Duchowa więź

O więzach łączących
Polaków i Libańczyków,
Kościele katolickim
obrządku maronickiego,
kulcie św. Szarbela
i trudnej sytuacji w Libanie
z ojcem Antonio El-Feghali,
libańskim delegatem
Zakonu Maronitów
Najświętszej Maryi Panny,
rozmawia

MAŁGORZATA WANKE-JAKUBOWSKA

Wrocław

Małgorzata Wanke-Jakubowska: Mimo różnic kulturowych i historycznych wiele nas łączy, Polaków i Libańczyków…
O. Antonio El-Feghali: Po II wojnie światowej kilka tysięcy polskich uchodźców osiedliło się w Libanie, a my przyjęliśmy ich bardzo serdecznie. Utworzono piętnaście polskich szkół, powstały szpitale i sanatoria dla polskich osadników, w Ghazir był nawet polski kościół. Polacy stali się nam szczególnie bliscy przez osobę Jana Pawła II, który w czasie wojny domowej przekazywał słowa miłości i nadziei dla narodu libańskiego. Kiedy odwiedził Liban w 1997 roku, ponad milion ludzi wyszło na ulice, by go przywitać.
To był czas, gdy po wojnie i okupacji byliśmy bez przywódcy i jedynie w Kościele szukaliśmy oparcia. Papież dał nam wtedy niewidzialną broń, jaką jest nadzieja. Więź między Polakami i Libańczykami umocniła się poprzez świętych, szerzenie kultu św. Szarbela w Polsce, a św. Jana Pawła II, św. Faustyny i bł. Michała Sopoćki w Libanie.
Postać żyjącego w XIX wieku maronickiego duchownego, mnicha i pustelnika, beatyfikowanego i kanonizowanego przez papieża Pawła VI, coraz bardziej fascynuje Polaków.
To prawda, św. Szarbel został uznany za fenomen w Polsce i przez niego ludzie zaczęli odkrywać skarby starożytnej i średniowiecznej duchowości monastycznej Bliskiego Wschodu. Żył jak pierwotni mnisi, ojcowie pustyni, schronił się w górach, poszcząc i oddając się modlitwie przez ostatnie 23 lata swojego życia. Już w 42 miejscach w Polsce znajdują się relikwie św. Szarbela i powstają Apostolaty. Jak widać, kult świętych z Polski w Libanie i św. Szarbela w Polsce tworzy między nami duchową więź. Gdy księża z Polski przyjeżdżają do Libanu, potrafią wzmocnić naszą wiarę. Podobnie jest, gdy duchowni z Libanu przybywają do Polski.

Informacje, jak pomóc Libanowi,
na stronie Maronickiej Fundacji
Misyjnej: https://maronici.pl/
dar-dla-libanu-2022/

Wielką popularnością cieszy się wśród czcicieli maronickiego mnicha olej św. Szarbela. Wierni traktują go nie tylko jako relikwię, ale wręcz jak talizman, który leczy różnorodne dolegliwości.
W Libanie codziennie dokonuje się jakiś cud za wstawiennictwem św. Szarbela. Wielu z tych, którzy doświadczyli cudownego uzdrowienia, przyznaje, że stało się to za przyczyną owego oleju. Ojciec Szarbel stał się świętym i uświęcał to, co było w jego otoczeniu, a więc wszystko, co od niego pochodzi, jest dla nas święte. Olej św. Szarbela to nie płyn ustrojowy wydobywający się z jego ciała, ale olej pobłogosławiony przez księdza. On nie może być sprzedawany, jest Bożym darem. Gdy ktoś jest chory, popada w depresję, namaszczamy nim jego głowę lub miejsce, które boli. Wtedy za wstawiennictwem św. Szarbela Pan Bóg uzdrawia. Najważniejsze jednak nie są same uzdrowienia, tylko to, co się dzieje w duszy człowieka, jej przemiana, porzucenie złych skłonności i odniesienie swego serca do Boga.
Kościół katolicki obrządku maronickiego jako jedyny spośród Kościołów Wschodnich zawsze był w jedności ze Stolicą Apostolską. Liturgia sprawowana jest w języku aramejskim, tym, którym posługiwał się Pan Jezus, a celibat nie jest wymagany w przypadku księży prowadzących parafie. Co jeszcze różni go od Kościoła obrządku łacińskiego?
Różnice wynikają z odmiennej kultury, tradycji i historii. Żyjemy wśród innych narodów, mieliśmy do czynienia z większą różnorodnością niż wy. Kościół maronicki wywodzi się z Antiochii, czyli mamy te same źródła, co Kościół rzymski, ale inny obrządek. Kościół w Libanie jest uznany za apostolski, bo po tej ziemi chodzili apostołowie i Pan Jezus. Msza św. odprawiana jest w języku lokalnym, w Libanie po arabsku, w USA po angielsku, a w Brazylii po portugalsku. Tylko pewne elementy liturgii są zawsze sprawowane w języku aramejskim. Obowiązuje prawo kanoniczne dla Kościołów Wschodnich i żonaci mężczyźni, tak jak np. w Kościele greckokatolickim, mogą być wyświęceni na kapłanów.
Celibat został wprowadzony w Kościele łacińskim dopiero za czasów papieża Grzegorza VII.

