Kwiecień 2001

Relikwie Męki Pańskiej
ks. Tomasz Hergesel, Danuta Kryszczuk

Domowe sanktuarium
ks. Ryszard Słowak

Sposób na święta
Iwona Janus

Ikona na Święta Paschy
Agnieszka Myśliwiec

Obnażanie na ekranie
Dawid Zapała

Dziesięć lat Apostolskiej Administratury na Syberii
Z biskupem Josephem Werthem SJ rozmawia ks. Andrzej Obuchowski

Jak u Pana Boga za piecem
Anna Gibasiewicz

Obowiązek czy szansa?
ks. Jacek Froniewski

Telewizja z ręką na pulsie
Maria Małgosiewicz

Człowiek błogosławieństw
Marcin Fila

Kościół i bezpieka
ks. Piotr Nitecki

Ostatnia droga Balthusa

Ile kosztuje Msza św.?
ks. Jacek Froniewski




Strona główna

Archiwum

Jak u Pana Boga za piecem
Klasztor braci benedyktynów w Biskupowie
Anna Gibasiewicz


Kiedy słyszymy o zakonie benedyktynów myślimy zazwyczaj o sędziwych, surowych klasztorach, takich jak Monte Cassino czy w Polsce Tyniec. Mało kto wie, że zupełnie blisko Wrocławia, w Biskupowie koło Nysy, istnieje mała wspólnota benedyktyńska. Klasztor Zwiastowania położony jest w niezwykle malowniczym miejscu, które przyciąga pięknem i ciepłą atmosferą. Ale Biskupów to nie tylko piękne miejsce, to też piękni ludzie. "Bracia niech służą sobie nawzajem w miłości" - powiedział św. Benedykt, a mieszkańcy biskupowskiego klasztoru mają te słowa wypisane nie tylko w regule, ale w sercach i w codziennym życiu.

Aby dostać się do klasztoru w Biskupowie trzeba wspiąć się ku widocznemu z daleka kościołowi. Po lewej stronie widać dom, ku któremu wchodzi się przez ozdobną, kutą, czarną furtkę. Mieszka tu siedmiu Braci. Najmłodszy ma 22, a najstarszy 63 lata. W domu znajduje się przytulna kaplica - miejsce wspólnej i osobistej modlitwy. Na prawo od kościoła jest biały, kryty czerwoną dachówką, budynek nazywany przez braci "Wieczernikiem", a obok dom rekolekcyjny, w którym benedyktyni przyjmują gości.

Kilka tygodni temu mieliśmy okazję, razem ze studentami z DA Maciejówka i naszym duszpasterzem ks. Mirosławem Malińskim, spędzić w Biskupowie kilka dni. Pierwsze, co uderzyło mnie zaraz po przyjeździe, to atmosfera spokoju i ciszy, jaka wypełnia klasztor. Ale nie tylko w tym tkwił urok tego miejsca. Ma ono w sobie niezwykły czar, który sprawia, że przebywając tam, człowiek odczuwa błogi spokój i Bożą opiekę.

Plan dnia braci benedyktynów jest napięty, a dzień maksymalnie wykorzystany i dobrze przemyślany. Znajduje się tam czas na wszystko. Jest miejsce na modlitwę, pracę, naukę i odpoczynek.

Dzień zaczyna się o godzinie 6 modlitwą, która trwa godzinę. Jest "Godzina czytań" i "Jutrznia" oraz półgodzinna lectio divina. O 7.30 bracia udają się na śniadanie do refektarza. Po nim zaczyna się studium Reguły. O 8.30 jest czas na pracę ręczną, fizyczną. Bracia robią wszystko sami, ale chętnie przyjmują pomoc ze strony gości klasztoru. O 12 jest "Anioł Pański" i brewiarzowa "modlitwa w ciągu dnia", a o 13 obiad. Po dwóch godzinach zaczyna się studium. Wtedy uczący się w seminarium bracia mają czas na własną naukę. O 17.30 adoracja Najświętszego Sakramentu, a o 18 Nieszpory, Msza św., dziękczynienie. Potem kolacja, czas na krótką rekreację i o 19.45 bracia odmawiają modlitwę na zakończenie dnia.

Braci jest niewielu, ale każdy jest inny, niepowtarzalny, każdy ma własną historię, choćby tego, jak się znalazł w tym klasztorze i dlaczego wybrał taką a nie inną duchową drogę życia.

