Luty 2008

Kuszenie dla każdego
Paweł Dzikowski

Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie…
Ks. Józef Augustyn TJ

Kochać, jak kochał Chrystus
Siostra Ewa

Jeśli nie eutanazja, to co?
Ks. Tadeusz Reroń

Droga krzyżowa
Ks. Jacek Tomaszewski

Polacy i Żydzi
Stanisław A. Bogaczewicz

Tragedia Sybiraków
Tomasz Serwatka

Perła architektury w Żórawinie
Piotr Sutowicz


Dlaczego nie warto żyć „na próbę”?
Z ks. Bolesławem Orłowskim rozmawia Bożena Rojek

Jan Paweł II i Krzyż, czyli nadzieja, która zawieść nie może
Ks. Jacek Tomaszewski

Pomóż im odzyskać radość



Strona główna

Archiwum

Jan Paweł II i Krzyż,
czyli nadzieja, która zawieść nie może (Rz 5,5)
Ks. Jacek Tomaszewski



Przed nami Wielki Post i Wielkanoc, a także kolejna rocznica śmierci Jana Pawła II. Wspominamy te dni, gdy Ojciec Święty był z nami. Przy-pominamy sobie Jego słowa, rozważania i homilie, wspominamy spotkania. Żywo mamy w pamięci ostatnie dni Jego życia, a szczególnie wielkopiątkową drogę krzyżową. To właśnie wtedy Jan Paweł II głosił nam całym sobą ostatnie rekolekcje, naukę o istocie chrześcijaństwa, o krzyżu w życiu człowieka wierzącego.

Zdjęcie Papieża przyciskającego do twarzy i serca krzyż Chrystusa obiegło cały świat. A najpiękniejsze i najbardziej przejmujące w tej scenie jest to, że była naturalna, szczera. Powstała nie na zamówienie kolorowych czasopism czy też jako wyreżyserowany gest; powstała w trakcie modlitwy, gdy Papież w czasie XIV stacji poprosił, aby podano mu krzyż. On tak żył, tak się modlił i tak umierał. Z krzyżem Chrystusa przy sercu.

Świadectwo życia Jana Pawła II chyba najmocniej przemówiło do wielu wtedy, gdy choroba i wiek zaczęły powodować słabnięcie Papieża, gdy tracił siły, a każdy krok, gest i słowo stawały się wysiłkiem. To właśnie wtedy objawiała się w Jego osobie siła i moc chrześcijańskiej wiary, która wbrew słabości z nadzieją idzie przez świat z krzyżem. Tak, właśnie z krzyżem.

Jednym z problemów współczesnego człowieka jest mylenie pojęć, lub przypisywanie słowom niewłaściwego znaczenia. Czasem tworzymy takie proste równanie, że człowiek wierzący, to człowiek szczęśliwy. To prawda, tylko że niewłaściwie wyjaśniamy słowo szczęśliwy. Mylimy szczęście ze zdrowiem, sukcesem zawodowym i światową sławą. Jak często zdarza się słyszeć, gdy przychodzi choroba lub cierpienie: ja tracę wiarę, moja wiara się chwieje. To nieprawda, że wiara słabnie, ona właśnie przechodzi weryfikację, próbę. To właśnie czas pełnego i pogłębionego przeżywania z Chrystusem cierpiącym tajemnic naszego zbawienia.

Sięgnijmy do fundamentów naszej wiary, do osoby samego Chrystusa. On przyszedł na ziemię, aby nas zbawić. Stał się człowiekiem ze wszystkimi konsekwencjami naszego człowieczeństwa. Od urodzenia aż do śmierci podlegał słabości naszego ciała, a więc i cierpiał. Najważniejsze i największe dzieło Jego życia – nasze odkupienie, zostało dokonane nie inaczej jak przez cierpienie i śmierć. Jezus, pouczając swoich uczniów mówi: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Łk 9,23). A więc życie wiary w Jezusa Chrystusa, nie jest i nie może być, życiem „miłym, łatwym i przyjemnym”, bez stresu, wysiłku czy cierpienia. Droga wiary to droga krzyżowa, to droga z Chrystusem i Jego krzyżem. Jan Paweł II doskonale to rozumiał i realizował w swoim życiu. W encyklice o nadziei chrześcijańskiej papież Benedykt XVI tak pisze: Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu uzdrawia człowieka, ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim, prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością („Spe salvi”, 37). I to właśnie była siła i moc Jana Pawła II. On był z Chrystusem w radości i szczęściu, ale przede wszystkim w cierpieniu.

Jan Paweł II odszedł do domu Ojca. Jego cierpienie wypełniło się i mógł połączyć się z Chrystusem w chwale. Pozostały jego słowa, zdjęcia i krzyż. Krzyż Papieski, bo tak o nim mówią, ci którzy go oglądają, dotykają, a przede wszystkim modlą się przy nim.

Miałem szczęście przeżywać trzydniowe rekolekcje kapłańskie z o. Janem Górą u stóp tego krzyża. Właściwie można powiedzieć nic szczególnego, dwa kawałki drewna, prosto wyrzeźbiona figurka Chrystusa, taki zwyczajny. Tak, taki normalny i zwyczajny krzyż. A przecież w tym znaku kryje się cała głębia wiary, nadziei i miłości Chrystusa, Kościoła, Jana Pawła II i moja, i każdego z nas wierzących.