Misja ewangelizacja

To oczywiste, że dzisiejszy świat opiera się na coraz szybszym przekazie informacji.
Dotyczy to w równym stopniu mediów publicznych, komercyjnych,
jak i społecznych, do których należą media katolickie.

KAROL BIAŁKOWSKI

Wrocławski „Gość Niedzielny”

Stoisko „Gościa Niedzielnego” na Targach
Wydawców Katolickich w Warszawie

TOMASZ GOŁĄB/FOTO GOŚĆ

Aby znaleźć konkretną odpowiedź na pytanie dotyczące roli mediów katolickich, nie trzeba daleko szukać. Wynika ona bowiem z Chrystusowego wezwania: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Ewangelia to Dobra Nowina, dobra wiadomość, która prowadzi do odkrycia, że celem nie jest nasze życie doczesne, ale nadchodzące Królestwo Boże. Warto w tym miejscu uświadomić sobie, jaka jest droga ewangelizacji. Bo to, że oczekujemy na powtórne przyjście Chrystusa, wcale nie oznacza biernego siedzenia na kanapie, a wręcz przeciwnie – wymaga naszej aktywności. Mówi o tym bardzo konkretnie Kodeks Prawa Kanonicznego (kanon 822 § 2): „(…) pasterze Kościoła mają pouczać wiernych, że spoczywa na nich obowiązek podejmowania współpracy zmierzającej do tego, by użycie środków społecznego przekazu przepoić duchem ludzkim i chrześcijańskim”. Dlaczego „duchem ludzkim i chrześcijańskim”? Bo w ogromie informacji, którymi jesteśmy bombardowani, po prostu ich brakuje. W przekazie dominuje sensacja i kreacja życia łatwego i przyjemnego, bez większych zobowiązań. To wszystko prowadzi do odrealnienia i kultu hedonizmu. Media katolickie mają zupełnie odwrotne zadania – mają służyć prawdzie, czyli podejmować takie działania, które będą ukazywały rzeczywistość taką, jaka ona jest oraz będą promowały postawy prowadzące do uświęcenia odbiorców.
Ważna jest opiniotwórczość
O roli mediów katolickich swego czasu wypowiedział się w bardzo czytelny sposób zmarły w ubiegłym roku bp Adam Lepa. Jako najważniejsze zadania wymienił pogłębienie wiary odbiorców tak, by byli gotowi do dzielenia się nią z innymi, ale również poszerzenie wiedzy religijnej, które pozwoli na budowanie własnej tożsamości chrześcijańskiej. Odniósł się również do tych, którzy tworzą redakcje katolickie. „Osoby pracujące w mediach katolickich są świadome, że ich najważniejszą funkcją jest funkcja ewangelizacyjna. Wszystkie inne powinny być jej podporządkowane (funkcja edukacyjna, informacyjna, rozrywkowa itp.). Przy czym realizowana jest podstawowa zasada, że ewangelizacja wtedy jest skuteczna, gdy media są jej miejscem, a nie tylko narzędziem (np. miejscem dawanego świadectwa, modlitwy, katechezy itp.)”. Ksiądz biskup zaznaczył też, że troską całej redakcji powinno być takie działanie, by pismo, radio, telewizja czy portal internetowy stawały się „coraz bardziej opiniotwórcze, a więc powszechnie cytowane, nawet w ogniu stronniczej krytyki”. Zauważył, że brak wpływu na opinię publiczną doprowadzi do utraty sensu ich istnienia. Daje też wskazówkę: „poglądy i opinie, przedkładane w medium katolickim powinny być formułowane w sposób ciekawy, intrygujący, a nawet prowokujący”.
W swoim przedłożeniu wymienia też tzw. zadania specjalne. Wśród nich najważniejsze jest skuteczne i szybkie reagowanie na negatywne wpływy świata mediów – manipulatorski sposób przekonywania, nowoczesną propagandę czy poprawność polityczną.
Prawda bez koloryzowania
Czy zatem media katolickie realizują powyższe założenia? Głosy są zróżnicowane. Dlaczego? Bo to zależy od odbiorców. Wśród samych katolików są rozbieżności co do oceny działalności, a raczej formy przekazu poszczególnych redakcji. Wydaje się, że wynika to z… działalności zwłaszcza mediów komercyjnych, które bardzo chętnie dyskredytują chrześcijańskie wartości i ukazują media katolickie jako te, które są zaściankowe, nie rozumieją zmieniającej się rzeczywistości, a nawet jako te, które antagonizują, bo wykazują się nietolerancją lub brakiem akceptacji dla pewnych środowisk i zachowań. To sprawia, że dziennikarze katoliccy często są w defensywie i są zmuszeni do tłumaczenia Kościoła z bezpodstawnych zarzutów. Co można zatem zmienić? Wydaje się, że trzymanie się nakreślonych przez bp. Lepę celów jest najlepszym rozwiązaniem. 

