KS ANDRZEJ DRAGUŁA

Zielona Góra

Trening dla duszy

Nigdy nie odprawiałem ćwiczeń duchowych według książeczki św. Ignacego z Loyoli o tym samym tytule. Ostatnio zainteresowałem się nimi w związku z pewnym projektem naukowym. Przyznaję, niewiele wiedziałem o szerszym kontekście ich powstania. Ignacy, jak się okazuje, nie był oryginalnym wynalazcą ćwiczeń duchowych, ale dopiero on nadał im dojrzałą formę.

Pierre Hadot, znawca filozofii starożytnej, pisał, że „Exercitia spiritualia [Ćwiczenia duchowe] są tylko chrześcijańską wersją tradycji grecko-rzymskiej” oraz „pojęcie i termin exercitium spirituale zaświadczone są w starożytnym chrześcijaństwie łacińskim na długo przed Loyolą i odpowiadają askesis w chrześcijaństwie greckim. Ta askesis z kolei, o czym należy pamiętać, nie jako asceza, lecz jako praktyka ćwiczeń duchowych istnieje już w starożytnej tradycji filozoficzne”. Co to znaczy? Ano tyle, że już starożytni filozofowie uprawiali ćwiczenia duchowe. Tylko czy można je nazwać „duchowymi”, skoro posługiwały się wyłącznie władzami naturalnymi? Dopiero św. Ignacy włączył do ćwiczeń elementy nadprzyrodzone: natchnienia czy poruszenia Ducha Świętego, kwestię woli Bożej, decyzji powołania, rozważanie życia Jezusa itd. Zresztą synteza tego, co naturalne, z tym, co nadprzyrodzone, dokonywała się już wcześniej w praktyce życia starożytnych mnichów, którzy filozoficzną zasadę „poznaj samego siebie” łączyli z wezwaniem do poszukiwania Królestwa Bożego. Ćwiczenia duchowne były popularne wśród przedstawicieli tzw. devotio moderna, późnośredniowiecznego ruchu odnowy religijnej. Tomasz à Kempis w dziele O naśladowaniu Chrystusa zachęcał, zwłaszcza zakonników, do różnych ćwiczeń duchowych: „Inne rozmyślania trzeba wybierać na chwile smutne, a inne, gdy trwamy w radości Pana”. Ciekawe, że z czasem asceza nabrała sensu wstrzemięźliwości fizycznej, wyrzeczenia się i postów, a „ćwiczenia duchowne”, czyli medytacje i rozmyślania, przekształciły się w dużej mierze w „ćwiczenia pobożności” (exercitia devotionis). Jaka jest między nimi różnica? Gdy odmawiając różaniec, rozważamy poszczególne tajemnice i konfrontujemy z ich treścią swoje życie – mamy do czynienia z ćwiczeniem duchowym, a gdy tylko odmawiamy same zdrowaśki – ta modlitwa staje się wyłącznie ćwiczeniem pobożności. A dobrze byłoby łączyć jedno z drugim. Starożytne ćwiczenia duchowe, co rozumiał św. Ignacy, obejmowały całego człowieka – jego duszę, pobożność czy duchowość, a także życie psychiczne.

To bardzo ważne, ponieważ zdrowe życie psychiczne jest gwarancją zdrowego życia duchowego. Przeciwstawianie sobie płaszczyzny duchowej (płaszczyzny wiary) i psychicznej nie ma żadnego uzasadnienia i jest po prostu szkodliwe. Człowiek jest całością. Jest ciałem, duszą i duchem. Nie da się oddzielić jednej sfery od innej. W końcu ignorowanie psychiki, a także, dodajmy, ludzkiego ciała w życiu duchowym człowieka byłoby chyba jakąś herezją w dogmatycznym obszarze wcielenia.