Marzec 2005

Nawrócenie w Roku Eucharystii
Fragment Listu pasterskiego na Wielki Post 2005
ks. abp. Mariana Gołębiewskiego


Dary Zmartwychwstałego
ks. Mariusz Rosik

Jakie radio katolickie?
Krzysztof Kunert

Kaplica Świętych Schodów w Sośnicy
ks. Mieczysław Kogut

Bez miłości człowiek wariuje?
Józef Augustyn SJ

Eucharystia – pełnia życia dla członków Kościoła
ks. Wiesław Wenz

U świętego Józefa we Wrocławiu
Piotr Stefaniak

Myśląc o Pasji Mela Gibsona
Mieczysław Pater

Czym jest harcerstwo?
ks. Sebastian Ligorowski

Naród ogłupiony. Polacy w dniu śmierci Stalina
Wojciech Trębacz
Franciszkanie na Karłowicach
Rozmowa z o. Tobiaszem Piećko

Ewangelizują przez muzykę i śpiew
Bożena Rojek

Czy św. Łukasz czytał Homera?
ks. Rafał Kowalski




Strona główna

Archiwum

Myśląc o Pasji Mela Gibsona
Mieczysław Pater



O filmie Mela Gibsona Pasja wygłoszono i napisano już bardzo wiele, a przecież nieustannie zajmuje on umysły i intryguje. Już sam ten fakt zaświadcza, że Pasja stała się wręcz wydarzeniem wyjątkowym i niezwykłym. Bo jeśli spotkała się z surowymi ocenami i atakami zanim jeszcze zawędrowała na ekrany, oznacza to, że zostało w niej zapisane coś, czego nie można zmieścić w dziele Gibsona traktowanym jedynie jako osiągnięcie z zakresu sztuki filmowej.

Zarówno film jak i gwałtowne jego odrzucanie przez różne środowiska opiniotwórcze zastanawiać musi tym więcej, że przecież Pasja Gibsona spotkała się nie tylko z ogromnym zainteresowaniem wielu milionów widzów na świecie, ale także, poza wyjątkami, z ich niezwykłą akceptacją. Znamienne, że oglądali oni Pasję nie tyle jako film, ile jako obraz ukazujący święte Misterium. Na jego kanwie w przedziwny sposób oglądali i odczytywali siebie samych.

W negatywnych wypowiedziach o Pasji chodziło i chodzi nie o krytykę dzieła filmowego, lecz o sprzeciw wobec przesłania prawdy, o której Gibson jedynie przypomniał. Samo przesłanie nie było poddawane krytyce wprost, jakby krytycy obawiali się, że to może ich postawić w niekorzystnym świetle w opinii publicznej. Więcej nawet: jakby sami wobec siebie nie chcieli się przyznać do odrzucenia tego przesłania. Dlatego wypowiedzi o filmie często miały charakter jakby okrężnych dociekań, poruszały bowiem to, co mało istotne i drugorzędne, ale w rzeczywistości chodziło im o to, co najważniejsze, o wymowę religijną filmu. Tak naprawdę, przez krytykę filmu jako dzieła artystycznego, odrzucono zawarte w Pasji przesłanie. Przypomina to słowa starca Symeona podczas ofiarowania Pana Jezusa w świątyni: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Ł 2,34).

Tylko w takiej perspektywie można i należy postrzegać opinie, że film Gibsona nasycony jest okrucieństwem, że ma wymowę antyżydowską, a nawet, że w swej treści odbiega od przekazu ewangelicznego, że nie jest pewne, czy np. ręce Pana Jezusa przybijano do krzyża gwoździami w dłoń czy w przegub. Wszystkie te "zarzuty" krążyły daleko wokół idei filmu, kąsały samego twórcę, ale w istocie zawsze godziły w samą ideę, choć, jak się rzekło, nie czynią tego wprost. Ostatecznie proponuje się złożyć film w archiwum, jako dokument z historii sztuki filmowej w ogóle. Sama ta propozycja w sposób aż nadto przejrzysty obnaża niemal wszystkie intencje krytyków.

Przecież idei nie da się uwięzić w archiwum, a przecież ona, idea, jest w filmie najważniejsza.

Tendencyjność wypowiedzi krytyków można ujawnić w sposób bardzo prosty. Gdy głosili z udanym, czy też autentycznym przerażeniem, że Pasja wstrząsa pokazując okrucieństwo, to przecież zalew przemocy i okrutnych obrazów, wyuzdanych w swej potworności, w coraz nowszych, przerażających postaciach, jest w dzisiejszej kulturze, a raczej pseudokulturze, codziennością, w dodatku usprawiedliwianą rzekomym prawem twórcy do tzw. własnej artystycznej wizji świata. Twórcy Pasji odmawia się jednak prawa do jego własnej wizji artystycznej, gdyż nie samo okrucieństwo jest dla Gibsona celem, lecz ukazanie prawdy w rozumieniu ewangelicznym.

