ŚWIĘCI NIE PRZEMIJAJĄ. ŚWIĘCI WOŁAJĄ O ŚWIĘTOŚĆ

Św. Kazimierz Jagiellończyk królewicz

Urodził się 3 października 1458 r. w Krakowie na Wawelu. Był trzecim
spośród trzynaściorga dzieci Kazimierza IV i Elżbiety z Habsburgów.
Czterech jego braci zasiadało na tronach: Czech, Węgier, Litwy i Polski;
w wieku lat trzynastu także Kazimierz miał otrzymać koronę Węgier.

KS. ALEKSANDER RADECKI

Wrocław

Święty Kazimierz. Carlo Dolci, II poł. XVII w.
Państwowe Muzeum Sztuk Pięknych A. S. Puszkina,
Moskwa

WIKIMEDIA COMMONS

Jako dziecko Kazimierz pobierał nauki od ks. Jana Długosza. „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu” – zapisał Długosz o swym wychowanku. Dzięki temu od najmłodszych lat mógł wzrastać w wierze i poznawać Biblię. Nie bez powodu była to istotna kwestia; w Traktacie o wychowaniu Królewicza jego ojciec napisał, że przyszły władca najbardziej zjedna sobie serca ludzi swoją religijnością. Otrzymał bardzo staranne wykształcenie w Akademii Krakowskiej. Wydaje się prawdopodobne, że Kazimierz złożył ślub dozgonnej czystości. Miał też odrzucić proponowane mu zaszczytne małżeństwo z córką cesarza niemieckiego, Fryderyka III. Zajmował się sprawami państwowymi, został prawą ręką ojca, który upatrywał w nim swego następcę i wciągał go powoli do współrządzenia.
Podczas dwuletniego pobytu ojca na Litwie Kazimierz jako namiestnik rządził w Koronie. W pamięci poddanych zapisał się jako sprawiedliwy rządca. Hagiografowie zgodnie przyznają, że był władcą konsekwentnym wobec zasad wiary chrześcijańskiej. Zachował się też piękny list Kazimierza do Wrocławian wysłany z Radomia 11 lutego 1482 r., w którym ujawnia się jego chrześcijański i humanistyczny sposób załatwiania sporów. Napisał w nim, akcentując potrzebę sprawiedliwości, „nie tylko ze względu na samą sprawiedliwość, którą nad wszystko inne uprawiać winienem, ale ze względu na to, aby Wam, jak sobie najbardziej życzę, stało się zadość”.
W czasie, gdy był namiestnikiem w Koronie, obchodzono na Jasnej Górze 100. rocznicę umieszczenia obrazu Matki Bożej w sanktuarium. W przekazach historycznych można znaleźć zapis, że w 1482 r. Kazimierz pielgrzymował z Radomia do Częstochowy i w przeciwieństwie do rodziny królewskiej, stał w czasie uroczystości na placu z innymi ludźmi, ubrany jak zwykły pielgrzym.
Obowiązki państwowe umiał pogodzić z bogatym życiem duchowym. Rytm jego dnia wyznaczały: Msza św., modlitwa, lektury ascetyczne, teksty maryjne i ubodzy. Nie miał zadatków na żołnierza, jednak z energią bronił praw państwa i ludzi ubogich, traktując ich jak braci. Mimo podjętego leczenia gruźlicy zmarł na zamku w Grodnie wiosną roku 1484. Został pochowany w katedrze wileńskiej w kaplicy Najświętszej Maryi Panny. Papież Leon X w 1521 r. wydał bullę kanonizacyjną, a potwierdził tę decyzję w 1602 r. papież Klemens VIII. Kiedy z okazji kanonizacji otwarto grób Kazimierza, jego ciało znaleziono nienaruszone, mimo bardzo dużej wilgotności grobowca.

Przy głowie Kazimierza zachował się tekst hymnu ku czci Maryi Omni die dic Mariæ (Dnia każdego sław Maryję).
Św. Kazimierz jest jednym z najbardziej popularnych polskich świętych. Jest także głównym patronem Litwy. W diecezji wileńskiej do dziś zachował się zwyczaj, że w dniu 4 marca (odpustowy jarmark zwany Kaziukami) sprzedaje się obwarzanki, pierniki i palmy; niegdyś sprzedawano także lecznicze zioła.
Przyglądając się świadectwu życia Kazimierza, trudno się nie zawstydzić: do jakiej dojrzałości doszedł w ciągu 26 lat życia, unikając pokus, jakie dawało mu królewskie pochodzenie i posiadane zdolności! Owszem, miał wspaniałych rodziców, wychowawców i profesorów – umiał to wykorzystać we właściwy sposób. Ale z całą pewnością

MOTOREM JEGO PRACY
NAD SOBĄ BYŁA ŻYWA
WIARA I ASCEZA.

„Kazimierz unikał najpilniej wszelkich niebezpiecznych okazji. Prócz tego czuwał troskliwie nad zmysłami swymi, szczególnie zaś pilnie strzegł oczu, przez które najłatwiej śmierć do duszy wchodzi. Nadto nie pieścił swego ciała, bo kto ciału dogadza, ten prędko pożegna się z cnotą czystości. Obchodził się tedy z ciałem swym bardzo surowo, trapił je postami, włosiennicą, sypiał na gołej ziemi, słowem umartwiał je ciągle i w rozmaity sposób. Nieustannie prosił o zachowanie czystości Matkę Najświętszą, do której miał przedziwne nabożeństwo. Mówił o Niej bardzo często z wielkim zapałem, nazywając Ją najdroższą swą Matką, i do Niej w wszystkich swoich potrzebach udawał się o pomoc” (Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice–Mikołów 1937).
Św. Jan Paweł II mówił do młodych, by wymagali od siebie nawet wtedy, gdyby inni nie wymagali. Dziś propozycja programu „równaj w górę!” niewielu ma zwolenników. Wystarczy popatrzeć na naszą codzienność, by ocenić, jak wytrwale zaniżamy poziom wychowania i samowychowania…
Moja niezapomniana polonistka ze szkoły podstawowej dobrze wiedziała, że nie jest lubiana, bo wymaga. Liczyła się z tym, że na etapie opornych uczniów jeszcze tego nie zrozumiemy – i nie musimy. „Przyjdzie jednak taki czas – mówiła – że mi za te wymagania podziękujecie”. Właśnie to kolejny raz w swoim życiu robię. Oby takich rodziców i wychowawców nigdy młodym nie brakowało!