Styczeń 2011

By przez Słowo Boga poznawać Jego samego
Ks. Mariusz Rosik

Trzeba dużo czasu, żeby wspólnota żydowska mogła się rozwinąć
Z Icchakiem Rapoportem rozmawia Bożena Rojek

Piąte przykazanie: nie zabijaj, kierowco!
Tadeusz Czerniewski

Święty społecznik z Molokai
Kazimierz F. Papciak sscc

Prawdziwy akt miłości
Elżbieta Rydzak

Po spotkaniu ze Świadkami Jehowy myśli kilka
Alicja Gębarowska

Wierny, odważny i bezkompromisowy
Piotr Wróbel

Bł. ks. Bernard Lichtenberg


Dar osoby dla osoby
Halina Dzięgło

Jak przezwyciężyć trudności na modlitwie?
Z ks. Mariuszem Rosikiem rozmawia Bożena Rojek

Przybyliśmy oddać pokłon?
Krystian Leverkun

Samotność w wydaniu dzisiejszym
Anna Żarowska

Strona główna

Archiwum

UWAGA: SEKTY!
Po spotkaniu ze Świadkami Jehowy myśli kilka
Alicja Gębarowska


Kilka dni temu przywędrowały pod drzwi mojego mieszkania dwie urocze niewiasty (starsza i młodsza), które, uśmiechając się szeroko, usiłowały wcisnąć mi broszurkę o miłym tytule „Przebudźcie się”.

Nie od dziś wiadomo, że przeżywamy okres wzmożonego werbunku do sekt, w tym do Świadków Jehowy, grupy, której dwie przedstawicielki odwiedziły mnie w domu. Myli się ten, kto myśli, że właśnie teraz, zagłębiając się w lekturę niniejszego tekstu, pozna genezę, struktury organizacyjne i sposoby działania (a raczej manipulacji) Świadków Jehowy. Kto okaże trochę zainteresowania tematem, ten z pewnością na drodze swoich teoretycznych dociekań natknie się na jedną ze stron poświęconych sektom i nowym ruchom religijnym. Godna polecenia jest strona internetowa Stowarzyszenia „Effatha” (www.effatha.org.pl), na której można znaleźć nie tylko kompletne rzetelne informacje na temat rozmaitych sekt, przydatne adresy i numery telefonów, ale także szokujące świadectwa osób szczęśliwie wyzwolonych spod destrukcyjnego wpływu tego typu grup.

Spotkanie

Ale wracamy do spotkania z paniami kolportującymi swoje pisemko. Jest dla mnie rzeczą logiczną i oczywistą, że kiedy pukam do czyjegoś obcego mi domu, pierwsze, co robię, to mówię, kim jestem i w jakim celu przychodzę. Jeśli już upewnię się, że gospodarz rzeczywiście może poświęcić mi czas, przechodzę do sedna sprawy. Jednakże, gdy przychodzę z jakąś poważniejszą sprawą (a za taką uważam wszelkiego rodzaju dysputy na temat wiary), wolę się wcześniej umówić. Nie jest, jak mniemam, stosowne rozmawianie o poważnych sprawach związanych z wiarą w sytuacji, gdy osoba, do której pukam właśnie pierze, smaży kotlety czy froteruje podłogę. Niestety, te podstawowe fakty nie są oczywiste dla Świadków Jehowy. Lub – i to jest wersja równie prawdopodobna – te fakty są dla nich oczywiste, tyle że w zaskoczeniu właśnie kryje się ich metoda. O ileż łatwiej jest wcisnąć swoje „racje” (a przynajmniej zasiać wątpliwości) komuś, kto pochłonięty prozaicznymi sprawami, kompletnie nie spodziewał się, że we własnym domu zostanie wzięty w krzyżowy ogień pytań przez osoby dokładnie przeszkolone w zakresie stosowania technik psychomanipulacji! Owe panie „zaskoczyły” mnie, gdy kończyłam zmywać naczynia. Otworzyłam im zatem w stroju niezbyt eleganckim, na dodatek ze ścierką do naczyń przerzuconą przez ramię. Oczywiście, na początku nie usłyszałam od pań takich podstawowych informacji, jak imię, nazwisko i cel wizyty. Zanim jeszcze zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam mniej więcej takie oto słowa: „Dzień dobry, czy mogłybyśmy porozmawiać o tym, co myśli pani o dzisiejszych trudnych czasach?’. Moją odpowiedzią było pytanie: „A z kim mam przyjemność rozmawiać?”. Dopiero wtedy starsza z pań (młodsza nie odzywała się prawie wcale – ciekawe, dlaczego?) przedstawiła mi nazwę organizacji, która przysłała je do mnie. Następnie skierowała w moją stronę pisemko o jakże zwodniczym w tych okolicznościach tytule „Przebudźcie się”. Próba przekazania pisemka okraszona była słowotokiem, który trudno mi nawet dokładnie przytoczyć. W każdym razie pojawiało się tam często słowo „zmartwychwstanie”, „Jehowa”, „Jezus” i „Biblia”. Odniosłam wrażenie, że pani recytowała ten tekst z pamięci. Druga niewiasta natomiast konsekwentnie „robiła za tło”, uśmiechając się szeroko i co chwilę przytakując. Jako człowiek dialogu pomyślałam sobie, że raczej nie zostanę ekskomunikowana przez Kościół za przyjęcie jednej broszurki. Jednak nic za darmo. Wypraktykowanym już wielokrotnie i zawsze działającym sposobem, przyniosłam jeden z numerów ogólnopolskiego wiodącego tygodnika katolickiego. Zakomunikowałam paniom, że owszem, wezmę od nich broszurkę pod warunkiem jednak, że one pozwolą, bym obdarowała je pismem, które trzymałam w rękach. Na co usłyszałam od starszej pani (czy młodsza myślała tak samo, niestety, nie udało mi się dowiedzieć – kompletne zaskoczenie zasznurowało jej usta), że nie ma potrzeby, by którakolwiek z nich przyjmowała ode mnie pismo, bo i tak nie dowiedzą się z niego nic nowego.

