MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Przewodnicy

To stanowczo będzie jeden z bardziej osobistych listów do Księdza. Bez pytań o Kościół, za to z kategorii „co u mnie”. Bo u mnie dzieje się naprawdę sporo! Zwłaszcza od kiedy jestem mamą. Odpowiadam np. na setki pytań zaczynających się od „dlaczego”. Niektóre są proste, inne trudne, większość takich, na które nigdy bym nie wpadła. Dla nas, dorosłych, tyle rzeczy jest oczywistych… A dzieci po prostu pytają. Tak jak przy okazji Świąt Wielkanocnych – o to, dlaczego Pan Jezus musiał umrzeć. Albo skąd wiadomo, że Pan Jezus istniał, skoro nie znaleziono Jego kości.

I w tym kontekście przypomniał mi się początek wiersza K.I. Gałczyńskiego: „Ona mi pierwsza pokazała księżyc i pierwszy śnieg na świerkach i pierwszy deszcz”. Dotarło do mnie, że jestem teraz przewodnikiem dla moich dzieci. Na szczęście nie jestem w tym sama, wspólnie z Mężem pokazujemy dzieciom świat. A w pakiecie z niezliczoną liczbą pytań dostajemy od nich pełne zaufanie, że sprawy są takie, jakimi im je przedstawimy. To wielka radość, zaszczyt, ale i odpowiedzialność. Chcielibyśmy przecież, żeby wyrośli na mądrych ludzi, którzy wiedzą czerpać będą z rzetelnych źródeł. Jak to zrobić? No właśnie. Oni uczą się świata, a my uczymy się tego, jak im go ukazywać.

Obserwuję aktualnie to, co dzieje się wokół św. Jana Pawła II i cieszę się, że nasi chłopcy są jeszcze mali, bo nie wiem, czy umiałabym im to wyjaśnić. I nie mam na myśli świętości – z tym chyba sobie poradzimy. Trudniej byłoby z wytłumaczeniem tego, co dzieje się w społeczeństwie: dlaczego niektórzy bronią pomników, a inni oblewają farbą wizerunek Papieża; skąd biorą się pomysły na niepotwierdzone sensacje i o co chodzi z teczkami; jak to jest, że ktoś jednego dnia uważa się za „pokolenie JPII”, a drugiego temu zaprzecza… My też potrzebujemy przewodników. Tylko musimy być czujni i dobrze wybierać, żeby nie dać się zwieść. Bo tam, gdzie poprowadzą nas, my potem zaprowadzimy nasze dzieci.