Brat Justyn opowiedział nam jak dużą rolę w jego życiu, kiedy był jeszcze dzieckiem, odegrali dziadkowie, którzy pełnili rolę patriarchów rodziny. Poznanie benedyktynów zawdzięcza swojemu przyjacielowi katechecie, a decydujące o wstąpieniu było spotkanie Ojca Ludwika, który zaczynał w tym czasie zakładać klasztor na Śląsku Opolskim. Tak zaczęła się duchowa droga brata Justyna.

Brat Damian. Kiedy po siedmiu latach spędzonych w Niemczech i po zdanej tam maturze wrócił do Polski, dowiedział się od znajomego księdza gdzie może znaleźć benedyktynów. Przyjechał do Biskupowa i pierwsze co zrobił, to zaczął zbierać jabłka w ogrodzie. Myślał wtedy "I po co ja tu przyjechałem z Niemiec? Żeby zbierać jabłka?"

Brat Bogdan przygotowywał się do życia w zakonie przez trzy lata. Miał o nim wyobrażenie szczególne... Chodził w obdartych ubraniach, zniszczonych butach, spał na podłodze. Mama rwała włosy z głowy, patrząc na umartwienia syna. Kiedy przyjechał do klasztoru, okazało się, że życie zakonne polega na czymś zupełnie innym.

Brat Mariusz w drugiej klasie liceum, natknął się podczas lektury na opis życia trapistów. Wywołało to w nim głębokie pragnienie życia zakonnego. Marzenie o takim życiu przybrało swoje barwy w czwartej klasie ogólniaka. Podjął decyzję o swoim przyszłym życiu i mimo że zdał egzaminy wstępne na Politechnikę w Gliwicach, to jednak wybrał klasztor. Adres dostał od policjanta - od kolegi ze szkoły policyjnej, którego spotkał na rekolekcjach. Wtedy przyjechał do Biskupowa i po okresie próbnym już tam został. Rodzice nigdy nie odciągali go od jego zakonnych planów życiowych i za to jest im wdzięczny.

Brat Jakub najpierw chciał iść do diecezjalnego seminarium, ale pewien ksiądz zaproponował mu, żeby przed podjęciem decyzji na kilka dni pojechał do benedyktynów do Biskupowa. Po powrocie do domu wiedział, gdzie jest jego miejsce. Kiedy zadzwonił w maju, usłyszał w słuchawce głos ojca Ludwika, który z niewiadomych i niewytłumaczalnych powodów nie chciał go przyjąć, nawet na okres próbny. W końcu przyjechał w lipcu i pierwsze co usłyszał, to zarzut ojca Ludwika, że go okłamał. Zdezorientowany Kuba nie wiedział co ma odpowiedzieć. Wytłumaczenie było proste. Otóż, kiedy Kuba zadzwonił do klasztoru, Ojciec Ludwik usłyszał bardzo niski, basowy głos. Na myśl mu nie przyszło, że to mógłby być głos dwudziestodwulatka. Szybko pobiegł do swych braci i oznajmił im nowinę, że jakiś stary, sześćdziesięcioletni facet chce wstąpić do zakonu. "Przecież to nonsens, w takim wieku nikogo nie przyjmujemy. Zwariował chyba". Jakież było miłe rozczarowanie, kiedy wszyscy zobaczyli w drzwiach uśmiechniętego młodzieńca.

Dla współczesnego człowieka sposób życia braci może być dziwny i zaskakujący. Bracia wszystkim się dzielą. Wszystko mają wspólne - ubrania, pieniądze, nawet śpią we wspólnych pokojach. Życie tu jest bardziej proste i prawdziwe. We wszystkim panuje pokój i ład. Opuszczając świat, bracia zostawiają wiele rzeczy niepotrzebnych, które przesłaniają prawdziwą istotę życia i tylko pozornie są ważne. Odkrywają głębszą warstwę życia. Owszem, jest w klasztorze telewizor, ale korzysta się z niego umiejętnie i w żadnym wypadku nie jest złodziejem czasu. Bracia starają się mieć czas dla innych.

Zasady, które obowiązują w klasztorze są bardzo proste, ale też bardzo trudne. Uczą żyć z innymi w zgodzie. Życie duchowe pogłębiane jest poprzez ciągły kontakt z Chrystusem. "Jeśli obcujemy z Chrystusem, to mamy tę świadomość, że każdego trzeba traktować właśnie tak, jak Chrystusa". "Nawet najgłębsza asceza bez kontaktu z człowiekiem nie byłaby pełna" - mówi brat Kuba. "Coście uczynili bliźniemu, toście Mnie uczynili", przypomniał słowa Chrystusa brat Mariusz.

