MAŁŻEŃSTWO (NIE)DOSKONAŁE

Przecież wiesz

Czy nasze życie małżeńskie wypełnione jest wyznawaniem miłości?
Czy nie wpadamy w pędzącej codzienności w taki schematyczny rytm
różnych czynności: praca, dom, zakupy, porządki, szkoła, lekcje, treningi, kościół itp.,
że nie mamy już czasu na wyznawanie miłości?

AMELIA I DOMINIK GOLEMOWIE

Wrocław

FREEPIK.COM

Czy może jest tak, że przestaliśmy odczuwać potrzebę ich wypowiadania?
Czy może jest tak, jak w przytaczanych często dykteryjkach o mężu, który wszak wyznał 30 lat temu przed ołtarzem miłość swej wybrance i, skoro do dziś tego nie odwołał, to na cóż o tym na nowo gadać? Codziennie komunikujemy sobie setki informacji, karmimy się tysiącami zbędnych informacji płynących rwącym strumieniem z mediów, a gubimy niejednokrotnie pośród tego gąszczu te najistotniejsze, że darzymy się miłością. Ruszając spod ołtarza, w momencie ślubu, w nową, uświęconą sakramentem wspólną drogę życia, tak łatwo się gubimy wzajemnie.
– Nie jest tak? – A czy jestem w stanie z pamięci opisać dokładnie kolor oczu współmałżonka? Czy goniąc życie i umykający czas w pracy, potrafię opisać, jak była ubrana moja żona, mój mąż, gdy rozstawaliśmy się rano? Czy na tyle uważnie słucham jej, jego słów, że umiem wyłowić te, które są najbardziej dlań charakterystyczne? Czy znam marzenia mego współmałżonka? Czy pomagam mu/jej je realizować?
Serię tych pytań można zadać niejako również z drugiej strony. Być może jest tak, że zwrotów „kocham cię” używam niemal jak przecinków. Może staram się takim rzekomym wyznaniem zamaskować coś, przypudrować moją rutynę codzienności? Może moje „kocham cię” jest wypowiadane w tonie uszczypliwym, pobłażliwym lub tak naprawdę ma wyrazić: „nie pytaj o nic”? Zatem, czy moje słowa są prawdą, czy za nimi stoi postawa gotowości oddania życia za ukochaną osobę? Czy pomiędzy moim słowem a uczynkiem jest relacja prawdy?
Komunikowanie o miłości jest niezbędne jak powietrze w relacji kochających się osób. Jednocześnie ważne jest, aby było ono prawdziwe. Nie jest tak, że to jedynie żona potrzebuje od swego męża wyznań miłosnych, słów zachwytu jej pięknem, jej troską o życie rodzinne.

 Wypowiadania tych właśnie słów potrzebuje również mąż, on potrzebuje sam usłyszeć, jak wyznaje miłość swej żonie. I podobnie – nie tylko mąż potrzebuje usłyszeć od swej żony, że ona go kocha, podziwia i jest zeń dumna.
Ona również potrzebuje wypowiadania tych słów, poczucia w sobie ich brzmienia. W sposób naturalny rezonujemy w naszym życiu słowami, które słyszymy i wypowiadamy, one w nas pozostawiają ślad. Jeżeli nasze rozmowy w małżeństwie nasycimy jedynie narzekaniem na ciężkie czasy, wysokie ceny, że kiedyś było lepiej, a teraz gorzej – zatrujemy nasze małżeńskie życie. Jeżeli natomiast pomożemy sobie wypowiadanym słowem lub się tym słowem zobowiążemy, aby w każdym przeżywanym momencie, a szczególnie tym trudnym budować między nami wszystko, dosłownie wszystko na miłości, odzyskamy bądź ocalimy piękno i radość tego, co ślubowaliśmy 5, 12, 24, 53 lata temu.
Z niezwykłą i przepiękną podpowiedzią spieszy nam Kościół, oferując modlitwy w formie litanii, koronkę, różaniec. Przecież nie jest tak, że Pan Jezus potrzebuje ode mnie usłyszeć 50 razy wezwanie: „miej miłosierdzie dla nas”, bo dopiero wtedy zrozumie, że to dla nas ważne. To my sami potrzebujemy wypowiedzieć kilkadziesiąt razy Pozdrowienie anielskie, aby doświadczyć zanurzenia w te słowa i ich treść, aby nimi rzeczywiście żyć.
Kończąc tę refleksję, przywołajmy inny obraz zwielokrotnionego wyznania miłości. Ewangelista Jan opisuje tę scenę w 21 rozdziale.
Zapraszajmy się zatem wzajemnie do tak szczerego, głębokiego wyznania miłości wobec Pana Boga i siebie nawzajem, aby towarzyszyły mu łzy wzruszenia, drżący z przejęcia głos i serce łomocące jak w chwili oświadczyn.