sam, choć nie ma tych najbliższych, z którymi każdy z nas chciałby przez życie kroczyć. Ale jest Boża Opatrzność która nim kieruje.

Kilkadziesiąt lat znał się Eminencja z Janem Pawłem II, biskupem, kardynałem, papieżem. Czy można mówić o jakiejś szczególnej nici przyjaźni, która was łączyła?

– Ja nie jestem człowiekiem, który bardzo chętnie na siebie jakieś splendory składa. Zawsze odnosiłem do Ojca Świętego z szacunkiem. Do kardynała też. On natomiast mnie, mogę to powiedzieć, lubił. Bo ja nie przynosiłem mu żadnych smutnych rzeczy, lubiłem w czasie spotkania coś miłego, zabawnego powiedzieć i to owocowało tym, że jak tylko się pokazałem w Rzymie, jak zostałem zaproszony na spotkanie do Ojca Świętego, to On pytał: A co tam we Wrocławiu się dzieje, coście tam znowu we Wrocławiu wymyślili? I dlatego też, takim ukoronowaniem tego zainteresowania – myślę, że świetnie to wrocławskie uczelnie zrobiły – było uhonorowanie Ojca Świętego Złotym Laurem Nauki. On był wtedy wyraźnie tym darem ucieszony, a przecież było to wtedy, gdy Ojciec Święty nie mógł się poruszać o własnych siłach, ale przyjął nas bardzo uroczyście w swojej bibliotece. Lubił Wrocław – tutaj narodziła się też idea listu do biskupów niemieckich – jego autorami byli arcybiskupi Kominek i Wojtyła.

Bóg zapłać Eminencji za rozmowę i prosimy u grobu, jak to już dziś mówią, "świętego" Jana Pawła II o modlitwę także w naszej intencji.

– Obiecuję taką modlitwę.