PAWEŁ SKRZYWANEK

Wrocław

Moja nadzieja na zmianę…

Adwent to czas wyczekiwania. Miał zawsze wymiar duchowy. Nadziei na nowe otwarcie, na przebaczenie. Nie ukrywam jednak, że chciałbym, by nadchodzący rok był czasem zmiany w naszym kraju. Buntuję się wszechobecną mową nienawiści. Polityką, która niszczy obywatelskość, rodzinne więzy i przyjaźnie. Jest to dla mnie nie do zniesienia. Ten wszechobecny cyniczny rechot i postawa wyższości „ubrana” w religijną narrację. Nie chcę Kościoła – zamkniętej twierdzy, szukającego jedynie wrogów, bo to dla mnie droga donikąd.

W adwentowy czas przypominam sobie scenę z Zacheuszem (Łk 19, 1-10). Człowiek wobec otaczającego świata, problemów społecznych, ekonomicznych, wojen jest zawsze „niskiego wzrostu” i musi poszukać siły w Wartościach. Bóg paradoksalnie patrzy na człowieka „od dołu”. Wszak Chrystus wznosi wzrok na wierzchołek sykomory, by dostrzec biblijnego celnika, którym tak pogardzali religijni faryzeusze. I dzisiaj „ubrani” w religijne zdania politycy wykluczają i osądzają, pouczając, często ranią i odpychają poszukujących i myślących inaczej. A Kościół nie ma rozmawiać krzykiem i siłą, lecz postawą dialogu i miłosierdzia. Polityka fascynuje się ludzką masą – tłumem, a Bóg interesuje się Osobą i jak do Zacheusza zwraca się do nas indywidualnie – po imieniu. Mój Kościół ma być czuły, dyskretny, wyczekujący. Nikogo bezmyślnie nie wykluczający. Papież Franciszek pytał niedawno wiernych na placu św. Piotra: „Jak patrzymy na ludzi? Jak patrzymy na błądzących? Czy jest to spojrzenie z góry, takie które osądza, wyszydza, wyklucza?”. Papież dodawał pryncypialnie: „Dopuszczalne jest spojrzenie na człowieka z góry jedynie wtedy, gdy chcemy jemu pomóc powstać. Nic poza tym”!!! Brakuje mi takiej postawy ludzi, którzy politycznie czynią się kościołem. Nie dostrzegam tam ani troski, ani postawy pokory i służby. Dlatego z nadzieja myślę o zmianie.

Pragnę Kościoła, gdzie chrześcijanie, jak mówi Papież, mają spojrzenie Chrystusa od dołu, który szuka zagubionych ze współczuciem. Zaczynam od siebie – chcę wsłuchiwać się i poznawać zdanie i argumenty innych. Zapewne z wieloma się nie będę zgadzał, ale przyjmę postawę zasłuchania i troski. Chcę poszukiwać tego, co łączy, a nie tego, co wyklucza. Jako osoba wierząca chcę zrozumienia dla takiej chrześcijańskiej postawy, gdzie spojrzenie Boga na Człowieka nie zatrzymuje się na przeszłości pełnej błędów, ale w swojej nieskończonej ufności patrzy na to, jak dobrymi ludźmi możemy się stawać. Czy taka zmiana jest możliwa? Ona jest konieczna, bo inaczej nasza wojna polsko-polska będzie nas jeszcze bardziej dramatycznie wyniszczać… Taką mam Adwentową Nadzieję na zmianę, ponieważ Bóg zawsze poszukuje swojego stworzenia i nie ma spojrzenia potępiającego…