Styczeń 2005

Hej kolęda...
(czyli o wizycie duszpasterskiej słów kilka)
RAK

Szczęśliwego Nowego 2013 Roku!
ks. Paweł Bednarski

Nagroda za integrację środowisk akademickich
Rozmowa z bp. Ignacym Decem i prof. dr. hab. Tadeuszem Lutym

Niedostatki zbiorowej pamięci
Włodzimierz Suleja

Z Biblią w życie
Sławomir Kawecki

Co to znaczy być tatą?
Paweł Stadniczenko

Chrzest – najpełniejsze zjednoczenie z Chrystusem w Kościele
ks. Wiesław Wenz

Wierzę w człowieka...
Z Magdaleną Piekorz rozmawia ks. Rafał Kowalski

O naszym uczestnictwie w liturgii
ks. Paweł Cembrowicz

Dać dziecku radość

Kościół – przestrzeń otwarta
Krzysztof Salik

Caritas Archidiecezji Wrocławskiej instytucją pożytku publicznego
R.K.

Bezstresowo?
ks. Leszek Woźny

Słownik społeczny
ks. Piotr Nitecki




Strona główna

Archiwum

Szczęśliwego Nowego 2013 Roku!
ks. Paweł Bednarski



Powyższy tytuł wcale nie jest błędem czy wynikiem działania chochlika drukarskiego, okazuje się bowiem, że obecny rok wcale nie jest dwutysięcznym piątym po narodzeniu Chrystusa!

Oczywiście, można zapytać: co to za wymysł? Przecież wiadomo wszem i wobec, że każdy kolejny rok oznacza ilość lat jakie upłynęły od przyjścia na świat Jezusa z Nazaretu. To nie ulega wątpliwości, ale okazuje się, że wcale nie miało to miejsca 2005 lat temu!

Aby dobrze zrozumieć to zagadnienie musimy przypomnieć sobie, jak to się stało, że ludzie na całym świecie z małymi wyjątkami (np. ortodoksyjni żydzi liczą czas od stworzenia świata a muzułmanie od ucieczki Mahometa z Mekki do Medyny) liczą czas właśnie według znanego nam dziś schematu.

Należy w tym momencie cofnąć się aż do roku 46, kiedy to Juliusz Cezar nakazał astronomowi aleksandryjskiemu Sosigenesowi opracować kalendarz. Polegał on na tym, że rok zaczynał się 1 stycznia, miał 12 miesięcy i trwał 365 i 1/4 dnia – czyli rok trwał 365 dni, a co czwarty był przestępny i trwał 366 dni (dodatkowy dzień dodawano w lutym). Rok 709 (46 n.e) trwał o 67 dni dłużej niż poprzednie lata, aby naprawić skumulowany błąd poprzedniego kalendarza (roku Romulusa, który miał 10 nierównych miesięcy i rozpoczynał się 1 marca). Ustalenie 1 stycznia jako początku roku nastąpiło w 153 r. p.n.e. (był to dzień obejmowania urzędu przez konsuli).

Dziś jednak obowiązuje nas tzw. kalendarz dionizyjski, który opracował Dionizy Mały – uczony mnich scytyjski – zaproszony w tym celu do Rzymu przez papieża Jana I. Jego modyfikacja kalendarza juliańskiego polegała na zmianie numerowania lat nie od założenia Rzymu, a od "Pańskiego stania się człowiekiem". Było to, według ówczesnego kalendarza w roku w roku 525 n.e. (1278 od założenia Rzymu).

Pojawia się jednak pytanie: skąd więc pomyłka? Przecież dzisiaj tak właśnie obliczamy upływający czas! Otóż współcześni badacze uważają, że mnich Dionizy pomylił się w swoich obliczeniach ustalając datę narodzenia Chrystusa i ustalił ją o kilka lat za późno. Jednak pomiędzy uczonymi nie ma dziś pełnej zgodności, bowiem wyróżnia się dzisiaj dwie główne tendencje:

Pierwsza, przeważająca dowodzi, że należy datę narodzenia Chrystusa umieścić około 4-7 lat wcześniej niż ustalił to Dionizy. Głównym argumentem, który za tym przemawia, jest data śmierci jakże dobrze nam znanego (choćby z jasełek) króla Heroda. Jak wskazują źródła historyczne umarł on po 37 latach panowania, według dzisiejszej rachuby w 4 roku przed Chrystusem. Świadczy o tym między innymi wzmianka żydowskiego historyka o zaćmieniu księżyca, które nastąpiło przed śmiercią króla, a datowane jest na 13 marca 4 r. przed Chrystusem. Ponadto, ostatni zarządca Syrii, z którym król Judei miał do czynienia, Warus, urzędował w latach 6-4 przed Chrystusem. Powyższe wskazuje na to, że Herod umarł w Jerycho na przełomie marca i kwietnia 4 roku przed Chrystusem. Wiadomo też, że przed swoją śmiercią przebywał w uzdrowiskach w okolicach Jerycho, a wcześniej rezydował w Jerozolimie, gdzie według Ewangelii św. Mateusza, przyjął mędrców spieszących oddać pokłon Dziecięciu. Z powyższego wynika, że błąd wynosi od 5-7 lat.

