ODPOWIEDNIE DAĆ RZECZY SŁOWO

Rekolekcje, czyli przypominanie

Mogę chyba zaryzykować założenie, że każdy z Czytelników brał kiedyś udział
w rekolekcjach. Szkolnych, wyjazdowych, otwartych, zamkniętych, parafialnych,
ogólnych czy specjalistycznych – jakieś rekolekcje mogły nam się w życiu przydarzyć.
Więc chyba mniej więcej wiemy, co ten termin oznacza.

KATARZYNA PIOTROWSKA

Katowice

Chrystus na pustyni, Iwan Kramskoj, olej na płótnie, 1872.
Galeria Tretiakowska, Moskwa

WIKIMEDIA COMMONS/ GOOGLE CULTURAL INSTITUTE

Wpraktycznym wymiarze dla każdego z tych (przykładowo) wymienionych typów rekolekcji będzie oznaczał coś nieco innego. Innego pod względem formy, ale nie pod względem celu i zamierzonych skutków. A co rekolekcje mają z nami zrobić? I co dokładnie znaczy słowo rekolekcje?
Odzyskiwanie
Recolligere (z czego recollectum) po łacinie oznacza zbierać na nowo, odzyskiwać, a za tym idzie znaczenie odzyskiwać umysłem, czyli przypominać sobie (wyraźnie odczuwalne w angielskim słowie recollection – wspomnienie).
Skoro mamy coś zebrać ponownie, coś odzyskać czy przypomnieć sobie, to znaczy, że w rekolekcjach nie chodzi o nic nowego, tylko o ponowne zajęcie się tym, co przecież już mamy albo mieliśmy i musimy do tego wrócić. O to, żeby na chwilę przystanąć i rozważyć sprawy, które nas głęboko dotyczą, zastanowić się nad nimi, zebrać je na nowo i jakoś je odzyskać. A to wcale nie jest takie łatwe, dlatego czasem potrzebujemy pomocy.
Milczenie i medytacja
Ta pomoc może mieć różne formuły, bo i my jesteśmy bardzo różni i każdy na inny sposób jest pobudzany do refleksji. Dlatego rekolekcje przyjmują tak odmienne formy, począwszy od wykładu aż do medytacji i milczenia. A z historycznego punktu widzenia raczej odwrotnie – począwszy od milczenia; wykłady przyszły potem. Pierwsze chrześcijańskie rekolekcje odbył nie kto inny, jak Jezus Chrystus w niewątpliwie ważnym momencie swojego ziemskiego życia. Św. Łukasz w czwartym rozdziale Ewangelii pisze, że zanim Jezus rozpoczął publiczną działalność, przebywał w samotności przez 40 dni na pustyni.
Jeśli o tym wydarzeniu pomyślimy jak o rekolekcjach, to musimy przyznać, że czas i miejsce były doskonałe – żadnej zewnętrznej dystrakcji, nic nie zakłóca kontaktu z Bogiem i z samym sobą (nie licząc opisanego w Ewangelii kuszenia, ale to też część pracy duchowej). Nam jest trudno to sobie wyobrazić, bo jednak przychodzi do głowy myśl, że na tej pustyni to trzeba by było przede wszystkim przetrwać. Dlatego już od dawna nikt nie mówi, że mamy zaraz iść na pustynię, przeciwnie, trzeba sobie zorganizować dobre warunki do medytacji.
Ćwiczenia duchowe
O takich warunkach pomyśleli jezuici, a dokładniej pomysł poddał św. Ignacy Loyola, który zaproponował systematyczną praktykę rekolekcyjną nazywaną ćwiczeniami duchowymi (hiszp. Ejercicios Espirituales). Co ciekawe, to właśnie sformułowanie ćwiczenia duchowe (łac. exercitia spiritualia) pojawia się w większości języków na określenie tego, co oznacza przyjęty w Polsce termin rekolekcje.

Jezuici już w XVI w. budowali specjalne domy rekolekcyjne, wtedy przeznaczone tylko dla duchowieństwa, ale dzisiaj dostępne dla wszystkich, którzy chcą odbyć te milczące, kontemplacyjne rekolekcje w specjalnie do tego przystosowanych warunkach.
Takie rekolekcje znane są pod nazwą „ignacjańskie”, właśnie od ich pomysłodawcy – św. Ignacego. Jezuici nie ograniczyli się jednak do samego stworzenia warunków do kontemplacji, ale – chcąc pomóc w formacji duchowej odbywającym rekolekcje, zaczęli je wzbogacać o przepowiadanie Słowa Bożego, by zogniskować na nim medytację i osobistą refleksję.
Praktyka ta rozpowszechniła się i od XVII w. domy rekolekcyjne otwarto również dla osób świeckich, a w wiekach następnych pojawiła się propozycja rekolekcji parafialnych, a także skierowanych do konkretnych grup społecznych lub odbywanych przed ważnymi wydarzeniami w życiu Kościoła. 20 grudnia 1929 r. ukazała się encyklika papieża Piusa XI Mens nostra – o znaczeniu rekolekcji zamkniętych, w której papież pisze: „Mamy na myśli zwyczaj odprawiania ćwiczeń duchownych, a usilnie pragniemy, aby się on rozszerzał z dnia na dzień nie tylko wśród duchowieństwa świeckiego i zakonnego, ale także wśród szeregów katolików świeckich”. Jest to wyraźna zachęta do udziału w rekolekcjach, którą 18 lat później powtarza papież Pius XII w encyklice Mediator Dei (18 listopada 1947 r.), zapewniając: „Otóż chcemy, aby te ćwiczenia nie były obce również ludowi chrześcijańskiemu. Są to zaś, że poruszymy tylko główniejsze: rozmyślanie o rzeczach duchowych, pilne poznawanie siebie i rachunek sumienia, rekolekcje urządzane dla rozpamiętywania prawd wiekuistych […]”.
Dzisiaj rekolekcje dla osób świeckich są już standardem, odbywamy je parafialnie – przed świętami: Wielkanocnymi i Bożego Narodzenia, a zatem w okresie Adwentu i Wielkiego Postu (zgodnie z zaleceniem XLII Synodu Płockiego), odbywamy też indywidualnie – przed ważnymi dla nas wydarzeniami albo dla regularnego podbudowania życia duchowego.
Odnowa relacji z Bogiem
Na koniec zostawiłam jeszcze jedno znaczenie czasownika recolligere, który w wersji zwrotnej (se recolligere) oznacza: przychodzić do siebie, ogarniać się, nabierać otuchy. Bo rekolekcje mają nas przede wszystkim umocnić do lepszego przeżywania codzienności. Dzieje się to poprzez odnowienie (odzyskanie) – istniejącej na mocy chrztu – relacji z Bogiem, o której warto sobie regularnie przypominać.