Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I OBOWIĄZEK

– Ruszaj się, Freddy, bo się spóźnimy na Mszę! – zawołał Gienek.
Podczas ferii zimowych przyjaciele pojechali sami na wycieczkę w góry. Planując wyprawę, specjalnie tak układali trasę, by na nocleg w sobotę wieczorem zejść do miejscowości, w której był kościół, by następnego dnia rano nie spiesząc się, zdążyć na niedzielną Mszę Świętą.
– Kościół to nie straż pożarna. Nie pali się – zamruczał Szop Pracz. – Mieliśmy odpoczywać, a ty mnie do kościoła gonisz. Nikogo tam nie znamy, to kto będzie wiedział, że nie poszliśmy na Mszę?
– Przecież do kościoła nie chodzi się po to, żeby się pokazać ludziom, tylko żeby się spotkać z Panem Jezusem! – obruszył się Gienek.
– Przecież wiem. Ale dzisiaj jesteśmy bardzo zmęczeni i mamy tyle innych ważnych rzeczy do zrobienia, że Pan Jezus na pewno to zrozumie, że nie pójdziemy na Mszę – próbował się wytłumaczyć Fryderyk.
– Oczywiście, że Pan Jezus wie i rozumie wszystkich. Jest przecież Bogiem – próbował wyjaśniać Gienek. – Ale to, że rozumie, wcale nie oznacza, że pochwala i akceptuje nasze błędy i nasze grzechy. – Dawaj, idziemy!
Obaj wybiegli ze schroniska. Pogoda była śliczna. Śnieg skrzył się w porannym słońcu, na niebie nie było ani jednej chmurki, a dość silny mróz delikatnie szczypał ich w noski.
– Mógłbym znaleźć jeszcze kilka powodów, żeby nie iść, na przykład że jest zimno, ale nie będę już się upierał, bo naskarżysz do księdza Piotra i on to dopiero zrobi mi awanturę – powiedział Fryderyk, chuchając w łapki.
– Po pierwsze, to nieprawda, bo ksiądz nigdy nie robi nam awantur. Po drugie, to zwykle ty się awanturujesz, a po trzecie wcale nie jest bardzo zimno, a po czwarte i najważniejsze…
– Do kościoła chodzimy dla Pana Jezusa i dla siebie samych – dokończył Freddy. – Wiem, wiem.
– Ale najwyraźniej wiedza na niewiele ci się przydała, bo nadal nie chcesz jej zastosować do siebie. Więc nie bądź złośliwy – zwrócił uwagę Mnich.
– Ale czy nie lepiej byłoby, żebyśmy do kościoła chodzili tylko wtedy, gdy nam się naprawdę chce i czujemy taką potrzebę?

– Fryderyk próbował skierować dyskusję na inne tory.
– Każdego dnia wiele rzeczy robimy wcale nie dlatego, że nam się chce, albo że jesteśmy tym jakoś specjalnie zachwyceni, ale dlatego, że tak powinno się robić, dlatego, że taki jest nasz obowiązek, albo dlatego, że jest to dla nas dobre. To świadczy o dojrzałości człowieka.
– A o dojrzałości pluszowego Szopa to już nie? – oburzył się Freddy.
– Na pewno też. Podam ci przykład: kto u nas w domu gotuje obiad?
– Ostatnio to albo ja, albo ksiądz Piotr – odpowiedział Szop.
– No to powiedz mi: czy jak ksiądz gotuje, to zawsze robi to z wielką radością i chęcią? – zapytał Mnich.
– Pewnie nie. A jak jest moja kolej, to zwykle mi się nie chce, zwłaszcza jak nie mam nowego i ciekawego przepisu na jakąś fajną potrawę – odpowiedział Szop.
– Ale i tak gotujesz. Prawda?
– No pewnie, że tak. Przecież inaczej będziecie głodni – odpowiedział Freddy. – No i ja też będę głodny. Ale że jesteście moimi ukochanymi przyjaciółmi, to i tak gotuję.
– No widzisz? To, że się kogoś kocha, wcale nie oznacza, że zawsze trzeba być w mistycznym uniesieniu. Czasem robi się rzeczy z obowiązku, bo tak właśnie należy zrobić. Z Mszą Świętą w niedzielę jest podobnie. Czasem naprawdę nam się nie chce iść. Ale idziemy dlatego, że to dla nas dobre. To jest dla nas dobre, żeby podziękować Panu Bogu za wszystkie wydarzenia z całego tygodnia. To jest dla nas dobre, by usłyszeć Słowo Boże. Pamiętasz, ile razy było tak, że słyszeliśmy Ewangelię, która była odpowiedzią na jakiś problem, który akurat mieliśmy?
– Pamiętam – przytaknął pluszowy Szop. – Czyli znakiem tego, że ja naprawdę kocham Pana Jezusa dojrzałą miłością, jest to, że chociaż mi się nie chce, to i tak idę się z nim spotkać. Prawda?
– No, nareszcie zrozumiałeś – zawołał zadowolony Gienek. – No i właśnie doszliśmy do kościoła i wcale się nie spóźniliśmy!

KS. PIOTR NARKIEWICZ