PAWEŁ SKRZYWANEK

Wrocław

Uchodźcy

Powłócząc nogami, / idą powoli, bardzo powoli / do kraju nigdzie, / do miasta nikt, / nad rzeką nigdy… tak w wierszu zatytułowanym Uchodźcy pisał Adam Zagajewski, dodając w jednej ze strof o „szybko ulatniającym się zapachu domu” (rodzinnego). Uzmysłowiłem sobie, jak bardzo ten zapach jest ważny, gdy Swieta odmawiała po ukraińsku modlitwę Ojcze nasz przy wigilijnym stole. Swietłana jest z Mariupola, jej syn walczy na froncie, a ona nie ma do czego wracać… jej dom nie istnieje. Zapewne w tysiącach polskich domów w ten świąteczny wieczór puste miejsce dla Zagubionego Wędrowcy nie było tylko rytualnym symbolem. To piękne, ale też nie może nas usprawiedliwiać…

To właśnie w naszym kraju, odwołującym się do chrześcijańskich wartości, czołowy polityk mówił, że przyjmowanie uchodźców to „katastrofa społeczna”, problemy ekonomiczne, choroby i dlatego „mamy prawo powiedzieć… NIE”. To haniebne cytaty, które stały się, w moim odczuciu, symbolem moralnego i politycznego cynizmu. Wiele razy myślałem o tych zdaniach, rozmawiając z prof. Urszulą Glensk, która z taką determinacją broni praw uchodźców na granicy z Białorusią. Widziałem drżenie Jej rąk, gdy pokazywała mi dziecięce ubranka zebrane na leśnych traktach nieopodal granicy. Każdy człowiek, polityk tym bardziej, musi mieć świadomość, że nikt swojego domu nie opuszcza z radością… Kto myśli inaczej, niech z dotkniętym pogardą wojny zamieni się miejscami! Ile rozpaczy jest w obrazie bezimiennego muzułmanina, który umiera na polskiej granicy i na mizarze w Bohonikach pochowa go imam – polski muzułmanin. Na tym cmentarzu spoczywa także Musa (Mojżesz), przed którym rzeka Świsłocz nie okazała się Morzem Czerwonym, oraz Avin, poroniony z zimna chłopiec, którego imię po kurdyjsku znaczy… Miłość. Kilka tygodni temu rozmawiałem o tych tragediach z Janiną Ochojską, która przypomniała mi ważne zdanie: „bezpieczna granica to nie taka, na której budujemy mury i zasieki, ale taka, gdzie wiemy, KTO ją przekracza”. Kilka tygodni temu grupa przyjaciół radowała się, że po blisko dwóch latach udało się przybyć do Polski Natalii, uchodźczyni z Syrii. Wreszcie we Wrocławiu połączyła się z mężem i rodziną.

Coś jeszcze się wydarzy, tylko gdzie i co. / Ktoś wyjdzie im naprzeciw, tylko kiedy, kto, / w ilu postaciach i jakich zamiarach. / Jeśli będzie miał wybór, / może nie zechce być wrogiem / i pozostawi ich przy jakimś życiu. To „jakieś życie” z wiersza Wisławy Szymborskiej zatytułowanego Jacyś ludzie niech będzie nam przypomnieniem ewangelicznego… „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).