Posądzanie Pasji o jej wymowę antyżydowską szybko wygasło, gdy sama opinia żydowska nie zdecydowała się "podtrzymywać" tego "zarzutu" Wskazywanie na niezgodność Pasji, w całej jej treści z Ewangelią, jest sztuczne i bezpodstawne. Pasja bowiem nie jest sprzeczna ani z Ewangeliami synoptycznymi, ani z przekazem ewangelicznym św. Jana, ale dopełnia przecież w szczegółach teksty ewangeliczne na podstawie mistycznych widzeń Katarzyny Emmerich. Same Ewangelie nie są przecież scenariuszem filmowym. Zarzut niezgodności z Ewangelią podnoszą – tak można chyba sądzić – nade wszystko ci, którzy nie mogą się dopatrzyć zgodności swego życia z przekazem ewangelicznym i pragną, aby Ewangelia aprobowała każdy ich wybór życiowy, obcy Ewangelii. Krytyka Pasji jako filmu miała znaczenie drugorzędne nawet wtedy, gdy w różnych wypowiedziach wysuwała się na plan pierwszy. Trzeba więc postawić sobie pytanie, dlaczego tak jest, dlaczego w krytykach Pasji nie dostrzega się tego, co najważniejsze.

Odpowiedzi na to pytanie nie da się znaleźć w samach walorach filmu, czy też w jego prawdziwych lub wydumanych mankamentach, w jego kunszcie, artyzmie lub – jak kto woli – w braku tego artyzmu ani nawet w walorach technicznych, ani w jakichkolwiek innych zaletach czy wadach dostrzeganych w Pasji jako filmowym obrazie. Pasja Gibsona przyciąga bez wyjątku wszystkich, na pierwszym miejscu dlatego, że przedstawia Mękę Pana Naszego Jezusa Chrystusa, niezależnie od tego, jaki jest stosunek widzów do samego Misterium owej Męki. Sam film w odbiorze widzów schodzi na drugi plan.

Oglądając film, uczestniczą oni – czy chcą tego czy nie – właśnie w Misterium Męki Pańskiej i stają wobec konieczności osobistego ustosunkowania się do niej, do Postaci Pana Jezusa. Bo oglądając Misterium poprzez obraz filmowy, przyglądają się sobie samym, swojemu życiu, odkrywają prawdę o sobie w pełni Bożej prawdy. Na tym polega fenomen filmu, że nie skupia uwagi widzów na samym sobie, lecz umożliwia im wejście w rzeczywistość, wobec której nie są w stanie być obojętni.

Znamienne, że o opiniach widzów, dostrzegających w Pasji Gibsona Święte Misterium, nie można powiedzieć, że są pochlebne, bo to nic by nie znaczyło. One są nacechowane aprobatą, jakże często wdzięcznością, że twórca przez swój obraz tak wiele powiedział o nich samych, a raczej oni sami, dzięki Pasji, mogli sobie tak wiele powiedzieć o sobie. I jeszcze inaczej: że poprzez film Gib-sona, Chrystus potrząsnął nimi, ukazując im prawdę niczym nie zaklajstrowaną, prawdę o nich samych.

Pasji Gibsona nie da się oglądać z pominięciem aspektu wiary, nawet gdy oglądający uważa się za niewierzącego. Jeśli ktoś ogląda ten film poza perspektywą wiary, wówczas, nawet choćby się uważał za wierzącego, po wyjściu z kina musiałby nabrać przekonania, że nie wie, po co go oglądał.

Potwierdzeniem trafności takiego spojrzenia na Pasję były wypowiedzi autorów, którzy "bronią" filmu przed atakami, ale czynią to na gruncie jednie wymogów krytyki filmowej, z pominięciem samej wiary w Jezusa Chrystusa i w Jego zbawczą Misję. Właśnie dlatego ich wywody obrończe najczęściej nie są jasne, ani zrozumiałe.

Tymczasem widzowie oglądają Pasję, aby spotkać się z Misterium. Właśnie spotkać a nie oglądać. Oglądają film, ale spotykają Chrystusa kochającego człowieka wszystkich czasów, przynoszącego im ocalenie i nie mogą, nie są w stanie przejść nad tym do porządku dziennego. Film, to jakby Golgota sprzed 2000 lat, na której dokonało się zbawienie świata. I dziś, jak wtedy, towarzyszą Panu Jezusowi w Jego drodze krzyżowej: oprawcy i gapie, wierni i wrogowie, l dziś, jak wtedy, nie brakuje Judaszów, Barabaszów, a także łotrów, nie wyłączając dobrych, choć brzmi to przedziwnie, ale nie na Golgocie... Bo jak dawniej, potęga Bożego Misterium łamie i wyzwala dusze niejednego z łotrów współczesnych. Jak dawniej, ci, którzy, wierząc w Niego, umacniają swoją wiarę, chwiejący się w wierze odzyskują równowagę, a ci, którzy całkiem zwątpili, odzyskują nadzieję. Ale ci, którzy już daleko zaszli drogami przez siebie uścielonymi, urągają Mu, przychodzą oglądać tylko Pasję nie Misterium, aby mieć powody czynić Mu najwymyślniejsze zarzuty i żądają, aby, jeśli jest Bogiem, zstąpił z krzyża.

I trudno oprzeć się przekonaniu, że ci, którzy w przeróżny sposób kwestionują wartość i znaczenie Pasji Gibsona, chcieliby mu przeszkodzić w Zmartwychwstaniu. Daremny to trud i tak bardzo żałosny.