Marzec 2006

Nowy polski kardynał

Orędzie Ojca Świętego Benedykta XVI na Wielki Post 2006

Ku Instytutowi Europejskiemu we Wrocławiu
Rozmowa z prof. Jerzym Buzkiem

Kościół a polityka
ks. Tadeusz Zasępa

Krzyże pokutne
Alina Dopart

W obronie życia
Bożena Rojek

Kapelan dolnośląskiej policji
Rozmowa z ks. Stanisłąwem Stelmaszkiem

Motyw krzyża w witrażach kościoła Świętego Krzyża we Wrocławiu
Danuta i Tomasz Lesiów

Pożegnanie z papieżem Janem Pawłem II
ks. Michał Machał

Zanim powstała dzielnica czterech świątyń
Artur Adamski

Wrocławscy biskupi pomocniczy (2)
ks. Piotr Nitecki

Z dziejów bagieńskiego domu zakonnego salwatorianów

Sam decyduj, na co idą Twoje podatki




Strona główna

Archiwum

Kościół a polityka
ks. Tadeusz Zasępa



Problematyka relacji pomiędzy Kościołem a polityką nie jest dzisiejsza. Każdy wiek naznaczony jest innymi w tej dziedzinie napięciami. Nie będziemy się tym zajmować w krótkim artykule. Tutaj chodzi raczej o chwilę obecną. Na tę obecną chwilę i z pewnością na daleką przyszłość, Sługa Boży Jan Paweł II zostawił nam cenną wskazówkę: Drogą Kościoła jest człowiek. Tenże człowiek jest adresatem polityki.
W przeszłości różnie pojmowano ten sposób rozumienia polityki. Platon podsunął myśl, że obywatele będą szczęśliwi, gdy państwo będzie szczęśliwe. Jakie to przyniosło skutki, przekonały się całe narody zwłaszcza w XX wieku, które zmuszane były głodem, wywózkami, obozami koncentracyjnymi i gułagami, do uszczęśliwiania państwa. A to, ciągle pozostawało nienasycone. Arystoteles wskazał na całkowicie inne rozwiązanie. Państwo będzie szczęśliwsze, gdy obywatele będą szczęśliwi. A więc państwo ma służyć obywatelom. Oczywiście, że oni muszą dołożyć starań, by państwo mogło służyć obywatelom.

Mamy więc za sobą epokę platonizmu państwowego, który pokazał się najpełniej w systemie komunistycznym. Przed nami oczyszczenie państwa z pozostałości totalitarnych i tworzenie państwa na wzór arystotelesowski wyjaśniony i rozwinięty przez św. Tomasza z Akwinu. Obywatele muszą w tym procesie mieć swój udział i powinni być wspierani przez Kościół.

Papież Paweł VI w encyklice Populorum progressio mówi o dwóch płaszczyznach zaangażowania politycznego. Płaszczyzna pierwsza to robienie polityki. Bezpośrednie zaangażowanie w działalność partii przez przynależność do tychże partii, przyjmowanie stanowisk politycznych, udział w wojnach i konfliktach. Na tej płaszczyźnie nie ma miejsca dla Kościoła, choć jest miejsce dla szlachetnej obecności katolików świeckich. Druga płaszczyzna zaangażowania politycznego to formacja sumienia katolików ku odpowiedzialności chrześcijańskiej w polityce. Tu właśnie jest miejsce dla Kościoła. Innymi słowy nie ma chrześcijańskiej czy katolickiej polityki, jest tylko chrześcijańska, katolicka odpowiedzialność w polityce. Kościół w tym procesie nie może nie uczestniczyć.

Kościół formujący sumienie katolików – przyszłych działaczy politycznych, pełni swoje obowiązki. Natomiast zabiera też czasem głos w sprawach czysto politycznych. Czyni to zwłaszcza wtedy, kiedy inni albo nie chcą, albo nie mogą mówić. Do okoliczności, w których głos Kościoła powinien być słyszany należą np. wybory. Kościół nie może nie wezwać do czuwania i to do czuwania nad dobrem wspólnym. Wchodzą tu w grę takie sprawy, jak: bezpieczeństwo swobód religijnych i wartości duchowych, zachowanie praw i struktury rodziny, poszanowanie władz ustanowionych, pokój w kraju i na świecie, obowiązywalność traktatów, sprawiedliwość społeczna, prawa osoby ludzkiej, odrzucenie środków gwałtu, lojalne przygotowanie nowego ładu (w przypadku przemian polityczno-społecznych) obowiązki patriotyczne dotyczące obrony narodowej, finanse publiczne itp.