Drugą tendencję reprezentują nieliczni badacze, którzy wyznaczają datę urodzenia Pańskiego, na mniej niż 2 lata przed naszą erą, a więc niewiele wcześniej niż Dionizy. Opierają się oni na tradycji dominującej wśród autorów pierwszych wieków chrześcijaństwa, która umieszczała przyjście Chrystusa w 3/2 lub 2/1 roku przed naszą erą. Twierdzą oni, na poparcie swoich teorii, że dzieło Józefa Flawiusza (główny dowód dla zwolenników pierwszej teorii) zawiera wiele nieścisłości i nie może być ostatecznym argumentem w ustaleniu chronologii życia Jezusa. Starają się też wykazać, że Herod umarł w 1 roku przed Chrystusem. Jednak hipoteza ta jest niezwykle trudna do udowodnienia. Tym bardziej, że pisarze pierwszych wieków posiadali o wiele mniej niż dzisiaj źródeł dotyczących narodzin Jezusa, a poza tym inaczej niż dziś rozumiano sprawę dokładności chronologicznej, często akceptując daty "około".

Jak więc należy traktować kwestię dokładności obliczeń Dionizego? Przede wszystkim należy pamiętać, że w jego pismach brakuje analiz historycznych, interesowało go bowiem nie matematyczne, ale teologiczne znaczenie rachuby czasu! Ponadto mnich ten uwzględniał obliczenia swoich poprzedników (jak choćby wspomnianego na początku Sosigenesa), a kierując się wymogami rachuby wielkanocnej umieścił datę narodzenia Chrystusa w pobliżu roku, jaki oni wyznaczali. Pozwalała na to ówczesna wiedza historyczna i metoda datowania wydarzeń.

W związku z tym, niektórzy badacze chcieli "zreformować" aktualny kalendarz i dostosować go do wyliczonej przez nich właściwszej daty narodzenia Chrystusa. Jednak pomysł ten nie jest prosty do zrealizowania. Po pierwsze, mimo iż obecnie można ściślej określać daty wydarzeń historycznych, nadal trudno jest jednoznacznie określić rok przyjścia Jezusa na świat. Po drugie, pomysł ten jest ze względów praktycznych niemożliwy do wykonania. Wymagałoby to zmiany wszystkich dat wydarzeń historycznych, co przyniosłoby więcej szkody niż pożytku.

Tak więc tytuł tego rozważania, choć nieco prowokacyjny, nie jest pozbawiony racjonalnych podstaw, jednakże nie stanowi wcale definitywnego rozwiązania problemu daty narodzin Jezusa Chrystusa. Pytanie jednak – na ile jest to dla nas istotne? Czy różnica roku czy dwóch lat ma jakiś wpływ na nasze życie czy wiarę? Przecież gdy dane nam jest stanąć w Grocie Narodzenia w Betlejem czy dotknąć skały Golgoty w Jerozolimie, nie jest dla nas ważne czy stoimy dokładnie w tym miejscu co Chrystus czy metr lub dwa dalej... Ważne jest to, że to właśnie w tym miejscu Bóg zstąpił na ziemię, przyjął ludzkie ciało i przyjął śmierć krzyżową dla naszego zbawienia. Wszystko inne jest już sprawą drugorzędną. Najważniejszy jest sam fakt, który stanowi dla nas sedno naszej chrześcijańskiej wiary.

Nie jest ważne, czy dziś mamy rok 2005 czy 2013. Ważne jest to, że Jezus Chrystus, Syn Boży przyszedł na świat, że oddał za nas życie i otworzył nam bramy nieba. Wobec tak wielkiej i wspaniałej Tajemnicy, wszystko inne traci zupełnie swoje znaczenie. I zamiast skupiać się na rzeczach nieistotnych, oddajmy chwałę Bogu, który zesłał nam swojego Syna abyśmy zostali zbawieni, a sama data niech będzie dla nas jedynie przypomnieniem tego wspaniałego wydarzenia.