PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Czas i pieniądz

Niektórzy mówią, że czas to pieniądz. Błogosławiony ks. kard. Stefan Wyszyński mówił, że… miłość, wprowadzając w ten sposób w życie społeczne nową jakość. Czy mu się udało na trwałe, to inna rzecz. Przy okazji przełomu lat, kiedy tak wielu z nas myśli o tym, czy czas roku ubiegłego wykorzystało dobrze, czy niekoniecznie, i co zrobić, żeby w tym roku było inaczej, chciałbym podejść do niego z całkiem innej perspektywy.

Większość czasu spędzamy w życiu społecznym podzielonym na część zawodową i tę związaną z relacjami z innymi: przyjaciółmi, rodziną, współpasażerami w autobusie czy tramwaju, klientami w sklepie, czy przed telewizorem z celebrytami albo politykami. Czasami nie mamy go dla siebie, choć gdybyśmy takowy mieli, to wielu z nas nie do końca wiedziałoby, co z nim zrobić, i wypoczywając w ramach takiego czasu dodanego czułoby, że się męczy. Jest to jakiś problem cywilizacyjny i coś z tym trzeba zrobić. Szczególnie, jeśli na poważnie wziąć głosy niektórych polityków i ekonomistów, że musimy go mieć więcej, albo traktując rzecz od innej strony, że pracujemy więcej niż potrzeba. Kiedyś (jeszcze pamiętam te czasy) tydzień pracy liczył sobie sześć dni, a nauka szkolna też obejmowała sobotę. Nie pamiętam, czy ferii i wakacji było tyle, co dziś, na pewno nie było ich więcej. W pewnym momencie na władzach w PRL wymuszono skrócenie tygodnia pracy i, o ile pamiętam, przyśpieszono też możliwość przechodzenia na emeryturę. Ze strony decydentów słychać było wówczas głosy, że jest to decyzja zła. Trzeba pamiętać, iż była ona wymuszona przez protesty robotnicze z sierpnia 1980 roku i miała wpłynąć na pogłębienie kryzysu. Czas pokazał, że nic się takiego nie stało. Wolne soboty wpisały się w nasze życie i przez myśl by nam nie przeszło, że można wrócić do tego, co było. Kilka lat temu podobne głosy wołały rozpaczliwie, że gospodarka wywróci się, jeśli rząd doprowadzi do niedzielnego zamknięcia supermarketów, i tu znowu nic negatywnego nie nastąpiło, a podrygi właścicieli tych ostatnich, którzy różnymi dziwnymi kruczkami próbują decyzje ominąć, miejmy nadzieję, że się niedługo skończą, o ile państwo polskie nie pozwoli z siebie drwić.

Przypominam te rzeczy, bo w zachodniej Europie, ale i u nas coraz mocniej mówi się o dalszym skróceniu tygodnia pracy. Stosowny projekt ustawy podobno już leży w Sejmie, pewnie na razie nic z tego nie będzie, ale za czas jakiś sprawa, o ile nie wydarzy się jakaś dziejowa katastrofa, będzie omawiana. To, że się o kwestii rozmawia, wiąże się na pewno z robotyzacją procesów produkcji i zmianami w organizacji pracy. Nie znaczy to, że relacja czasu pracy i pieniądza przestała istnieć, a jedynie to, że trzeba ją będzie inaczej ułożyć. Ważne jest, byśmy ten czas, który tej relacji nie podlega, umieli wykorzystać jak najlepiej, choćby tak, jak chciał tego Prymas Tysiąclecia.