Oczywiście ważne jest też wsparcie biskupów. Media katolickie, jako głos Kościoła, są powołane do tego, by przekazywać ich nauczanie, ale również do tego, by pokazywać Kościół taki, jaki jest – również z jego ciemniejszymi stronami, a tych – o czym przekonujemy się szczególnie mocno od kilku lat – niestety nie brakuje. Media katolickie powinny stać na straży przejrzystości Kościoła w myśl wyrażonej już powyżej zasady służby prawdzie i ukazywaniu rzeczywistości. Ta uczciwość przekazu jest kluczowa dla wiarygodności ewangelizacji.
Jest jeszcze „druga strona medalu”, w której media katolickie coraz lepiej się odnajdują. Odbiorcy bardzo często poszukują treści tzw. lifestyle’owych. Dlaczego? Bo my, czytelnicy, lubimy „żyć” czyimś życiem. O popularności takich publikacji świadczy choćby to, ile ich każdego dnia pojawia się w portalach internetowych. W „wersji katolickiej” to okazja, by sięgnąć do budujących świadectw, które mogą stać się inspiracją dla odbiorców. Sam się przekonałem, że siła oddziaływania takich artykułów jest naprawdę spora.
Co jeszcze wyróżnia media katolickie? Pozytywny przekaz. I to wcale nie oznacza, że w tych świeckich go brakuje. Niemniej proporcje są zdecydowanie odwrócone. Już nawet z pobieżnej analizy wynika, że najlepiej „sprzedają się” skandale, a w serwisach informacyjnych dominują wiadomości o wypadkach, katastrofach, chorobach, przestępstwach i nieprawidłowościach. Czy to jest prawdziwy obraz świata? Niezupełnie. Trudności są wszędzie i o nich też trzeba mówić, ale – jak śpiewał Czesław Niemen – dobrych ludzi jest więcej. A skoro tak, to warto o nich przygotowywać materiały. W mediach katolickich na całe szczęście jest ich niemało.
Popandemiczne wyzwanie
W ostatnich trzech dekadach media katolickie w Polsce przeszły ogromną profesjonalizację. To sprawiło, że treści oferowane odbiorcom są na naprawdę wysokim poziomie. Mimo to są pewne trudności. Rozgłośnie radiowe od lat borykają się ze stosunkowo niską słuchalnością. W świadomości Polaków jest tylko jedna katolicka telewizja, a i nie wszystkim dobrze się kojarzy. Z tytułów prasowych największym osiągnięciem była przez lata pozycja „Gościa Niedzielnego”, który liderował rankingom najbardziej poczytnych tygodników w kraju, choć nie wszyscy uznawali jego realną pozycję, odmawiając mu opiniotwórczości.
To właśnie prasę dotknął najbardziej kryzys związany z pandemią COVID-19. Stracili wszyscy, ale najwięcej tytuły katolickie. Stało się tak z prostego względu. Wiele z nich opiera swoją dystrybucję na kolportażu w parafiach. Ograniczenie liczby wiernych ze względu na pandemiczne zagrożenie spowodowało znaczny i nagły odpływ odbiorców. Po zniesieniu limitów nakłady nie wróciły już do wcześniejszego poziomu. Jest jeszcze jedna poważna konsekwencja takiego stanu rzeczy. Sprzedaż papierowych wydań gwarantuje środki na utrzymanie profesjonalnych dziennikarzy i – co za tym idzie – wysoką jakość artykułów. Jak w związku z tym sytuacja zmieni się w najbliższym czasie?
Z jednej strony to informacja fatalna, a z drugiej szansa na nowe otwarcie. Od kilkunastu lat przy tytułach prasowych powstają strony internetowe, które znacznie przyspieszyły przekaz informacji. Pandemia spowodowała, że ludzie wierzący częściej sięgają do Internetu i teraz to właśnie tutaj jest największe pole do oddziaływania medialnego. To również szansa, by dotrzeć do młodszego pokolenia odbiorców, dla których tradycyjne media nie mają już praktycznie żadnego znaczenia. Warunek jest jeden. Treści muszą być na najlepszym z możliwych poziomów w każdym aspekcie rzemiosła dziennikarskiego. Wpływ na to mamy wszyscy – kupujmy prasę katolicką w wersji papierowej i w wydaniach internetowych, słuchajmy rozgłośni i oglądajmy telewizje katolickie. To będzie znaczący wkład w ewangelizację.