PEŁNE NADZIEI ŚWIADECTWO POMOCY KOŚCIOŁOWI W POTRZEBIE
WŚRÓD DRAMATU BESTIALSKIEJ AGRESJI

Bóg nie wyjechał z Ukrainy

Rok wojny na Ukrainie – smutna rocznica.
Dramat ofiar agresji i pełne nadziei świadectwo tych, którzy pospieszyli im z pomocą.
Oprócz walczących we własnej obronie: poległych i rannych, ofiarami wojny są zawsze najsłabsi:
kobiety, dzieci i osoby starsze – miliony ludzi, którzy wciąż nie mogą wrócić do swoich domów,
więc pomoc na miejscu to ratowanie życia.

KS. ANDRZEJ PAŚ,
IRMINA NOCKIEWICZ

Pomoc Kościołowi w Potrzebie

Ukraina. W piwnicach podczas ataku rakietowego

ARCHIWUM PKWP

W krajach ogarniętych konfliktem zbrojnym Kościół jest wszystkim: kuchnią, szpitalem i noclegownią. O tym, jak wygląda „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”, pomoc Kościołowi, który pomaga materialnie i wspiera na wszelkie sposoby Ukraińców dotkniętych wojną, opowiadają ci, którzy pomagają ‘na pierwszej linii frontu’: „Bóg nie wyjechał z Ukrainy! Chcemy pomóc uwierzyć w to tym, którzy na własnej skórze doświadczają okrucieństwa wojny”.
Pomoc we Wrocławiu
Ks. dr Andrzej Paś, dyrektor biura Pomocy Kościołowi w Potrzebie (PKWP) we Wrocławiu, relacjonuje, jak stało się ono centrum bezpośrednich działań pomocowych już w pierwszych godzinach wojny, kiedy do Polski zaczęli masowo napływać uchodźcy z Ukrainy. Przybysze wprost z pociągu trafiali do mieszczącej się w budynku dworca siedziby PKWP. „Każdego dnia na głównym dworcu wrocławskim pojawiało się tysiące osób przyjeżdżających z Przemyśla.
Dzięki naszej organizacji i wspaniałemu zaangażowaniu wolontariuszy mogli od razu otrzymać doraźne wsparcie: ciepły posiłek, opiekę medyczną i psychologiczną, nową odzież, a także informacje o noclegu, a nawet możliwościach podjęcia pracy. Stacja Dialog, gdyż tak się nazywa nasze wrocławskie biuro, stała się stacją ratunku, która dzięki wolontariuszom działała 24/7. Dla utrudzonych uciekinierów wojennych było to miejsce wytchnienia, choć to tylko przesiadka w drodze w niepewnym kierunku, ale jednak do bezpieczeństwa.
Ks. Andrzej podkreśla, że skoordynowanie całej akcji było ogromnym wyzwaniem. „Z wczoraj na dziś stałem się wszystkim dla wszystkich, a szczególnie telefonem alarmowym dla każdego – tego wymagała koordynacja wolontariuszy i komunikacja z darczyńcami. Niech mi ktoś powie, że powołanie księdza katolickiego to nie jest wyzwanie. Każdy coś chciał dać lub otrzymać – z tego chaosu tworzyliśmy dobrze zorganizowaną przestrzeń służącą uchodźcom, bo pomaganie to praca twórcza. Potrzeby były ogromne: codziennie rozdawaliśmy mnóstwo kocy,
śpiworów, opatrunków, pampersów itd. Zdezorientowani i podłamani Ukraińcy znaleźli się w dobrych rękach. Mogli u nas coś zjeść, odpocząć, a szczególnie mamy z dziećmi, dla których wygospodarowaliśmy specjalne miejsce. Prowadziliśmy też punkt medyczny i wsparcie psychologiczne. Do naszego biura zaczęły też trafiać rzeczy od darczyńców, co pozwoliło szybko zorganizować pierwszy transport, który pojechał do Lwowa, a potem następne”.
Działalność na Ukrainie
Od początku tej wojny Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie docierało z pomocą na Ukrainę. Hojne serca darczyńców pozwoliły ulżyć tysiącom potrzebujących, a także pomagać w odbudowie kraju. Pomoc przekazana na Ukrainę w ciągu ubiegłego roku, kiedy nastąpiło gwałtowne zaostrzenie konfliktu zbrojnego, to łącznie 8 mln euro. Jednak im dłużej trwa wojna, tym więcej wsparcia potrzeba. „Miliony ludzi wciąż nie mogą wrócić do swoich domów, a pomoc na miejscu to ratowanie życia” – wyjaśnia ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, które w listopadzie ubiegłego roku zorganizowało w Polsce XIV Dzień Solidarności z Kościołem na Wschodzie. Ks. prof. Cisło podkreśla, że na Ukrainie odcinanie od wody i prądu jest brutalną taktyką obliczoną na wykończenie lokalnej ludności. „Według aktualnych danych ONZ w tym okupowanym przez rosyjskich najeźdźców kraju jest aktualnie ok. 6,5 miliona przesiedleńców. Celem agresora są też budynki sakralne, zniszczono ponad 200 kościołów, przede wszystkim prawosławnych, a przecież to nie wszystko.
Kościół prowadził również domy pomocy, ośrodki opiekuńcze, jadłodajnie, szkoły, przedszkola, kliniki… Wiele z nich uległo zniszczeniu częściowo lub całkowicie i to trzeba będzie budować na nowo. Odbudowa jest absolutnie konieczna, aby ludzie mogli stanąć na nogi. Szokuje skala okrucieństwa, którego dopuścili się rosyjscy okupanci: torturowali i mordowali bezbronnych cywilów, w tym kobiety i dzieci” – zauważył kapłan.

