MARTA WILCZYŃSKA

Środa Śląska

Nie kradnij!

Stanowczo zbyt rzadko słucham/czytam Papieża Franciszka. To mój wyrzut sumienia. Ale kiedy już to robię, zazwyczaj mocno zapadają mi w serce te rozważania. Tak było i tym razem. 1 stycznia zasiadłam przed telewizorem i włączyłam transmisję modlitwy Anioł Pański. Papież mówił o Maryi. Przyznam Księdzu, że raczej nie spodziewałam się niczego odkrywczego. Słowa o tym, że Maryja wszystkie sprawy zachowywała w sercu, słyszałam wiele razy. Podobnie jak te, że mamy się stawać pokorni na wzór Bożej Rodzicielki. Ale choć znam je na pamięć, to jednak do tej pory jakoś do mnie te słowa nie trafiały, jakbym je słyszała uchem, ale nie sercem.

I oto właśnie w to południe pierwszego dnia nowego roku coś się zmieniło. W swoim rozważaniu Papież zauważył: „Na tym polega wielkość Maryi – podczas gdy aniołowie się radują, pasterze spiesznie przybywają i wszyscy głośno wysławiają Boga za to, co się wydarzyło, Maryja nie mówi, nie zabawia gości, wyjaśniając, co się Jej przydarzyło, nie zajmuje pierwszego miejsca na scenie – my bardzo lubimy pokazywać się na scenie! – przeciwnie, w centrum stawia Dziecko i troszczy się o Nie z miłością”. Tłumacz był bardziej dosadny, mówiąc, że Maryja „nie kradnie sceny”!

Jakby obuchem w głowę! Być może to bardziej przemówi do kobiet niż do mężczyzn, nie wiem. Do mnie przemawia mocno. Bo ja w takiej sytuacji na pewno tę scenę bym skradła. Opowiadałabym ze szczegółami o tym, co działo się po drodze, jak zachował się Józef, co czułam, rozprawiałabym o ludziach odmawiających gościny, może coś o osiołku… A Maryja? Ani słowa! Uwierzy Ksiądz? To o to chodzi z tą pokorą: kto inny jest ważniejszy. Być może Państwo zrozumieli to wcześniej – dla mnie to niemal życiowe odkrycie. I oczywiście jeszcze tak nie umiem… Ale traktuję to jako swego rodzaju drogowskaz na ten rok: nie kradnij scen, nie walcz o pierwsze miejsce, nie skupiaj się tak mocno na sobie, „reflektory” ustaw pod innym kątem. I jak Maryja – troszcz się o to, co naprawdę ważne.