Trzebnica-Zdrój – reaktywacja

O tym, że miasto
św. Jadwigi Śląskiej znów
będzie uzdrowiskiem,
z Markiem Długozimą,
burmistrzem Trzebnicy,
rozmawia

MAREK PERZYŃSKI

Wrocław

Marek Perzyński: Trzebnica, znana głównie z sanktuarium św. Jadwigi Śląskiej, będzie uzdrowiskiem. Znów będzie, dodam. Bo była kurortem przed II wojną światową, co potwierdza zachowana dawna dzielnica uzdrowiskowa.
Jak udało się Panu Burmistrzowi doprowadzić do powrotu tej funkcji miasta?
Marek Długozima: To długi proces, wymaga cierpliwości i determinacji. Pierwsze prace w tym kierunku podjęliśmy już osiem lat temu. W pierwszej kolejności trzeba było potwierdzić, że miejsce, w którym planowany jest kurort, ma odpowiednie położenie, klimat i wody lecznicze. Takie potwierdzenie otrzymaliśmy – Trzebnica wszystkie te kryteria spełnia. Posiadamy wody lecznicze – siarczanowe, a także złoża borowiny i miejsce, gdzie uzdrowisko będzie mogło się bez przeszkód rozwijać.
Status uzdrowiska łatwo stracić, ale nie jest łatwo uzyskać.
Starania o status uzdrowiska rozpoczęliśmy, jak już wspomniałem, osiem lat temu. Wydawało się, że będzie to krótszy proces, ale te starania się opłaciły. Już na przełomie 2023 i 2024 roku otrzymamy status ochrony uzdrowiskowej, to pierwszy krok do tego, by stać się kurortem. By tak się stało, musieliśmy spełnić wymagania w ramach pierwszego etapu przygotowawczego.

Było to możliwe dzięki dofinansowaniu w wysokości 9 mln zł z Polskiego Ładu, za co jestem wdzięczny Panu Premierowi, Mateuszowi Morawieckiemu.
W Trzebnicy zachowała się dawna dzielnica uzdrowiskowa, ale budynki, z których korzystali kuracjusze, służą dziś innym celom. Zajmują je starostwo powiatowe i szkoła muzyczna. Trudno oczekiwać, by obie te instytucje szukały nowych siedzib. A bez bazy uzdrowisko nie może działać. Jak sobie z tym poradzicie?
Zakład przyrodoleczniczy powstanie w budynku, w którym znajdowało się przedszkole nr 1. Natomiast dom kuracjusza, z miejscami noclegowymi i również częścią bazy uzdrowiskowej, będzie w domu „Immaculata”, stąd moja decyzja o jego zakupie od sióstr boromeuszek. Siostry już go nie wykorzystywały, dawniej prowadziły w nim szkołę, był też czas, gdy znajdował się w nim szpital. Prof. Przybylski leczył w nim wady kręgosłupa, a był w tym obszarze medycyny pionierem.
W „Immaculacie” wykonywano operacje, w tym budynku znajdowały się też sale zabiegowe i do rehabilitacji, m.in. kąpieli wodnych. W powszechnej świadomości jednak Trzebnica kojarzy się głównie z zabiegami replantacji ręki, które zapoczątkował prof. Kocięba.

Dawna część uzdrowiskowa
Trzebnicy

ZDJĘCIA MAREK PERZYŃSKI

Jak długo będziemy musieli czekać na Trzebnicę-Zdrój?
Pięć lat. Tyle czasu zajmie nam przejście wszystkich etapów tzw. mapy drogowej, którą wyznaczyło nam Ministerstwo Zdrowia. Posiadanie statusu uzdrowiska to nie tylko plusy, ale i minusy. Wiąże się z licznymi ograniczeniami.
Podzieliliśmy Trzebnicę na trzy strefy. Uzdrowiskowa znajdzie się w strefie A, w sąsiedztwie pięknego lasu bukowego. W tej strefie znajdą się budynki uzdrowiskowe i odwierty wód termalnych, mam nadzieję, że uda się nam zbudować napełniany nią basen. Funkcję przemysłową skoncentrujemy w strefie B, obok obwodnicy, która wkrótce powstanie, i przy trasie S-5, która jest naszym oknem na świat.
Obie strefy są na tyle oddalone od siebie, że nie będą ze sobą kolidować.
Ale mieszkańcy mogą być niezadowoleni, w uzdrowiskach życie jest droższe, drogie są mieszkania.
Wszystko robimy z myślą o mieszkańcach i oni to doceniają. A mieszkania w Trzebnicy już są równie drogie, jak w sąsiednim Wrocławiu, jeśli nie droższe. A to dlatego, że duże miasto jest tuż obok, więc można korzystać z jego oferty, a przy tym sami też jesteśmy atrakcyjni, gdyż z myślą o komforcie rodzin utrzymujemy na wysokim poziomie bazę edukacyjną, sportową i kulturalną. To ludzie z Wrocławia przeprowadzają się do Trzebnicy, a nie odwrotnie. Nie trzeba jechać do Wrocławia, by dziecko mogło np. uczyć się w szkole muzycznej.
Uzdrowisko w niczym nas nie ograniczy, wprost przeciwnie – da nowy impuls do rozwoju. I nowe miejsca pracy. W samej „Immaculacie” znajdzie zatrudnienie co najmniej 50 osób.

Uzdrowisko będzie musiało się utrzymać. Jakie są na to szanse w Trzebnicy?
Najbliższe od Wrocławia uzdrowiska znajdują się albo w Sudetach, albo w Uniejowie w Łódzkiem. Zdrój w Trzebnicy w naturalny sposób przyciągnie więc mieszkańców Wrocławia, ale oczywiście jesteśmy otwarci na wszystkich Dolnoślązaków i mieszkańców innych regionów Polski. To nie tylko oferta dla seniorów. Takie miejsca, jak uzdrowiska, w czasach globalnych pandemii to skarb. Uzmysłowiła to sytuacja podczas ostatniej pandemii, ludzie, którzy przeszli COVID-19, często wymagają rehabilitacji. Uzdrowiska dysponują odpowiednią bazą zabiegową. Na dzień dzisiejszy dysponujemy tężniami, które cieszą się ogromnym powodzeniem. Przyciągają nawet mieszkańców Wrocławia.
Jaką rolę w uzdrowisku widzi Pan dla zakonu boromeuszek, w którego rękach znajduje się dawny klasztor cysterek ufundowany przez św. Jadwigę Śląską?
I zakon boromeuszek, i św. Jadwiga Śląska, która ostatnie lata życia spędziła w trzebnickim klasztorze cysterek i spoczęła w tutejszej bazylice, kojarzą się z lecznictwem. Jeśli siostry boromeuszki będą chciały włączyć się w działalność uzdrowiska, to oczywiście jesteśmy na to otwarci, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że siostry mają już wiele aktywności i na kolejną, w uzdrowisku, mogą nie znaleźć już sił i czasu. Św. Jadwiga Śląska wszystkim nam patronuje.
W naturalny sposób opiekowała się chorymi, nawet trędowatymi, których społeczeństwo odtrącało. Niosła miłosierdzie, chcemy, by św. Jadwiga była w naszych działaniach drogowskazem. Powinniśmy się od niej takiej postawy uczyć. Pozostawiła na ziemi trzebnickiej wiele śladów, którymi my – jako spadkobiercy jej idei – powinniśmy kroczyć.

Burmistrz Trzebnicy Marek Długozima
przed klasztorem sióstr boromeuszek