Marzec 2004

Miasto kroczącego Gryfa na srebrnym polu
ks.Lech Nowak

Pragnę być ojcem, pasterzem, bratem i przyjacielem
Rozmowa z Księdzem Biskupem Nominatem Ignacym Decem - pierwszym biskupem świdnickim

Świdnicka "bazylika" - katedrą!
L.N.

Nie zapominajcie o mnie
Rozmowa z księdzem biskupem Janem Tyrawą, pierwszym biskupem bydgoskim

Jubileusz Państwa Watykańskiego
Jubileusz Państwa Watykańskiego

Chusty z głów, schowaj krzyż!
Bartłomiej Kazubski

Każdy musi coś wnieść do Europy
Rozmowa z Hansem Gertem Poetteringiem, przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej (EEP) i liderem chrześcijańskich demokratów w Parlamencie Europejskim

Ręka biedaka jest skarbonką Chrystusa
Marek Rusinowski

Każde cierpienie ma sens
Adam Ryszard Prokop

O mieście
Agata Combik

Rekolekcje w "domu ziarna"
Tomasz Kwaśniewski

Najtrudniejsze lata Prymasa Tysiąclecia
Piotr Sutowicz




Strona główna

Archiwum

Ręka biedaka jest skarbonką Chrystusa
Marek Rusinowski


Był późny jesienny wieczór. Ludzie okryci światłem setek lamp i neonów spiesznie oddalali się od siebie. Ktoś nieśmiało przepraszając przechodniów prosił o pomoc, prosił o kilka chwil rozmowy. Nikt oczywiście nie chciał wdawać się w dyskusję z nieprzyjemnie wyglądającym nieznajomym. Pewnie każdy bez trudu domyślał się, że chodzi mu jedynie o wyżebranie kilu złotych. Idący z niemałym trudem przechodzień, niemalże krzywiąc się z bólu podszedł i do mnie. Czy udawał? Czy rzeczywiście wszyscy w pośpiechu odchodzący od niego mieli rację? Nie potrafiłem po prostu odwrócić się plecami i odejść. Tak, to prawda, chciał pieniędzy. Mówił, że jedzie do Krakowa, do ośrodka dla bezdomnych. Być może kłamał. Widząc jednak jak kurczy się przy każdym ruchu nie umiałem, nie mogłem zostawić go samego. Podjechaliśmy na dworzec. Trochę opowiadał o sobie, o swoim życiu. Chciał również coś zjeść. Kupiłem więc nieduży posiłek. Zamiast pieniędzy otrzymał bilet. Może mnie oszukał - nie wiem. Może postąpiłem niemądrze - tego też nie wiem. Wiem natomiast jedno: pokój i radość zawitały do mojego serca. Nigdy nie żałowałem tych kilku złotych. Być może, nie umiałbym sobie darować gdybym pozostawił wówczas wyczerpanego i bezradnego człowieka na chodniku. Tak jak do dziś nie potrafię zapom-nieć historii sprzed lat.

Otóż właśnie kilkanaście lat temu, zapukał do moich drzwi jakiś mężczyz-na. Chodził z dużą torbą zwykłych domowych kapci, wręcz prosił, by kupić po bardzo niskiej cenie, choć jedną parę. Nie potrzebowaliśmy wówczas kapci. Odmówiliśmy. Po krótkiej chwili coś we mnie pękło, wybiegłem z domu prag-nąc odszukać nieznajomego domokrążcę, niestety, nigdzie go już nie dostrzegłem. Do dziś nie potrafię zapomnieć, nigdy nie zapomnę tego człowieka. Nawet teraz, gdy wspominam smutnego handlarza, rodzi się we mnie żal. Ból jego serca, smutek słów, twarzy na trwałe wpisał się w moją duszę. Ile bym dał żeby cofnąć czas, żebym mógł kupić od niego nawet pięć par kapci. Przez lata zużyło się ich znacznie więcej.

Nie chcę, oczywiście, nikogo zachęcać, by lekko lub wręcz naiwnie obdarzać zaufaniem każdego domokrążcę czy każdą osobę, która wyciągnie w naszym kierunku rękę. Nie! Owszem nie-kiedy bezmyślnym datkiem można wręcz skrzywdzić człowieka. Tu potrzebna jest przecież ogromna mądrość serca, intuicja i wyczucie. Prawdziwie potrzebujących jest jednak bardzo wielu. Procent ludzi ubogich i potrzebujących pomocy w kraju jest - o zgrozo - wciąż coraz większy. Przecież nie zawsze i nie wszystkim zaradzą odpowiednie instytucje kościelne lub państwowe. Nie pozostawiajmy ludzi osamotnionych w ich bezradności i bezsilności. Chciejmy otworzyć oczy, uszy, serca i dłonie. Często jesteśmy jedynymi, którzy mogą ulżyć niedoli żyjących wokół nas.

Św. Cezary z Arles - najbardziej znaczą-cy biskup tamtych czasów (502-542) za-chęcał swoich słuchaczy, by zapraszali na posiłki ludzi biednych, by dawali odzienie i użyczali gościny. Uczył nawet, że "rę-ka biedaka jest skarboną Chrystusa".

"Dawajcie a będzie wam dane, miarę dobrą, natłoczoną wsypią w zanadrza wasze" Myślę, że taki ruch, przepływ w obie strony mógłby być normą dla chrześcijan szczególnie dziś. Niekiedy bardzo trudno jest dać lecz niekiedy również trudno jest przyjąć. Chcę jednak zaświadczyć - dawałem, dawałem jak uczył Tobiasz i "było mi dane". "Ręka biedaka - skarbona Chrystusa" - to najpewniejszy bank, w który warto łożyć. Bóg zwrócił mi z ogromną nawiązką, nie zostawił mnie samego w chwilach dla mnie trudnych, gdy nie umiałem już pomóc sobie samemu. Objawiał mi swoje serce i swoje oblicze przez dobroć i miłość innych ludzi. Uczyłem się pokory.

Jezus powiedział kiedyś: "Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu". Choć nie wszyscy może w to wierzą, nie jest to najistotniejsze. Prawda bowiem zawsze pozostanie prawdą: "Więcej szczęścia jest w dawaniu...". Kto nie chciałby mieć więcej szczęścia, coraz więcej szczęścia. Całe nasze życie jest pogonią za szczęściem. Jest jeszcze jedna, zapomniana, choć sprawdzona recepta: chciejmy dawać. Zawsze będzie ktoś bardziej potrzebujący i bezradny niż ja. "Bo tak wiele mam ile sam innym dam".