Zapytani o to, czy nigdy nie pociągał ich splendor współczesnego życia, brat Damian odpowiedział: "Mamy wszelkie dobra potrzebne człowiekowi współczesnemu do normalnego funkcjonowania i oczywiście nęcą nas dobra doczesne, ale one nie przesłaniają nam istoty życia. Człowiek odkrywa w sobie potrzeby na różnych poziomach. Podstawowe są potrzeby fizjologiczne typu, jedzenie, picie. Głębszym poziomem jest bycie dla drugich, miłość, przyjaźń.

Jeśli człowiek zapcha się na tym pierwszym poziomie, "zabetonuje", to wtedy trudno jest przebić się do tego głębszego. Po prostu przestaje się go odczuwać. Wtedy człowiek ubożeje duchowo. Najwyższą i zarazem najgłębszą warstwą jest głód Boga, którego nigdy nie da się zaspokoić.

Nie zawsze powinniśmy dostawać to, czego chcemy. Bóg wcześniej, czy później daje do zrozumienia, że to, co otrzymujemy, jest właściwe. Rzeczy materialne nie przynoszą pełni szczęścia, ponieważ zawsze zostaje niedosyt, gdyż one nie są celem życia człowieka."

Gdyby mieli dać jakąś jedną radę współczesnemu człowiekowi, to brzmiałaby ona tak: "Dawajcie, a będzie wam dane".

Na zapytanie, czy możliwe jest, aby benedyktyn się załamał, brat Mariusz odpowiedział słowami ojca Piotra Rostworowskiego, że "życie jest jak wędrówka Izraelitów przez pustynię. Nie trzeba się dziwić, jeśli jest nam czasem ciężko, ponieważ zdarzają się nam przysłowiowe dołki. Jeśli jednak są one często i długo obecne w naszym życiu, to powinniśmy się zastanowić, czy wina nie tkwi w nas samych".

Przebywanie wśród tych radosnych i pełnych miłości Bożej braci napawa optymizmem i spokojem. Każdy, kto szuka spokoju, ukojenia lub choćby wyciszenia i odpoczynku od życia pełnego zabiegania i gwaru powinien przyjechać do braci benedyktynów. Tam w atmosferze błogiego spokoju, modląc się lub pracując, jak oni, można odnaleźć sens życia i poczuć powiew nieskończenie dobrej i pełnej miłości ręki Bożej, która roztacza nad nami opiekę i chce naszego szczęścia.

Anna Gibasiewicz


Św. Benedykt z Nursji, żył na przełomie V i VI wieku. Pochodził z rzymskiej rodziny patrycjuszów. Mając ok. 20 lat przerwał studia w Rzymie, ponieważ pragnął podobać się bardziej Bogu niż kosztować występków świata. Udał się w okolice Subiaco i tam zaczął prowadzić życie pustelnicze. Szybko doszedł do doskonałości, a jego sława rozeszła się po okolicy w błyskawicznym tempie. Mnisi z pobliskiego klasztoru poprosili go, aby został ich opatem. Stanąwszy na czele klasztoru przestrzegał surowo, by wszyscy żyli według Reguły. Nie spodobało się to mnichom, którzy nie chcieli porzucić starych zwyczajów. Aby pozbyć się kłopotliwego przełożonego postanowili go otruć. Benedykt jednak przed spożyciem pobłogosławił swym zwyczajem kielich z zatrutym winem, a ten roztrzaskał się. Po opuszczeniu klasztoru, Benedykt znalazł wielu braci, którzy chcieli prowadzić życie takie jak on i wraz z nimi założył kilka klasztorów. Największy i najbardziej znany to klasztor na Monte Cassino. Popularnie mówi się o benedyktynach, że zasadą ich życia jest ora et labora, czyli módl się i pracuj. Bracia w Biskupowie podkreślają także zawołanie ordo et pax, czyli ład i pokój. Święty Benedykt napisał Regułę, którą zakończył testamentem na podobieństwo ośmiu błogosławieństw. Podstawowe zasady brzmią: Braci ma wyróżniać żarliwa miłość; miłosierdzie i mają się prześcigać we wzajemnym posłuszeństwie.