Zasada współpracy Kościoła z Państwem wymaga bardzo subtelnych rozwiązań. Państwo winno towarzyszyć, pomagać i udzielać poparcia Kościołowi, gdy ten zabiega o dobro wspólne. Towarzyszenie to realizuje się najpełniej w zapewnieniu sprawiedliwości w jej szerokim rozumieniu, zwłaszcza odnośnie do osób ludzkich.

Ze strony Państwa oczekiwane jest publiczne uznanie istnienia Boga. Dotyczy to przede wszystkim konstytucji, w której nie może nie być miejsca dla Boga. Nie jest to brak tolerancji w stosunku do niewierzących. Państwo bowiem jako organizm polityczny i jako całość – ma tak samo prawo publicznego wyrażania wiary narodu, który je tworzy, jak niewierzący, jako jednostki mają pełne prawo wyrażania swoich przekonań niereligijnych.

Konflikty religijne, których jesteśmy świadkami w Iraku, Nigerii i w innych krajach ostrzegają, że czas skończyć z neutralnością. Chcąc czy nie chcąc, państwa, zwłaszcza w Europie – będą zmuszone wybrać: za czy przeciw Ewangelii? Będą kształtowane duchem totalitaryzmu lub duchem chrześcijańskim. Nie wchodzi tu w grę państwo religijne lub religia państwowa. Nie chodzi też o uprzywilejowanie jednej, choćby prawdziwej religii. Kościół pierwszy broni wolności sumienia, która nie jest prawem do błędu, ale prawem do poszukiwania prawdy i prawem dążenia do Boga, bez jakiegokolwiek zewnętrznego przymusu. Kąkol i pszenica, zło i dobro będą zawsze występowały obok siebie. Zadaniem chrześcijan jest praca nad pomnożeniem dobra na przekór siewcy zła.

W kwestii relacji Kościoła do polityki trzeba się wystrzegać liberalizmu doktrynalnego, który twierdzi, że wszystkie przekonania są sobie równe – co znaczy, że prawda nie istnieje. Trzeba się też wystrzegać nietolerancji cywilnej i religijnej, próbującej narzucić swoje własne przekonania oraz rzekomej neutralności, która w końcu prowadzi do wrogości.

Życie religijne i życie polityczne są rzeczywistościami odrębnymi, ale nie mogą być rozdzielone. Państwo nie może nie uznać istnienia, wolności i nadprzyrodzonego charakteru Kościoła. Nie może też nie współpracować z nim na sposób, jaki staraliśmy się w tej wypowiedzi ukazać, w przekonaniu, że jest on właściwy dla naszego czasu.

Benedykt XVI w swej pierwszej encyklice Deus caritas est pisze: Kościół nie może i nie powinien podejmować walki politycznej, aby realizować jak najbardziej sprawiedliwe społeczeństwo. Nie może i nie powinien stawiać się na miejscu państwa. Nie może też jednak i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość. Musi włączyć się w nią przez argumentację rozumową i obudzić siły duchowe, bez których sprawiedliwość, domagająca się zawsze wyrzeczeń, nie może utrwalić się i rozwijać. Sprawiedliwa społeczność nie może być dziełem Kościoła, lecz powinna być realizowana przez politykę. Niemniej Kościół jest głęboko zainteresowany budowaniem sprawiedliwości przez otwarcie inteligencji i woli na wymagania dobra (28).

O to właśnie idzie. "Wymagania dobra" są takie, że konieczna jest współpraca Kościoła i państwa, państwa i Kościoła. Słynne zdanie Sługi Bożego Jana Pawła II, że "ludzie żyją dziś tak, jakby Boga nie było" nasuwa mi pewną analogię. Jestem przekonany, że dziś państwo nie może działać tak, jakby Kościół nie istniał. Są takie wysiłki, ale nie znaczy to, że są słuszne.