Ojciec Antonio koncelebrował wraz z proboszczem parafii pw. św. Faustyny we Wrocławiu,
ks. Markiem Dutkowskim, Mszę św. Część liturgii i śpiewy odbywały się w języku łacińskim

MAŁGORZATA WANKE-JAKUBOWSKA

To jednak nie dotyczy zakonników, ich od początku obowiązywało bezżeństwo. Jakie są zgromadzenia zakonne w Libanie?
Mamy trzy duże zakony: Libańskich Maronitów, Maronitów św. Antoniego i Maronitów Najświętszej Maryi Panny, do którego należę. W 1645 roku trzech młodzieńców przywędrowało z Aleppo do Libanu i rozpoczęło życie pustelnicze. Wtedy stworzyli regułę i założyli pierwszy zakon maronicki. W miarę jak się rozwijał, zaczęli budować kościoły i szkoły. Wszędzie tam, gdzie wznoszono klasztor, była też zakładana szkoła. Liban tak znakomicie zaczął prosperować gospodarczo, bo wszyscy byli bardzo dobrze wykształceni. Nauczanie w szkołach katolickich miało też pozytywny wpływ na wyznawców innych religii.
Jaki odsetek mieszkańców Libanu stanowią chrześcijanie?
W XIX wieku chrześcijan w Libanie było ponad 60 procent. Po I wojnie światowej w 1919 roku patriarcha maronicki Elias Hoayek reprezentował mieszkańców naszego kraju na konferencji pokojowej w Wersalu, w wyniku której powstał niepodległy Liban. Pod protektoratem francuskim do 1943 roku maronici mieli zagwarantowaną autonomię i swobodę praktyk religijnych, tworząc wówczas drugą liczebnie grupę wyznaniową. Do czasów wojny domowej, która wybuchła w 1975 roku, mieli konstytucyjnie zagwarantowane współrządy z muzułmanami, prezydentem mógł być maronita. Wtedy kraj szybko się rozwijał, gospodarka znakomicie prosperowała. Liban w latach 60. stał się czwartym najbogatszym państwem na świecie, zwany był „Szwajcarią Bliskiego Wschodu”, a Bejrut jako największe centrum finansowe w regionie – „Paryżem Bliskiego Wschodu”. W wyniku wojny domowej oraz okupacji syryjskiej Liban stracił niepodległość, którą odzyskał dopiero po trzydziestu latach. Ale skutki tych tragicznych wydarzeń trwają do dziś.
Obecnie przeżywamy głęboki kryzys gospodarczy i finansowy, związany także z napływem dwóch milionów uchodźców syryjskich, ale też ze zniszczeniem Bejrutu w wyniku wybuchu w porcie dwa lata temu.

Czy to pierwsza wizyta Ojca w naszym kraju?
Nie, jestem tu już po raz trzeci. Pierwszy raz przyjechałem ze Wspólnotą Bożego Miłosierdzia, jeszcze przed kryzysem w Libanie. Mieliśmy wtedy okazję odwiedzić wiele miejsc w Polsce. W 2019 roku, gdy byłem tu po raz drugi, uczestniczyłem w rekolekcjach dla księży w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.
Co tym razem sprowadza Ojca do Polski?
Moja dwutygodniowa wizyta miała charakter duszpasterski, a jej celem było przeprowadzenie rozmów z biskupami i różnymi ludźmi dobrej woli, aby pozyskać środki na wsparcie dzieci w Libanie. Sytuacja w naszym kraju jest teraz bardzo trudna i stale się pogarsza. Państwo jest na skraju bankructwa, inflacja najwyższa w historii i obecnie zarobki nie tylko nie wystarczają na pokrycie kosztów kształcenia, ale często nie zapewniają minimum egzystencji. Z tego powodu zamykane są szkoły, nie ma nauczycieli, wiele ludzi decyduje się na emigrację. Nie chcemy dopuścić do tego, by wyjeżdżali. Dlatego prosimy o wsparcie, aby pomóc im przetrwać.
Zakon Maronitów NMP prowadzi cztery szkoły w Libanie, w których uczy się 3,5 tys. dzieci. Gdy szkoły katolickie upadną, stracimy swoją obecność jako chrześcijanie, nie będziemy mogli dawać świadectwa, że jesteśmy światłością świata.
W jaki sposób można przekazać pieniądze dla Libanu?
Za pośrednictwem Maronickiej Fundacji Misyjnej w Polsce. Jest ona wiarygodna, ponieważ czuwają nad nią dwaj biskupi, maronicki i rzymskokatolicki. Po wybuchu w Bejrucie obdarzyli nasz zakon dużym zaufaniem, docenili naszą pracę. Wiedzą, że każdy grosz jest kierowany do konkretnych osób, na konkretny cel. Mam marzenie, aby rodziny w Polsce zaadoptowały rodziny w Libanie. Rodzina rodzinę. Nie w sposób abstrakcyjny, ale konkretnie, aby mogli zobaczyć ich twarze, wymieniać się kontaktami, żeby dzieci z Libanu mogły powiedzieć Polakom „dziękuję”. I aby Polacy poczuli, że mają w Libanie rodzinę, którą będą mogli odwiedzić, poznać ciepło i gościnność libańską. To stworzy więź i relacje międzyludzkie.