Światło i cień
Dwie starsze panie, które mieszkały od lat w domu opieki, cierpiały na zaawansowane stadium demencji. Obie dostawały podobne, silne lekarstwa, zatem ból fizyczny im nie doskwierał, a przebłyski pamięci długotrwałej bywały coraz rzadsze.
Gdy przychodził do nich kapłan w ramach odwiedzin chorych, witały go serdecznie i z szacunkiem, mimo że go nie rozpoznawały. Zasadnicza różnica pojawiała się przy pytaniu o samopoczucie.
Jedna z nich odpowiadała wówczas z uśmiechem: Nic mnie nie boli, niewiele pamiętam, nie mam na co się skarżyć. Czuję się dobrze. Druga, znajdująca się w analogicznej sytuacji życiowej, aczkolwiek przyjmująca ją z zupełnie innym nastawieniem, pochmurniała wówczas i odpowiadała: Źle. Bardzo źle. Nędznie i okropnie.
W trakcie dalszej rozmowy wyraźnie dawało się zauważyć, która wypowiedź należała do tych najlepiej zapamiętanych, powtarzanych w różnych kontekstach, używanych do opisu wielu wydarzeń. W pierwszym przypadku brzmiała ona: nie mam się na co skarżyć; w drugim: nędznie i okropnie.
Ta prawdziwa historia wydarzała się wielokrotnie ponad dekadę temu. Jej morał pozostaje wszakże aktualny po dzień dzisiejszy: samopoczucie człowieka nie zależy od jego aktualnej sytuacji, ale od nastawienia duchowego. Biblijny truizm o zaufaniu Bogu w najtrudniejszych sytuacjach życiowych znajduje w tym wspomnieniu swoje potwierdzenie poza wszelką racjonalnością. Każda osoba ma możliwość, by dostrzec jasny promień w swoim życiu lub skoncentrować się na cieniach, których nigdy nie brakuje zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie; w dobrobycie i w niedostatku; przy zwycięstwach, jak i przy porażkach; we wspólnocie i w odosobnieniu; w związku i w samotności. Siła wiary polega na tym, by z pomocą nawet najsłabszego światła okiełznać mrok; zwątpienie pogrąża swe ofiary w ciemności bez nadziei. Potwierdzają to zarówno biografie, kiedy życie zostało przegrane mimo wspaniałych sukcesów, jak również te, których bohater się nie poddał wbrew miażdżącym niepowodzeniom.
To wewnętrzne nastawienie każdego człowieka ma ponadto decydujący wpływ na perspektywę postrzegania natury oraz historii.
Istnieje teologiczne przekonanie, że za pomocą cudów świata przyrody można dostrzec w nich wszechmocną mądrość stwórcy. Niemniej jednak prawa rządzące światem fizycznym potrafią zapędzić badaczy w ślepy zaułek przekonania o nieograniczonych możliwościach ludzkiego umysłu, a stąd już niedaleko do infantylnych fantasmagorii o nieomylności, raju na ziemi i receptach na wszystko. Historia zna wiele przykładów takiego błędnego myślenia: ani Leyen, ani Putin nie są pierwszymi, a zapewne i nie ostatnimi urzędnikami przekraczającymi własne uprawnienia oraz kompetencje, byle tylko powiększyć zakres posiadanej władzy. Niemniej jednak to, że w nocy nie widać słońca, nie znaczy, że jego światło zgasło – dowodem jest odbicie w widzianym na firmamencie księżycu.
Tak samo w dziejach da się znaleźć wielkich ludzi, którzy odbijali światło Boga, nawet jeśli zawierucha dziejów propagowała Jego nieistnienie w panoszącym się mroku.
Prezentowane wiersze weteranów polskiej poezji religijnej są głęboko osadzone w naturze i pokazują, jak różnie można na nią patrzeć. Trudność wyboru drogi pozostaje dramatem wolnej woli człowieka niezależnie od tego, czy przebywa w lesie, urzeczony trelem skowronka, czy z sercem przeszytym soplem lodu staje nad rzeką granicznego smutku.
Zmaganie w napięciu między światłem a mrokiem pozostaje wyzwaniem dla każdej osoby. Chrześcijaństwo nie obiecuje taniej utopii czy prostej drogi.
W deszczu ludzkiego losu trzeba nasłuchiwać szeptu, wypatrywać w ciemności promienia słońca, by móc okiełznać cienie tak dalece, aż pamięć o domu i złotych łanach zbóż przekuje się na dążenie do piękna dnia dzisiejszego.
A ten da się zawsze ocenić w dwóch kategoriach: nie ma się na co skarżyć lub nędznie i okropnie. I nie ma to nic wspólnego z tym, jaki jest otaczający człowieka świat.

ENRIQUE MESEGUER/PIXABAY.COM
MARIA EWA SYSKA
Pójdź za mną
Urzekły mnie leśne ścieżki,
Złote łany zbóż,
Zauroczył śpiew skowronka
I ta cisza pól.
Wabi, kusi kwietna łąka
Motyli barwnych roje –
Wybrać drogi nie potrafię,
Na rozstajach stoję.
Wokół tyle piękna,
Wiatr zboża kołysze,
Nagle szept –
– PÓJDŹ ZA MNĄ –
Przerwał polną ciszę.
Maria Ewa Syska – z wykształcenia magister inżynier, wieloletni pracownik Akademii Ekonomicznej, z zamiłowania poetka, większość życia związana z Wrocławiem.
Na łamach „Nowego Życia” publikowała od 1989 r. Prezentowany utwór pochodzi ze zbioru U źródła (Wrocław 1993).
MARIAN STANISŁAW HERMASZEWSKI
Moim Rodzicom
I cóż mi z tego jeśli o zachodzie
staję nad rzeką granicznego smutku
a cień mój mostem kładzie się na wodzie
by w progach domu zagościć na krótko –
Właściwie domu od dawna tam nie ma
i stare wierzby ze zgryzoty zmarły
już tylko w skroniach dudni ojców przemarsz
bo łzy się w pamięć a nie w ziemię wżarły –
Tam i cmentarza nie ma ni ogrodu
ani kościoła ani modlitw pszczelich
i próżno czekać na cienie ze wschodu
już ich poranna rosa nie wybieli –
Bo światła nie ma ni śpiewu ni głosu
i próżnia ciszy wisi nad Wołyniem
i tylko deszczem gwiezdnym ludzkich losów
niebo jak sopel przez serce mi płynie –
Marian Stanisław Hermaszewski – polski poeta, prozaik, publicysta, rzeźbiarz, fotograf. Urodzony w Opolu, od wielu lat związany z Lubelszczyzną. Przez trzy dekady wydawał almanach poezji religijnej A duch wieje kędy chce… Prezentowany utwór pochodzi z tomu Nad rzeką granicznego smutku (Lublin 1995).