Wieloznaczne poświęcenie

Słowo „poświęcenie” ma wiele znaczeń,
ale jedno z nich jest dla chrześcijan szczególnie istotne.

ANNA RAMBIERT-KWAŚNIEWSKA

Wrocław

Prorok Jeremiasz z Poliptyku św. Piotra – olej na desce,
Pietro Perugino, 1496–1500, Musée des Beaux-Arts, Francja

PICRYL

Istnieje wiele takich terminów, których zakres znaczeniowy jest szerszy od pierwotnej intuicji – wystarczy przywołać klasyczny zamek, który jako budowla może zachwycać swoją niedostępnością i zadziwiać obronnością; jako element odzieży – pomagać w ochronie przed chłodem, zaś umieszczony w drzwiach – dbać o nasze bezpieczeństwo. Podobnie w języku hebrajskim istnieją takie rdzenie, które wyglądają identycznie, a znaczą coś zgoła innego – choćby beged, implikujący odzież i zdradę. Choć autorzy często owymi wieloznacznościami z cyrkową zwinnością żonglują, nieczęsto zdarza się, by semantyczne rozbieżności służyły dookreśleniu teologicznej głębi pojęcia – a tak właśnie się dzieje w wypadku tytułowego poświęcenia, które wskazuje zarówno na dedykowanie życia jakiejś misji, rezygnację z czegoś dla kogoś lub czegoś, czyli gotowość ponoszenia ofiar, jak i dokonanie obrzędu poświęcenia.
Znaczenie kultyczne
Idea świętości w judaizmie należy do tych fascynujących, ponieważ to, co dla Żydów jest święte, nie musi być moralnie doskonałe (bądź doskonalące się), czyli wpisywać się w chrześcijańskie rozumienie świętości – uwspółcześnione, a nie to biblijne. Biblijne pojęcie świętości wiązało się bowiem z wyłączeniem czegoś z użytku świeckiego. W tym sensie święci byli Aaron, jego synowie i lewici, a również cały Izrael, który choć był grzeszny i upadający, wciąż pozostawał święty – qādôš. Septuaginta, czyli grecki Stary Testament, już nie eksponuje tak mocno terminologicznie tej idei, dysponuje jedynie pojęciem „hagios”, kojarzonym głównie ze sferą kultyczną i świątobliwością, czystością moralną (choć i czystość z qādôš ma wiele wspólnego).
Zapewne o tę samą świętość co żydowska chodziło św. Pawłowi, który adresował swoje listy „do świętych” w Filippi (Flp 1, 1), w Efezie (Ef 1, 1), Kolosach (Kol 1, 2), a nawet w Rzymie (Rz 1, 7). Czy oznacza to, że gminy chrześcijańskie odznaczały się nieskazitelną moralnością i doskonałą wiernością Ewangelii? Oczywiście, że nie. Jednak przez swoje oddanie Chrystusowi i przez chrzest stały się Kościołem Bożym, wspólnotą wyjętą ze świata – nowym Izraelem, który za cel obrał sobie niebo i wieczność z Chrystusem. W tym sensie każdy z nas jest owocem „poświęcenia”. Ale jest to poświęcenie wymagające… poświęcenia. W jakim sensie? W znaczeniu wspomnianej już wcześniej rezygnacji.
Znaczenie etyczne
Chrześcijaństwo jest chyba jedyną religią, w której rezygnacja z czegoś czyni nie uboższym, ale bogatszym. Poświęcenie jest zatem najlepszą inwestycją, której dokonać można na tym świecie. Chyba najbardziej sztandarową sceną nowotestamentową, w której poświęcenie i jego efekt są tak silnie eksponowane, jest próba powołania przez Jezusa młodego bogacza i kluczowe wezwanie: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mk 10, 21). Rezygnacja z dóbr materialnych przerosła młodzieńca, pomimo realnej obietnicy zysku. Nie był zdolny do tak wielkiego poświęcenia. Jakie były tego konsekwencje? Z relacji ewangelistów wynika, że mężczyzna spochmurniał i popadł w smutek i cierpienie. Nic dziwnego. Chcąc posłużyć się kategoriami ekonomicznymi, możemy stwierdzić, że Jezus zaproponował wprawnemu w rachunkach przedstawicielowi młodej elity inwestycję, która nie była obciążona ryzykiem – nie tylko obiecał mu skarb w niebie, ale wcześniej jeszcze „spojrzawszy na niego, pokochał go” szaloną, bo bezgraniczną miłością.
Ten typ poświęcenia wyrażany jest w tekstach biblijnych czasownikiem „dawać” (didōmi), a jego najwyższym wyrazem jest oczywiście oddanie, czyli poświęcenie życia przez Syna Człowieczego na krzyżu.

