Głoszenie miłości

Kiedyś jeden z księży zapytał mnie podczas spotkania,
czym zajmuje się rzecznik w Caritas? Mediami – odparłem bez wahania.

PAWEŁ TRAWKA

Wrocław

Dominica caritatis
– Niedziela caritas w archikatedrze wrocławskiej

ARCHIWUM CARITAS ARCHIDIECEZJI WROCŁAWSKIEJ

Gdy pracowałem jeszcze jako dziennikarz w Radiu Rodzina, powiedziałem mojej żonie, że chciałbym zostać rzecznikiem prasowym Caritas… Często tak mam w życiu, że moje marzenia się realizują. Ta praca ma misję. Jest twórcza, bardzo różnorodna, ani chwili na nudę czy rutynę. I mogę w niej robić to, do czego czuję się wezwany: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii…” (1 Kor 9, 16). W Caritas głosi się ją na wszelkie sposoby, czasami również słowem.
Kim jest rzecznik w Caritas
Moja przygoda z Caritas rozpoczęła się dość dawno. Niemal 30 lat temu, jako uczeń, brałem udział w I Ogólnopolskim Zjeździe Szkolnych Kół Caritas w Myczkowcach, niedaleko cudownego Zalewu Solińskiego w Bieszczadach. Z tego spotkania zostały mi w pamięci słowa: Ubi Caritas (…), Deus ibi est. Ten sposób okazywania miłości towarzyszył mi przez lata. Ale nominalnie praca rzecznika nie jest wcale oczywistą przestrzenią do okazywania miłości w sposób bezpośredni. Na szczęście, tak jak w wielu miejscach w Kościele, pracownicy Caritas dostają różnorodne zadania. Kiedyś jeden z księży zapytał mnie podczas spotkania, czym zajmuje się rzecznik w Caritas. – Mediami – odparłem bez wahania. – Dziś na przykład odetkałem rynny na balkonie, aby woda mogła swobodnie spływać, więc to są różne media – dodałem z uśmiechem. I tak często jest w tej pracy, że trzeba wykazać się dużą elastycznością i dyspozycyjnością. Rzecznik ma trochę zadanie strażaka: idzie w miejsca, gdzie się pali, gdzie jest jakiś kryzys, jakaś nietypowa potrzeba. Podstawowym zadaniem pozostaje jednak ukazywanie nauczania Kościoła i budowanie świadomości społecznej wokół problemów osób ubogich i potrzebujących w duchu Caritas. Benedykt XVI w swojej encyklice Deus Caritas est przypomina: „Wewnętrzna natura Kościoła wyraża się w troistym zadaniu: głoszenie Słowa Bożego (kerygma-martyria), sprawowanie Sakramentów (leiturgia), posługa miłości (diaconia). To zadania ściśle ze sobą związane i nie mogą być od siebie oddzielone. Caritas nie jest dla Kościoła rodzajem opieki społecznej, którą można by powierzyć komu innemu, ale należy do jego natury, jest niezbywalnym wyrazem jego istoty.” Przyznam, że dla mnie – świeckiego – uczestnictwo w tym dziele to wielka radość wiary. Droga życia, a także moje dotychczasowe doświadczenia związane z pracą, nauką i udziałem w życiu różnych wspólnot w Kościele bardzo pomagają mi dziś w tej posłudze. Muszę podkreślić, że widzę Boże prowadzenie do tego konkretnego zadania.
Budowanie relacji
– Czy potrzebujesz czapki? – spytałem kiedyś pewnego osiłka w kryzysie bezdomności, gdy zastępowałem naszego pracownika w łaźni. – „Nie” – odpowiedział – „ale wezmę dwie dla kolegów z dworca”. Wzajemna troska i swego rodzaju solidarność to coś, co mnie porusza, gdy mijam grupki naszych „łazików”, jak nazywamy klientów łaźni prowadzonej przez Caritas archidiecezji wrocławskiej na Ostrowie Tumskim. Moje biuro mieści się dokładnie nad kabinami z prysznicami. Dzięki temu nie opowiadam przed kamerami o rzeczywistości wyobrażonej, ale o tej, której dotykam i którą codziennie spotykam. To bardzo istotne, aby opowieść o działalności miłosierdzia była historią konkretnych osób, doświadczeniem konkretnej, ludzkiej biedy. Dlatego bardzo lubię odwiedzać nasze ośrodki i zaglądać do różnych sal. Tam chorzy i seniorzy zmagają się ze swoim cierpieniem i chorobą, pokazując, czym jest wytrwałość i cierpliwość. Tam osoby z niepełnosprawnościami swoim uśmiechem przenoszą mnie w inny świat. Tam prawdziwe kłopoty osób korzystających z jadłodajni pokazują mi, czym są moje problemy codzienności. Te doświadczenia przynoszę do studia w radiu, w telewizji, na spotkania z dziennikarzami, którzy w swojej gonitwie za złymi wiadomościami nagle dostają niemal wyłącznie „dobrą nowinę”. 

