PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Korfanty

W lipcu ubiegłego roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił, iż jednym z patronów roku 2023 będzie Wojciech Korfanty, uznając go za jednego z ojców niepodległości Polski. Niewątpliwą okazją do tego upamiętnienia jest przypadająca w kwietniu 150. rocznica urodzin tego wielkiego Ślązaka, Polaka i Europejczyka, który na piedestały naszej pamięci historycznej wchodził niezwykle długo. Niby w powszechnej świadomości istnieje, ale raczej jakoś tak ograniczony do rozmiarów górnośląskich, w podręcznikach do historii pojawia się najczęściej w tych miejscach, w których młodzież uczy się o kształtowaniu się granic II RP, jako przywódca III Powstania Śląskiego, a wcześniej komisarz plebiscytowy na Górnym Śląsku. Niby gdzieś tam jest napisane o nim coś więcej, ale jak to często bywa, nad tymi fragmentami życiorysu nie tylko młodzież przechodzi do porządku dziennego, a szkoda.

Korfanty jest doskonałym przykładem tego, jak w czasie, kiedy Polski nie było, wysiłkiem jego i jemu podobnych ludzi dla kultury polskiej pozyskanych w warunkach na pozór beznadziejnych – radykalnej germanizacji, można powiedzieć na ruinach, gdzie tylko pamiątki historyczne za polskością przemawiały – odradzała się ona na nowo ku zdziwieniu wszystkich. Sam Korfanty został Polakiem, bo tak chciał, tak jak tysiące jemu podobnych. Oni budowali polskie życie z takim entuzjazmem, że także ludzie sami siebie uważający za Niemców patrzyli na to z podziwem. Niech maleńkim przykładem takiego oddziaływania będzie fakt, że w wyborach do Reichstagu w 1918 r. pokonał on swego niemieckiego kontrkandydata, uzyskując również głosy Niemców, którzy doskonale wiedzieli, że chce on odłączenia od wtedy jeszcze Cesarstwa Niemieckiego znacznych jego połaci zamieszkałych przez Polaków na rzecz przyszłej Polski właśnie. To dzięki niemu i jemu podobnym wielu Ślązaków, którzy mowy polskiej uczyli się na „szybcika”, chwyciło za broń w III powstaniu, by walczyć o nową ojczyznę, o której mało wiedzieli i która później niekoniecznie wiedziała, jak z nimi postępować.

W niepodległej II RP padł on ofiarą niezrozumienia. Jest bolesnym przykładem na to, jak bardzo Polska, a właściwie jej polityczne elity nie umieją i nie chcą korzystać z umiejętności kogoś, kto jest „nie swój”. Nagroda ze strony niepodległej za całą tę kilkudziesięcioletnią pracę narodową była gorzka. O tym można w wielu miejscach przeczytać, nie będę się tu rozpisywał. Dobrze więc, że choć teraz Sejm, któremu wiele można zarzucić, jakoś nadrabia te historyczne zaniedbania. Dobrze by było, żeby przy okazji przypomnienia historycznych zasług Wojciecha Korfantego wykorzystać ten rok do jeszcze czegoś: chciał on nie tylko Polski niepodległej, ale i sprawiedliwej, co w zasadzie powinno iść w parze, oraz chrześcijańskiej. Jego pisma dotyczące wizji państwa zdają się być kolejną częścią jego dorobku, którą warto przypomnieć, bo paradoksalnie może się ona okazać całkiem aktualna także i dziś.