Wypłyń na głębię

CRYSTAL/PIXABAY.COM

Boskie DNA. Jesteś córką, jesteś synem Króla!

„Popatrzcie, jaką miłością
obdarzył nas Ojciec:
zostaliśmy nazwani
dziećmi Bożymi,
i rzeczywiście
nimi jesteśmy”
(1 J 3, 1).

Czy wiesz, że Jesteś synem i córką Króla? Masz Ojca w niebie, który nie tylko czeka na ciebie, ale chce uczestniczyć w twoim życiu. Przez chrzest i wiarę w Jezusa zostaliśmy opieczętowani przez Ducha Świętego.
Musisz zdać sobie sprawę, że od tego wydarzenia masz w sobie Boskie DNA. Płynie w tobie Królewska krew i mimo to, że często upadasz jak syn marnotrawny – to zawsze Bóg, twój Ojciec w niebie na ciebie czeka z otwartymi ramionami.
Nie jesteś przegranym, ale zwycięzcą. Musisz tylko zdać sobie sprawę i odkryć tę prawdę, kim jesteś dzięki Jezusowi, i to, że przez wiarę w Niego masz dostęp do Ojca w niebie. A co daje ci dostęp do Ojca?
Po pierwsze dostęp do mocy Królestwa Bożego i otrzymania błogosławieństwa Ojca. Często w naszym ziemskim życiu nasze relacje z ojcem są zaburzone, połamane. Odczuwamy brak miłości ojca.
Natomiast Bóg, twój Ojciec niebieski, zawsze czeka na ciebie i chce razem z tobą budować twoje życie. Zacznij już dziś, a kiedy rano wstaniesz i spojrzysz w lustro, powiedz na głos: „Mój ojciec jest Królem, a i ja jestem dzieckiem Króla, dziedzicem”. „Tato, proszę, pobłogosław mnie!”
I w takim autorytecie stawaj naprzeciw swoim problemom. Wiedząc już teraz, kto za tobą stoi! „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa […]” (Rz 8, 14-17).

JAN BUJAK

Nie mierz siebie miarą innych

Życie czasem naraża nas na weryfikowanie
swojego ,,Ja” w wyniku
porównywania się do innych ludzi.
Dlaczego to od nich
tak często uzależniamy własną samoocenę?
Każdy przecież urodził
się jako indywidualna, niepowtarzalna całość.

Frustracja zaczyna się jednak pojawiać, gdy dostrzegamy, że ktoś jest w czymś lepszy, ma więcej… Być może ma on coś, czego ja nie mam, ale nie jest to równoznaczne z tym, że ja mam mniej. By to dostrzec, warto zacząć mierzyć siebie swoją własną miarą. Porównywanie nie jest mi obce. Wielokrotnie frustrowałam się, gdy ktoś miał coś, na co ja nie mogłam sobie pozwolić. Dotyczyło to głównie wartości materialnych, które przez bardzo długi czas traktowałam jako najwyższą wartość w życiu. Pieniądze postrzegałam jako cel – tylko jeśli masz ich dużo, to znaczysz wiele. Zdarzało się, że ta pułapka myślenia pchała mnie do kupna drogiej rzeczy, co pozwalało mi poczuć się na równi z osobą, z którą się porównuję.
Świadomość bycia kimś gorszym stanowi dla młodego człowieka wielkie piętno. Od porównywania do problemów z samoakceptacją niedługa droga. Rodzice odgrywają wielką rolę w budowaniu zdrowego stosunku dziecka względem siebie i innych. To ich zadaniem jest kształtować w dziecku poczucie tego, że jest wartościowe – bez względu na to, jak wypadnie na tle pozostałych. Podcinanie skrzydeł zachodzi, gdy dziecko, mówiąc, że zajęło drugie miejsce w konkursie, słyszy, że to nic wielkiego, bo przecież drugie miejsce to nie to samo co pierwsze.
W takim człowieku, już od najmłodszych lat, może pojawić się poczucie bycia niewystarczającym, co prawdopodobnie przełoży się także na sposób postrzegania ludzi i ciągłe rywalizowanie z nimi, byle tylko choć raz wygrać, choć raz poczuć się najlepszym. Dzięki Bogu moja mama nigdy ani słowem, ani czynem nie dała mi do zrozumienia, że powinnam analizować swoje sukcesy przez porównanie z innymi. Nigdy nie porównywała naszego życia do tego, jak żyje ktoś inny. Od dzieciństwa powtarzała mi, że najważniejsze jest to, co ja sama myślę o sobie.
Jeśli jestem z siebie dumna, nawet jeśli inni nie postrzegają mojego działania w kategoriach sukcesu, umniejszając mu, to ja i tak już wygrałam. Staram się brać do serca jej słowa, z którymi w pełni się zgadzam. Nie zawsze jest to łatwe, bo żyjąc wśród ludzi, zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy, mądrzejszy, bardziej lubiany… Gdy tylko pojawia się pokusa porównywania się i towarzyszący jej dyskomfort, próbuję się z nią mierzyć, odwołując się do tego wszystkiego, co już osiągnęłam. Przypominam sobie, jaka byłam jeszcze kilka lat temu i jak długą drogę pokonałam, by stać się osobą, którą jestem teraz.
Gdy zaczynam wątpić w swoje możliwości, wiedząc, że są lepsi ode mnie, uświadamiam sobie, że mam powody do dumy, bo zostałam obdarzona zdolnościami, które są w stanie wiele zdziałać. Rozwinięcie ich wymagało czasu i wysiłku. Satysfakcja z realizowania się smakuje znacznie lepiej niż radość z prześcignięcia tej czy tamtej osoby. Warto przyjąć taką perspektywę, zamiast ciągle gonić za miejscem na podium. Bardzo zależy mi, aby pozostać sobą w świecie, który zapewnia sporo pokus, by stać się kimś innym. Warto jednak wiedzieć, co tak naprawdę oznacza dla mnie bycie sobą. Kluczowa w poznawaniu siebie jest odpowiedź na pytanie: kim jestem? Gdy zaczęłam zgłębiać to pytanie w perspektywie Boga, zrozumiałam, że od Niego już na starcie dostałam złoty medal. Każdy z nas w Jego oczach jest bezkonkurencyjny. Jego miarą jest miłość bez miary. Wracam do tej myśli, ilekroć ciągnie mnie w niewłaściwą stronę, jaką jest porównywanie się.

JULIA PAWELEC