ROLA PREZYDENTA W POLSCE, cz. 2

Strażnik konstytucji

Zgodnie z konstytucją prezydent jest najwyższym
przedstawicielem polskich władz, lecz główny ośrodek
decyzyjny nie znajduje się w Pałacu Prezydenckim.

ANNA PACZEŚNIAK

Wrocław

Wejścia do pałacu prezydenckiego
symbolicznie strzegą lwy

JAKUB SZYMCZUK/FOTO GOŚĆ

Silna legitymizacja demokratyczna urzędu prezydenta nie sprawia, że jest to najważniejszy ośrodek decyzyjny w państwie. I nie chodzi tu o aluzje sugerujące niesamodzielność czy podległość polityczną tej czy innej głowy państwa.
Uprawnienia prezydenta
Ograniczenie kompetencji prezydenta wynika z rozwiązań ustrojowych systemu parlamentarno-gabinetowego (o czym pisaliśmy w poprzednich wydaniach „Nowego Życia”). Prezydent RP jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, gwarantem ciągłości władzy państwowej, ma prawo inicjatywy ustawodawczej i weta ustawodawczego, współdziała z premierem w zakresie prowadzenia polityki zagranicznej oraz współuczestniczy w obsadzaniu niektórych stanowisk państwowych. Ma też uprawnienia dyskrecjonalne, czyli nieskrępowane przepisami, jak nadawanie obywatelstwa, orderów i odznaczeń, dysponowanie prawem łaski wobec skazanych. Część prezydenckich decyzji wymaga jednak kontrasygnaty, co oznacza, że to nie głowa państwa bierze za nie odpowiedzialność, tylko premier lub odpowiedni minister.
Przed wyborami prezydenckimi w 2010 r. Donald Tusk pytany, dlaczego nie chce konkurować o to stanowisko z kandydatem popieranym przez PiS, odpowiedział, że nie chce być „strażnikiem żyrandola” i woli być premierem. To niewątpliwie dyskredytujące głowę państwa określenie było tak obrazowe, że na stałe weszło do polskiego słownika politycznego. Używali i używają go krytycy każdego kolejnego prezydenta, podkreślając, w jak niewielu sprawach może podejmować samodzielne decyzje.
Strażnik konstytucji
Konstytucja nakłada na prezydenta obowiązek stania na straży jej przestrzegania, co oznacza, że sam musi działać zgodnie z ustawą zasadniczą, a w przypadku, gdy ma wątpliwości co do konstytucyjności stanowionego przez parlament prawa, może i powinien zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie ustawy pod tym kątem. Za niewłaściwe wywiązywanie się z obowiązku czuwania nad przestrzeganiem konstytucji przez inne organy państwa prezydentowi nie grożą sankcje prawne.

Natomiast za naruszanie ustawy zasadniczej może zostać pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Wniosek o postawienie prezydenta w stan oskarżenia może nastąpić wspólną uchwałą Sejmu i Senatu podjętą większością co najmniej 2/3 głosów 560-osobowego Zgromadzenia Narodowego. Gdyby taka procedura została rozpoczęta, sprawowanie urzędu przez prezydenta uległoby zawieszeniu. Trudno jednak wyobrazić sobie zbudowanie tak dużej większości do poparcia wniosku o postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu, dlatego bez cienia przesady można uznać, że głowa państwa jest w praktyce nieusuwalna. W Polsce prezydent nie może zostać pozbawiony stanowiska przez parlament, bo nie ma u nas impeachmentu. O tej procedurze wywodzącej się z anglosaskiej tradycji parlamentarnej głośno było zwłaszcza w trakcie prezydentury Donalda Trumpa, choć funkcjonuje ona również w dwóch państwach europejskich: w Rumunii i Litwie.
Alternatywny ośrodek władzy
Istniejące ograniczenia władzy prezydenckiej nie sprowadzają roli głowy państwa jedynie do symbolu. Prezydent ma możliwości kreowania alternatywnej polityki wobec rządzącej większości, zwłaszcza w sytuacji, kiedy wywodzi się z innej rodziny ideowo-politycznej. Prawo weta ustawodawczego i odesłania ustawy do Trybunału Konstytucyjnego to instrumenty, za sprawą których głowa państwa może spowalniać, hamować, a nawet blokować pomysły rządu i parlamentu. Ponadto funkcjonalny podział zadań w polityce zagranicznej daje prezydentowi sporo przestrzeni w relacjach międzynarodowych, czego byliśmy świadkami po ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r.
Niemniej świadomość, iż zarówno prezydent, jak i parlament pochodzą z wyborów powszechnych, czyli cieszą się poparciem większości głosujących obywateli, powstrzymuje polityków od doprowadzenia do długotrwałego klinczu i braku decyzyjności.