Każdy ma swoje zadania

W dużych miastach mówi się o „churchingu”. Zjawisko to jest mniej widoczne w mniejszych miejscowościach. Czy wynika to ze zróżnicowana parafii? Dlaczego dzieło, które realizowane jest
w jednej parafii, nie sprawdzi się w drugiej? O wspólnotach parafialnych z ks. Zbigniewem Słobodeckim, proboszczem parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Miliczu, rozmawia
KS. ŁUKASZ ROMAŃCZUK
„Nowe Życie”
Niejednokrotnie spotkałem się z prośbą o pomoc we wskazaniu danej osobie parafii, do której przynależy. Zasadniczo przyjmuje się, że „parafia powinna być terytorialna, a więc obejmująca wszystkich wiernych określonego terytorium” [Kan 518 KPK]. Wyjątkiem może być „parafia personalna, określona z racji obrządku, języka, narodowości wiernych, jakiegoś terytorium albo z innego jeszcze powodu” [Kan 518 KPK]. W przypadku parafii terytorialnej, która jest centralnym podziałem w Polsce, do danej wspólnoty parafialnej należą osoby, które możemy określić słowami „z sąsiedztwa”. – Parafia jest częścią Kościoła, a Kościół to żywy organizm, gdzie obecny jest duch wspólnotowy – zaznacza ks. Słobodecki.
Aktywność wiernych
Każda parafia ma określoną strukturę, a na jej czele stoi proboszcz, którego opiece duszpasterskiej powierzeni są konkretni wierni mieszkający w obrębie administracyjnym parafii.
Każda wspólnota parafialna ma też określony styl działania w zależności od panujących w niej warunków i możliwości. Działanie parafii zależne jest od wielu czynników, m.in. zaangażowania wiernych w jej życie. – Wiele zależy od nas, kapłanów, w jakim stopniu pozwolimy wiernym działać w duszpasterstwie. Pamiętam, gdy jako neoprezbiter trafiłem jako wikariusz do Brzegu Dolnego, otrzymałem pod opiekę młodzież oraz Liturgiczną Służbę Ołtarza. W wakacje, wraz z grupą wołowską, poszliśmy na Pieszą Pielgrzymkę na Jasną Górę. Był to rok 1991, czyli Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie. Z naszej parafii poszło wtedy 60 osób.
Były to moje początki, więc nie znałem jeszcze wszystkich.
Wtedy też przekonałem się, że po powrocie z pielgrzymki możemy zrobić więcej – wspomina ks. Słobodecki i dodaje: – To był taki zaczyn, który spowodował ożywienie w naszej scholi parafialnej oraz LSO. W parafii działał też neokatechumenat oraz grupa Odnowy w Duchu Świętym. Widząc zapotrzebowanie, ks. Marek z sąsiedniej parafii zaproponował, abyśmy zrobili rekolekcje ewangelizacyjne. Dla mnie to była utopia, ale zaryzykowaliśmy.
To zaowocowało ewangelizacją miasta i w różnych miejscach miasta działaliśmy. Po tej akcji w parafii pojawiła się grupa ok. 100 osób, co zaowocowało powstaniem grupy Resurectio Christi, w ramach której realizowane były spotkania dla dorosłych, młodzieży starszej i młodszej, kręgi biblijne, cotygodniowe adoracje, dni skupienia, dni jedności. Wtedy poczuliśmy ducha, to że Kościół musi być wspólnotowy, taki, w którym świeccy mają też swoje zadania.
Współpraca, stworzenie warunków oraz zaangażowanie kapłanów i wiernych świeckich pozwalają na powstanie rodzinnego klimatu, który pomoże w przeżywaniu wiary. – Do dziś wspominam nasze dolnobrzeskie nabożeństwa fatimskie. W 1997 r. szliśmy w procesji fatimskiej do kościoła MB Szkaplerznej [ostatecznie nie doszliśmy], ale tam, gdzie przeszła procesja, tam zatrzymała się woda w czasie powodzi. Razem z młodzieżą organizowaliśmy drogi krzyżowe ulicami miasta. To wszystko nas niosło i umacniało naszą wiarę – wspomina ks. Słobodecki.

Abp Józef Kupny podczas homilii w czasie Mszy św. z okazji
25. rocznicy erygowania parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Miliczu.
4 maja 2019 r.
KAROL BIAŁKOWSKI/FOTO GOŚĆ
Środowisko miejskie
To co udaje się w jednej parafii, niekoniecznie musi przynieść owoce w drugiej. Różne są drogi dotarcia z Ewangelią do człowieka. Ważne, aby nie ustawać na drodze jej głoszenia i ewangelizacji. – W posłudze duszpasterskiej nic nie jest stabilne.
