PIOTR SUTOWICZ

Wrocław

Jak zostałem konserwatystą

Pewnego jesiennego dnia robiłem zakupy w dużym sieciowym sklepie z książkami i gazetami w galerii handlowej, miejsce jest tu chyba nie bez znaczenia. Młoda sprzedawczyni szybko uwinęła się z kodami wybranych przeze mnie czasopism i nim zdążyła zapytać o płatność, sam ją poinformowałem, że płacę kartą. Dalej było dla mnie tylko ciekawiej: sprzedawczyni z uśmiechem powiedziała: „Też jestem konserwatywna i zasadniczo używam karty”. Przez chwilę myślałem, o co tu chodzi – niby gdzie ten konserwatyzm tu się objawia?, ale w końcu zapytałem, czym ludzie tu płacą. Odpowiedź była jasna: telefonami i zegarkami (oczywiście chodziło o tzw. smartwatch i im podobne). Dowiedziałem się też, że takich jak ja w dniu naszej rozmowy było mniej niż połowa, a płacący gotówką mieścili się w granicach błędu statystycznego, czyli mogło ich nie być.

Chwilę trwałem w szoku. Okazuje się, że postępy postępu w każdej dziedzinie znacznie wyprzedzają zmiany w moim myśleniu, po prostu nie nadążam i choćbym nie chciał, zostałem przez to zaliczony do konserwatystów. Idąc z reklamówką z zakupami, zacząłem się zastanawiać: czym jest ów konserwatyzm i w jaki sposób może się objawiać? Kupując coś gdzie indziej nie spotkałaby mnie taka historia, ba!, w wielu miejscach pewnie dalej uważany bym był za kogoś nowoczesnego, ale czy byłoby to tożsame z pojęciem modernisty, to już pewny nie jestem, a właściwie jestem przekonany, że nie. Przeżycie, którego doświadczyłem, dostarczyło mi też wniosków, że nasza dyskusja publiczna, podobnie jak ja, nie nadąża. W mediach zachęca się ludzi do przejścia z gotówki na karty płatnicze właśnie, a tymczasem w życiu zachodzą procesy całkiem nowe, choć w zasadzie wtórne, bo jeśli rezygnujemy z pieniądza, że się tak wyrażę, realnego, to narzędzie, którym dokonujemy płatności, jest w zasadzie bez znaczenia. Płatność przechodzi do sfery elektronicznej, jednak telefon czy rzeczony smartwatch są narzędziami, za pomocą których robimy dużo więcej niż tylko płatności, generalnie za ich pomocą komunikujemy się ze światem: rozmawiamy, odbieramy maile, korzystamy z sieci społecznościowych, poprzez nie podłączeni jesteśmy do wirtualnych dysków, z których słuchamy muzyki czy audiobooków, załatwiamy różne bilety.

Wychodzi na to, że używając karty, rzeczywiście pokazuję swoje konserwatywne oblicze. Pomyślałem: OK, ale może by tak cofnąć się jeszcze trochę. Skierowałem się do najbliższego bankomatu, by wybrać z niego gotówkę celem użycia jej następnym razem w rzeczonej księgarni. To dopiero będzie ciekawe doświadczenie – pomyślałem. Kiedy już kończyłem operację, zadźwięczał mi w kieszeni telefon, informując o nowym SMS-ie: „Zapraszamy do placówki bankowej – specjalista pomoże ci założyć bankowość internetową. Dzięki niej załatwisz wiele spraw z domu”. A jednak Wielki Brat widział i połączył się ze mną najszybciej, jak się dało. Chciał mi pomóc.