Lubię rozmawiać „na offie” i ukazywać, co stoi za poszczególnymi akcjami i działaniami, jak bardzo nasze działanie jest potrzebne i jak bardzo pomagamy. Przynosi to konkretne owoce: jeden z kamerzystów co jakiś czas przychodzi jako wolontariusz na jadłodajnię, inni dziennikarze regularnie przekazują swoją odzież do łaźni. Niektóre redaktorki po wywiadzie odkładały mikrofon i pomagały w pakowaniu paczek, inne regularnie dzwonią, aby dopytać o to, co robimy i czy mogą pomóc to nagłośnić…
Odwaga
Kiedyś, gdy zbierałem podpisy wśród sąsiadów potrzebne dla naszej wspólnoty mieszkaniowej, jeden z mieszkańców, którego nigdy wcześniej nie poznałem, niemal w drugim zdaniu naszej rozmowy zaczął swoje utyskiwania na proboszcza, „czarnych” i Kościół. Ta sytuacja uświadomiła mi, jak wiele w sobie noszę obaw, poprawności i różnych oporów do głoszenia Ewangelii zawsze, wszędzie i na wszystkie sposoby. Nie zawsze udaje się na spotkaniach w krótkich wypowiedziach przekazać to, że nasza działalność w Caritas jest mocno zakorzeniona w nauce Chrystusa. Nie tego chcą świeckie media. Dziennikarze muszą się liczyć jednak z tym, że gdy nas zaproszą, nie będziemy omijać „tych” tematów. Oczywiście nie zawsze się udaje i nie każde spotkanie daje ku temu okazję. Czasami spotykałem się wręcz z niezrozumieniem. Nie zapomnę jednej sytuacji, gdy po skończonej rozmowie za pomocą łączenia wideo dziennikarka nie wiedziała, że jeszcze ją słyszę i głośno podzieliła się z ekipą w studio swoim niedowierzaniem w to, że ludzie schorowani mogą swoje cierpienie przeżywać w radości i dodawać innym otuchy swoją wiarą i ufnością. Tymczasem to właśnie takim doświadczeniem, pomimo bólu i choroby, dzielą się czasami nasi podopieczni np. hospicjum domowego. Często moje zadanie sprowadza się do przypominania sloganu, którym ostatnio intensywnie posługujemy się w Caritas: „Dobra jest więcej”. Hasło bywa naszym wstępem do głoszenia Ewangelii.
Głoszenie Miłości
Marcowy poniedziałek, tuż po zmianie czasu na letni. Za oknem śnieżna zadymka, ciężkie ołowiane chmury. Niby 8.00 rano, ale wszyscy wiedzą, że jeszcze w sobotę to była 7.00 godzina. Znajduję się w sali w liceum w Brzegu. Przede mną prawie setka licealistów biorących udział w rekolekcjach. Mam 45 min na opowieść o tym, że pomimo wojny, pandemii, bezdomności i chorób „Dobra jest więcej”, a Bóg jest Miłością. W połowie katechezy tylko jedna z dziewczyn, ubrana na czarno z satanistycznymi symbolami na plecaku i koszulce, wyjęła telefon. Rzuciła na niego okiem i schowała. Tyle. Resztę katechezy, podobnie jak pozostali młodzi, do końca słuchała w skupieniu. Podobnym doświadczeniem dzielą się nasi pracownicy i wolontariusze z Hospicjum Domowego Caritas archidiecezji wrocławskiej, gdy odwiedzają szkoły, by opowiadać o idei hospicyjnej i prowadzić warsztaty z dziećmi i młodzieżą. Tematy często przez rodziców pomijane, związane z cierpieniem i śmiercią, chorobą i ubóstwem, są rzeczywistością, o której dzieci chcą rozmawiać, którą chcą się dzielić, którą potrzebują zrozumieć. Dlatego odczuwam radość, gdy w ramach Dominica caritatis – Niedzieli caritas jeździmy z ks. Dariuszem Amrogowiczem, dyrektorem wrocławskiej Caritas, do parafii i opowiadamy o naszej działalności. Jak bardzo jest to potrzebne, opowiadają sami księża. – Nie wiedziałem, że aż tyle się dzieje w naszej Caritas – mówił nam niejeden. Nasza opowieść zawsze koncentruje się na przykazaniu miłości Boga i bliźniego oraz na słowach: byłem głodny, byłem spragniony, byłem nagi, byłem przybyszem… A my, katolicy archidiecezji wrocławskiej, tych właśnie najmniejszych przyjmujemy, karmimy i ubieramy w naszych jadłodajniach, łaźni, Domach Opieki, hospicjum domowym, a w końcu w naszych parafiach podczas dyżurów wolontariuszy z zespołów Caritas. Ubi caritas, Deus ibi est.