Gdy trafiłem jako wikariusz na wrocławskie Księże Małe, było to świeżo po powodzi. Ludzie mieszkający tam potracili wtedy majątki swojego życia, wciąż odbudowywali swoje domy. To była też okazja do rozwijania działalności charytatywnej, ale także stworzenia przestrzeni, aby przy parafii mogli odnaleźć oderwanie od codziennych zmartwień – zaznacza ks. Zbigniew, dodając: – Moją wielką radością byli tzw. Oldboje Liturgicznej Służby Ołtarza. W ich skład wchodzili ojcowie ministrantów i lektorów. Było to fantastyczne towarzystwo, które pozwoliło poczuć ducha wspólnoty. W działaniach duszpasterskich nie można zamykać się także na możliwości, które stwarzane są przez uwarunkowania zewnętrzne. Inne będą w parafii miejskiej, a inne w parafiach wiejskich. – Wszędzie tam, gdzie jesteśmy, mamy możliwość odnalezienia przestrzeni, w której będziemy mogli się zaangażować, a także stworzyć warunki, aby Ewangelia niosła się w różne miejsca, nawet te, które wydają się nam niedostępne.
Duszpasterstwo wiejskie
Każda parafia ma swoją historię. Tworzą ją ludzie, którzy w Archidiecezji Wrocławskiej pochodzą z różnych stron. Tak zwane Ziemie Odzyskane skupiają wokół siebie ludzi różnych kultur, rejonów, obyczajów, tradycji. To co łączy, to jedna wiara, jedna Ojczyzna, język. – W mojej pierwszej parafii proboszczowskiej, jaką były Nasławice, znajdował się kościół NMP Matki Bożej Bolesnej, a w nim obraz Matki Bożej Bolesnej Niewirkowskiej, przywieziony do tego miejsca w czasie przesiedlenia – mówi ks. Słobodecki.
Bycie proboszczem to nie tylko troska o dobra duchowe parafii, ale także te materialne. To zmaganie z różnego rodzaju remontami, renowacjami, tak aby świątynie wyglądały pięknie i one także były „na większą chwałę Bożą”. – Nieustannie doświadczam tego, że ksiądz powinien potrafić wszystko i na wszystkim się znać, ale nie o to chodzi, aby robić to samemu.
Parafia to nie tylko proboszcz, ale wszyscy wierni mieszkający na jej terenie, dlatego też należy dać możliwość wiernym odpowiedzialności za różne dzieła, które wokół tych spraw materialnych i duchowych się dzieją – zaznacza proboszcz z Milicza i dodaje: – A przy czterech kościołach w parafii jest wokół czego chodzić i co robić. Dbając o piękno świątyni z cegieł, nie można zaniedbać troski o piękno duchowe parafian, i odwrotnie. Im dłużej na danej parafii jest proboszcz, tym bardziej wie, jak odpowiedzieć na potrzeby i możliwości swoich parafian. – Kościół w Świątnikach był w sposób szczególny umiłowany przez środowiska kresowe – stwierdza ks. Słobodecki i dodaje: – Fantastycznym sprawdzianem zaangażowania świeckich w parafii były spotkania Miłośników Kresów i Wołynia zapoczątkowanie w 2011 r. Odbywały się one w dniu odpustu Matki Bożej Bolesnej, a dziś rozrosły się do dwudniowych spotkań, do których przygotowania trwają prawie cały rok, a dzięki tym spotkaniom utworzyły się przyjaźnie.
Ksiądz Zbigniew Słobodecki, wspominając doświadczenie posługi w parafii Nasławice, podkreśla wiarę tamtejszej społeczności. – To było dla mnie pomocne, aby poznać potrzeby środowiska nie wielkomiejskiego, ale wiejskiego. Jest to środowisko głęboko wierzące, które umie działać, współpracować. Oni także potrzebują kapłanów, którzy będą się z nimi modlili i będą im towarzyszyć w przeżywaniu wiary.
Każda wspólnota inna
W życiu nie ma nic stałego, podobnie w kapłaństwie, dlatego działania w parafii powinny być planowane długofalowo, a dobre dzieła poprzedników kontynuowane. – Gdy przyszedłem na parafię do Milicza, spotkałem się z nowymi zadaniami, wyzwaniami. Współpraca z ludźmi, kapłanami posługującymi tutaj i pochodzącymi z Milicza, katechetami jest niczym siła napędowa i wciąż zastanawiamy się, co dalej, co więcej – zaznacza ks. Słobodecki i dodaje: – Z każdym rokiem mojego kapłaństwa utwierdzam się w przekonaniu, że kościół parafialny to nie tylko proboszcz, ale wszyscy, którzy go tworzą, a zadaniem proboszcza jest pasterska troska, aby ta wspólnota mogła funkcjonować, a każdy ma w nim wyznaczone zadania.