Styczeń 2003

Dialog warunkiem pokoju
List pasterski Episkopatu Polski

Praskie Dzieciątko w hiszpańskiej koronie
Tadeusz Pulcyn

Czy możliwy jest sojusz liberalizmu i chrześcijaństwa?
Piotr Wróbel

Pokonani lecz wolni
Piotr Sutowicz

Młodsi bracia Kolumbów
Krzysztof Szwagrzyk

Jak zachować się wobec "spraw świętych"?
ks.Jarosław Grabarek

Z pielgrzymiej wędrówki po zachodniej Ukrainie
Anna Dadun-Sęk

Biskup społecznik
ks. Zbigniew Waleszczuk

Raj zapominany czyli zaułki poezji wiary i wiary poezji
Adam Ryszard Prokop




Strona główna

Archiwum

Raj zapominany czyli zaułki poezji wiary i wiary poezji
Adam Ryszard Prokop


Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i kobietę (Rdz. 1,27) Można czytać to zdanie z Genesis na wiele różnych sposobów. Podob-nie jest zresztą z całością początkowych rozdziałów tej pierwszej księgi Pisma Świętego. W dobie rosnącego konsumpcjonizmu, materializmu, liberalizmu i innych -izmów przeciętnej codzienności, coraz częściej przesuwa się opis stworzenia świata i człowieka oraz rajski epizod ludzkości (Rdz. 1-3) w obszar bajek. Proza życia - jak zwykło się w języku polskim określać rutynowy przebieg dnia, na którym wyciskają swe piętno głownie praca, pieniądze i dom - nie jest najlepszą pomocą przy odkrywaniu głębi wiary zapisanej w Biblii. Jednocześnie pozostaje w świadomości niezatarte odczucie niewystarczalności, chęć przekroczenia granic prozy, tak w życiu jak w wierze.

Poezja wiary wiele razy znajduje swój wyraz na kartach pism natchnionych, poza wspomnianymi już pierwszymi rozdziałami Księgi Rodzaju wystarczy wspomnieć Pieśń nad Pieś-niami w Starym i Prolog Ewangelii Janowej w Nowym Testamencie. Ile esejów i monografii teologicznych zostało już poświęconych jednemu zdaniu z Prologu, mówiącemu, że słowo ciałem się stało? Jedno zdanie poezji otwiera przed nami bogatą paletę możliwości tak interpretacyjnych, jak i poznawczych. Poezja widzi, jeśli nie więcej, to inaczej. Wyrywa nas z błędnego koła naszego myślenia przyczynowo-skutkowo-obserwacyjnego, pokazuje świat w innym wymiarze. Wymaga przy tym więcej wysiłku i subiektywnego zaangażowania, które w początkach nowego milenium coraz bardziej wychodzi z mody. Z drugiej strony jednak coraz bardziej odczuwamy brak tego alternatywnego wymiaru. Mimo upadku ogólnego zainteresowania poezją, wzrasta liczba młodych ludzi usiłujących wyrażać siebie właśnie w obszarze liryki. Podobnie w sferze religijnej, podczas gdy ogólnie spada liczba osób obecnych na niedzielnej Eucharystii, niepokojąco wzrasta zainteresowanie praktykami okultystycznymi oraz sektami. To, co wskutek szeregu przyczyn, zniknęło w społecznym aspekcie życia, rozwija się wciąż w sferze prywatnej, nieraz bardzo osobistej. Jednym z niewielu osiągnięć socjalizmu w przegranej walce o ateizację narodu jest nasilające się dzisiaj przeświadczenie o prywatności, wręcz intymności, kwestii religijnych. Z pewnością są takie momenty w wewnętrznym rozwoju człowieka, kiedy musi stanąć sam na sam przed Bogiem lub w obecności niewielu świadków. Sam Chrystus daje nam tego przykład, gdy modli się w miejscu odosobnionym lub gdy w obecności najbliższych przyjaciół objawia swą boskość na górze Tabor. Lecz w życiu Chrystusa są też momenty publiczne, wtedy gdy stoi pod krzyżem nagi i wyśmiany.

W życiu chrześcijanina potrzeba indywidualnej modlitwy, czasu na medytację, będącej poszukiwaniem treści dla nas ważnych w danym fragmencie Pis-ma. Dla przykładu w Rdz. 1,27 są przynajmniej dwie sui generis odrzwia głębi, które często pozostają niezauważone lub niedocenione. Jednym z nich jest człowiek jako obraz Boga - kwestia roztrząsana tak szeroko, a jednak chyba do dziś niewyczerpana. Drugi to dar płciowości przejawiający się w stworzeniu mężczyzny i niewiasty. Brakuje w naszej wierze momentów poezji, więc i proza wiary się degeneruje. Wystarczy przyjrzeć się owocom naszej cywilizacji w sferze seksualnej, która coraz bardziej zmierza w kierunku zwierzęcych instynktów. Analogicznie dałoby się znaleźć wiele innych zniekształceń na obrazie Boga w człowieku XXI w. Nie wolno jednak popadać w pesymizm, wciąż jeszcze trwają świadkowie przy Krzyżu, a przecież nie da się wejść na Golgotę wraz z całym tłumem gapiów, jeśli nie zrozumiało się Taboru i przemienienia. Nie brak nam poetów wiary, którzy wytrwale zadają sobie trud widzenia inaczej i uczą widzieć inaczej.

Poezja wierzy, że wstając codziennie rano do pracy, robiąc zakupy i realizując swe naturalne potrzeby człowiek się realizuje tylko częś-ciowo. Poezja wierzy, że świat to coś więcej niż układ atomów modelowany przez determinis-tyczne siły. Poezja wierzy, że Bóg nie jest sędzią a Miłością. Miłość zresztą jest chyba najbardziej znaną i pożądaną córą poezji. Człowiek myli ją często z sentymentem lub zauroczeniem, lecz w gruncie rzeczy, wie czego pragnie i szuka tego wytrwale. Tęsknota za prawdziwą miłością to, być może, najbardziej widoczny aspekt poezji życia. Ale nawet to usiłuje się sprofanować spłycając słowa mówiące, że Bóg jest Miłością lub próbując wykazać, że miłość nie istnieje, a to, co człowiek odczuwa, to tylko inny układ hormonów w naszym ciele. Przy silnej wciąż wierze prozy w samowystarczalność i samowytłumaczalność, jeszcze żyje wiara poezji w szczęście. Już u starożytnych Greków wstępem do prawdziwej eudajmonii był moment oczyszczenia, katharsis, któremu służyły między innymi tragedie antyczne. Trzeba ufać, że dla nas też przyjdzie taki moment oczyszczenia, być może płaczu, który pozwoli nam za wodospadem łez odkryć poezję człowieczeństwa i poezję wiary. Na pewno nie sielankową, lecz taką, która czasem boli, ale pozwala za poetą Julianem Tuwimem żywić nadzieję: Jeszcze tak się w sobie zapłaczę, że przez łzy siebie zobaczę, Chrystusie! Chrystusie!