Mój prywatny święty

Listopad kojarzy nam się z miesiącem modlitwy za zmarłych. W tych dniach
odwiedzamy cmentarze, wspominamy bliskich i modlimy się za nich.

EWA PORADA

Katowice

Figura i relikwiarze bł. Carla Acutisa na Filipinach,
gdzie jest szczególnie czczony

LUBGUA987/WIKIMEDIA COMMONS LIC. CC BY 4.0

Pierwszego listopada, w Uroczystość Wszystkich Świętych – szczególnie w Polsce – masowo odwiedzamy groby naszych bliskich. Co ciekawe, jeśli zapytamy, dlaczego akurat w ten dzień idziemy na cmentarze, odpowiedzi koncentrują się wokół tematów: tradycji, pamięci o zmarłych, konieczności modlitwy za zmarłych, na dniu zadumy, smutku…
Natomiast jeśli zapytamy, co znaczy „wszystkich świętych”, to możemy usłyszeć o ulubionych – kanonizowanych już – osobach, do których uciekamy się w potrzebach, albo z których bierzemy przykład. Rzadko łączymy te dwie rzeczywistości: naszych przodków, których groby przystrajamy kwiatami i zniczami na 1 listopada, i świętych. Spróbujmy je połączyć.
Moi święci rodzice
Podczas pielgrzymki do Włoch poznałam Giannę Emanuelę Molla – córkę św. Joanny Beretty Molli oraz Piotra Molli. Spotkanie było niezwykłe, Gianna opowiadała o swoich rodzicach: o świętej już Mamie, ale też o życiu swojego ojca. W opowiadaniu przebijało głębokie przekonanie, że także Piotr Molla był świętym człowiekiem – choć jeszcze nie został przez Kościół oficjalnie dołączony do grona kanonizowanych.
Gianna mówiła, że sensem jej życia jest zachowanie i przekazanie kolejnym pokoleniom dziedzictwa duchowego zostawionego przez jej rodziców. Widać było, jak wielki wpływ na jej życie miało życie jej rodziców, ile od nich czerpała, jak uczy się dobrego życia, patrząc na przykład rodziców. Gianna jest przekonana, że choć jej mama jest już w niebie, ciągle troszczy się i wstawia za nimi w potrzebach, wypraszając łaski.
Opuszczając to miejsce, myśleliśmy: jak pięknie mieć świętych rodziców. Wzrastać w atmosferze radosnej, codziennej świętości, ale też po śmierci mieć tak bliskich orędowników w niebie.
Mój syn jest błogosławiony
Kilka dni później, już w Asyżu, byliśmy przy grobie beatyfikowanego w 2020 r. młodego chłopaka Carla Acutisa. Doświadczyliśmy nieco innego wymiaru świętości w rodzinie: święty syn żyjących jeszcze rodziców i rodzeństwa.
Bardzo ciekawy jest wywiad z mamą Carla tuż przed beatyfikacją syna, dostępny w Internecie. To doświadczenie Matki, która z jednej strony traci ukochanego syna, a z drugiej doświadcza tego, że jej syn jest wzorem dla wielu ludzi, pokazuje młodym, jak żyć na co dzień Bogiem, nie zatracając nic z młodzieńczej radości.

Jest to też świadectwo codziennego życia – z pozoru zwyczajnego, a jednak tak innego. W swoich wspomnieniach Matka opowiada również o tym, jaki wpływ na jej życie wywarł jej błogosławionych syn. Niecodzienne są też informacje o całej rodzinie Błogosławionego: rodzicach, rodzeństwie. Jest to kolejne mocne doświadczenie świętości, która jest „na wyciągnięcie ręki”. Rodzi się pytanie:
Jak to jest znać osobiście świętego?
Wielu z nas miało doświadczenie spotkania św. Jana Pawła II, sporo osób wspomina te spotkania bardzo osobiście. Niektórzy mieli okazję spotkać tego Świętego podczas audiencji, niektórzy bardziej prywatnie. Sporo osób znało Go z pielgrzymek do Polski, z serdecznych dialogów z pielgrzymami, inni tylko z transmisji telewizyjnych czy publikacji. Ocieraliśmy się o tę świętość, uczyliśmy się zachwytu Panem Bogiem. Jednak… wielu powie, ale to papież, to nie tak samo jak mieć świętych rodziców czy syna. To jest dopiero coś!
Święty z naszej rodziny
Uroczystość Wszystkich Świętych jest okazją, żeby przypomnieć sobie ważne dla nas osoby z naszej rodziny, znajomych, przyjaciół. Żeby zobaczyć na nowo wyjątkowość ich życia, przywiązanie do Pana Boga, oddanie ludziom – miłość, która stała się wyznacznikiem ich życia.
Kościół daje nam wprawdzie niektóre osoby jako wzór, ale jest cała rzesza osób świętych, które nie zostały ogłoszone przez autorytet Kościoła świętymi, choć w naszej opinii tacy są. To zwyczajni ludzie z naszych rodzin, z naszego sąsiedztwa, może nasi przyjaciele. Warto także o nich pamiętać, wspominać ich życie, prosić ich o wstawiennictwo w ważnych dla nas sprawach – to tacy nasi „prywatni święci”. Właśnie dlatego w Uroczystość Wszystkich Świętych idziemy na ich groby. Chcemy się za nich modlić, ale też prosić ich o wstawiennictwo u Pana Boga. Poprzez wspomnienia stają się nam bliscy, stają obok nas – to umacnia w nas przekonanie, że wciąż żyją, choć już inaczej, ale może właśnie teraz są bliżej nas, mają dla nas więcej czasu, większy na nas wpływ, niż podczas ziemskiego życia.
Niech to będzie też mobilizacja dla nas, abyśmy nie zmarnowali swojego życia, abyśmy nie zaprzepaścili dziedzictwa, które otrzymaliśmy od nich.
W ten dzień nasz wzrok sięga dalej… ku przyszłości, zyskujemy swoistego rodzaju pewność, że kiedyś wszyscy znowu spotkamy się w niebie. Czego sobie i Państwu życzę.