Dialog, którego nie było

Ośmieliłam się wtedy zapytać o cel ich wizyty, podkreślając, że z całą pewnością nie jest to chęć dialogu, który z natury rzeczy zakłada wymianę myśli i poglądów (być może także rozmaitych publikacji, książek etc.). Ważne jest tu słowo „wymiana” – o ile ja byłam gotowa na wymianę publikacji, o tyle te panie – tylko na wciśnięcie mi swojego pisemka.

Przykład pań, które nawiedziły mój blok, jak i Świadków Jehowy w ogóle, pokazuje, że nie są to ludzie otwarci, lecz skoncentrowani na tym, by za wszelką cenę przeforsować swoje zdanie, dodajmy – zbudowane wskutek opacznie zinterpretowanych, wyrwanych z kontekstu faktów. Nasze zdanie nie interesuje ich w najmniejszym nawet stopniu. Na koniec starsza z pań, wbrew oczywistym dostrzegalnym gołym okiem faktom (chociażby takim, że nie chciały przyjąć ode mnie tygodnika katolickiego) zapewniła mnie, że zarówno ona, jak i koleżanka są otwarte na dialog i że gdybym kiedyś chciała porozmawiać, to one z przyjemnością mnie odwiedzą. Żegnając się z paniami zaproponowałam, by w przyszłości zweryfikowały znaczenie pojęcia „dialog”. Zaintrygowana nieco tą gwałtowną asertywnością w sytuacji, gdy chciałam im podarować „mój” tygodnik, poszperałam nieco w Internecie. Tam też znalazłam informację o tym, że Świadkowie Jehowy mają bezwzględny zakaz czytania, oglądania, studiowania czegokolwiek, co nie byłoby zatwierdzone przez kierownictwo grupy. Za nieposłuszeństwo w tym względzie można nawet zostać usuniętym spośród grona Świadków...

Być może do waszych drzwi wkrótce także zapukają Świadkowie Jehowy. Warto wtedy zadać sobie kilka krytycznych pytań:

Dlaczego zawsze przychodzą z zaskoczenia?
Dlaczego nie przedstawiają się lub robią to dopiero wtedy, gdy zostaną o to poproszeni?
Dlaczego zawsze przychodzi starsza osoba w towarzystwie młodszej?
Dlaczego teksty w „ichniejszych” pisemkach są anonimowe – brak pod nimi nazwisk autorów?
Dlaczego w tekstach aż roi się od cytatów z Pisma Świętego? Czyżby ktoś sądził, że wszyscy, co do wyrazu, i co do kropki, znają Pismo Święte na pamięć?
Czy na podstawie wyrwanych z kontekstu, pozlepianych na własny użytek fragmentów Pisma Świętego nie można udowodnić, że czarne jest białe, a Słońce kręci się wokół Ziemi?