Z pamiętnika pluszowego Mnicha

ILUSTRACJA MWM

GIENEK, FRYDERYK I STROJENIE CHOINKI

– Bardzo dobrze. Teraz jeszcze trochę w lewo. No i już. Genialny jesteś!
– Gienek spoglądał z dołu choinki na Fryderyka, który zwinnie wspinając się po drabinie, przymocowywał gwiazdę betlejemską na szczycie choinki przed kościołem. – Skoro tak świetnie ci idzie, to jedziemy z następną.
– Tak, świetnie. Łatwo ci tak dyrygować z dołu, kiedy ja całą robotę za ciebie odwalam – odpowiedział Fryderyk.
– Przecież tobie to lepiej idzie. Jesteś w końcu szopem. Pamiętasz, jak u Jasia i Kasi pomagaliśmy stawiać choinkę w zeszłym tygodniu? Też ci się podobało, bo wszyscy byli tobą zachwyceni. Wiadomo, że Szopy Pracze są dużo zwinniejsze od pluszowego mnicha, dlatego ty włazisz na górę, a ja ci podaję ozdoby. To sprawa zdolności – próbował tłumaczyć Gienek.
– Tak. A może ja nie chcę? Bo pomyślałem, że gdybym nie był aż taki uzdolniony we wspinaniu się na drzewa i drabiny, to nikt by mnie nie prosił o pomoc w ustawianiu choinek i siedziałbym sobie w domu, zamiast marznąć tutaj – żachnął się Szop.
– „Komu więcej dano, od tego więcej się będzie wymagać” – zacytował Ewangelię Gienek.
– To po co mi tak dużo dano? Lepiej mniej dostać, to wtedy mniej ode mnie chcą. Może następnym razem bym coś przewrócił, to później nikt by mnie już nie prosił – mruczał pod nosem niezadowolony zwierzak.
Przez chwilę pracowali w milczeniu. Gienek wyjmował delikatnie z pudełka ozdoby, a Freddy zakładał je na gałązki świątecznego drzewka. Nie minęło pół godziny, a wszystko było na swoim miejscu. Przyjaciele podłączyli światełka i całe wejście do kościoła rozbłysło ciepłym blaskiem, zapraszając do środka.
– Przepięknie – westchnął Freddy. – Możemy iść do domu?
– Oczywiście, że możemy – odpowiedział Gienek. – Bardzo ci dziękuję za pomoc. I dziękuję Panu Bogu, że mi dał takiego przyjaciela jak ty, który nie tylko potrafi wchodzić na drzewa, ale też zawsze robi to, o co się go prosi. 

Choć czasem z opóźnieniem, powoli i niechętnie, narzekając od czasu do czasu, ale zawsze zrobi – zaśmiał się Mnich.
– Ale ja czasem naprawdę myślę, że może lepiej być złym szopem i nic nikomu nie pomagać, to wtedy nikt nic ode mnie nie będzie chciał.
– Przecież w życiu chodzi także o to, by pomagać innym i wykorzystać wszystkie dary i zdolności, które Pan Bóg nam dał.
– No wiem, wiem. Przypowieść o talentach. Jasne. Ale patrzę czasem właśnie na takich ludzi, którzy nie pomagają, nie starają się, robią wszystko na odczep, byle było, w nic się nie angażują i potem mają więcej czasu dla siebie, i myślę, że może też bym tak chciał i może tak jest lepiej? – Freddy podrapał się za uchem, co było znakiem zamyślenia.
– Tylko że tacy ludzie zwykle są bardziej samotni, bo nikt ich w sumie nie lubi. I niewiele osób się z nimi koleguje. Chyba tylko ci, którzy mają z nimi jakiś interes. A nie na tym polega życie, by żyć dla siebie. To nawet św. Paweł napisał, że Pan Jezus umarł i zmartwychwstał właśnie po to, byśmy już nie żyli dla siebie, ale dla Niego. A przez to też dla innych. Więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu – odpowiedział Gienek.
– To prawda. Właściwie nie wiem, czemu tak się pogniewałem. W sumie zawsze lubię pomagać innym i lubię, gdy ludzie się cieszą z tego, co dla nich zrobiłem.
– Bo czasami tak jest, że mamy takie różne złe myśli. Ważne, że możemy o tym porozmawiać i wyjaśnić trudności – uśmiechnął się Gienek.
– Bardzo dobrze. A teraz wracamy do domu i robimy sobie gorącą herbatę. Chyba zasłużyliśmy? – zawołał rozchmurzony na dobre Fryderyk.
– Oczywiście, że zasłużyliście. Herbata już właśnie czeka – zawołał przez okno plebanii ksiądz.
I obaj pluszowi przyjaciele pobiegli do domu.

KS. PIOTR NARKIEWICZ