MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

WIELKAnoc

Bardzo lubię to słowo, właśnie z naciskiem na „wielka”. W świątecznych życzeniach też często piszę, że to Święta Wielkiej Nocy. Od kiedy pamiętam, było to dla mnie duże wydarzenie. Nie tylko religijnie, ale także organizacyjnie. Już w podstawówce chodziłam na próby scholi przed Triduum, pomagaliśmy też w innych przygotowaniach. Wie Ksiądz, że do dzisiaj pamiętam, jak w pięknym wiosennym słońcu czyściliśmy lichtarze specjalną zieloną pastą? Ktoś nas do tego zmuszał? Wykluczone! Sami się garnęliśmy. W domu też mieliśmy swoje małe tradycje, np. wspólne wyjście na adorację Pana Jezusa w Bożym Grobie na sam koniec, w ostatnią godzinę, przy blasku księżyca. I potem, przez lata, pogłębiająca się wiedza religijna, zrozumienie, co dzieje się w tych dniach, doświadczenie Miłości Bożej, która sprawia, że ta noc jest tak wyjątkowa.

Wspominam to, bo każdy z tych szczegółów budował we mnie świadomość uczestnictwa w wielkich wydarzeniach, w wielkiej tajemnicy, w wyjątkowej, podniosłej liturgii. I tak mi zostało, choć przygotowania nieco inne i przeżycia moje jako dorosłej – też się zmieniają. Powoli uświadamiam sobie jednak, że to, co dla mnie jest oczywiste, niekoniecznie musi być takie dla innych. Coraz częściej spotykam osoby, dla których wielkość TEJ nocy jest nie tylko niezrozumiała, ale zupełnie bez znaczenia. To przykre, ale też zobowiązujące dla mnie. Spodziewam się bowiem, że wkrótce będę odpowiadać na pytania: po co właściwie to wszystko, o co chodzi i co mi to daje? Czy będę umiała dać odpowiedź? Czy ten ekwipunek doświadczeń wystarczy? Ufam, że uzupełni go łaska Boża. I za parę lat to moi synowie będą doświadczać tej wyjątkowości, także przez tradycję w naszym domu.

Wielkanoc. Niezwykłanoc, jak brzmi tytuł jednej z piosenek Arki Noego. I właśnie doświadczenia tej wielkości, niezwykłości życzę. Bo to jest jedno z tych przeżyć, po których nie można siedzieć cicho mimo trwającej nocy. Krzyczmy więc na całe gardło: Alleluja! Jezus Zmartwychwstał!