„Kościół staje się wszystkim…”
Obok dramatu ofiar agresji widać pełne nadziei świadectwo tych, którzy pospieszyli im z pomocą. „Wojna dostarcza nam dowodów na ogromne poświęcenie sióstr zakonnych i księży” – kontynuuje ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP. „Na Ukrainie Kościół staje się wszystkim: szpitalem, kuchnią i noclegownią”. Tak działają np. albertyni na Zaporożu, którzy dotąd służyli osobom w biedzie i kryzysie bezdomności. Klasztor oraz budynki noclegowni i jadłodajni dla bezdomnych cudem przetrwały bombardowania. Jednak nie wszyscy mieszkańcy okolicznych domów mieli tyle szczęścia. Bracia liczą się z tym, że mogą umrzeć, ale przez ich ręce przechodzi regularna pomoc dla 1300 osób. Wyciągają rękę do tych, którzy z dnia na dzień zostali z niczym, oprócz żywności organizują także leki. Modlitwa daje im siłę, by posługiwać wśród potrzebujących, im i wielu innym, którzy pomagają ‘na pierwszej linii frontu’. Wśród nich są także siostry józefitki ze Stryja, które po wybuchu wojny zamieniły swoje przedszkole w zakład krawiecki, gdzie szyją kamizelki bojowe. Siostra Natalia z wypiekami na twarzy opowiada: „Każdą kamizelkę, która będzie służyć do noszenia amunicji, ‘ładujemy’ najpierw modlitwą i dołączamy poświęcony medalik z wizerunkiem Matki Bożej. Głęboko wierzymy, że z Bogiem wszystko jest możliwe, koniec wojny też. Zwycięstwo przyjdzie za wstawiennictwem Matki Najświętszej”.
Oprócz tych kamizelek siostry szyją dla wojskowych kominiarki i robią na drutach szaliki. Część przedszkola stało się schronieniem dla uciekinierów, siostry dzielą się tym, co mają, rozdają żywność, każdy znajdzie u nich pomoc. W ten sposób realizują one motto swojego zgromadzenia: „Serce przy Bogu, ręce przy pracy”.
„Bóg nie wyjechał z Ukrainy!” – zauważa ks. Waldemar i deklaruje – „Chcemy pomóc uwierzyć w to tym, którzy na własnej skórze doświadczają okrucieństwa wojny”.
Ukraina wymaga ciągłego wysiłku humanitarnego i Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie nie szczędzi starań dla wsparcia potrzebujących. „Aktualnie najpilniejsza jest pomoc na miejscu. Im dłużej trwa wojna, tym większe ryzyko obojętności. Będziemy się zwracać do naszych darczyńców, abyśmy mogli zwiększyć tę pomoc.
Chcemy tym misjonarzom, którzy są w kraju wojny, siostrom i księżom, dać do ręki chleb, by rozdzielali go potrzebującym. Ludzie potrzebują tego chleba naszego powszedniego, potrzebują też chleba sakramentalnego, modlitwy, rozmowy, pocieszenia” – zauważa dyrektor sekcji polskiej PKWP. W czasie misji pomocowej na Ukrainie s. Karolina Mordaka OP z biura regionalnego PKWP w Poznaniu zaobserwowała, że „do Sanktuarium Matki Bożej Piastunki Ludzkich Nadziei w Stryju przychodzą kobiety, ich twarze oprócz codziennych trosk naznaczone są bólem. Żony i matki z małymi dziećmi przychodzą prosić Matkę Jezusa o pocieszenie, o umocnienie, o wstawiennictwo u Syna, by ich mężowie, synowie i ojcowie mogli wrócić bezpiecznie do domu. Nie możemy być obojętni wobec tego nieszczęścia. Modlimy się za nich i o pokój na Ukrainie oraz wspieramy, jak możemy”.
Pomoc i wsparcie innych Kościołów
Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP, podkreśla, że przyjęcie wielu milionów uchodźców to wyzwanie, któremu Polska jako kraj na dłuższą metę nie podoła w pojedynkę, dlatego jesteśmy wdzięczni za wszelką pomoc i wsparcie okazane przez inne Kościoły, inne państwa. Z inicjatywą wyszedł m.in. Kościół w Stanach Zjednoczonych, którego delegacja pod przewodnictwem ks. kard. Timothy’ego Dolana, przewodniczącego Konferencji Episkopatu USA, odwiedziła Polskę. Ks. kard. Dolan zobaczył w Polsce Kościół, który we współpracy z wieloma instytucjami pomaga, ale najbardziej zaskoczyło go, że ludzie otwierają swoje domy i goszczą potrzebujących u siebie, że nie ma jakichś specjalnych obozów dla uchodźców.
Metropolita Nowego Jorku zaznaczył, że po powrocie do USA będzie mógł opowiedzieć, jak Polska wspiera Ukrainę, i zwrócił uwagę, że Kościół w USA też chce pomagać i ma nadzieję się do tego przyczynić, bo jak zaznaczył, wszyscy jesteśmy częścią jednego Kościoła, który jest ciałem Jezusa Chrystusa, a jeśli jedna część ciała boli, wszyscy cierpimy. Ukraina cierpi, dlatego wszyscy cierpimy.

Uchodźcy z Ukrainy na wrocławskim dworcu

JAKUB WOJSŁAWSKI/ARCHIWUM PKWP