Styczeń 2001

Kościół wczoraj, dziś i na wieki

Żywa szopka

A gwiazda ich wyprzedzała

Jesteśmy w sieci

Jedno czy trzy? Harcerstwo dzisiaj

W kraju Św.Patryka

Delikatna granica

Wielki kustosz

Duszpasterz amerykańskiej Polonii

Wielkość ducha

Chwaląc Boga śpiewem

Kolędy Arki Noego

Czy przepowiadanie przeszłości jest grzechem?




Strona główna

Archiwum

Żywa szopka

O pewnym cudzie w parafii pw. Matki Bożej Pocieszenia we Wrocławiu

Nie malujcie Matki Bożej w stajence betlejemskiej
stale tylko na niebiesko i różowo
z niebieskimi oczami
ni to ni owo

Tyle było wtedy w Betlejem złotego nieba
aniołów białych w oknie
pstrokatych pastuszków za progiem

Założę się, że ktoś świece zapalił
przed brązowym żłóbkiem
jak czerwoną lampkę przed Bogiem

Osiołek podskakiwał na czarnych kopytkach
wół seplenił w fioletowym cieniu
święty Józef rudych proroków kąpał
w srebrnym strumieniu

Nim Ci Mamusiu - myślał Jezus -
kupią koroną
lepiej Ci w zwykłej szarej bluzce
w kropki zielone


ks. J. Twardowski

Człowiek, aby uwierzyć musi zobaczyć. Historia niewiernego Tomasza, powiela się w ludzkim życiu dziesiątki... ba nawet setki razy. Tylko nie wiedzieć czemu, człowiek oczekuje cudu w postaci gromu z jasnego nieba lub, ci przychylniej nastawieni, z nadzieją spoglądają w nieboskłon licząc na mannę, no może nawet na parę groszy... A tu co? Pozornie nic, a jednak...

W parafii Matki Bożej pocieszenia od czterech lat proboszcz ojciec Stanisław Golec wraz ze swoimi parafianami i studentami przygotowuje na świąteczny czas szopkę. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że do parafian należą także państwo Gucwińscy. Oni, na prośbę księdza proboszcza, "wypożyczają" zwierzęta. W okresie świąt Bożego Narodzenia plebania przeistacza się w Betlejem. ż I właśnie w takiej scenerii zdarzył się cud.

Dookoła szum i gwar. Dzieci zaglądają jedno przez drugie. Każde chce zobaczyć młodą owieczkę, która przed chwilą przyszła na świat... "O popatrz, jaka ona mała!", "... jaka ona mokra!". A główny punkt skupiający całe zainteresowanie nawet nie trzęsie się z zimna, bowiem ksiądz proboszcz, jak każdy dobry pasterz (taki od dusz) wyciera owieczkę sianem. Widać zachwyt dzieci i te ogniki w oczach, które rodzą pytania: "jak?", "dlaczego?", "po co?". Nawet na twarzach tych, którzy rzadko uśmiechają się pojawia się ów ciepły wyraz zwiastujący uśmiech. W tym szczególnym otoczeniu panuje radość, ogólne podniecenie... Czyż nie takie zachowanie odpowiadałoby zdarzeniu określanemu jako cud? Śmiem twierdzić, że tak, choć sama należę do rzeszy niedowiarków. W tym Betlejem na wrocławskim Biskupinie miał miejsce cud - cud narodzin.

Niech nikt jednak nie posądza mnie o złe rozłożenie akcentu. No tak, a gdzie w tym wszystkim Ten, który jest najważniejszy - nowo narodzony Zbawiciel. Otóż odpowiadam skwapliwie - jest. Leży w szopce i czeka na każdego, kto zechce oddać mu pokłon i złożyć dary. Czeka na każdego, bo taką role przypisał mu Bóg. I tak jak w życiu... jedni przychodzą do niego od razu, innych zatrzymują osiołek, owieczki... praca, pogoń za czasem, w którym można jeszcze więcej zarobić... I czasami musi zdarzyć się cud, aby człowiek przypomniał sobie o tym, co ważne.

Teraz już można spojrzeć na żłóbek i w rozmowie z samym sobą stwierdzić, że miał kiedyś miejsce cud, któremu żaden wcześniej ani żaden póŸniej nie będzie mógł dorównać. I być może wtedy (choć nikomu nie gwarantuję powodzenia, bo byli i tacy, co widzieli i nie uwierzyli) przyjdzie czas, że oddamy pokłon i złożymy dary.

A skoro już mowa o darach... Pewna legenda mówi o chłopcu, który za przykładem mędrców ze wschodu przybył do Dzieciątka. Jednakże mały Jezus nie chciał przyjąć tego, co chłopiec pragnął Mu podarować... Prosił go jedynie o klasówkę z matematyki, pod którą figurowała ocena niedostateczna; o potłuczony kubek, który chłopiec rozbił ze złości, bo mleko było za gorące i o samochodzik, który został zabrany szkolnemu koledze. Legenda wkłada Jezusowi w usta następujące słowa: "Przynoś mi zawsze wszystko to, co jest w Twym życiu niedostateczne, i to, co popsułeś, i to, co złego zrobiłeś - Ja chcę to wszystko naprawić, chce ci pomóc". I jeśli nie jesteś jeszcze znużony drogi czytelniku, dodam także swoją uwagę. Myślę, że nowo narodzony Zbawiciel pragnie od nas otrzymywać to, co w nas prawdziwe: zachwyt, radość i prostotę, którą tak doskonale oddają wiersze ks. Jana Twardowskiego. Zatem spójrzmy - kiedy przyjdziemy do żłóbka, jak trzej królowie, aby złożyć dary - na Matkę Bożą i jej szarą bluzkę w zielone kropki... Może wtedy...

Na podstawie rozmowy z o. Stanisławem Golcem, inicjatorem żywej szopki w parafii pw. Matki Bożej Pocieszenia na Biskupinie we Wrocławiu, o zdarzeniach, które miały tam miejsce Dorota S.