Dzięki Jego ofierze poświęcenie (w sensie didōmi) poskutkowało… poświęceniem (w sensie hagiadzō), a może lepiej już powiedzieć „uświęceniem” – całej ludzkości w ogóle, a tych, którzy wchodzą do wspólnoty Kościoła poprzez sakramenty wtajemniczenia, w szczególe.
Poświęcenie dla sprawy
Poświęcenie Chrystusa skutkujące poświęceniem ludzkości doprowadziło Pawła, Dwunastu i wielu innych apostołów (w sensie posłania) Dobrej Nowiny do poświęcenia dla sprawy Pana własnego bezpieczeństwa i wszelkiego możliwego komfortu, pozycji społecznej i w końcu również życia. Taki rodzaj poświęcenia znany jest również z kart Starego Testamentu – można tu wspomnieć o powołaniach prorockich, zwłaszcza Jeremiasza, który skazany był na życie napiętnowane wrogością własnego narodu. Poświęceniem była męczeńska śmierć siedmiu braci i ich matki, którzy sprzeciwiali się przymusowemu narzucaniu Żydom obcych zwyczajów pokarmowych (2 Mch 7, 1-42), poświęciła się również Judyta dla swojej społeczności w Betulii i całego kraju.
Niezwykłe przykłady tego rodzaju poświęcenia zachował na kartach nowotestamentowych Apostoł Narodów (por. 2 Kor 11, 23-28). Kiedy Paweł wychodził ze swoją działalnością do społeczności Greków i Rzymian, mógł cieszyć się niezwykłymi przywilejami, którymi obdarzano częstokroć wędrownych nauczycieli, czyniąc z nich tzw. klientów (upraszczając – utrzymanków). Miał okazję do korzystania z pieniędzy zamożnych patronów z elit miejskich, m.in. w Koryncie. Dzięki temu mógłby całkowicie oddać się pozyskiwaniu uczniów. Zrezygnował jednak z tej szansy, nie tylko z chęci przysłowiowego „utarcia nosa” chrześcijańskim bogaczom, dla których sam styl życia Pawła był afrontem, ale w celu ukazania, że orędzie Chrystusa skierowane jest do wszystkich. Dlatego podejmował on trudy i pracę zarobkową, chcąc być blisko również klasy pracującej i niewolników.
Wieloznaczność wskazana?
Bogactwo i niejednoznaczność języka sprzyja nie tylko poetom czy lingwistom, ale również teologom. Jej uchwycenie pozwala wydobyć treści nieintuicyjne i nieczytelne przy pierwotnej lekturze. O ile jednak w literaturze czy sztuce jest pożądana, wieloznaczność w życiu chrześcijańskim z pewnością nie wpisuje się w katalog cnót. Poświęcenie bowiem, z całym swoim semantycznym bogactwem, wymaga wyzbycia się wszelkiej moralnej ambiwalencji, zwłaszcza w wypadku uczniów Chrystusa. Pokusie „wieloznaczności” ulegali już członkowie pierwotnych wspólnot, m.in. w Koryncie, co skutkowało burzeniem jedności (1 Kor 1, 11-13), sianiem zgorszenia wśród niewykształconych członków wspólnoty (8, 10), a nawet rozwiązłością (6, 18). Niech więc nasze życie będzie jednoznacznie chrześcijańskie i hagios – święte.

Chrystus i bogaty młodzieniec – olej na płótnie,
Andriej Mironow, 2010

ANDREY MIRONOV/WIKIMEDIA COMMONS CC BY-SA 4.0